2015/01/24

CZEGO NIE WIEMY A CO WIEMY , ALE GÓWNO WIEMY !!!!!!!!!!!


Czy możliwe są istnienie i rozwój normalnego państwa w oparciu o fałsz, kłamstwa, tajemnice i niedomówienia? Czy władza w oderwaniu od społeczeństwa może robić, co jej się żywnie podoba? Jakie są granice takich zachowań we współczesnym świecie?
I nie mówimy tu o państwie totalitarnym, takiej na przykład Korei Północnej, tylko o Polsce, państwie podobno demokratycznym.                                                                                                Takie smutne i niepokojące przemyślenia nasuwają ostanie wydarzenia, które są ponurą egzemplifikacją całego ciągu zdarzeń minionego dwudziestopięciolecia, kiedy to podobno naród odzyskał swoje państwo i zgodnie z opinią prezydenta Komorowskiego, mamy się z tej okazji cieszyć i świętować.
Lecz ja się w ogóle nie cieszę, co więcej, czuję się coraz bardziej oszukiwany i mam coraz mniejszy wpływ na moje państwo.
Mówienie w Polsce o obywatelskości, czy o suwerenie jest śmiesznym fantazjowaniem, bo w rzeczywistości, nic takiego nie ma miejsca.                                                                                                           
Skoncentrujmy się na dwóch ostatnich zdarzeniach, które w sposób dobitny pokazują fałsz, zakłamanie i skrywanie faktów przez władzę: – likwidację kopalń oraz batalię o polskie  lasy .                                                                                                                                                           

Jeżeli chodzi o kopalnie to przekaz władzy i idący za tym scenariusz był prosty, choć smutne miny "kłamczuchy", premier Kopacz wskazywały, że będzie to zabieg bolesny, dla kilku tysięcy górników i ich rodzin. A jak później wyszło szydło z worka – nie tylko dla nich...

Oto rządowa opowiastka. Trzeba zamknąć cztery pracujące kopalnie. Zwolnić z pracy 5 tysięcy górników. 6 tysięcy przenieść do innych kopalń.
Rząd musi to zrobić i to szybko, bo inaczej Kompania Węglowa, do której wskazane kopalnie należą, zbankrutuje i 55 tysięcy pracowników zostanie na lodzie.
Tyle dowiedział się cały naród, bo tyle mu władza powiedziała, a usłużne jak zwykle media ze swoimi funkcjonariuszami propagandy nie dociekały i nie drążyły tematu.
Jak już dzisiaj wiemy, przekaz rządu był stekiem kłamstw, niedomówień i robieniem z górników, a także całego narodu, idiotów.
Prosta, prowincjonalna lekarka i jej otoczenie mają niestety cały naród za jeszcze głupszy od siebie. To jest niestety częsta postawa, gdy głupki dorwą się do władzy.

Jak było na prawdę, czego rząd Kopacz i jej psipsiólki nie zamierzały nam powiedzieć, a co teraz po czasie wypływa, jak ropa z jątrzącej się rany?
Kompania Węglowa, idiotyczny twór stworzony ze skarbu państwa tylko w jednym celu – aby zapewnić wysokopłatne miejsca pracy, zarządy i rady nadzorcze, dla licznych pasożytów i krwiopijców, którymi Platforma Obywatelska jest obrośnięta, jak chore drzewo bluszczem.
Jeżeli któryś z uczciwych dziennikarzy śledczych, specjalizujących się w gospodarce, przeanalizowałby działalność Kompanii, to prosto by wyliczył, że ciężki trud górników i tony wydobywanego, świetnej jakości węgla, są przejadane i marnotrawione, właśnie przez tych przyjaciół PO posadzonych na stołkach w zarządach i radach nadzorczych.

Żeby nie być gołosłownym.
"Z moich informacji wynika, że prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej zarabia miesięcznie 80 tys. zł, wiceprezesi 70 tys. zł, a dyrektorzy kopalń 50 tys. zł – mówi Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia'80. – Można przypuszczać, że wynegocjowane kontrakty prezesów Kompani Węglowej i Holdingu Węglowego na pewno nie są mniejsze – dodaje Ziętek." [...]
"Jest przekonany, że kontrakt Jarosława Zagórowskiego, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej ma dodatkową klauzulę, opiewającą na prawie 2 mln zł, gdyby musiał odejść. To równowartość jego dwuletnich dochodów. Można przypuszczać, że pozostali prezesi spółek węglowych mają podobne kontrakty. Nie wykluczone, że podobną kwotę wzięła jako odprawę Jolanta Strzelec-Łobodzińska, była prezes Kompanii Węglowej. Do tej pory jej stołek jest pusty, a obowiązki prezesa pełni wiceprezes Marek Uszko. Nikt w spółce nie chce ujawnić ile zarabia." [...] [1]

