2018/05/31

01.06.2018

Zdjęcie użytkownika Fundacja POLSAT - Jesteśmy dla dzieci.

01.06.2018..... Wszystkim maluchom wiele radości i miłości w dniu ich swieta — dobrze.

ZdjÄ™cie użytkownika Jacek Bucko. 

01.06.2018..... Nad Polską znów burze. Co na nas czeka w weekend?

Przed nami kolejny długi majowy weekend, który niestety w niektórych częściach kraju zapowiada się burzowo. Pomimo deszczu czekają na nas również upały. Temperatura będzie wahać się w granicach 28-31 stopni Celsjusza. Trochę chłodniej będzie tylko na północnym wschodzie, tam termometry wskażą 25-27 stopni.Mieszkańcy północnej i południowej części kraju mogą spodziewać się burz. Jak podaje portal wp.pl, pierwsze błyskawice już zobaczyli mieszkańce Sieradza, Łasku oraz Sulejowa.Około 19.30 synoptyk TVN Meteo Artur Chrzanowski poinformował o słabych, izolowanych burzach, które pojawiły się w okolicach Szklarskiej Poręby i Kalwarii Zebrzydowskiej. Towarzyszyły im opady deszczu w granicach 5-10 litrów na metr kwadratowy i wiatr dochodzący w porywach do 70 km/h.

Chmury zobaczymy w górach i na przedgórzu, od Sudetów po Tatry i Bieszczady. Będzie to zapowiedź przelotnych opadów deszczy oraz burzChmury powędrują też na północ kraju, więc najprawdopodobniej zagrzmi również w Zachodniopomorskim, na Kujawach, Mazurach, Podlasiu, Warmii i Pomorskim.Burzom będzie towarzyszył silny wiatr, który w porywach osiągnie do 75 km/h. Pomimo zachmurzonego nieba praktycznie w całym kraju będzie dosyć upalnie. W niektórych rejonach termometry wskażą nawet 31 stopni Celsjusza

Dowcipy erotyczne

                                       
Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie 'specjalisty'. Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek. 
- Dzień dobry, madame, ja jestem. 
- Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka. 
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuje się w dzieciach. 
- Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: 
- To gdzie zaczniemy? 
- No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonale efekty osiąga się na dywanie w salonie. Naprawdę można się wyluzować. 
'Dywan w salonie.' - Myśli kobieta. - 'Nic dziwnego, ze mnie i Harry'emu nic nie wychodziło.' 
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu. 
Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej: 
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, ze rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania. 
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia. 
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy. 
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta. 
- Straszliwie. Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji. TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i jęczała tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt. 
- Sprzęt? - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu. khem.. sprzęt..? 
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal. 
No cóż, jestem gotów, rozstawie tylko statyw i możemy się zabierać do roboty. 
- STATYW ? 
- No a jakże, muszę na czymś oprzeć te armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić. 
Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera, ZEMDLALA!!!!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 Pewna kobieta czekała na przystanku na autobus. Była ubrana w
skórzaną,obcisłą mini spódniczkę, skórzane buty aż za kolana i również
skórzaną,dopasowaną kurteczkę. Gdy podjechał autobus i była jej kolej
do wsiadania,zdała sobie sprawę, ze jej spódniczka może być za ciasna by pozwolić jej podnieść nogę na tyle wysoko by postawić ją na pierwszym stopniu autobusu. Nieco zakłopotana, uśmiechnęła się do kierowcy, sięgnęła do tyłu by nieco rozpiąć suwak w swojej mini, myśląc że to da jej wystarczająco luzu by podnieść nogę wystarczająco wysoko. Znowu podjęła próbę podniesienia nogi ale nadal spódniczka była za ciasna. Więc nieco bardziej zakłopotana, znowu uśmiechnęła się do kierowcy i znowu sięgnęła do suwaka by odpiąć go jeszcze bardziej. Ale niestety wszystko to było mało i nadal nie mogła wsiąść. Zatem z jeszcze większym zakłopotaniem znowu uśmiechnęła się do kierowcy i zaczęła rozpinać suwak jeszcze bardziej ale nadal nie mogła dać kroku. W tym samym czasie stojący na za nią słusznej postury mężczyzna chwycił ją delikatnie za biodra, podniósł i delikatnie postawił na stopniu autobusu. Zachowanie to strasznie rozzłościło ową panienkę, odwróciła się do niego i krzyczy:
- Jak pan śmie dotykać mojego ciała? Nawet nie wiem kim pan jest!!! Na to niedoszły bohater odparł ze spokojem:
- Hmm, Proszę Pani, nawet bym się z Panią zgodził, ale po tym jak Pani
trzy razy rozpięła mi rozporek, doszedłem do wniosku że jesteśmy przyjaciółmi...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               

Zaprosił facet znajomych do restauracji na kolację. Zauważył, że kelner, który prowadzi ich do stolika, ma w kieszeni łyżki. Zastanowił się chwilę, usiedli przy stoliku i wtedy zobaczył, że kelner od ich stolika również ma łyżki w kieszeni. A także inni kelnerzy na sali. Poprosił kelnera bliżej i pyta:
- Po co wam łyżki w kieszeniach?
- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie Artur
Andersen zrobienie analizy procesów. I wyszło, że średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu, przez co trzeba iść do kuchni i przynieść nową. Dzięki temu, że mamy łyżki pod ręką, zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70,3%. Zdziwił się ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy rozporku cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do guzika, a drugi znika wewnątrz spodni. Zaciekawiony zawołał kelnera i pyta:
- Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co?
- Nie każdy jest tak spostrzegawczy, jak pan. Ale tak ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan, mam go przyczepionego do... no wie pan! Jak idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszek, dzięki czemu po oddaniu moczu nie muszę myć rąk i wydajność wzrasta o 30%. Facet znów był zdziwiony, ale zaraz odkrył nieścisłość:
- Dobrze, rozumiem, że go pan wyjmuje łańcuszkiem, ale jak pan go wkłada z powrotem?
- Nie wiem, jak inni, ale ja łyżką!                                                                                                                                                                                                         

Dowcipy bajki

Marysia pyta się krasnoludków:
-Co dzisiaj robiliście w lesie?
-Ja zbierałem jagody, na kompot! - odpowiada jeden krasnoludek
-A co ty robiłeś? -pyta Marysia
-Ja zbierałem mak. Też na kompot.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    Noc. W kuchni ze skrzypieniem otwierają się drzwi od lodówki. Wychodzi z niej spasiona mysz. W jednej łapie trzyma wielki kawał żółtego sera, a drugą ciągnie za sobą wielkie pęto kiełbasy. Kieruje się do pokoju, skąd rozlega się potężne chrapanie gospodarzy. Taszczy ten cały majdan z żarciem przez środek pokoju w stronę szafy, pod którą ma wejście do swojej norki. Już prawie przy wejściu do swej norki, dostrzega pułapkę na myszy, a na niej malutki kawałeczek słoninki. Mysz kręci z dezaprobatą głową i mruczy: 
- Jak dzieci, jak dzieci! 
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           Jedzie Czerwony Kaputrek przez las do babci na rowerku i jak to w bajce o Czerwonym Kapturku bywa zza krzaka wyskoczył wilk i połamał Kapturkowi rowerek. Na to Kapturek w płacz i na skarge do misia
- Co sie stało? - pyta miś.
- Wilk połamał mi mój rowerek.
- Nie płacz zaraz to załatwimy - i poszli do wilka.
Niedzwiedz wkurzony złapal wilka za futro i mówi:
- Jak za chwile nie pospawasz tego rowerka to masz przewalone!
Wilk sie przestraszyl wziął spawarke i naprawił rowerek. Czerwony Kapturek pojechał dalej do babci. Wilk nie dał za wygraną i pobiegł na skróty do babci zjadł ją, przebrał się i wskoczył do lóżka.
Przyjechał Kapturek do domu babci:
- Babciu a czemu ty masz takie duze uszy?
- Żeby cie lepiej slyszeć. 
- A czemu masz takie czerwone oczy?                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  14 lipca 1410 roku, w przeddzień sławnej bitwy pod Grunwaldem, wojska polskie i krzyżackie podobnie jak ich wodzowie, Jagiełło i Urlich von Jungingen tęgo sobie popili. Na drugi dzień, kiedy miała się rozegrać bitwa, wszyscy mieli kaca i nikt nie miał sił na walkę. Wodzowie uradzili, że wystawią po jednym zawodniku z każdego obozu, a ci będą bili się na śmierć i życie. Ten, który wygra da wygraną swojemu państwu. Krzyżacy wystawili ogromnego rycerza w zbroi, na wielkim koniu okutanym również w końską zbroję. Jagiełło wszedł do polskiego obozu i zapytał:
- Kto z Was dzielni wojowie zmierzy się z tym rycerzem?
Z obozu doszły go tylko jęki skacowanych wojów. Nagle podniósł się 80-letni dziadunio i mówi:
- Ja pójdę, Wasza Wysokość.
Jagiełło domyślając się, że bitwa i tak jest już przegrana zgodził się na to. Polacy wystawili dziadka, który ledwo trzymał ogromny miecz cały się trzęsąc. Kiedy polscy rycerze zobaczyli, że Krzyżak naciera z impetem na dziadka, zaczęli krzyczeć:
- Dziaaaadeek w nooogiii! W nooogiii!!!
Zakotłowało się, w powietrze wzbiły się tumany kurzu, kiedy Krzyżak dopadł dziadunia. Gdy kurz opadł, wszyscy spojrzeli na pole walki, a tam leżał Krzyżak z odrąbanymi nogami a nad nim dziadek trzęsąc się mówił:
- Masz szczęście, że krzyczeli "w nogi", bo bym Ci łeb odrąbał!                                                                                                                                                                                                                                                                                                        Trzech murzynów złowiło złotą rybkę.
Rybka mówi:
-Wypuścicie mnie to spełnię wasze trzy życzenia.
Murzyni po namowie wypuścili złotą rybkę.
Rybka mówi:
- Teraz spełnię wasze trzy życzenia
Pierwszy murzyn:
- Chcę być biały!
Spełniła życzenie
Drugi murzyn:
- Ja też chcę być biały!
Spełniła życzenie
Trzeci murzyn:
- A ja chcę żeby oni z powrotem byli czarni!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              ndyk plotkował z bykiem mówiąc:
- Wleciałbym na czubek tego drzewa... - mówił - ale nie mam do tego energii.
Byk mu odpowiedział:
- Dlaczego nie zjesz trochę mojej karmy? W niej jest bardzo dużo środków odżywczych i jest bardziej energetyczna niż twoja.
Indyk zjadł trochę karmy byka, po czym udało mu się wlecieć na pierwszą gałąź. Następnego dnia zjadł trochę więcej i wleciał na drugą gałąź. W końcu po 4 dniach udało się indykowi z dumą osiągnąć sam czubek drzewa. Ale wkrótce wypatrzył go tam gospodarz, który go zestrzelił jakąś starą, przerdzewiałą flintą.

Wniosek: Oszustwo może Cię wynieść na szczyt, ale nie utrzyma Cię tam na długo!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           Idzie zajączek przez las, patrzy leży pół litra.
- O! Jak fajnie - pół litra! - pomyślał, zabrał i poszedł dalej.
Przechodząca obok lisica zauważyła go i myśli:
- O! Jak fajnie - pół litra i zagrycha!
I poszła w ślad za zajączkiem. Zauważył ich wilk:
- O! Jak fajnie - pół litra, zagrycha i ruda dziwka!
I poszedł za nimi. Na to wszystko wylazł niedźwiedź.
- O! Jak fajnie - pół litra, zagrycha, ruda dziwka i jest jeszcze komu po mordzie przylać!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   Do baru wchodzi kaczka. Wskakuje na krzesło i mówi do barmana:
- Setę i śledzika!
Barman zaskoczony podaje kaczce gorzałę i śledzika, kaczka wypija, wciąga śledzika i mówi do barmana:
- Słuchaj stary, jestem majstrem-murarzem na budowie opodal tego baru i przez jakiś czas będę tutaj wpadał około 15.00 na wódeczkę i śledzika... Pomyśl nad jakimś małym rabacikiem...
Tego samego dnia barman zadzwonił do zaprzyjaźnionego dyrektora cyrku:
- Janek! Nie dasz wiary! Przychodzi do mojego baru kaczka, która mówi ludzkim głosem, pije gorzałę i wciąga śledzie...
Dyrektor chcąc zobaczyć to na własne oczy przyszedł do baru przed 15.00, siadł przy stoliku i czeka. W drzwiach pojawiła się kaczka. Wskakuje na krzesło i mówi ludzkim głosem do barmana:
- Jak zawsze: wódeczkę i śledzika proszę... Jak tam? Przemyślałeś sprawę zniżki?
Do kaczki w tym momencie podchodzi dyrektor cyrku i mówi:
- Chcę pana zatrudnić! Jestem dyrektorem cyrku...
- Zaraz, zaraz... cyrku?
- Tak, panie kaczko, ...cyrku
- Cyrk... hmmm... cyrk... to taki wielki namiot?
- Dokładnie...
- Z takimi drewnianymi ławeczkami?
- Właśnie.
- Z taką okrągłą arenką z piachem i trocinami?
- Oczywiście!
- W takim razie na co panu murarz?!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Sierotka Marysia 2 
Sierotka Marysia gąski pasała,
a w wolnych chwilach się sprzedawała.
A to misiowi za plaster miodu,
a to kretowi co dał jej słodu,
nawet wilków wataszka
zamoczyła w Marysi ptaszka.
Największy problem był z dzikiem,
gdy kopulował, oznajmiał to kwikiem.
W sumie przez dzień cały,
leśne zwierzęta ją posuwały.
Pasanie gęsi zaniedbała,
którym za milczenie się oddawała.
Serce złamała bobrowi,
który do dzisiaj się głowi,
jak to się kurde stało,
że swoje zęby oddał za ciało.
W końcu angaż do burdelu dostała
i w jednej dziedzinie się specjalizowała.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 O rybaku i złotej rybce XXX

Stała sobie chatka nad brzegiem jeziora,
z daleka była mała, z bliska całkiem spora.
Od lat małżeństwo w niej mieszkało,
rybak z żoną i z nudów dogorywało.
Nikt wtedy jeszcze nie słyszał o agroturystyce
a ryb w jeziorze pływały całe ławice.
Las na wiele mil wokoło, wycięty przez krasnali,
więc widzieć mogli, czy ktoś nadjeżdża z oddali.
Codzienny ich posiłek, to ryba w różnej postaci,
o strój też nie dbali, tygodniami nie zmieniali gaci.
Nadszedł jednak ten nieszczęsny dzień
i rzucił na ich życie, kłopotliwy cień.
Ryby tego dnia wogóle nie brały,
jakby odpłynęły lub się pochowały,
dopiero pod wieczór coś się trafiło,
rybak sam nie wiedział, co to za stworzenie było.
Złota łuska, płetwy, niby ryba a nie ryba,
miała jeszcze welon i złotą koronę, chyba ?
Chciał już do wody wyrzucić to dziwadło,
ale to to przemówiło, pomyślał, że na łeb mu padło.
Prosiła aby zabrał ją do domu, 
włożył do szklanego słoja i nie pokazywał nikomu,
gdyż ona przed złymi rybami ucieka,
niech już ją niesie, i dłużej nie zwleka.
W zamian ona przyrzeka mu dobrobyt uroczyście,
spełnił jej życzenie, klnąc w duchu siarczyście.
Jego żona z rybką szybko się zrozumiały,
codziennie chłopa na dalszy plan odsuwały.
W chałupie coraz więcej nowych rzeczy przybywało,
teraz rybak łowił i sprzedawał co tylko się dało.
Tereny wokół chałupy zostały wykupione,
postawiono kampingi w miejsca świeżo zalesione.
Rybak został odsunięty,od łoża i od talerza,
przy tym nie miał pojęcia dokąd jego żywot zmierza.
Żona rybaka z dnia na dzień młodniała,
a do tego rybki, na moment nie opuszczała.
Mąż nie poznawał już swojej żony, 
wszystko jedno mu było, wraz z rybami był skończony,
takie ogromne połowy łowiska zrujnowały,
w trzcinach jeziora nawet żaby już nie kumkały.
Mieszkając teraz w szopie nie zauważył biedaczysko,
że żona wraz z rybką, dawno sprzedały tu wszystko. 
Nawet się nie zorientował, kiedy wyjechały,
za niewolniczą robotę nie podziękowały.
Nowy właściciel dał mu zatrudnienie,
znał tu każdy metr, przydatny był szalenie.
W jego życiu nic się nie zmieniło,
ryb przybywało, ośrodek kwitł aż miło.
A żona i rybka? Nie obchodziły go ich losy,
był teraz szczęśliwy, rzucił nawet papierosy.
Lęk przed łowieniem w podświadomości pozostał,
nie chciał aby znów jakaś rybka, zrobiła zeń osła.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Pinokio 

