Pani Krystyna, jedna z warszawskich bezdomnych, na mrozie spędza długie godziny. Śpi w kartonach i workach ze swoim dobytkiem rozłożonym pod Halą Mirowską. Teraz, żeby ochronić się przed dojmującym zimnem, postawiła tam prowizoryczny namiot okryty kocami.
Kilkunastostopniowy mróz daje się we znaki mieszkańcom stolicy. Do tej pory( od 1 stycznia) na Mazowszu zamarzły już cztery osoby. Policja, straż miejska, Caritas, opieka społeczna, organizacje pozarządowe - ich przedstawiciele robią co mogą, by ratować osoby bezdomne przed śmiercią. Niestety, nie wszyscy potrzebujący chcą pomoc przyjąć. Odmawia jej również pani Krystyna, której historię opisaliśmy na początku grudnia.
- Ktoś przyniesie jej ciepłą herbatę, coś do jedzenia i tak leci dzień za dniem. Ale teraz jest naprawdę niebezpiecznie, boimy się o nią, że zamarznie - mówi nam jeden ze stałych klientów hali, podobnie jak inni kupujący, dobrze zna panią Krystynę i innych koczujących tam bezdomnych.
Pani Krystyna nie chce pomocy
- Mamy wiele zgłoszeń dotyczących tej pani. Tylko dzisiaj byliśmy u niej pięć razy, a dzień się jeszcze nie skończył. Przyjeżdżamy, tłumaczymy i prosimy, by przyjęła pomoc. Konsekwentnie jej odmawia. Nie jest ubezwłasnowolniona, nie możemy jej na siłę zabrać do ośrodka - tłumaczy Katarzyna Dobrowolska z warszawskiej straży miejskiej.
Rano panią Krystynę odwiedziły też pracownice opieki społecznej.
- Wiemy, w jakiej sytuacji jest ta pani. Regularnie odwiedzamy ją my i pracownicy organizacji pozarządowych. Proponujemy, żeby poszła na chociaż jedną noc do noclegowni, ogrzała się. Nie zgadza się na to - mówi Izabela Szostakiewicz z Centrum Pomocy Społecznej.
Podczas naszej wizyty z kamerą do pani Krystyny podszedł też patrol policji. Funkcjonariusze także przyznają, że to nie pierwszy raz, kiedy prowadzą tu kontrolę.
Zobacz materiał o pani Krystynie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz