2015/09/30

Dwóch niemieckich muzułmanów spaliło ciężarną 19-latkę. Nie zgodziła się na aborcję

Data publikacji: 2015-01-30 07:00
Data aktualizacji: 2015-01-29 09:20:00
Dwóch niemieckich muzułmanów spaliło ciężarną 19-latkę. Nie zgodziła się na aborcję
By Uploader. (Self-photographed) [Public domain], via Wikimedia Commons
Dwóch niemieckich muzułmanów tureckiego pochodzenia wielokrotnie dźgnęło nożem w brzuch 19-letnią, ciężarną dziewczynę. Następnie spalili jej ciało. Wśród sprawców bestialskiego, podwójnego, morderstwa, był były chłopak dziewczyny. Kobieta nie zgodziła się na aborcję, dlatego została zabita.

Sprawcy bestialskiego mordu – dwóch 19-latków – zostali ujęci przez niemiecką policję. Do przerażającego morderstwa doszło 22 stycznia w berlińskiej dzielnicy Adlershof. Ciało 19-latki zostało odnalezione następnego dnia.

Pierwszy z podejrzanych został zatrzymany po kilku godzinach od doniesienia na policję. Za mordem najprawdopodobniej stoi 19-letni były chłopak dziewczyny i jego przyjaciel. Obydwaj mężczyźni to muzułmanie pochodzący z Turcji – co zostało zatajone przez część politpoprawnych mediów w Niemczech.

W chwili podpalenia ofiara najprawdopodobniej jeszcze żyła. Według pojawiających się informacji, kobieta nie zgodziła się na dokonanie aborcji. W tej sytuacji ojciec dziecka zdecydował się na zamordowanie jej i ich dziecka.


I  TAKIE  BYDŁO  CO  NIEKTÓRZY  CHCĄ  WPUŚCIĆ  DO  POLSKI  !!!!!!!!  BRAWO  BRAWO  !                                                                                              gb                                                                                                                                  

Ona Tańczy Dla Mnie - Donald Tusk i Angela Merkel - Parodia ClarkTV.pl

Hojarska: Donald Tusk bił żonę i jeździł po pijanemu
To nie Prawo i Sprawiedliwość, ale Liga i Samoobrona chcą zaatakować Donalda Tuska aferą obyczajową - ustalił "Wprost". Sprawę przeszłości lidera PO pilotuje gdańska posłanka Samoobrony Danuta Hojarska.
Danuta Hojarska już kilka miesięcy temu opowiadała dziennikarzom "Wprost" o policyjnych archiwach, w których mają się znajdować akta dotyczące rzekomego bicia żony przez lidera platformy. Chciała skontaktować nas z tajemniczymi informatorami, którzy mieli opowiadać o tej sprawie. Obiecywała nawet, że może przywieźć do Sejmu dokumenty na ten temat.

"Wprost" nie skorzystał z jej usług. Po deklaracji Giertycha postanowiliśmy sprawdzić, czy politycy LiS nadal mają do zaoferowania dziennikarzom materiały rzekomo obciążające Tuska. Okazało się, że oferta Hojarskiej jest nadal aktualna.

Co nam powiedziała Hojarska? "To było jeszcze za komuny. Jak Tusk mieszkał z żoną w akademiku, to policja dwa razy dziennie do niego wyjeżdżała. Znam byłego milicjanta, który ma odpowiednie dokumenty, ale boi się zemsty i prosi o anonimowość. On mówi też, że Tusk w drzewo uderzył kiedyś po pijanemu, ale to też zostało zatarte" - opowiada w rozmowie z "Wprost" Hojarska. 

Tragiczny wypadek w przejeździe kolejowym. Dwie osoby nie żyją

115 0 0 Prześlij Zmień wielkość czcionki 1 1/5 przejdź do galerii Tragiczny wypadek w miejscowości Lubanie. ©P.Cz. Do wypadku doszło na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w miejscowości Lubanie (powiat włocławski). Samochód osobowy wjechał wprost pod pociąg. Do wypadku doszło około godz. 6.30. Samochód osobowy wjechał pod pociąg relacji Włocławek - Toruń Główny (Arriva). Niestety, dwie osoby z samochodu osobowego nie żyją. To kobieta i mężczyzna. Ta pierwsza osierociła dziesiątkę swoich dzieci. Z KATEGORII WŁOCŁAWEK Trwają Prawybory. Na prowadzeniu kandydaci Nowoczesnej! Poseł Łukasz Zbonikowski nie usłyszy zarzutów. A PiS i tak apeluje: - Nie głosujcie na niego - Ze wstępnych ustaleń wynika, że autem kierowała prawdopodobnie 47-letnia kobieta, pasażerem był jej 20-letni syn. reklama Samochód wjechał na przejazd wprost pod jadący z Włocławka pociąg osobowy relacji Kutno-Toruń. Z przeciwnej strony, z Torunia, po drugim torowisku nadjeżdżał pociąg towarowy - mówi Lidia Popielińska z KMP Włocławek - Uderzenie pociągu było tak silne, że kompletnie zniszczone auto ciągnięte było przez pociąg jeszcze kilkaset metrów. Na miejscu zginęła 47-letnia kobieta, mieszkanka gm.Bądkowo oraz jej 20-letni syn - dodał. Przez kilka godzin ruch pociągów w obu kierunkach był zablokowany. Tuż przed 9.00 tor ruchu w kierunku Włocławka odblokowano. Ruch na drugim torze został przywrócony tuż po 11.00. Dokładne okoliczności tej tragedii zostaną ustalone przez policjantów po wykonaniu wszystkich czynności, które na miejscu wykonane były pod nadzorem prokuratora, w obecności biegłego. Tragiczny wypadek w przejeździe kolejowym. Dwie osoby nie żyją

Italy: Illegal Immigrants Complain And Riot Over 'Poor Living Conditions'

"Refugees" protest: Too few food choices, receive not enough money

Nudzą się, nie smakuje im jedzenie, dostają za mało pieniędzy na papierosy. Kto tak wybrzydza? Uchodźcy

Mówią, że ciągle są głodni
Mówią, że ciągle są głodni Fot. Screen/youtu.be/05TXz8AUQVY
Człowiek, który ucieka przed wojną, jest szczęśliwy, gdy kule nie latają mu nad głową i wreszcie czuje jest bezpiecznie. Jest wdzięczny tym, którzy go przygarnęli, nakarmili, dali ubrania. Tak się wydaje? Chyba taki jest naturalny odruch? Okazuje się, że nie u wszystkich. Dlatego dziwne myśli zaczynają biegać po głowie, gdy człowiek słyszy takie historie. Czy to są na pewno uchodźcy?

Oto obóz dla uchodźców w Holandii. I filmik, który właśnie obiega internet. Młodzi mężczyźni mówią na nim wprost. Że się nudzą. – Można tylko jeść, spać, używać powolnego internetu. Jest tak źle! – mówi jeden z nich. Inni narzekają na jedzenie. Że jest go zwyczajnie za mało. – Małe śniadanie, mały lunch. Tylko dwie kromki chleba do posiłku – słychać.Uchodźcy mówią też, że jest zimno, a oni nie mają ubrań. Chcieliby mieć kursy językowe, ale słyszą, że nie ma takiej możliwości. Wreszcie jeden z nich mówi, że chciałby mieć pieniądze. Na papierosy oraz by dzwonić do swojej mamy w Syrii. – Serwis nie jest dobry – mówi jeden z nich. Za chwilę wtórują mu inni. – No service, no service – powtarzają, wymachując rękoma. Jaki serwis??? – człowiek ma ochotę zapytać.


Tylko spaghetti do jedzenia
Spójrzmy na Chorwację. Kraj, który nie jest już w stanie przyjmować więcej uchodźców. Dziesiątki, setki ludzi czekających na pociąg w kierunku Niemiec. Chciałoby się pomóc wielu, tylko jak? – Chorwacja dobra, ale nie jako azyl – mówi jeden z uchodźców. I żali się, że w tym kraju uchodźca dostaje tylko 100 kun na miesiąc. Poza tym jedzenie jest kiepskie. 

– Każdego dnia spaghetti, makaron. Not good. Jedziemy do Niemiec. Niemcy są dobre! – powtarza młodzieniec z arafatką na głowie. Leży pod drzewem, podparty na ramieniu. Podpis po filmem brzmi: ”Leniwy, arogancki imigrant skarży się na jedzenie w Chorwacji”.
Ale w Niemczech, choć to raj dla uchodźców, wcale nie musi być lepiej, bo i tam się skarżą. Na przykład, że formalności trwają za długo. – Jestem tu już 12 dni i nic! – żali się jeden z nich.

Znów makaron, chleb i jajka
Kwestia jedzenia przewija się nieustannie. Oto obóz w Wielkiej Brytanii, w którym przebywa ponad 500 nielegalnych imigrantów czekających na deportację. Aż 71 procent z nich skarży się na jedzenie. Głównie na to, że jest zbyt brytyjskie.Władze ośrodka ugięły się jednak pod presją i nakazały, by menu było bardziej kulturowo urozmaicone. Czyli mniej brytyjskie. 

Ale na takie coś nie poszli Włosi, którzy mniej więcej rok temu na własnej skórze przeżyli protest uchodźców z powodu jedzenia. Poszło o makaron z sosem pomidorowym, chleb i jajka. Uchodźcy odmówili takiego jedzenia, po czym zażądali... dostarczenia posiłków z ich regionalnej kuchni.
ANTONIO DE LIETO, SZEF LOKALNEJ POLICJI
Nie skarżą się na to, że jedzenie nie jest dobre, ale na to, że to nie są potrawy z ich krajów. Ale jeśli jesteś gościem w czyimś domu, jesz to, czym gospodarz cię poczęstuje, prawda? Jeśli jestem w Anglii nie oczekuję, że ktoś poda mi spaghetti. czytaj więcej
Zimno, nudno, mało jedzenia
Pisaliśmy niedawno w naTemat o tym, jak uchodźcom nie podoba sięFinlandia. Do tamtej opowieści dorzućmy teraz jeszcze jeden, świeży głos. Uchodźcy Muhammeda, który w chłodny dzień – temperatura około 10 stopni Celsjusza – tak żalił się reporterowi agencji AFP: – Możecie powiedzieć światu, że nienawidzę Finlandii. Tu jest zbyt zimno. Nie ma herbaty. Nie ma restauracji, nie ma barów. Nikogo nie ma na ulicach. Tylko samochody. 

Skarżą się także w Szwecji. – Przede wszystkim, trzeba iść półtora kilometra, by zjeść. Czekać w deszczu. A co będzie, jak spadnie śnieg? Poza tym wiele osób jest głodnych. Kończy się śniadanie, a oni wciąż są głodni – mówi jeden z uchodźców.
Dlaczego tu zostałem zesłany?
Porównując zatłoczone, gwarne ulice arabskich miast, w zimnej Finlandii, czy Szwecji – zwłaszcza na północy – rzeczywiście można przeżyć szok kulturowy. A to dopiero początek. Idzie zima, może być jeszcze gorzej. Będzie krótki dzień, śnieg, mróz. Już ostatniej zimy uchodźcy z Syrii, którzy dotarli do Szwecji, otwarcie pokazali, co myślą o takich warunkach.

Był Nowy Rok. Pełno śniegu, drogi oblodzone. Około 40 uchodźców przywieziono wtedy do miasta Grytan na północy Szwecji. Cała grupa najpierw odmówiła opuszczenia autokaru oświadczając, że nie będzie mieszkać w tak małym i zimnym mieście. A potem zażądała przewiezienia do Malmo. – Mam 75 lat i zostałem zesłany do takiego miejsca jak to. Nie powiedziano nam, że tu jedziemy – żalił się jeden z uchodźców lokalnej gazecie. A szwedzkie media kpiły wtedy: ”Wiele słyszeliśmy już o tym, jak uchodźcy narzekają na warunki mieszkaniowe. Teraz narzekają na zimno i brak metropolitalnej atmosfery”. Jak będzie tej zimy? 

Na warunki mieszkaniowe potrafią narzekać wszędzie.Również w Polsce.Michał Gąsior pisał już w naTemat, jak jedna z parafii przygotowała dla Syryjczyków mieszkanie, a ci w nocy uciekli. 

Nielegalni imigranci z Afryki też niezadowoleni
Oto, jak – tym razem nielegalni imigranci z Afryki – skarżą się na warunki mieszkaniowe we Włoszech. I jak tłumaczą, dlaczego ”te domy nie są dobre”. Oprowadzając po namiotach w obozie dla imigrantów, w których musi mieszkać po 8 czy 20 osób. ”Pomóżcie nam! Mieszkamy w złych warunkach! Błagamy! – krzyczy imigrant z Ghany. – No good, no good! Water! – pokazują wodę w namiocie.
Kilka miesięcy temu w Paryżu skarżyli się na hałas i miejskie zapachy. – Nawet w Afryce nie musimy spać pod gołym niebem – mówili ”Daily Mail”. 

Faktem jest, że nie wszyscy narzekają. Wśród uchodźców na pewno są i ci szczęśliwi, którzy z wdzięcznością przyjmują każdą wyciągniętą w ich stronę dłoń. I faktem jest, że często warunki, w jakich muszą przebywać są trudne. Ale i sytuacja, którą mamy dziś w Europie do łatwych nie należy. A Europa oferuje to, co ma i może. Jeśli ktoś nie chce, nie musi korzystać. 

#2 Hity Internetu Beka na 100%

#6 MEGA MIX NAJEBANYCH NAJEBAŃCÓW - SKŁADANKA PIJAKÓW ŻULI I MENELI

Puść wodze swej wyobraźni

kobiety? Eee nie…

Pewnego zimnego, zimowego wieczoru w jednym z mieszkań na sporych rozmiarów osiedlu spotkało się dwóch przyjaciół.
– No mówię ci. Jestem w szoku.
– Nie wierzę.
– Mnie nie wierzysz? Mnie?
– No w tym przypadku nie bardzo jakoś. Szybciej bym uwierzył, że kupiłeś małpę i ci po piwo zapindala do sklepu.
Mężczyzna złapał się za głowę.
– Prawdę mówię.
– Nie… Kobiety? Eee nie, one nie fantazjują.
– Taaa i nie pierdzą, a jak już to na tęczowo. Stuknij się w łeb chłopie. One częściej myślą o seksie niż my razem wzięci.
W tle leciała jakaś transmisja sportowa, jeden z panów sięgnął dłonią do paczki czipsów. Kilka sztuk włożył do ust.
– Opowiedz – zażądał, mówiąc z pełną buzią.
– Obleśny jesteś, ale dobrze.
****
– Wróciłem z nocnej zmiany. Obudziła się i poinformowała mnie łaskawie, że dawno nie miała tak zajebistego orgazmu.
– Wredna – przerwał mu opowieść.
– Ta, bo beze mnie.
– W ogóle jak ona tak mogła.
– Noo… I co dalej?
– Powiedziała, że się zabawiała jak poszedłem do pracy. Opowiedziała mi to wszystko ze szczegółami…
****
– Położyłam się na plecach, zwinęłam sobie twoją poduszkę i wsadziłam pod tyłek. Wiesz przecież, że tak lubię – patrzyłam na niego jak przełyka ślinę. Postanowiłam dalej go dręczyć.
– Użyłam tego nowego ustrojstwa co mi pod choinkę sprezentowałeś.
– Ale to jest do masowania ciała.
– A co do cholery, łechtaczka nie jest ciałem? – podparłam się rękoma o biodra. – Zaczęłam fantazjować.
– Kobiety nie fantazjują.
– Chcesz wiedzieć? – pokiwał głową w odpowiedzi. – To zamknij się i słuchaj.
Po chwili ciszy znów podjęłam temat.
– Jak wiesz, mam koleżankę. No co robisz taką minę niewiniątka? No mam. Nie wolno mi czy jak?
– Wolno, wolno. Chociaż nie wiem czy fantazjowanie o kobietach jest dobre.
– A ty to pewnie o facetach myślisz waląc konia, tak?
– No nie… Sam nie wiem czy wolałbym usłyszeć o kobiecie czy o mężczyźnie.
– To tylko fantazja.
– No ale wiesz… Czymś podszyta.
– Tak, wyobraźnią – uśmiech numer pięć mu zafundowałam. Wyjątkowo wyglądał na zmieszanego. – Wolisz abym kłamała?
– Nie.
– No więc, jak wiesz mam koleżankę i to ona była bohaterką mojej fantazji. Naga, ze związanymi rękoma za plecami opierałam się o coś. Ona siedziała, dotykała mnie, szczypała, szarpała za włosy. Między nogami miałam to ustrojstwo nowe. Obracała to. Szarpnęła za włosy, a ja doszłam. No mówię ci… Tak poniewierającego orgazmu to ja dawno nie miałam. Nie wspomnę, że twoja poduszka była mokra. Zaśliniłam się tak, że między nogami mi ciekło.
– Jestem w szoku.
– Widzę.
****
– Powinieneś kontrolować to co ona czyta.
– Dlaczego?
– Bo się naczytała ostatnich bestselerów chyba.
Klucz przekręcił zamek w drzwiach. Skrzypnęło drewno. Zapadła cisza.
– Cześć chłopaki – powiedziałam.
– Cześć. Słyszałem, że potrafisz pierdzieć jak facet.
– Eeee. Nie przesadzaj. Człowieka rakiety nikt nie pobije.
– Rakiety?
– No. Ostatnio jak twój kolega, a mój mąż wrócił z pracy. Zdrzemną się chwilę, po czym wstał w stroju Adama wyszedł na przedpokój, puścił siarczystego bąka i powiedział, że jest rakietą.
Mężczyzna się zaśmiał.
– Jak mogłaś?
– Tak samo jak ty mogłeś opowiadać o jednorożcach.
Mężczyźni w ciszy dokończyli oglądanie transmisji i kolega szybko zmył się do domu pod pretekstem, że musi upiec ciasto.
– Nie… Mężczyźni? Eee, nie oni nie pieką ciast.
– Oj tam, to tylko stereotypy – odpowiedział kolega męża i zamknął za sobą drzwi.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

rąbanie, rżnięcie i lecące wióry

Dopiero co słonko wstało, a królik już na łapkach. W lunatycznym szale gotował jajka. Obrzucił krytycznym okiem zawartość mroźnej jamki, spojrzał z politowaniem na połówki wcześniej przekrojonych kajzerek, wyciągnął masełko i położył koło płomyka. Odgonił robaki wielce zainteresowane tym co leżało na blacie i siorbiąc kawę ze swojego króliczego kubka stwierdził, że masełkowi opalania już starczy.
– Starczy to jest uwiąd – przypomniał sobie słowa tatusia i zabrał się do smarowania.
Kilka minut później puchatą łapką gmerał w słoju łowiąc niezdarnie małosolne… Jeszcze bardziej pokracznie zabrał się za ich krojenie. Kanapki poskładał, zawinął w sreberka i spakował do siateczki, wrzucił w mrożącą jamkę. Jajka z garnczkiem wstawił do zimnego strumyka żeby się schłodziły. I poszedł dalej siorbać swoją kawę z króliczego kubka w ustronne miejsce z leśną siecią.
Czekał spokojnie przeglądając internety…
– Za 20 minut wychodzimy – napisała Smoczyca.
Królik pobiegł do jamki, wyciągnął wałówkę i położył niedaleko kaloszków. Upewnił się, że wszystko miał przygotowane. Odczekał jeszcze chwilę i wyleciał z norki jak poparzony.
Wypatrzył jeżowego żuka łapiącego zakręt pod jego drzewo, już machał, już skokami przebierał, już omyk mu podrygiwał.
– Tak, tak, tak. Grzyby, grzybki, grzybunie! – skakał pod leśną paczką.
****
Królikowi w udziale przypadła druga klasa obok Jaszczurki, a młody Smok jak to młody Smok z nosem w gierce, to królik puszczał znaki dymne elektronicznie starając się aby leciało za okienko.
Pochwalił się ferajnie, że zabrał dla tamtejszych robaków smakołyk i zmartwił się, że nie miał marchewek dla kucyka…
Tych marchewek to szukali. Wiecie jaka to tragedia, że marchewek w sklepach nie ma? Ogromna. Królik był niepocieszony, ale znaleźli. Była. Niepierwszej świeżości, ale była. Kucykowi nie będzie przeszkadzać, że marchewka się troszkę marszczy, ale królikowi nosek już się marszczył.
****
Zajechali. Wysypali się z żuka. Patrzą…
– Spierdalają!
– Grzyby zbierają?
– Grzyby, grzybki, grzybunie – pomyślał królik i otarł stróżkę śliny, która zmoczyła mu futerko na brodzie.
– Drzewo kradno! – powiedziała Smoczyca wracając z ustronnego miejsca obitego deskami, a wkurzona była… Para z pyska leciała, siarką waliło na odległość, kolce nastroszyła.
Jeż potuptał sprawdzić, królik zaraz za nim leci, patrzą i oczom nie wierzą. Pełnoletnie pniaki powalone na mech, zielony dywan porwany. Dwie śliczne brzózki upitolone i posiekane na pniaki. Królik się wkurwił.
– No ale jak tak można, komuś z podwórka marchewki podpierdalać. I to w biały dzień!?
Jeż smutno zacmokał. Smoczy ogon sieje spustoszenie w poszyciu lasu, oczy zmieniają kolor na ten, który mówi „bez tarczy żaroodpornej nie podchodzić”…
Padła decyzja. Drzewo zabieramy. No ale żeby zabrać to trza pociąć.
To cięli. Królik, Smoczyca i jeż. Nawet Jaszczurka trochę ciął. Dorwali piłę dwuosobową. Królik posadził puchaty tyłek i ciągnie, jeż mu zabiera, to ten znów ciągnie.
– Szarpałbym jak jeż piłę – powiedział króliczek i wywrócił się na plecki.
Jeż dorwał siekierkę i dawaj zamach i rąbie. Królik patrzy…
– Rąbałbym jak jeż siekierką.
– Mocno i konkretnie – wyszczerzył ząbki w uśmiechu jeż.
– Aż wióry lecą – dokończył królik i fik na plecy z brechtawką.
Zamienili się, Smoczyca z jeżem szarpali piłą, a królik trzymał konarek łapkami żeby się nie ruszał. Siedział królik na tym pieńki i się gapi, a po korze drzewa lezie pająk. Ogromny, obrzydliwy pająk. Miał z pół centymetra… Lezie do piły, to królik go aż ratować chciał, mimo że pająków nie lubi, to mu patyk podsuwał pod giry… Tylko po to żeby nie popełnił samobójstwa na oczach królika.
Potem znów królik szarpał z jeżem, a Smoczyca wpadła na pomysł żeby im pracę utrudnić. Roboty sporo, a Ona z pokrzywą. Królik zmoczył troszkę futerko widząc kwiatek…
– Niiii, nie parzy – twardo gadał. Zależało mu, żeby się nie rozpraszać i dobrze szarpać piłą, a nie łapkę upitolić. A potem oglądał bąbelki na łapce. – Bąbelki, bąbelki, moje bąbelki – zaśmiał się w myślach. – Kwiatki, kwiatki, królik lubi kwiatki – pomyślał i z żalem gapił się… I ślinił.
****
Poszedł królik z Jaszczurką po kucyka. Kucyk lubi królika, bo królik lubi marchewki. Interesowny kucyk, ale królik się dzielił dość chętnie. Tym razem wszystkie marchewki były dla kucyka, jedną królik sobie przywłaszczył, bo taka malutka była. To niedobry kucyk zabrał królikowi marchewkę, z pyska prawie mu wyciągnął.
– Masz, masz. Kucyku ty… Zachłanny ty – sapnął zły, ale już po chwili królik i jego kucyk raźno sobie rechotali. Kucyk parskał, a królik głaskał.
****
Zjedli kanapki i poszli targać drewno. Królik sobie wymyślił, ze jak sobie do owiniętego palika linką dołączy cieńszy palik to mu się łatwiej ciągnąć będzie, więc Smoczyca zabrała króliczkowi palik… Królik musiał upolować sobie inny.
Królik taki pociągowy. Nawet sobie parsknął pod nosem tak dla żartów i zarżał jak kucyk.
Przytachali drzewka i w końcu oddali innemu zwierzakowi z tamtejszego lasu.
Kucyk przyszedł się pożegnać.
– Marchewki, marchewki, tak dużo marchewek – odezwało się z torebuni króliczka, a kucyk postawił uszy. Spakowali się w żuka, kucyk też chciał, nawet próbował… I pojechali do domu, a w drodze powrotnej cała czwórka grała w słowa.
Królik lubi wycieczki z jeżem, Smoczycą i Jaszczurką, bo są takie normalne, fajne, zabawne. Lubi i już.
P.S.
– Skrzypisz jak jeż klamką :3
P.S. II
Drogi Mikołaju… Królik chciałby nową pilarkę na gwiazdkę, taką na benzynkę i będzie trzymał w chatce Smoczycy nad jeziorkiem i obiecuje, że grzeczny będzie. I straszyć nową pilarką nie będzie nikogo, ani próbować nią żonglować.
P.S. III
Nieśmiało przypomina, że zbliża się światowy dzień królika i marchewki są bardzo mile widziane.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           
Kot z pewnością jest teraz tam, za tymi murami i tymi za ogniami.        

30 minut życia parykiej ulicy w pigułce.

Establishment z pogardą odnosi się do młodych. Mają wyemigrować z Polski, bo stanowią zagrożenie dla ich interesów!
wpis z dnia 13/05/2015
foto: PlatformaRP (Flickr.com / CC by SA 2.0)
Przedstawiciel obecnego establishmentu - prof. Janusz Czapiński - z niesamowitą pogardą wypowiedział się o młodych Polakach, którzy dążą do zmiany obecnej władzy. W wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Gazecie Prawnej" stwierdził, że porządek w Polsce będzie mógł być utrzymany, jeśli młodzi jak najszybciej stąd wyemigrują! Czyżby obawiał się, że młode pokolenie zaczęło stanowić siłę napędową rewolucji, która rozmiecie układ stworzony przy okrągłym stole?

Paweł Kukiz wygrał przede wszystkim wśród młodych. Jest dla nich nadzieją na realną zmianę układu sił w polskiej polityce. Dla przedstawicieli establishmentu jest z kolei tzw. "antysystemowcem", który może im realnie zagrozić w dalszym dzierżeniu władzy nad strukturami III RP. Nie powinny zatem nas dziwić nieprzychylne wypowiedzi przedstawicieli władzy na temat niego, czy skupionego wokół jego osoby środowiska. To, co jednak zrobił prof. Janusz Czapiński przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. W pogardzie dla młodych posunął się zdecydowanie za daleko. W wywiadzie udzielonym "Dziennikowi Gazecie Prawnej", komentując wyniki I tury wyborów prezydenckich, stwierdził, że: "Rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków. Módlmy się, by oni jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek" (sic!). Jak można interpretować powyższe słowa? Czy Czapińskiemu chodzi o ochronę ustalonego w Magdalence i przy okrągłym stole "porządku"? Dlaczego tak bardzo boi się młodych, a ich poglądy określa jako "fundamentalistyczny radykalizm"? Podejrzewam, że Czapińskiego możemy śmiało traktować jako reprezentanta obecnego establishmentu, który panicznie boi się zmiany. Panicznie boi się, że Komorowski może zostać przepędzony z urzędu Prezydenta RP, a do władzy na jesieni dojdzie ugrupowanie Pawła Kukiza. Strach przed nowym powoduje u niego radykalizację poglądów. Stąd brutalne słowa o tym, aby młodzi - którzy są siłą napędową rewolucji - czym szybciej emigrowali z Polski. Aby zostawili ją w spokoju na kolejne lata. Aby władzę nad naszym krajem nadal dzierżyła ekipa, która ustawiła się przy okrągłym stole. Na to jednak zgody nie ma.

 


Na co komu Platforma? Partia rządząca reprezentuje już tylko interesy ludzi władzy

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Czy naprawdę jest to w stanie kogoś zachęcić do głosowania na PO? Jaką partią jest dzisiaj Platforma? Konserwatywną, której politycy opowiadają się za in-vitro? Liberalną, choć podwyższającą podatki? Lewicową, mimo ignorowania środowiskLGBT? Przecież każdy o IQ przewyższającym poziom marchewki zdaje sobie sprawę, że trudno Platformie przypisać jakąkolwiek stanowczość programową.
Mimo to, słupki poparcia wciąż wskazują na 20-kilka procent. O 20-kilka za dużo… To już robota dla socjologów i psychologów. Skąd w Polakach tyle masochizmu?                                                                                                                                                                                                                                            Bo  POLAK  nie  uczy  się  na  własnych  błędach  a  to  świadczy  o  totalnej  głupocie  .  Powiedzenie  dnia  :        

 ''Nową przypowieść Polak sobie kupi Że i przed szkodą i po szkodzie głupi''                                                                                                                                        gb

             
Jan Kochanowski
31/50









                                                                                         

Szokujące! Muzułmanin atakuje nożem niemieckich policjantów, bo tak jest napisane w Koranie


Szokujące! Muzułmanin atakuje nożem niemieckich policjantów, bo tak jest napisane w Koranie
Coraz większa rzesza imigrantów - muzułmanów, jaka przedostaje się do europejskich państw, zwłaszcza Niemiec, zagraża naszemu bezpieczeństwu. Ten film z demonstracji muzułmanów w Niemczech, a nie na jakiejś prowincji w Afganistanie, dowodzi, że islam nie jest religią, która zasymiluje się z europejską kulturą.
Gdy zatrzymamy tysiące muzułmanów w Europie za kilka lat, będziemy świadkami takich scen jak poniżej, codziennie!
Gdy zatrzymamy tysiące muzułmanów w Europie za kilka lat, będziemy świadkami takich scen jak poniżej, codziennie!



Islam w Niemczech: Muzułmanin zaatakował według koranu

Kopacz zakpiła z prezydenta, a ośmieszyła samą siebie. Szymon Majewski: Pilot, który nią steruje, działa aż z Brukseli

Fot. PAP/Leszek Szymański/Youtube.com
Fot. PAP/Leszek Szymański/Youtube.com
Ewa Kopacz zakpiła z Andrzeja Dudy, nazywając go prezydentem na pilota, ale tylko się przez to ośmieszyła. Co do tego, że sama nie jest politykiem samodzielnym, nie ma żadnych wątpliwości Szymon Majewski.
Premier Kopacz powiedziała, że mamy Prezydenta na pilota.
Pilot jest gdzieś podobno w domu na Żoliborzu.
Mocne, kurcze, musi mieć baterie
— ironizuje Majewski na Facebooku.
Ale z kolei pilot który steruje panią Kopacz to dopiero ma power, skoro działa aż z Brukseli
— podsumowuje satyryk.
I chyba nikt nie ma wątpliwości, w czyich rękach znajduje się ten „pilot”. O tym, jak Donald Tusk steruje Ewą Kopacz, pisał tygodnik „ABC”.                                                                                                                                                                                           

Tusk ratuje Ewę Kopacz – ABC ujawnia szczegóły intryg w PO

Tygodnik „ABC - Aktualny, Bezkompromisowy i Ciekawy” ujawnia, że za ostatnimi decyzjami Ewy Kopacz stoi sam Donald Tusk. Przybył z Brukseli by ratować panią premier. W dniu zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na Prezydenta RP Tusk był w Polsce i odbył tajne spotkanie z Kopacz. Kilkugodzinne posiedzenie w gronie najbliższych współpracowników nie wyglądało na sielankowe spotkanie rodzinne – czytamy w najnowszym wydaniu tygodnika „ABC”.
To była jedna z najtajniejszych operacji tego lata, ale nie chodzi o operacyjne działania służb specjalnych, ale o robocze spotkanie Tusk - Kopacz. Doszło do niego w czwartek 6 sierpnia w willi rządowej przy ulicy Parkowej w Warszawie. Uczestnicy spotkania, niczym na konspiracyjny meeting przybywali osobno, dokładnie sprawdzając, czy nie śledzą ich dziennikarze. Oficerowie Biura Ochrony Rządu dokładnie sprawdzili całą okolicę. Zajęci inauguracją prezydentury Andrzeja Dudy, dziennikarze, przeoczyli spotkanie największych Platformy Obywatelskiej, którego wynik determinował będzie wszystkie działania PO aż do wyborów parlamentarnych w październiku.
Jak przebiegało spotkanie i co ustalili politycy tonącej Platformy oraz kto ma pilnować pozycji Tuska w Polsce piszą dziennikarze „ABC” w artykule „Na odsiecz Ewie Kopacz prosto z Brukseli”. W tym wydaniu także kulisy walki o tron w PO, bo pojedynek o miejsca na listach wyborczych Platformy, to bitwa o pozycję w partii po wyborach.
W nowym wydaniu także tekst „Wszystkie hejty prezydenta”, czyli jak w drugim dniu urzędowania prezydent Andrzej Duda poznał zasady działania samonakręcającej się sprężyna medialnego. Przywitały go chłodne komentarze w „The Economist” i w „Süddeutsche Zeitung” i cytaty z tychże w polskiej prasie. Warto poczytać, jak kreuje się materiał na cytaty w polskiej prasie i jak na podstawie cytatów buduje się medialny temat.
Witold Gadowski, współautor głośnego wywiadu z polskim dżihadystą przebywającym w Syrii i współpracującym  z ISIS, mówi w wywiadzie ze Stanisławem Żarynem, że w Polsce działają już komórki Państwa Islamskiego. Gadowski jest też porażony nieudolnością polskich służb.
Kompromitacji nie da się ukryć. Obecnie jednak widać taką próbę. Mówienie o samobójcy z Polski to jest próba ukrycia kompromitacji. ABW zmontowała informację, że w Iraku zginął Polak. Wiem o kogo chodzi. Pewien jestem jednak, że to nie jest pierwszy Polak, który zginął w szeregach Państwa Islamskiego, ani nie jest to pierwszy Polak, który w PI służył
– mówi dziennikarz. Jak się okazuje, Polak-samobójca to Jacek S. Na islam przeszedł ponad rok temu. Obnosił się z tym. W wakacje 2014 r. był na urlopie w Miastku (woj. pomorskie). Na stałe mieszkał jednak w Niemczech. ABW nie informuje, czy był wtedy monitorowany. Jacek S., pochodzący z podmiasteckiej Kamnicy, był jednym z samobójców terrorystów, którzy w czerwcu tego roku zaatakowali obiekty rządowe w irackim mieście Bajdżi.



Prawdziwe sukcesy Ewy Kopacz----- SZKODA NA TO PADŁO SŁÓW!!!!!!!!!!!!!!!

                                  Prawdziwe sukcesy Ewy Kopacz

Te taśmy przypieczętują los PO? Nowe nagrania: Afery, przekręty za pieniądze Polaków, kradzieże i załatwianie posad kolegom i koleżankom

opublikowano: 30 września 2015 roku, 12:22 | autor: Zespół wGospodarce.pl | kategorie: Polityka | tagi: aferaEwa KopaczgospodarkaRząd
fot. Facebook
fot. Facebook

