2018/06/30

Polscy policjanci mówią dość! „Ludzie uważają, że czas rozmów się skończył”

Zarząd główny Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów podjął decyzję o rozpoczęciu ogólnopolskiej akcji protestacyjnej! Policjanci jednogłośnie podjęli decyzję, dzięki której chcą poprawić swoje warunki pracy. Jedynie otwarty protest doprowadzi do tego, że nasze żądania, które są w zasadzie żądaniami ludzi w mundurach, trafią we właściwe miejsce – mówi RMF FM Rafał Jankowski, szef zarządu głównego.Środowisko policyjne ma dosyć, szczególnie po informacjach, że więcej od policjanta, który codziennie wychodzi na ulicę, dostaje ktoś, kto otwiera szlaban przed ministerstwem, ktoś, kto oddaje honory w Sejmie. To przelało czarę goryczy w szeregach policji – mówi Jankowski.
Policjanci domagają się podwyżek o 650 zł, powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego, odmrożenia waloryzacji pensji. Sprawa toczy się od 12 marca, czyli dnia w którym związkowcy przesłali swoje postulaty do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Finansów i Sprawiedliwości.
Szef związkowców przyznał, że dialog pomiędzy MSWiA i związkami zawodowymi był najlepszy, od kiedy ministrem został Joachim Brudziński. Mimo to, aż 99 procent policjantów spośród 30 tys. opowiedziało się za rozpoczęciem akcji protestacyjnej.
Na czym będzie polegał protest? Jak zaznaczają związkowcy w oświadczeniu – głównie na niewystawianiu mandatów. “Zarząd główny NSZZ Policjantów od dnia 10 lipca uruchomi działania polegające na stosowaniu pouczeń w związku z ujawnianiem wykroczeń, za które można nakładać mandaty karne. Związkowi zależy na tym, by w efekcie stosowania tej formy protestu zwiększył się udział pouczeń w stosunku do ilości nakładanych mandatów karnych. Ważne jest też to, żeby wszystko odbywało się z poszanowaniem obowiązujących przepisów. Zarządy Wojewódzkie będą monitorowały sytuację na terenie poszczególnych garnizonów i zapewnią wsparcie policjantom, którzy z powodu udziału w proteście zetkną się z represjami” – czytamy w wydanym komunikacie związkowców.                                                                                                                                                                                                  Policjanci  to  lenie  i  nieroby .  Jedyne co  świetnie potrafią to wykorzystywane kompetencji .  W tym  są  naprawdę dobrzy  .Więc zamiast  pajacować powinni się wsiąść do pracy , bo są  grupy społeczne którym bardziej należy się podwyżka np. emeryci  czy  renciści .Ci nie pracują bo nie mogą ,nie z lenistwa .Żadne podwyżki wam się nie nalezą !! Do roboty lenie !!!!!!!  gb

Minister zdrowia oszukał pracowników medycznych? Będzie protest

          Lekarze, pielęgniarki, pracownicy biurowi i wiele innych osób, które pracują w służbie zdrowia, czują się oszukani przez Ministerstwo Zdrowia. Jak informuje Gazeta Wyborcza ich zdaniem resort nie dotrzymał obietnicy z lutego.To wtedy nowy minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział, że podejmie rozmowę o podwyżkach wynagrodzeń nie tylko z medykami, ale także pracownikami innych profesji. Tak się jednak nie stało. „Jesteśmy dla was, dla waszych dzieci, 24 godziny na dobę. Nikt nie docenia naszej pracy. O to mamy największy żal” – powiedziała w rozmowie z GW Małgorzata Patoka, która w zawodzie technika elektroradiologii pracuje już 37 lat. Do wielu szpitali w Polsce pracownicy przyszli w piątek na znak protestu ubrani na czarno. Jak podkreślili, jeśli nie pomogą ostrzeżenia w tej formie, może czekać nas powtórka wydarzeń z jesieni 2017 roku, kiedy protestowali rezydenci i ratownicy medyczni.

Źródło: Gazeta Wyborcza

2018/06/29

W ciągu jednego dnia Lewandowski zarabia tyle, co przeciętny Polak przez 4 lata

Znalezione obrazy dla zapytania robert lewandowskiKamil Fejfer jest autorem książki „Zawód. Opowieść o pracy w Polsce. To o nas”, w której to podejmuje się bardzo ciężkiego tematu, jakim jest wynagrodzenie w dzisiejszych czasach. Nie boi się wyznać, że 30-latek, który skończył studia i zna języki, zarabia niewiele ponad 2 tysiące, a na umowę o pracę nie ma co liczyć.Połowa pracujących Polaków zarabia poniżej 2350 zł na rękę. Ci ludzie mają dzieci, te dzieci muszą być nakarmione, trzeba im kupić plecaki i antybiotyk, kiedy są chore

Choć brzmi to jak nieśmieszny żart, taka jest prawda o nas, o Polakach

Znaczą część w swojej publikacji przeznacza także na pochylenie się nad tematem zarobku gwiazd, który momentami jest niezrozumiały dla szarego obywatela. Aktualny temat mundialu i towarzyszące mu reklamy powodują zawrót głowy u zjadacza chleba. Okazuje się, że Robert Lewandowski, według wyliczeń wp.pl, rocznie z samych kampanii reklamowych jest w stanie zarobić ponad 10 mln złotych. Kosmiczna kwota, o której nie śni się nam na co dzień. Bo i po co się denerwować?

Dalej robi się jeszcze ciekawiej

Niektóre reklamy są długofalowe, jak ta z napojem izotonicznym marki Oshee, której kontrakt opiewa na kilka lat, ale przy okazji za każdy rok piłkarz otrzymuje 3 mln zł.Niestety w niektórych przypadkach musi trzymać się umów, które są dla niego kłopotliwe – i w tym momencie następuje moment dla naszego uśmiechu 😉. Tak, o zgrozo! Robert Lewandowski nie może zapuścić brody, mając kontrakt z Gillette. Cóż za poświęcenie z jego strony! Odłóżmy jednak ironię na bok i przejdźmy do dalszych wyliczeń.
Dodatkowym plusem każdego sportowca, w tym naszego tytułowego Lewego, jest to, że aktywnie uczestniczy w życiu medialnym. Wówczas jego wartość momentalnie wzrasta i staje się bardziej atrakcyjny dla potencjalnych firm. Śmiało można powiedzieć, że Robert Lewandowski dyskwalifikuje swoich kolegów z szatni, jeśli chodzi o zarobki. Stworzył małe imperium, które samo na siebie zarabia.

Co można reklamować, będąc piłkarzem?

Okazuje się, że wszystko. Najbardziej jednak w cenie są telefony, samochody, napoje energetyczne czy sprzęt audiowizualny. Nie ma tak naprawdę reguły, a wszystko rozgrywa się na boisku zwanym UMOWA. To od niej zależy, czy klient będzie chciał wyłożyć pieniądze i czy z tych pieniędzy piłkarz będzie zadowolony. Przejdźmy jednak do druzgocących danych…

177 tysięcy dziennie. Tak, dobrze czytasz!

Pamiętać należy, że piłkarze nie tylko czerpią profity z reklam i imprez sportowych, ale i z samego sportu, o którym bardzo często się zapomina. I tutaj kolejne zaskoczenie – piłkarze zarabiają niezależnie od tego, czy wygrają mecz, czy go przegrają. Oczywiście te kwoty zależą od miejsca w tabeli, ale nie ma się co oszukiwać, i tak do ich portfela trafiają pieniądze po 90 minutach biegania za piłką.
Jeśli chcecie wiedzieć, ile zarabia Robert Lewandowski w swoim klubie, to najpierw usiądźcie i weźcie głęboki oddech. Miesięcznie jest to kwota równa 5,5 miliona złotych, czyli 177 tys. złotych dziennie, co daje 7,4 tys. złotych na godzinę! Uwierzycie? Tyle, co Lewy zarabia dziennie, to statystyczny Polak ma przez 4 lata ciężkiej pracy.

Równi i równiejsi…

Autor artykułu rozumie, że w świecie sportowców kwoty są zupełnie inne, ale chodzi mu o pewną hierarchię i wynagradzanie ciężkiej i znaczącej pracy. Wydaje się być nieco zażenowany tym, że młodzieńcy, którzy dopiero co skończyli 20 lat, zarabiają znacznie więcej w jeden sezon od np. ratownika medycznego przez całą jego karierę.
Znaczna większość z nas czuje, że coś jest nie tak, kiedy młodzi chłopcy i mężczyźni kopiący piłkę zarabiają w jeden sezon kilkadziesiąt razy więcej niż ratownicy medyczni przez całą swoją karierę, podczas której każdy ratuje po kilka tysięcy ludzi. Coś jest nie tak z systemem, w którym za reklamowanie modelu telefonu, który za dwa lata będzie już przestarzały, 28-latek dostaje tyle pieniędzy, ile nauczycielka przez dekadę
Znalezione obrazy dla zapytania robert lewandowski

Trafił na komisariat, a później nieprzytomny do szpitala. W telefonie miał włączone nagrywanie

Historia, która nie miała prawa bytu, wydarzyła się naprawdę. Do wstrząsającej sytuacji doszło 19 czerwca przed godziną 18:00, kiedy to 52-letni Jerzy Śliwa z Nowej Huty wracał do domu ze sklepu. To właśnie wtedy już po raz kolejny zauważył stojący częściowo na trawniku radiowóz z włączonymi sygnałami świetlnymi. Tym razem postanowił jednak zareagować, co mogło skończyć się dla niego wyjątkowo źle.

Rozmowa z policjantami

Śliwa podszedł do pojazdu i zwrócił uwagę funkcjonariuszom, że ich auto nie może stać w tym miejscu, ponieważ trawnik nie jest przeznaczony dla postoju samochodów. W środku znajdowało się wówczas trzech policjantów, których poprosił o podanie swoich danych. Na prośbę mężczyzny nikt nie zareagował. Jeden z funkcjonariuszy zwrócił natomiast uwagę na to, że 52-latek przeszedł przez ulicę w niedozwolonym do tego miejscu, na co pan Jerzy stanowczo zaprzeczył, twierdząc, że przez cały ten czas szedł chodnikiem.
TrafiÅ‚ na komisariat, a później nieprzytomny do szpitala. W telefonie miaÅ‚ wÅ‚Ä…czone nagrywanieCała sytuacja już wtedy nie spodobała się Śliwie, który postanowił włączyć w swoim telefonie nagrywanie. Wcześniej poinformował o tym jednak funkcjonariuszy, którzy najzwyczajniej w świecie nic sobie z tego nie robili.

Utrata przytomności

Reakcja pana Śliwy wywołała niemałe poruszenie wśród policjantów. Jeden z nich poprosił mężczyznę, aby się wylegitymował. Kiedy okazało się, że ten nie ma przy sobie dokumentów, został przetransportowany na komisariat, gdzie „miała zostać ustalona jego tożsamość”. Chwilę później Śliwa stracił przytomność, co było najprawdopodobniej spowodowane sporym stresem starszego już mężczyzny. Na miejsce zdarzenia wezwano karetkę pogotowia.        TrafiÅ‚ na komisariat, a później nieprzytomny do szpitala. W telefonie miaÅ‚ wÅ‚Ä…czone nagrywanie

Nagranie z telefonu

52-latek nie miał pojęcia, jak przebiegała reszta zdarzenia. Przez cały ten czas miał jednak włączone nagrywanie w swoim telefonie, które pozwoliło poznać mu szczegóły całej sytuacji. Szczegóły, które okazały się być wyjątkowo wstrząsające! Otóż na nagraniu było słychać pieśń pogrzebową, której refren zaczyna się od słów „Anielski orszak niech twą dusze przyjmie”. Nie to jednak było w tym wszystkim najbardziej niepokojące, a wulgarne słowa „Dobra, dawaj go, k…., dawaj go, k…., na przeszczepy”, które według mężczyzny były skierowane właśnie do niego.

Wyjaśnienia

Z czyich ust padły druzgocące słowa? Joanna Sieradzka, rzeczniczka prasowa KPR, potwierdziła, że niecenzuralne, a zarazem wstrząsające sformułowania padły z ust jednego z ratowników medycznych. Jak tłumaczyła to, co zarejestrował telefon?
Nie były kierowane bezpośrednio do pacjenta, lecz do innego członka zespołu. Niemniej jednak były one wypowiadane przy pacjencie, co nie powinno było się zdarzyć. Komisja ds. Skarg Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego uznała zachowanie ratownika medycznego za niekulturalne i nielicujące z zawodem ratownika medycznego. Zachowanie to było również niezgodne z Kodeksem Etyki KPR

Co na to policja?

Jak się okazuje, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej policji w Krakowie staje po stronie funkcjonariuszy. Podkreśla, że interwencję podjęto, ponieważ mężczyzna przeszedł przez jezdnię w miejscu niedozwolonym dla pieszych.
Nie miał dokumentów tożsamości, odmówił podania danych personalnych. Nie stosował się do poleceń, był arogancki, lekceważący, próbował oddalić się z miejsca. Policjanci użyli siły fizycznej, po czym mężczyzna został przewieziony na ósmy komisariat. W końcu podał dane personalne. Został sporządzony protokół z zatrzymania. Mężczyzna odmawiał podpisywania dokumentacji. W pewnym momencie powiedział, że źle się czuje. Wezwano karetkę pogotowia ratunkowego, która zabrała tego mężczyznę do szpitala. Prowadzimy postępowanie wewnętrzne dotyczące tej interwencji – wyjaśnia mł. insp. Sebastian Gleń                                                                                                             
Trafił na komisariat, a później nieprzytomny do szpitala. W telefonie miał włączone nagrywanie

Reakcja Śliwy

Jerzy Śliwa nie daje jednak za wygraną i komentuje wypowiedź policjanta. Zaznacza przy tym, że ma nagranie, które jest najlepszym dowodem na to, jak zachowali się policjanci i funkcjonariusze, podczas gdy sam stracił przytomność.
Jak mogłem odmówić podpisania czegoś, skoro straciłem przytomność. On w ogóle nie słuchał tych nagrań, on tylko wysłuchał wersji funkcjonariuszy… Rzecznik policji podał nieprawdę, dlatego złożę pozwy do sądu o ochronę dóbr osobistych oraz o znieważenie przez dwóch policjantów na komisariacie… Są rozzuchwaleni, bez żadnego nadzoru. Nie może być tak, że nikt im nie zwróci uwagi, że nie powie, że nie powinni się tak „bawić” – zaznacza Jerzy Śliwa w rozmowie z polsatnews.pl
TrafiÅ‚ na komisariat, a później nieprzytomny do szpitala. W telefonie miaÅ‚ wÅ‚Ä…czone nagrywanieDziś już wiadomo, że cała sprawa trafiła do prokuratury krakowskiej do rozpoznania, gdzie nagrany materiał ma zostać dokładnie przesłuchany. Brany pod uwagę będzie również monitoring z pobliskiej stacji benzynowej. Postępowanie ma się zakończyć w przyszłym tygodniu.

Nie pierwszy tego typu przypadek

Zachowania niektórych policjantów już od jakiegoś czasu wzbudzają spore kontrowersje. Jakiś czas temu pisaliśmy o 25-letnim Igorze Stachowiaku, który został zabrany przez funkcjonariuszy do toalety, gdzie miał zostać przeszukany. Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. Policjanci przez kilkanaście minut przy zgaszonym świetle zadawali pytania 25-latkowi, jednocześnie rażąc go prądem i pastwiąc się nad nim w straszliwy sposób. Mężczyzna zmarł kilkadziesiąt sekund później. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.
W przypadku Jerzego Śliwy na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak nagranie, które zarejestrował telefon 52-letniego mężczyzny, bez wątpienia zasługuje na bardzo dokładną analizę.

Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Użytkownik serwisu wykop.pl podzielił się swoimi przeżyciami i doświadczeniem związanym z robieniem zakupów w popularnej sieci „Biedronka”. Klient nie zgadza się ewidentnie z polityką sklepu, mówiąc wprost, że na półkach jest „jeden wielki pierdolnik”.

Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w bÅ‚Ä…dNie da się ukryć, że niektóre zagrywki są dość niezrozumiałe

Klient nie może pojąć, dlaczego wśród cen nie ma tych najdroższych, tylko same takie, które mogą zachęcać do zakupu. A dopiero w momencie, gdy przychodzi płacić za produkt, dowiadujemy się, ile dana rzecz kosztuje.
Sprytny sposób na wprowadzenie w błąd. Widziałem, że ceny na półce to albo ~2 zeta albo 5 zeta. Były orzechy nerkowca, włoskie, więc cena wydawała mi się dość niska. Przy czytniku jednak okazało się, że jedne i drugie kosztują ponad 7 zeta. Takich przypadków gdzie Biedronka „zapomni” dać kwoty najdroższego produktu spotkałem wiele razy

Niezgodna cena

Podobną sytuację klient zauważył w odniesieniu do konserw rybnych, przy których podana jest tylko ta niższa cena, dotycząca tylko jednego rodzaju.
Tu jak wyżej kilka różnych wersji konserw rybnych, jedna cena ogólnikowa dla „konserwa” – przy kasie okazuje się, że cena dotyczy tylko jednego smaku (tego najtańszego oczywiście)
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Im dalej w las…

Klient dalej wyraża swoje niezadowolenie, które wynika tym razem z niedziałającego czytnika, braku obiecanych promocji i zabarykadowanego wyjścia ewakuacyjnego.
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Piramidy produktów

Tym razem problem wynika z tego, iż najwidoczniej w sklepie jest za mało miejsca i produkty są poupychane i poukładane jeden na drugim, co wprowadza ogólny chaos i nie ma takiej możliwości, aby ktokolwiek dosięgnął tego, co jest na górze.
Kartonów nawalone tyle, że nie widać ceny. Foto z Biedry w Radlinie, ale widziałem już przypadki że cały dział z chipsami i piwem był tak zawalony, że nie szło poznać ceny żadnego z produktów. Za mną była już kolejna promocja, więc by zobaczyć cenę produktu ze zdjęcia musiałbym mieć jakieś 250 cm wzrostu albo drabinkę
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Kolejny dział, w którym nie ma większości cen…Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w bÅ‚Ä…dKłopotliwa sprawa z koszykami

Koszyki, a raczej ich brak. Na cały market jest ich może 20. W każdej biedrze to samo. Przy wejściu ciężko je znaleźć, zwykle porozwalane są przy kasach. Niepraktyczne, niewygodne, ciężko nimi manewrować między działami, zwłaszcza że co drugi dział zawalony towarem do wyładowania.
Problematyczne okazują się także kolejki, które są według klienta w każdej Biedronce w Polsce. Mężczyzna zwierza się, że robił zakupy i nad morzem, na Mazurach i w centrum kraju i zawsze jest ten sam schemat – bardzo długie kolejki.
Już się reklamowała Biedronka głośno gdy wprowadzili niedziele handlowe, że w weekendy xxxx dodatkowych pracowników i wszystkie kasy otwarte. Co w praktyce? Jedna albo dwie kasy i kolejka na pół sklepu
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Klaustrofobiczne wrażenie

Przyznać trzeba, że w Biedronkach jest zawsze mało miejsca i nie ma zbyt dużej swobody. To także zwróciło uwagę klienta.
Palety tu, palety tam… wszędzie palety (zdjęcie innego użytkownika znalezione w google images). Nie da się czasami przejechać tym czerwonym koszykiem, a już tym bardziej wózkiem. O ile jakieś płyny, pampersy to pół biedy, ale widziałem już jak stała tak paleta z jogurtami i mięsem
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

„Pieczywo. No to jest dramat”

Każdy z nas zdaje sobie chyba sprawę, że nie jest to pieczywo takie jak w lokalnej piekarni, ale czasem można odnieść wrażenie, że przechodzi to najśmielsze oczekiwania. Zresztą wspomniał o tym klient:
Pieczywo. No to jest dramat. Wiadomo, że robione z ciasta mrożonego i z połową tablicy mendelejewa, ale kupując rano pieczywo z biedronki wieczorem można nim wbijać gwoździe. Kupując w innych sklepach kajzerki to można je jeść następnego dnia
Zdenerwowany klient Biedronki pokazuje, jak w perfidny sposób sklep wprowadza w błąd

Czy tylko ten klient ma takie doświadczenie?

Świata nie zmienię, pewnie i tak Biedronka będzie miała to w dupie, ale może zwiększy się świadomość kupujących i nie dają się nabrać na praktyki opisane w pierwszych punktach
W sieci można znaleźć kilka wpisów o tym, że Biedronka odbiega od standardów, do jakich przyzwyczaiły nas inne markety, ale i tak zawsze jest w niej masa ludzi. Na czym polega fenomen? Co byście w niej zmienili? A może podzielicie się swoimi przeżyciami?

18-letni Dawid zaczął dusić matkę. Kobieta chciała, aby przestał grać na komputerze

Uzależnienie w dzisiejszych czasach nie tylko kojarzy się z alkoholem, papierosami i narkotykami, ale bardzo często młodzi ludzi popadają w nałóg związany z internetem i grami komputerowymi.W Warszawie doszło do bulwersującej sytuacji, w której to 18-latek zaatakował własną matkę, po tym gdy ta kazała przestać mu grać nocą na komputerze. Nie można było go opanować, ponieważ wpadł w istny szał.

Zaczął szarpać i podduszać matkę

Kobiecie przeszkadzało to, co się działo u syna w pokoju, ponieważ przez mikrofon porozumiewał się bardzo głośno z innymi graczami, a to z kolei uniemożliwiało sen domownikom. O 4 nad ranem mama chłopaka miała już dość, dlatego postanowiła interweniować. 41-letnia kobieta najpierw poprosiła go o to, aby wyłączył sprzęt i pozwolił innym spać, gdy to nie skutkowało, podniosła głos. Chłopak wtedy wpadł w szał i rzucił się na nią, szarpał za włosy, popychał i dusił!
Na miejsce awantury została wezwana policja. Jak się później okazało, to nie była pierwsza interwencja. Bezradna matka próbowała spokojnie wyperswadować mu nocne granie, ponieważ dzielił pokój z dwójką rodzeństwa, która przez to nie mogła spać. Gdy 18-letni Daniel zaczął ją dusić, zrozpaczona kobieta nie widziała innego wyjścia. Wezwała policję.
Podkomisarz Marta Sulowska, rzeczniczka Komendy Rejonowej Policji Warszawa IV na Woli, w rozmowie z serwisem onet.pl, powiedziała:
Mężczyzna usłyszał w wolskiej komendzie zarzut znęcania się fizycznego i psychicznego nad matką. Za to przestępstwo grozi mu nawet do pięciu lat pozbawienia wolności


Zdjęcie użytkownika Agnieszka Nowak.

Molestował uczennice. Trafi za kratki

Karę 5,5 roku więzienia wymierzył żywiecki sąd rejonowy byłemu nauczycielowi religii w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym w Żywcu, który odpowiadał za molestowanie uczennic. Wyrok jest nieprawomocny.Proces, który rozpoczął się pod koniec marca, z uwagi na dobro poszkodowanych, był niejawny. Uzasadnienie wyroku sąd odczytał za zamkniętymi drzwiami.Sąd uznał, że były nauczyciel poprzez nadużycie stosunku zależności i zaufania seksualnie wykorzystał trzy małoletnie dziewczynki. Jedna z nich miała mniej niż 15 lat. Miało do tego dojść w 2012 i dwukrotnie w 2017 r. Sąd uznał także, że w 2016 r. mężczyzna doprowadził pełnoletnią uczennicę do poddania się innej czynności seksualnej.Mężczyzna nie może też zajmować funkcji i wykonywać zawodów związanych z wychowaniem, edukacją i wychowaniem małoletnich przez 15 lat. Sąd zakazał mu zbliżać się do trójki młodszych poszkodowanych na odległość mniejszą niż 50 m przez 10 lat.Druga osoba, którą objęło oskarżenie - była dyrektor placówki, została skazana na 1 rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę w wysokości 3 tys. zł. Zdaniem sądu, kobieta wiedziała o jednym ze zdarzeń, ale nie zawiadomiła organów ścigania.Śledztwo w tej sprawie żywiecka prokuratura wszczęła wiosną ub.r. Informację przekazała nowa dyrekcja Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Żywcu. Po ujawnieniu sprawy stracił pracę w ośrodku. W czerwcu ub.r. został aresztowany.

Źródło: PAP, niezalezna.pl 

Unia nie popuści Rosji

Dziś nad ranem na szczycie unijnym w Brukseli przywódcy unijni dali zielone światło dla przedłużenia sankcji wobec Rosji za aneksję Krymu i agresję na wschodzie Ukrainy - poinformowało źródło unijne.Obecnie obowiązujące sankcje wygasają z końcem lipca.
Sankcje oznaczają ograniczenie dostępu do unijnych rynków kapitałowych dla pięciu głównych rosyjskich instytucji finansowych z większościowym udziałem skarbu państwa i ich spółek zależnych poza UE. Dotyczą też trzech głównych rosyjskich firm energetycznych oraz trzech firm przemysłu obronnego.Ponadto w ramach restrykcji obowiązuje zakaz eksportu i importu broni do i z Rosjizakaz eksportu produktów podwójnego zastosowania do celów militarnych lub dla użytkowników wojskowych w tym kraju.
UE ogranicza też Rosji dostęp do strategicznie cennych technologii i usług, które można wykorzystać do wydobycia ropy naftowej.

