2019/09/30

Śmierć znanego muzyka. Zeznawali policjant i chirurg

W Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga odbyła się kolejna rozprawa przeciwko Tomaszowi J., który jest oskarżony o pobicie Roberta Brylewskiego i przyczynienie się do jego śmierci. Podczas rozprawy wysłuchani zostali m.in. policjant, który podejmował interwencję, a także biegły z zakresu chirurgii ogólnej."Początkowo myślałem, że to będzie rutynowa interwencja, że mamy do czynienia z pobiciem" - powiedział przed sądem policjant, który podejmował interwencję w kamienicy przy Targowej, 28 stycznia 2018 r. Jak dodał, "po wejściu na klatkę zauważyliśmy mężczyznę (Roberta Brylewskiego) z obrażeniami głowy i twarzy. Trudno było nawiązać z nim kontakt. Sprawiał wrażenie, jakby był pod wpływem alkoholu, jednak nie był wyczuwalny od niego zapach alkoholu".Policjant wskazał też, że pamięta, jak zadał mu pytanie, gdzie mieszka. "On nie odpowiedział słownie, tylko wskazał palcem, że wyżej. To wyglądało, jakby mowa sprawiała mu trudności. Widać było, że jest słaby i z biegiem czasu coraz trudniej jest mu ustać na nogach" - tłumaczył świadek, który dodał, że na miejsce od razu wezwana została karetka pogotowia.Ruszyliśmy sprawdzić klatkę schodową, weszliśmy wyżej po schodach. Na schodach, przy drzwiach mieszkania siedział mężczyzna (Tomasz J.) który na nasz widok stał się bardzo pobudzony. Zadaliśmy mu pytanie, czy on tu mieszka i co on tu robi. On zaczął podawać różne wersje. Mówił, że tu się wychował, że mieszka, że mieszkał przez 35 lat. Powiedział też, że wraca z imprezy i zaszedł do swoich rodziców, którzy jego zdaniem przebywają w tym mieszkaniu. Ten mężczyzna żądał od nas, żebyśmy - cytuję - "wyp***lili drzwi mieszkania"- tłumaczył przed sądem policjant.
Powiedział też, że "oskarżony próbował dostać się do mieszkania, bo był przekonany, że jego rodzicom dzieje się krzywda". - Pamiętam, jak powiedział, że słyszy odgłosy młodych ludzi, którzy nie powinni tam być i kierował do nas słowa typu "od czego jesteście, wyp***cie te drzwi, za co wy bierzecie pieniądze, oni zarżną moich rodziców, nie złapiecie ich" - dodał.Policjant wskazywał, że zachowanie oskarżonego było "nienaturalne i wzbudzało niepokój". - Utwierdziło mnie to, gdy zaczął wskazywać dwa adresy rodziców. Jeden na Ząbkowskiej, drugi na Targowej. Gdy zapytałem, co robią rodzice tutaj, jak mieszkają na Ząbkowskiej, oskarżony powiedział, że "przywiózł ich Jurek Owsiak" - powiedział policjant.Podczas wysłuchania policjant wskazał też, że drzwi do mieszkania po około 40 minutach otworzył im nieletni chłopiec, który tłumaczył, że nie słyszał naszego pukania, bo miał słuchawki na uszach.
Policjant powiedział też, że podczas interwencji wezwali też pogotowie do oskarżonego. "Pojechaliśmy później do szpitala, gdzie usłyszeliśmy, że pokrzywdzony jest w stanie ciężkim i musi być operowany" - dodał policjant.Podczas rozprawy wysłuchany został również lek. med. Andrzej Zbonikowski, biegły z zakresu chirurgii ogólnej, który sporządził 2 opinie sądowo-lekarskie dotyczące obrażeń Roberta Brylewskiego oraz oskarżonego Tomasza J.
Według biegłego Brylewski miał uraz tępy czaski. "Nie jestem w stanie wyróżnić, czy uderzenie pięścią, czy kopnięcie w głowę, czy upadek spowodował u poszkodowanego uraz czaszki" - wskazał biegły.Odnośnie opinii dotyczącej obrażeń Tomasza J. biegły stwierdził, że według niego obrażenia u oskarżonego nie mają cech wskazujących na obronę. "W przedmiotowej sprawie dysponowałem materiałem fotograficznym z oględzin oskarżonego i w mojej opinii nie miał obrażeń takich, które wskazywałyby na powstanie w sytuacji obronnej" - powiedział lekarz, który dodał, że "do takich obrażeń należą obrażenia zlokalizowane przy zasłanianiu się osoby zaatakowanej przed ciosem i w naturalnym odruchu człowiek zasłania się rękami i to w taki sposób, że obrażenia powstają na grzbietowych powierzchniach przedramion i rąk. Tego typu obrażeń u oskarżonego nie stwierdziłem, w związku z tym nie mogę wypowiedzieć się w sposób jednoznaczny na czynności obronne".Wśród obrażeń oskarżonego biegły wymienił trzy zasinienia w okolicy biodra lewego o średnicy 1,5 cm każdy. "Pochodziły one od trzech punktowych urazów tępych. Takie urazy mogły powstać na skutek uderzenia pięścią, kopnięcia. Są to jednak bardzo nikłe obrażenia, które nie można też wykluczyć, że powstały w trakcie szamotaniny czy też uderzenia barierkę" - tłumaczył przed sądem.Sprawa Tomasza J., oskarżonego o pobicie Roberta Brylewskiego i przyczynienie się do jego śmierci, w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga rozpoczęła się w na początku kwietnia 2019.Prokurator zarzucił J., że 28 stycznia 2018 r., "działając w zamiarze bezpośrednim", doprowadził do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Roberta Brylewskiego, zadał mu liczne ciosy nogami i rękami. W wyniku tych obrażeń muzyk zmarł 3 czerwca 2018 r.Tomaszowi J. za śmiertelne pobicie Roberta Brylewskiego grozi od 5 lat więzienia do dożywocia.
Urodzony w 1961 r. Robert Brylewski był wokalistą, gitarzystą, kompozytorem i autorem tekstów. Od lat 70. współtworzył lub brał udział w kilkunastu projektach muzycznych, z którymi wydał łącznie kilkadziesiąt płyt. Współtworzył m.in. legendarną "Brygadę Kryzys". Bliski był mu nie tylko punk rock, ale także reggae i muzyka elektroniczna.Źródło: niezalezna.pl, PAP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz