2020/05/02

Setka kotów bez karmy, nie mamy już na nic. Tragedia. Ratujcie, błagamy!

Nie mamy nawet na worek karmy, nic. Koniec! Ratowaliśmy koty, około 250 - 300 sztuk rocznie. Leczyliśmy je, sterylizowaliśmy, kastrowaliśmy, opiekowaliśmy się nimi, szukali nowych domów i adoptowaliśmy. Te koty to "Koty z Promyka" na fb. Koszt prowadzenia azylu dla zwierząt, to wyzwanie tylko dla desperatów. Ratowanie zwierząt przez wolontariuszy, którzy pracują społecznie to walka o przetrwanie.  Karma, żwir, leczenie, operacje, szczepienia, czynsz, ogrzewanie, woda, kanalizacja, środki czystości to ocean opłat. Właśnie topimy się. Każdy, kto przywozi nam kota, mówi ... "Weźcie go, to tylko jeden kotek, on bez Was umrze, ja nie mogę mu pomóc, weźcie go, bo go zostawię tu na ulicy, przed waszym wejściem. Przecież ja go tylko znalazłam i chcę mu pomóc...".
Tak, tylko pomóc to znaczy zawieść do weterynarza, wyleczyć, dać miseczkę a w niej karmę, dać kuwetę, dać opiekę i dać dach nad kocią głową! To jest opieka! Nie, to nie jest opieka, to jest walka!Walka o każde życie kota, wyrzuconego, niechcianego, zmaltretowanego. Chore, porzucone koty są zgłaszane do naszego azylu, codziennie. Tej kociej tragedii jest wielka góra cierpienia. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wiele jest potrzebujących pomocy kotów, tego nie widać. Dlaczego? A dlatego, że kocie cierpienie jest schowane. Koty odchodzą w ciemnych zakamarkach miast, w krzakach, w ruderach. Odchodzą cichutko, zwijając się w kłębek i czekają na śmierć, czekają i cierpią. Chyba że ktoś je znajdzie i przyniesie do nas.
Kot przyjęty wczoraj "na krechę". A co mieliśmy go zostawić? Mieliśmy powiedzieć "niech umiera pod płotem, my nie mamy nawet na karmę, nie mamy na weterynarza". Tak mieliśmy powiedzieć? Rozumiesz nas? Bo my siebie nie rozumiemy, jesteśmy na długach a nie potrafimy odmówić zwierzęciu pomocy. Nie potafimy!!! Rozumiemy tylko tyle, że zwierzę cierpi i nie można go zostawić samemu sobie. Pomagamy! Nie! Walczymy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz