Do ataku na Adamowicza doszło w Gdańsku w niedzielę wieczorem. Na scenę podczas odliczania do "Światełka do nieba" o godz. 20.00 wtargnął młody mężczyzna, który dźgnął prezydenta Gdańska ostrym narzędziem. W bardzo ciężkim stanie Paweł Adamowicz trafił do szpitala. Trwa jego operacja.Świadkowie tego dramatycznego wydarzenia są wstrząśnięci. Córka do mnie mówi po chwili: "mamo zobacz, ten pan ma nóż, ten ktoś trzyma nóż". Ja zwróciłam uwagę, że się ktoś tam po prostu przewrócił, ale nikt z nas nie był świadomy tego, że to był właśnie Paweł Adamowicz. Byłyśmy na tyle przerażone, że tak naprawdę zaraz się stamtąd zwinęłyśmy, odeszłyśmy od scenyZapytana w rozmowie, czy powodem tego była nieobecność służb, czy szok, odparła, że ta sprawa na pewno zszokowała wszystkich, którzy tam stali.
- Aczkolwiek policji nie było widać tam żadnej. Tam była firma, która była firmą ochroniarską zewnętrzną, obezwładnili go tak naprawdę młodzi chłopacy z tej firmy
 – powiedziała pani Joanna.Kobieta zaznaczyła przy tym, że reakcja ochrony nastąpiła "po dłuższej chwili".
- On chodził po scenie i trzymał nóż w prawym bodajże ręku, jak dobrze pamiętam, i tylko wykrzyczał, że siedział pięć lat w więzieniu przez PO
 – dodała.Pytana, czy napastnik zachowywał się agresywnie, odpowiedziała, że on się cieszył.
On się cieszył, że to zrobił. To było widać. To nie był taki agresywny człowiek, który wbiega, coś robi i zaraz ucieka. On po prostu chlubił się tym, co zrobił
 – podkreśliła pani Joanna.Źródło: PAP, niezalezna.pl 

.