Wypływają nieznane dotąd nagrania z afery podsłuchowej! Na płycie, przekazanej do prokuratury przez CBA, zostali utrwaleni, podczas spotkań w lokalu „Sowa i Przyjaciele”, była wicepremier Elżbieta Bieńkowska oraz cała plejada ministrów z Platformy i szefów spółek skarbu państwa.
Jak podaje gazeta Michnika, już w lutym CBA przekazało prokuraturze płytę z 11 nagraniami z afery podsłuchowej. Biuro nie ujawnia, jak zdobyło ten materiał.
Z przecieków wynika – jak twierdzi „GW” - że nagrania miał rozpracowywany przez CBA biznesmen, a przekazał mu je Marek Falenta. Podsłuchy pochodzą z okresu od lata 2013 do wiosny 2014.
Rozmowy dotyczą różnych spraw i trudno znaleźć wspólny mianownik. Według źródeł „Wyborczej” prokuratura przypuszcza, że nagrania były prezentowane jako rodzaj wersji demo przez kogoś, kto oferował ich sprzedaż — relacjonuje „GW”.
Gazeta podaje długi wykaz nagranych notabli:
Na płycie są rozmowy: Sławomira Nowaka (ministra transportu), Zbigniewa Rynasiewicza (wiceministra infrastruktury), Włodzimierza Karpińskiego (ministra skarbu), Zdzisława Gawlika (wiceministra skarbu) i Krzysztofa Kwiatkowskiego (prezesa NIK); prezesa PZU Andrzeja Klesyka z wiceprezesem Ryszardem Trepczyńskim; Klesyka z Lechem Wałęsą; Krzysztofa Kwapisza (biznesmena), Tomasza Tomczykiewicza (wiceministra gospodarki); Bartosza Arłukowicza (ministra zdrowia), Elżbiety Bieńkowskiej (wicepremier, minister infrastruktury); Bieńkowskiej i Tomasza Misiaka (biznesmena, wspólnika Falenty, b. senatora PO); Patrycji Zielińskiej (prezes Bumaru) i Rynasiewicza; Bieńkowskiej, Karpińskiego i Rynasiewicza; Rafała Baniaka (wiceministra skarbu); Wojciecha Balczuna (prezesa PKP Cargo); Rynasiewicza i Zielińskiej; Karpińskiego z zarządem Azotów Puławy; Bieńkowskiej z Nowakiem; Waldemara Pawlaka z PSL z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem (ministrem pracy z PSL).
Wszystkich uczestników podsłuchanych rozmów wezwała prokuratura. Niektóre wątki śledczy uznali za mogące być podstawą do nowych postępowań, a nie tylko w sprawie nielegalnych podsłuchów.
Gazeta ujawnia kilka fragmentów nowych taśm prawdy. Jak informuje, po odsłuchaniu rozmowy Bieńkowska - Karpiński - Rynasiewicz prokuratorzy uznali, że trzeba sprawdzić stare oświadczenie majątkowe Rynasiewicza. Wiceminister infrastruktury bał się bowiem co będzie, „jak zobaczą jego oświadczenie po PSL”. Rynasiewicz działał w stronnictwie w latach 90.
Kolejna podejrzana sprawa pojawia się w rozmowie szefowej Bumaru z Rynasiewiczem. Chodzi o Andrzeja W., szefa Instytutu Transportu Samochodowego. Oficjalnie jesienią 2013 r. został zwolniony za „bałagan z egzaminami na prawo jazdy”. Rynasiewicz przedstawia to tak: „On zrobił taką rzecz, słuchajcie, jego musiało się zwolnić albo do prokuratury. On sam sobie wypłacał [pieniądze] za projekty europejskie, sam ze sobą podpisywał umowy, 400 tys. sobie wziął. I najlepsze, że zapłacił w Warszawie ekspertom, którzy zrobili mu opinię, że tak naprawdę to mógł to sobie wziąć. Mógłby siedzieć, bo sam ze sobą podpisał te umowy, sam sobie zlecił, sam podpisał i sam wypłacił” — opisuje „GW”.
Rynasiewicz dodaje, że dyrektor „kilka razy go oszukał perfidnie”, zapewniając, że poprawi działanie systemu o nazwie E-kierowca. Rynasiewicz: „Mówię mu, no chłopie, weź to, k…, zrób, wpisałem mu datę, ale nie dotrzymał...” — uzupełnia gazeta.
Reakcję prokuratury wywołała też rozmowa Nowak - Rynasiewicz - Karpiński - Gawlik – Kwiatkowski, w której śledczy dopatrują się przecieku informacji o akcji CBA w Głównym Inspektoracie Transportu Samochodowego.
Jeden z jej uczestników (nie wiadomo kto) stwierdza: „Bartek uprzedził mnie dzień wcześniej, że tam prawdopodobnie będą wchodzić, ale ja mam do tego dość lekki stosunek”. Kim jest Bartek, na razie nie ustalono — pisze „GW”.
W tej samej rozmowie min. Karpiński narzeka, że państwo utopiło 400 mln zł w spółce LOT, ale nie może pozwolić jej zbankrutować, bo byłoby to „samobójstwo polityczne”. Jak mówi, nie można dopuścić, by „nasze rządy były pod znakiem bankructwa narodowego przewoźnika” — opisuje gazeta.
Prokuratura wzięła też pod lupę informacje zawarte w rozmowie Kwapisz - Tomczykiewicz - Arłukowicz - Bieńkowska. Tym razem chodziło o kontrolę NIK wykorzystania funduszy unijnych w służbie zdrowia.
Bieńkowska mówi, że posłuży się wynikami kontroli z 2011 r. i zrobi tak, „by wyszło dobrze”. Bieńkowska: „To znaczy wiadomo, że to nie jest prawda, ale co, kto będzie te pieniądze zwracał? Ja wiem, jak jest, kontrole robiliśmy po to, żeby wyszło, że jest dobrze. A jest źle, ale to są setki milionów złotych” — podaje „GW”.
Podczas tego samego spotkania w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, jeden z uczestników rozmowy załatwiał przez telefon posadę asystentki w Brukseli dla niejakiej Diany.
Ty masz od 1 lipca pracę, ale kto ci mówi, żebyś ty chodziła do pracy. Masz etat, a nie to, że masz chodzić do roboty, bo wiesz, to jest różnica. Będziesz tam referentką do spraw różnych, no i tyle, nie będziesz się ruszać, będziesz leżeć... — rzucił do słuchawki nagrany dygnitarz