Wiecie kto był Pinokio? Nie?! To się zdarza,
był z drewna facecikiem, stworzonym przez stolarza.
Miał więc drewniany men wszystko wystrugane,
cóż mogę rzec jeszcze, acha, oczy miał szklane,
piękny był wogóle, przyznać to muszę,
zanim drażliwy temat poruszę.
Nos jego złośliwych zaklęć był wynikiem,
a stary stolarz nie obdarzył go ciulikiem.
Problem miał z tym Pinokio niemały,
gdyż panny i mężatki zabawiać się z nim chciały.
Lgnęły do niego jak pszczoły do miodu,
miał więc wiele przygód, chłopak za młodu.
Nos jego odgrywał rolę członka,
na biodrach wisiała ze szmatki zasłonka,
im większym kłamstwem panie obdarzał,
nos mu rósł i lepiej im dogadzał.
I tutaj jest pies pogrzebany, 
bo przez piękne kobiety był ignorowany.
Zaklęcie działało na takiej zasadzie,
im więcej kłamstw, tym więcej we wsadzie.
Pinokio łgał jak najęty,
kiedy do nieładnej niewiasty był przypięty,
one rozkosz z nosa i słów czerpały,
dla nich on był men, wspaniały.
Pięknych kobiet oszukiwać nie potrafił,
z nosa pożytku nie miały, szlag by to trafił.
Lata mijały, drewno na nim próchniało,
coraz mniej nosowi przygód się przytrafiało.
Aż pewnego dnia drewniane serce mu zabiło,
zakochał się i ożenił, kawalerstwo się skończyło.
Pewna mieszczka do swego domu go sprowadziła,
miała nadzieję nie tylko na miłość, od lat samotna była.
Pinokio zakochany był po same uszy,
nie śmiał skłamać tej, którą kochał, i nosem nie ruszył.
Białogłowa po wielu próbach, zrezygnowana była,
znalazła sposób, wysoko męża na życie ubezpieczyła.
Spaliła Pinokia po niecałym roku,
zrealizowała polisę, z kornikami też miała spokój.
Morał dla drewniaków z tej bajki wypływa niezbicie,
chcecie dłużej pożyć, nisko ubezpieczcie się na życie.
                                                                                                                                                                                                                                      

PUSIA


hahahaaaa

Zdjęcie użytkownika Violetta Michalska.
Zdjęcie użytkownika Upadłe Anioły.
Zdjęcie użytkownika Jakub Nosal.

Małżeństwo to.....

Małżeństwo to nieuświadomiona prostytucja..
Manuela Gretkowska

Tomasz Komenda wyszedł niedawno na wolność po 18 latach pobytu w więzieniu. Okazało się, że był niewinny i teraz będzie walczył o odszkodowanie. Przypuścił jednak niespodziewany atak na ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

Ten Komenda to jakaś menda . Najpierw zaczął się czepiać śp. Lecha Kaczyńskiego , teraz Ziobry a tak na zdrowy chłopski rozum to jego zwolnienie mocno podejrzane jest .  !!! W całym kraju więzienia pełne są takich niewinnych Komend  i nikt nic sobie z  tego nie robi . Każdy odsiaduje swój wyrok .Jakieś to podejrzane jest .Skończył się protest NIEPEŁNOSPRAWNYCH " INACZEJ " to czymś albo kimś zastąpić trzeba .Dobry taki pokrzywdzony ,biedny , niesłusznie oskarżony . Tylko że niewinnych nie wsadzają na 18 lat za kraty .On powinien trafić tam skąd wrócił czyli za kraty bo to chyba druga Hardwich się nam szykuje !!! Kto , po co i dlaczego wyciągnął   go z  pudła czas pokaże ,  ale niewinnych nie skazują na 25 lat !!!!!!!         gb                                                                                                                                                                                                                                               Tomasz Komenda                                                                                          Tomasz Komenda niewinnie skazany został w 2000 roku. W 2016 rozpoczęło się śledztwo, które ujawniło nieprawidłowości podczas pierwszego śledztwa, po którym mężczyzna został skazany.  Teraz ujawnia szokujące informacje, które mogą całkowicie pogrążyć obecnego ministra sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro przedstawia bowiem sprawę uwolnienia Komendy jako swój osobisty sukces.                               

Tomasz Komenda ostro o Ziobrze                                         Minister sprawiedliwości podkreślił niedawno, że uwolnienie niewinnie skazanego Komendy jest efektem jego reformy wymiaru sprawiedliwości. Ponadto przypomniał pracę prokuratora Bartosza Biernata, który pierwszy, jeszcze w 2010 roku zwrócił uwagę na wątpliwości w skazaniu mężczyzny.

– Nie rozumiem, jak Zbigniew Ziobro może pokazywać jako bohatera człowieka, który od 2010 r. miał wiedzieć o tym, że siedzę niewinnie, ale nic nie zrobił. Jeżeli faktycznie był przekonany o mojej niewinności, to dlaczego musiałem spędzić w więzieniu kolejnych osiem lat? – pyta retorycznie rozgoryczony Tomasz Komenda.   To jednak nie wszystko. Komenda ujawnia także, komu tak naprawdę zawdzięcza wolność. Wymienia kilka osób, ale żadną z nich nie jest minister sprawiedliwości.

– Denerwuje mnie, że władza traktuje mnie jak maskotkę i chce z mojego uniewinnienia zrobić swój sukces. To, że jestem na wolności, zawdzięczam przede wszystkim pracy pana Remigiusza z CBŚ, ale też dwóch prokuratorów Dariusza Sobieskiego i Roberta Tomankiewicza – stwierdził niedawno uznany za niewinnego Komenda. To pogrąży Ziobrę?

Zbigniew Ziobro podkreśla, że gdyby nie praca prokuratora Biernata i jego reforma, niesłusznie skazany mężczyzna siedziałby w więzieniu nadal. Jeśli jednak tak jest, to fakt, że sprawą zainteresowano się dopiero w latach 2016-2018 jeszcze gorzej działa na niekorzyść ministra.
Biernat twierdzi, że nieprawidłowości odkrył jeszcze w 2010 roku. Od tamtego czasu nie zrobił jednak nic, bo bał się o utratę posady. Nie przedstawia się zatem w zbyt pozytywnym świetle. Wprawdzie zaraz po zmianie władzy prokurator poinformował resort o swoich wątpliwościach. Sprawa ruszyła jednak dopiero w 2016 roku, a Tomasz Komenda uwolniony został po jeszcze kolejnych 2 latach.To pokazuje, że wymiar sprawiedliwości nawet po objęciu sterów w resorcie przez Ziobrę nadal działa mozolnie. Konsekwencje takiej sytuacji mogą spotkać ministra przy rozliczaniu jego pracy. Ostatecznie może stracić posadę lub nawet całkiem przepaść w polskiej polityce.                                                                                                                                  To znakiem tego Ziobro  ma się zajmować wszystkimi przestępcami i sprawdzać czy wyroki są słuszne ?? To absurd !! A co ten Komenda to ma jakieś względy ???  Każdy który siedzi mówi że niesłusznie , ale nikt ich   nie słucha .  A co ten to jakiś inny ?? Całe to zdarzenie mocno podejrzane jest czego potwierdzeniem są ataki tego pana na polityków PIS   !!!!!!!!  gb
    

Tomasz Komenda ujawnia 

SENSACYJNE informacje. Ziobro pogrążony