Jeżeli jeszcze ktokolwiek ma wątpliwości co do grabieży i rozkradania majątku Polski, aby zapewnić dobrobyt sitwom Platformy, to może poszukać i łatwo odnaleźć fakty, że nawet SLD nie był tak pazerny i bezwzględny w kradzieży i niszczeniu Polski, jak PO.
Pozostając tylko przy górnictwie i Kompanii Węglowej należy zauważyć, że zarobki sztucznie stworzonej czapy, za PO wzrosły o 100% i przekraczają już rocznie 2 mld złotych!
"Wiele mówi się o tym jakoby górnicy zarabiali horrendalne pieniądze. To nie tylko fałsz, ale i celowa próba odwrócenia uwagi od zarobków prezesów, którzy nawet chwili nie spędzili pod ziemią.
A tak rosły ich pensje za rządów PO. Nawet SLD nie robiło takich podwyżek."[ więcej – 2]

Więc cóż takiego dzieje się na początku roku, o czym premier Kopacz i jej psipsiółki zapomniały poinformować opinię publiczną.
Zadzwonił platformerski koleś, całkiem możliwe, że pełniący obowiązki (PO) prezesa Marek Uszko i zakomunikował:
- Słuchaj Ewka, nie mam forsy na wypłaty dla górników i hałdy niesprzedanego węgla. Rób coś, bo zbankrutujemy i będziesz miała 55 tysięcy górników na karku.
- Poczekaj, oddzwonię – zakomunikowała Kopaczowa, gdyż w sprawie górnictwa i ogólnie gospodarki, ma w głowie przeraźliwą pustkę.

Tutaj trzeba koniecznie dodać jedną bardzo ważną uwagę, na której opiera się cały platformerski system:
Choćby się paliło i waliło, firmy bankrutowały, a światu groziła zagłada, to platformerscy prominenci ulokowani w zarządach i radach nadzorczych NIE MOGĄ stracić choćby złotówki. (tzw. 2-gie prawo rządów platformy)

Dlatego też Kopaczowa nie mogła wrzasnąć Mareczkowi Uszko, żeby zabrał się do roboty, zamroził wypłaty zarządowi, radom, dyrekcji itp. I robotnikom wypłacił należne pensje. Takie działanie w systemie PO-kracji, jest po prostu niemożliwe – patrz 2-gie prawo.

Donek na odchodne, jak już właściwie ją porzucił powiedział: - Ewka, jak byś czegoś nie wiedziała, np. jak wybrnąć z ciężkiej sytuacji i przegraną przekuć w wygraną, od czego jak wiesz jestem specem, dzwoń do mnie w dzień i w nocy, albo do Andżeli.
Kopaczowa, jako dorosła dziewczyna, na dodatek porzucona dla Bieńkowskiej, do Donka ciągle strzela focha, więc się umówiła i pojechała do Andżeli do Berlina.
Merkel nie bez powodu jest uznana za najbardziej wpływową kobietą świata. W małym jednym paluszku ma niemiecki interes, w drugim interes przyjaciela Władymira, a w trzecim, tą durną Europę, która nie wiadomo dlaczego, jeszcze nie jest Niemcami. I kiedy Kopaczowa, zestresowana, jak powiatowa lekarka wobec, krajowego konsultanta, wyłożyła jej swój kopalniany problem, Andżela bez chwili namysłu, gdyż umysł wyćwiczony w czasach STASI działa, jak błyskawica, odparła: - wyjście jest niesłychanie proste, musicie zamknąć parę kopalni. Nie martw się, mam tutaj dobrych fachowców, którzy ci błyskawicznie opracują program i harmonogram rozwiązania problemu Kompanii Węglowej. I jak to dzisiaj wiemy, to jest autentyczne, że zamknięcie czterech konkretnych kopalń zostało opracowane przez niemiecki zespół doradczy.
W myślach swoich, głęboko ukrytych przez tą verschwitz (pfe!) polnische Frau, Merkel już policzyła na paluszkach, jak zapunktowała: po pierwsze, durne Polaki znowu zamkną parę dochodowych kopalń, których nie potrafią prowadzić i Niemcy będą sobie mogli swobodnie wkroczyć na Śląsk, EU się ucieszy, bo zawsze się cieszy jak się coś w tej Polsce likwiduje, no i Putin oprócz gazu i ropy, może Polskę zarzucić swoim węglem.
Gdy tylko Kopacz otrzymała niemiecki plan likwidacyjny, dla niepoznaki nazwany planem naprawy, a dla dodatkowego mącenia w głowach, planem wygaszania deficytowych przedsięwzięć ( jak np. wygaszono super nowoczesne polskie stocznie), rozpoczęła przedstawione w niemieckim harmonogramie działania, to znaczy natychmiast rozpoczęła w tempie błyskawicznym uchwalanie nowej ustawy węglowej, a górnikom zakomunikowała, sorry chłopaki, ale musicie sobie poszukać innej pracy.
Ci wprawdzie, co było dokładnie skalkulowane w niemieckim programie likwidacyjnym, trochę się poawanturowali, posiedzieli pod ziemią, a żony i dzieci połazili w kółko po pasach na drogach, aż się zmęczyli. Dokładnie, jak powiedzieli niemieccy specjaliści od takich kryzysów.
Wtedy, wielce oczekiwana, niemalże jak Matka Teresa z Kalkuty, Kopaczowa przyjechała na Śląsk i na oczach całego świata podpisano wielkie porozumienie. Ludzie płakali przed telewizorami, a żony natychmiast pobiegły witać wyjeżdżających spod ziemi górników. Mówię wam – piękny kabaret.
Bo co właściwie się stało i jaki jest efekt końcowy?
Cztery kopalnie tak i tak zostaną zlikwidowane, w najlepszym wypadku zostaną sprzedane Niemcom, przez, jak zwykle podstawionego polskiego słupa (Kulczyk jest w tym dobry). Kompania Węglowa jak miała kłopoty, tak je ma nadal i kto wie, czy nie będzie trzeba dalej czegoś zlikwidować. Oczywiście pod podstawowym warunkiem, że pensje prezesów, nadzoru, rad i zarządu pozostaną nietknięte, tak długo, jak się da, a jak się już dalej nie da, to sitwowi kolesie dostaną milionowe odprawy w wysokości pozwalającej im zostać natychmiastowymi rentierami i zająć się golfem, a nie brudnym węglem. No... chyba, że ktoś ma dalsze ambicje, np. jak Ogórek, zostać prezydentem.

I co narodzie? Czy taki scenariusz był wam znany, gdy wspólnie z górnikami przeżywaliście tragedię utraty pracy, po wielu latach wysiłku i znoju? A guzik!
Kopaczowa i psipsiółki, pod wpływem mądrości Merkel urządziła wam cyrk i festiwal i tylko się dziwię, że pod kopalnie na Śląsku nie podjechały wozy sprzedawać hot-dogi i czipsy, bo wtedy starożytne zawołanie: - chleba i igrzysk! Byłoby całkowicie spełnione.
Tak oto narodzie, rządzący serwują prawdę, szczerość i zaufanie. Zrobią właśnie tylko to, co chcą, a obywatele dostaną do wyboru teatr: - tragifarsę, operetkę, albo kabaret.
A gdzie tu miejsce na prawdziwe życie? Na obywatelskie współdziałanie w budowaniu państwa? Na konsultacje władzy z ludźmi w sprawie ważnych spraw?
Macie rację. To wszystko....

***********

Od niedzieli wzniecamy ogólnopolską akcję RATUJ LASY!
Nie będę się powtarzał, bo chyba już wszyscy czytelnicy wiedzą o co chodzi.
Ta akcja to też stanowczy protest przeciwko kłamstwu, oszustwom, niedomówieniom i matactwom serwowanym nam nagminnie przez platformerskich włodarzy. To ich naturalny styl działania. Tych, co się dają nabierać nazywamy lemingami, a tych, co się nie dają – oszołomami.
Okazuje się, że spryciula Tusk i jego nieco mniej rozgarnięty kolega Komorowski, już od 2008 roku chcą ukręcić lody dla siebie z naszych polskich lasów. Tym razem nie sami, nie tylko sitwa PO, ale także specjaliści grubego kalibru, którzy lody w Polsce kręcą już od II WŚ, czyli ZSL – PSL.
Wszystko to oczywiście było w stosunku do narodu objęte klauzulą najwyższej tajemnicy. Bo o nie byle jakie pieniądze tutaj chodzi. Szacunkowo polskie lasy, 30% terytorium kraju, warte są bilion złotych, czyli 1000 miliardów. To już są proszę państwa bardzo poważne pieniądze i trzeba wielkiego wysiłku, absolutnej dyskrecji, sprytnych wspólników i ścisłego trzymania durnego narodu w niewiedzy, by skutecznie ten interes doprowadzić do efektownego i jakże obfitego dla platformerskiej ferajny i czerwonych pysków z PSL rezultatu.
Nie jest mi osobiście znana przyczyna, dlaczego nagle sprawa się wywaliła i fakt próby tego przekrętu stulecia zaczęła wyciekać, jak woda z durszlaka.
Nie ulega wątpliwości, że profesor Jan Szyszko, minister środowiska w rządach Buzka, Marcinkiewicza i Kaczyńskiego, a wraz z nim również Radio Maryja od paru lat nadzorowali i ostrzegali przed niebezpieczeństwem. To właśnie dzięki nim udało się zebrać ponad 2 i pół miliona głosów sprzeciwu przeciwko prywatyzacji polskich lasów. Mimo tego, czający się przekręt nie był znany szerszej opinii publicznej, media kompletnie milczały, a Platforma z PSLem, po cichu, w tajemnicy, majstrowali i kombinowali, by ten jakże łakomy kąsek skonsumować.

Nie wiem, jaki był powód, że tajne i poufne plany rządowych złoczyńców doznały nagłego przyspieszenia i tuż przed Świętami, nocą 18 grudnia, sejm chciał przegłosować zmianę konstytucji, dopuszczającą sprzedaż lasów.
Czyżby uznali, że jest najlepsza z możliwych konfiguracja, z głupiutką premier Kopacz, nic bardziej mądrym marszałkiem Sikorskim i najlepszym wśród nich – prezydentem Komorowskim. Czy synergizm ich powszechnie znanego, przynajmniej mi, matołectwa, spowodował, że nagle skalkulowali, że w ten przedświąteczny piątek posłowie opozycji masowo wyjadą do domu, władza uzyska 2/3 większości i spokojnie przegłosuje korzystne dla siebie, a niekorzystne dla lasów i narodu, zmiany konstytucji.
Coś prawdziwego w tych ich kalkulacjach musiało być, bo ich podstępny zamysł upadł przewagą zaledwie pięciu głosów! To doprawdy było niebezpiecznie blisko, by bezpowrotnie stracić nasze lasy.
Ten cały epizod usiłowano bardzo skrzętnie przykryć, zatuszować i zasłonić kanapką i sałatką spożywaną na sali plenarnej nad ranem, przez głodną posłankę prof. Pawłowicz.
Jednakże we wielu głowach czujnych obywateli zapaliły się czerwone lampki sygnalizacyjne – hej, hej! Platfusy coś za gwałtownie kombinują z lasami! To jest więcej, niż niebezpieczne!

Nie wiem dokładnie, kiedy zostały ujawnione i upublicznione zapisy depeszy ambasadora USA w Polsce, w których m.in. w pkt.6 opisuje starania prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska w roku 2009 o doprowadzenie do sytuacji, w której będzie władza mogła swobodnie sprywatyzować polskie lasy, a uzyskane pieniądze, konkretnie 67 mld dolarów przeznaczyć na spłatę wyimaginowanego długu, który podobno winna jest Polska Żydom, kiedyś zamieszkałym na jej terytorium.
Osobiście o tej tajnej nocie ujawnionej przez wikileaks dowiedziałem się gdzieś na przełomie roku. Czyli niedawno. Wiedziałem natomiast dobrze, że zarówno Tusk, jak i Komorowski w latach 2008 i 2009 podczas ich pobytulatach 2008 i 2009 podczas ich pobytu w Stanach Zjednoczonych składali przyrzeczenia Kongresowi Żydów Amerykańskich, a potem w Izraelu innym żydowskim organizacjom, że jak tylko Polska się ustabilizuje i wyjdzie na prostą, to kraj nasz spłaci żydowskie żądania.
Jednakże podchodziłem do tego nieco sceptycznie i niepoważnie, bo po Gomułce, który w 1961, wg. Polski definitywnie rozliczył się z Żydami, wszyscy następni przywódcy zawsze coś tam Żydom obiecywali, a Żydzi, jak to Żydzi i inni Semici, zawsze coś od goja chcieli wyłudzić. Czyli normalna zabawa w geszeft.