KAWAŁY

Młode małżeństwo w hotelu:
- Pokój na dobę - mówi młody mąż.
- Ma pani szczęście - mruga portier do żony, zwykle bierze pokój na godzinę.                                                                                                                                                                                                                                               Handlowiec wybrał sie do Kaliforni w interesach i zatrzymał się w motelu. Następnego dnia rano recepcjonista zauważył, że handlowiec ma strasznie nieszczęśliwa minę i pyta:
- Wszystko w porządku, Sir? Czy coś było nie tak w pańskim pokoju?
Handlowiec odpowiada:
- O drugiej nad ranem obudził mnie wielki kowboj, który usiał na mojej klacie, przystawił mi broń do skroni i zagroził, że jeśli nie zrobie mu laski, to odstrzeli mi łeb swoim wielkim rewolwerem...
- To straszne, Sir! I co Pan zrobił?!
- A słyszałeś jakieś cholerne strzały?!                                                                                                                                                                                                                                                                                                        Małżeństwo wybrało się na wczasy. Po drodze zatrzymali się na noc w hotelu. 
Rano poprosili o rachunek za dobę hotelową. Ku ich zdziwieniu zobaczyli, że rachunek opiewa na zawrotną sumę 3000 zł. 
- Dlaczego tak dużo? Przecież spędziliśmy tu tylko kilka godzin! - pyta mąż. 
- To jest standardowa stawka za nocleg - odpowiada recepcjonista. 
Małżeństwo zażądało spotkania z dyrektorem, który spokojnie wysłuchał zażaleń i stwierdził: 
- Proszę państwa, prowadzimy luksusowy hotel, jest on wyposażony w kilka basenów, wielką salę konferencyjną, saunę i solarium. Wszystko to było do państwa dyspozycji. 
- Ale my z tego nie skorzystaliśmy! 
- Ale mogli państwo! I za to trzeba zapłacić. 
Mężczyzna wyciąga wreszcie z portfela 300 złotych i wręcza dyrektorowi. 
- Przepraszam, ale tu jest tylko 300 zł. 
- Zgadza się. 
- Obciążyłem państwa rachunkiem opiewającym na 3000 zł. 
- Pozostałe 2700 zł to rachunek dla pana za przespanie się z moją żoną - mówi mężczyzna. 
- Ale ja nie spałem z pana żoną! - krzyczy dyrektor. 
- Cóż, była do pana dyspozycji.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  W luksusowym hotelu przy basenie stoi elegancko ubrany pan i krzyczy z zachwytem:
- Wspaniałe, niewiarygodne!
Podchodzi drugi elegancko ubrany pan i kulturalnie pyta:
- A czym to się pan tak zachwyca?
Na to on odpowiada:
- Proszę tylko spojrzeć, to moja cudowna żona. Wczoraj nauczyła się pływać, a dzisiaj nurkuje i już pól godziny wytrzymuje pod wodą.                                                                                                                                                                                                                                                                                 Pierwszy stopień odwagi:
O czwartej nad ranem wracasz narąbany do domu. Żona stoi w drzwiach z miotłą, a ty pytasz:
- Zamiatasz czy odlatujesz?!

Drugi stopień odwagi::
O czwartej nad ranem wracasz kompletnie pijany do domu. Żona leży w łóżku, nie śpi. Bierzesz krzesło i siadasz przy niej. Na pytanie: "Co to ma znaczyć?" odpowiadasz:
- Chcę siedzieć w pierwszym rzędzie, jak zacznie się ten cyrk!

Trzeci stopień odwagi:
O piątej nad ranem wracasz pijany do domu. Czuć od ciebie damskie perfumy, masz ślady szminki na kołnierzu. Klepiesz żonę w tyłek i mówisz:
-Teraz twoja kolej!

Czwarty stopień odwagi:
O szóstej nad ranem wracasz do domu pijany w towarzystwie dwóch panienek. Stojącej w drzwiach żonie, mówisz:
- Stara, nie bądź świnia, powiedz, że jesteś siostrą!                                                                                                                                                               Pukanie do drzwi. Otwiera pani domu, za rogiem żebrak.
- A czego wam trzeba, dobry człowieku?!
- Kawałek chleba, szanowna pani, gdyby się znalazł, byłbym nad wyraz zobowiązany...
- Ach, dobry człowieku, macie szczęście! Mieliśmy dzisiaj mała uroczystość i sporo tortu zostało!
- Ależ! Szanowna pani zbyt łaskawa! Tylko chleba kawałek!
- Ach dobry człowieku! To żaden kłopot!
Pani domu przynosi spory kawał tortu i z dumą wręcza go żebrakowi. Chcąc nie chcąc, przyjmuje i pod nosem szepcze:
- Cholera! Jak mam denaturat przez to dziadostwo przesączyć?                                                                                                                                                                                                                                                                   Przebudzenia po upojeniu alkoholowym:

- na Kopciuszka - budzisz się w jednym bucie;
- na Rejtana - budzisz się pod drzwiami z rozdartą koszulą; 
- na Królewnę Śnieżkę - budzisz się i dostrzegasz jeszcze siedmiu nieprzytomnych facetów;
- na Czerwonego Kapturka - budzisz się w łóżku babci; 
- na Krzysztofa Kolumba - budzisz się i nie wiesz, gdzie jesteś; 
- na Śpiącą Królewnę - budzisz się i czujesz, że ktoś cię całuje, otwierasz oczy i widzisz, że pies ci mordę liże.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     Policjant zatrzymuje do kontroli samochód w którym jedzie młode małżeństwo z dzieckiem. Daje kierowcy alkomat.
- 0,8 promila - odczytuje wynik
- Panie władzo, macie zepsuty alkomat - odpowiada stanowczo kierowca. - Niech żona dmuchnie.
- Pańska żona też ma 0,8 promila - mówi po chwili policjant.
- Macie zepsute urządzenie i koniec. Niech dziecko dmuchnie.
- 0,8 promila - mówi policjant i zwraca się do kolegi:
- Janek, alkomat nam się zepsuł.
Samochód odjeżdża, a kierowca mówi do żony:
- Widzisz, kochanie. Mówiłaś, żeby Kubusiowi nie dawać. Zobacz - jemu nie zaszkodziło, a nam pomogło.                                                                                                                                                                                                 Pijany facet po piątym piwie wychodzi do toalety. Jakieś 2 minuty po tym knajpą wstrząsa mrożący krew w żyłach krzyk dobywający się z kibelka. Za jakieś pieć minut znowu. W końcu barman nie wytrzymał i idzie sprawdzić, patrzy, siedzi tam ten facet, więc pyta go:
- Czemu się pan tak drze?
A facet:
- Panie, usiadłem na kibelku, zrobiłem, co trzeba, spuszczam wodę... i jak mnie coś nie ściśnie za jaja! Za chwilę znowu - ciagnę tę wajchę - i jak mnie nie ściśnie!
- Bo to nie kibel, idioto, tylko wiadro od mopa...                                                                                                                                                                                                                                                                                          Trzech żuli uzbierało trochę grosza na butlę samogonu. Kupili. Ręce im się trzęsą z podniecenia. 
- Nie niosę, kufa, rozbiję... - mów pierwszy, Patryk.
- Mnie tak ręce latają, że upuszczę - dodaje drugi, Mateusz.
Trzeci, Norbert wziął flaszkę i... wypadła mu, rozbijając się totalnie. Pierwszy zaczął rwać włosy; drugi napierdziela łbem w mur. A winowajca wsadził ręce w kieszenie i stoi. Po godzinie się uspokoili.
- Kurde, Norbert, ale ty masz nerwy - mówi Patryk do żula-rozbijaki. - My rwiem włosy z głów, walimy łbem o ścianę a ty taki spokojny...
A Norbert wyciąga ręce z kieszeni, a w każdej dłoni urwane jądro.
- Echhh... każdy przeżywa po swojemu....                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Pewnego razu w barze facet strasznie sobie popił. Barman to zauważył i kiedy ten poprosił o następne piwo, grzecznie powiedział mu, że jest zbyt pijany, by dostać kolejne piwo. Facet wychodzi. Wchodzi bocznymi drzwiami i prosi barmana o piwo. Lekko sfrustrowany barman powtarza to, co mu powiedział wcześniej. Facet wychodzi. Potem wraca drugimi bocznymi drzwiami i prosi barmana o piwo. Ten irytuje się, mówi mu, że jest zbyt pijany i każe wynosić się z baru. Facet wychodzi. Wraca tylnymi drzwiami, podchodzi do barmana i zanim zdąża coś powiedzieć, barman wrzeszczy:
- Już ci mówiłem, jesteś pijany, nie dostaniesz kolejnego piwa! Wynocha z mojego baru!
Rozczarowany facet patrzy na barmana i mówi:
- Kurczę, w ilu barach ty pracujesz?                                                                                                                                                                                        Noc. Mąż śpi z żona w łóżku, gdy nagle budzi ich głośne łup łup łup w drzwi. Przewraca się na bok i patrzy na zegarek - trzecia w nocy. 
"Kurde, nie będę się o tej porze z wyra zrywał", myśli przewraca się z powrotem.
Słychać głośniejsze łup łup łup.
- Idź otwórz, zobacz kto to, - mówi żona.
No więc zwleka się półprzytomny i schodzi na dół (mieszkają w domku). Otwiera drzwi, a na progi stoi facet, od którego jedzie alkoholem:
- Dobry wieszor, - bełkocze. - Szy mochby pan mnie popchnąć?
- Nie, spadaj facet, jest trzecia w nocy. Wywlokłeś mnie pan z łóżka,- warczy maź i zatrzaskuje drzwi. Wraca do żony i mówi co zaszło.
- No co ty, jak mogłeś? - mówi żona. - A pamiętasz, jak nam się wtedy zepsuł samochód, kiedy jechaliśmy odebrać dzieci z kolonii i sam musiałeś pukać do kogoś, żeby nam pomógł? Co by się wtedy stało, gdyby też ci powiedział, żebyś spadał?!?!?!?
- Ale kochanie, on był pijany!
- Nieważne, potrzebuje pomocy.
No wiec mąż jeszcze raz zwleka się z łóżka, ubiera się i schodzi na dol.
Otwiera drzwi, ale z powodu ciemności nic nie widzi, węec woła:
- Hej, czy nadal trzeba pana popchnąć?
Z ciemności dochodzi glos:
- Taaaa...
Ale ponieważ nadal nie potrafi zlokalizować faceta, krzyczy:
- Gdzie pan jest?
- W ogrodzie, na huśtawce...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     Brakuje mi tamtych czasów, kiedy człowiek czuł się zupełnie wolny. Pełnią radości było taplanie się w błocie i ciągnięcie dziewczyn za warkocze. Można było zostać bohaterem okolicy jeśli zjadło się dwanaście kiełbasek i nie puściło pawia. Zaś najtwardszych poznawało się po tym, że wracali do domu najpóźniej mimo krzyków matki.
Ech, to były czasy! Plucie na odległość, rzucanie śniegiem w dzielnicowego, kto dłużej będzie wisiał na jednej ręce na trzepaku, łamanie desek na głowie niczym Bruce Lee... Te wszystkie wizyty na ostrym dyżurze, niedowierzanie lekarzy, gromki śmiech kolegów...
Niestety, to już nigdy nie wróci! Żona zmusiła mnie do wszycia Esperalu...                                                                                                                                                                                                                                                  Wspomnienia Taternika: 
"Podczas jednego z obozów wspinaczkowych w Tatry pojechaliśmy w rejon Morskiego Oka. 
Dotarliśmy pod ścianę. Nasz instruktor (jako, że byliśmy przygotowani na wyprawę pod każdym względem) zaproponował, żebyśmy sobie strzelili po jednym - "żeby nam się ściana trochę położyła - będzie się lepiej wchodzić". Towarzystwo nie namyślało się długo i zaczęli "kłaść ściany" dosyć intensywnie, z czasem flaszki zaczęły topnieć jedna po drugiej i skończyło się na kompletnym uboju. Gdy grupa ocknęła się równo ze świtem zauważyli, że brakuje wśród nich prowodyra libacji - instruktora..." 
I tutaj następuje wersja GOPR-owców: 
"Zapieprzamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu a tu jakiś facet na środku drogi idzie na czworaka, wbija haki w asfalt i asekuruje się liną..."                                                                                                                                            Turysta w Zakopanym wchodzi do knajpy, siada przy barze i pyta: 
- Barman, co polecisz dziś do picia w ten deszczowy dzień?
- Ano, panocku, drink "Góracy"! Odpowiada barman.
- Jak to "Góracy", co to jest?!
Barman na to:
- Widzicie, biezemy sklanecke wina...no moze być dwie...góra cy i wlewamy do garnka. Potem biezemy sklanecke piwa...no może być dwie...góra cy i wlewamy do tego samego garnka.
Następnie sklanecke wódecki...moze dwie...góra cy i wlewamy do tego samego garnecka. 
Na koniec biezemy sklanecke koniacku...no moze dwie...góra cy i wlewamy do garnecka. 
Garnek stawiamy na ogniu i miesając, gzejemy cas jakiś. Później nalewamy i pijemy sklanecke... moze dwie...no góra cy. Po wypiciu wstajemy...robimy krocek...moze dwa...no, góra cy!                                                                                                                                                                                           Idzie pedał przez park i zobaczył śpiącego pijaka. Postanowił z tego skorzystać. Po zaliczeniu pijaczka zrobiło mu się jednak go żal, że go tak wykorzystał i zostawił mu na pocieszenie 20 złotych. Po przebudzeniu pijaczek wziął pieniądze i pomaszerował do sklepu. Znajoma ekspedientka gdy go zobaczyła, od razu sięgnęła po denaturat ale pijaczek powstrzymał ją krzycząc: - Od dziś tylko czysta !
Zdziwienie ekspedientki było wielkie, a urosło jeszcze bardziej gdy pijak wyciągnął pieniądze. Potem pijaczek poszedł do parku, upił się do nieprzytomności i spał całą noc. Rano przez park szedł znów pedał i jeszcze raz przeleciał pijaczka zostawiając mu 20 złotych. Po przebudzeniu się ze snu, pijaczek niezmiernie zdziwiony wziął pieniądze i poszedł do sklepu. Ekspedientka poznała go już z daleka i chcąc popisać się pamięcią spytała: 
- I co panie Józiu, znów czysta ? - Na to pijaczek - Nie, denaturat. Po czystej cholernie dupa piecze !                                                                                                                                                                                                          Przepijemy naszej babci domek mały
Domek mały, domek mały
I kalosze i bambosze i sandały
jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy nasze babci majty w kratę
Majty w kratę majty w kratę
Takie duże, barchanowe i włochate
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci kredens stary
kredens stary, kredens stary
I dywany i nocniczek oraz gary
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci szlafrok z łatą
Szlafrok z łatą, szlafrok z łatą
Zobaczymy co staruszka powie na to
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci złote zęby
Złote zęby , złote zęby
I zrobimy nasze babci dupę z gęby
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci wszystko w domu
Wszystko w domu, wszystko w domu
Przepijemy naszą babcię po kryjomu
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci domek śliczny
Domek śliczny domek śliczny
I zrobimy z tego domku dom publiczny
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś

Przepijemy naszej babci sztuczną szczękę
Sztuczną szczękę, sztuczną szczękę
I skończymy śpiewać tę piosenkę
Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś...                                                                                                                                                                                 Pewnego słonecznego popołudnia, dwóch facetów siedzi w pubie, pije Guinnessa, a jeden mówi do drugiego:
- Widzisz tego faceta? Wygląda jak ja! Idę z nim porozmawiać.
Idzie więc do niego i klepie go w ramię:
- Przepraszam pana - mówi - ale zauważyłem, że wygląda pan jak ja!
Facet odwraca się I mówi:
- Taa, ja spostrzegłem to samo. Skąd pan jest?
- Z Warszawy. 
- Ja też! Na jakiej ulicy pan mieszka?
- Na Zielnej. 
- Ja też! A jaki numer?
- 54 - mówi zszokowany.
- Ja też! Jak się nazywają pańscy rodzice?
- Jerzy i Maria.
- Moi także! To niewiarygodne!
Zamawiają więcej Guinnessa i dalej gadają, akurat barmani zmieniają się. Jeden podchodzi do drugiego i pyta:
- Co się dziś działo?
- Och, Kowalscy, ci bliźniacy, znowu sobie popili.