Ponownie, w wielkiej tajemnicy przed narodem, korzystając z podejrzanych rozwiązań prawnych, a najważniejsze – absolutnie bez zgody narodu, rządzący usiłują przeforsować rozwiązanie szkodliwe dla państwa i narodu, przy jednocześnie wielkiej korzyści krajowych i zagranicznych beneficjentów takiej decyzji.
Konkretnie mówiąc, wulgarnie i dosadnie, rządząca od lat ośmiu zbrodnicza klika PO z niemniej złodziejskimi koalicjantami z PSL, usiłuje w wielkiej tajemnicy przed narodem, z zastosowaniem wszelkich możliwych kłamstw i matactw, ukraść majątek Polski, związany z 30% terytorium kraju, czyli ukraść lasy polskie, nie biorąc pod uwagę niebezpieczeństwa, że takie działanie w prostej drodze może prowadzić do całkowitego rozpadu państwa, terytorialnie poszatkowanego zagranicznymi lasami, oraz zrujnowaną lub sprzedaną już gospodarką.
Oszukańcza ekipa złoczyńców, która się przylutowała do władzy nie liczy się z konsekwencjami prowadzącymi do całkowitego zniszczenia Polski, czego pierwszym krokiem może być pozbycie się obszarów leśnych, albo wprost przeciwnie – liczy się z rozpadem kraju, bo takie polecenie otrzymali od swoich zagranicznych mocodawców. To jest nawet bardziej prawdopodobne, niż anty-państwowa, bezdenna głupota rządzącej ekipy.

Bardzo trudno jest żyć w kraju, w którym jest rządząca ekipa, której bezwzględnie się nie ufa, której bez przerwy trzeba patrzeć na ręce, czy znowu czegoś nie kradną, bo liczba i skala afer w Polsce w ciągu ostatnich paru lat jest tak zatrważająca, że niewątpliwie doprowadziła by do przewrotu rządowego i rozstrzelania złoczyńców nawet w takim państwie jak Burkina Faso.
A co mnie smuci najbardziej – tajni kombinatorzy, nocni oszuści i bezczelni kłamcy, czyli polskie władze i ich usłużne media, tak zamąciły w głowach narodowi, tak ich zahipnotyzowały, że odpowiedzią jest powszechny marazm, bierność i obojętność.                  ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!    Przytoczyłam  cały  ten  artykół  żeby  była  jasność  .  I  jest  tak  jak  ciąle  powtarzam  .     Żyjemy  w  tak  zakłamanym   państwie   ,  że  już  sami  nie  wiemy  co  jest  prawdą  a  co  fałszem  .  Co  politycy  mówią  prawdę  a  co  łżą  .  Co  mówią  po  to  żeby   wybielić  swój wizerunek  a  co  po  to  żeby  dojebać   przeciwnikowi  ,  czy  temu  z  drugiej  strony  ????  Co  robimy  dla  państwa  żeby  ludziom  żyło  się  lepiej  a  co  żeby  dogodzić   hucie  a  może  Ruskim  albo  Unii  żeby   kraj  nasz  przestał  istnieć  ??                                                   I  choć  nam  się  wydaje  ,  że  wiemy  wszystko  czym  nas  raczą  władze  i  co  łzą  jak  wściekłe  psy  to  tak  jak  w  tym  przypadku  dowiadujemy  się  że  to  co  nam  się zdaje  to  tak  naprawdę  nam  się  wcale  nie  zdaje  ale  tak  jest  w  rzeczywistości  .   I  wtedy  dochodzi  do  nas  że tak  jak  my  myślą  też  ludzie  którzy  się  tym parają  i  wiedzą  co  wiedzą  ???  .  I  tak  naprawdę  każdy  się  zastanawia  kiedy  to  chwiejące  się  państwo  pierdolnie  i  przestanie  istnieć  ???  .  Z  tego  co  widać  koniec  jest  nieuchronny  .  Hitlerowi  się  nie  udało  ,  Ukraińcom  się  nie  udało  nas  unicestwić  ale  zrobimy  to  sami  przez  swoją  nienawiść  ,  hutę  czy  prywatę  no  i  przez  brak  wyobrażażni .                                                                                                                            GOŚKA  B .   we  łzach !!!!!!!
  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz