2017/02/28

Płaczę tylko w nocy, by nie wiedziały, że odchodzę...

Danuta Leoniuk                                                    Budzę się rano i odprowadzam moje dwie starsze córeczki do szkoły, w zasadzie tylko do drzwi i tylko oczami, nasłuchuję ich śmiechów przed domem, kiedy stają się coraz cichsze i w końcu ustają. Jeśli nic nie zrobię, nie zostanie mi nawet to, bo choroba cały czas postępuje.

Pawełek jest jeszcze malutki, nieporadnie próbuje wspiąć się na moje łóżko, patrzy na mnie, ale nie wyciąga ręki, zdążył się przyzwyczaić, nauczyć tego, że mama mu nie pomoże, nie chwyci jego dłoni, nie usiądzie i nie przytuli mocno do siebie. Przytula się on, mocno małymi, szczuplutkimi rączkami chwyta moje włosy, mocno obejmując moją głowę. Leżymy tak chwilę, on wczepiony w swoją mamę, bezpieczny kochany i jednocześnie samotny, bo zdany tylko na siebie. Nieraz poleci łza, zginie gdzieś na poduszce, niezauważona, łza skrajnej niemocy, bólu, który rozrywa moje serce na myśl o tym, że nie mogę być dla niego mamą, jaką bym chciała być, jaką mogłabym być, gdyby nie choroba, z którą żyję, z którą próbuję żyć, starając się nie zniknąć z ich życia na zawsze.


Paweł, Anita i Monika, między tymi trzema ślicznymi buziami mieści się cały mój świat, a właściwie między nimi znika. Na ich oczach. Oddalam się od nich w chwili, kiedy najbardziej chcę być przy nich blisko. Nienawidzę mojej choroby, najgorszego wroga, który wdarł się w nasze życie i odbiera moim dzieciom mamę. Choroba czaiła się w moim organizmie od dawna, bolała mnie głowa, miałam problemy z chodzeniem, często się potykałam, ale lekarze uspokajali, mówili, że kręgosłup, a ból głowy to zwykła migrena. Wracałam do domu, a tam zapominałam o bólu. Patrzyły na mnie 3 pary ślicznych oczek, napawając mnie dumą.

W domu zapominałam o problemach i choć czasem nogi zadrżały, szklanka wypadła z ręki, szybko można było zapomnieć, żyć dalej, bo do zrobienia był obiad, włoski moich córeczek do umycia. Może to zabawne, ale tego czesania włosów i układania fryzur brakuje mi dzisiaj wyjątkowo. Teraz Anitka czesze się sama, następnie pomaga Moni, mnie jedynie pytają, czy ładnie…


Ta straszna choroba wyszła na jaw przypadkiem. Tego dnia upadłam, nie potknęłam się, nie poślizgnęłam, ale po prostu coś jakby odcięło mi nogi, uderzyłam głową w łóżko, trafiłam do szpitala, zrobiono rezonans głowy. Wyszłam do domu z diagnozą: zespół Arnolda-Chiariego, jamistość rdzenia w odcinku szyjnym. Tak lekarze nazwali moją chorobę, dali mi kartkę z zaleceniami, powiedzieli, że choroba postępuje, a ja w tamtym momencie myślałam o tym, co zrobić na kolacje dla moich dzieci, czy Anitka ma coś zadane na jutro do szkoły. Wróciłam do domu z tą wymiętą kartką na dnie kieszeni.


Nie powiedziałam lekarzowi najważniejszego, tego, że ja nie mam czasu na chorowanie, mam córeczkę, która na mnie czeka. Ta myśl była jak najlepszy lek. Do domu wróciłam dziwnie pewna siebie, tego, że dam radę, że mam w sobie dość siły. Wtedy miałam, ale wkrótce miało się wszystko zmienić. Życie mnie chyba polubiło od nowa, bo kolejne lata pozwoliły zapomnieć o chorobie. Na świat przyszła Monika, moja druga córeczka, kolejny zastrzyk energii, wielkie wyzwanie od życia, ale i fantastyczna nagroda.

Wtedy pierwszy raz zaczęłam zamazywać rzeczywistość, ciało odmawiało posłuszeństwa, drętwiała noga, głowa nie przestawała boleć, zaczęły uginać się kolana, ale jeszcze raz muszę wstać rano, zrobić śniadanie, jeszcze raz muszę uczesać włosy, spakować plecak. Do lekarza później, innym razem, dzisiaj nie ma na to czasu. Kolejna ciąża przesądziła o wszystkim, bałam się, że nie dam już rady, wieczorami odliczałam dni do porodu, bo czułam się już fatalnie. Bez pomocy nie mogłam iść już nawet do łazienki, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, przedmioty wypadały z rąk. Czynności takie jak zrobienie kanapki były wyzwaniem, o którym myślałam i które planowałam przed zaśnięciem.

Zmiany neurologiczne postępowały, a ja przecież miałam lada chwila zostać matką. Miałam opiekować się dzieckiem, podczas gdy nie umiałam już zająć się sobą. Lekarze czekali, bo najważniejszy był Pawełek, który - niczego nieświadomy - rozwijał się w brzuchu matki, której ciało zaczynało powoli obumierać. Marzyłam już tylko o jednym, żeby dotrwać, żeby urodzić zdrowe dziecko. Dzisiaj pamiętam ten heroiczny wysiłek, te łzy wściekłości, ten smutek płynący z bezsilnej chęci, kiedy jechałam do szpitala. Pamiętam mój świat, który miał się skończyć na porodówce, nic dalej już nie było, nie umiałam sobie wyobrazić tego, co będzie. Nie ruszałam już prawie rękami, lewa była jakby doklejona do reszty ciała. Potrzebowałam pomocy, ale zanim mogłam ją otrzymać, musiałam zrobić coś, co dla wielu kobiet jest największym wyzwaniem – urodzić dziecko.



6 miesięcy, tyle czasu zostałam w szpitalu po porodzie. Odbarczanie skrajnej ciasnoty szczytowo-potylicznej, tak nazywał się zabieg, po którym spodziewałam się chyba za dużo. Lekarze próbowali zmniejszyć ciśnienie w mojej głowie, powstrzymać proces uszkadzania układu nerwowego. 

Najpierw zamieniły się role, to nie ja ukradkiem przychodziłam do sali popatrzeć na moje dziecko, ale przynosili mi je, abym mogła choć przez chwile je zobaczyć. Wtedy pierwszy raz pojawiły się te smutne myśli, że może nie uda mi się go wychować, że moja obecność w jego życiu może w przyszłości być tylko ciężarem.

Ze szpitala nie wróciłam już o własnych siłach, ale przywieziono mnie na wózku, obolałą, słabą z porażeniem prawej ręki. Operacja nie pomogła… Pamiętam miny moich dziewczynek, nieme pytania uwięzione w przerażonych oczach. To nie była ta sama mama, którą pamiętały.


Dzisiaj sama nie zrobię już nic, nie usiądę, nie pójdę do toalety, nie zaplotę warkocza, nie przytulę. Mój dzień zaczyna się i kończy w łóżku. Zawsze żyłam bardzo skromnie bez wielu wygód i przyjemności, ale dopóki było zdrowie, mieliśmy wszystko. Torty, uwielbiałam robić torty, dla moich dzieci, przy każdej okazji, a one tak bardzo się cieszyły, gdy zdmuchiwały świeczki. Ostatnio zrobiłam jeszcze jeden, siedząc na wózku, mieszając składniki jedną ręką. Ten dzień uświadomił mi, jak bardzo choroba zniszczyła moje ciało.


Życie mojej rodziny oglądam z poziomu łóżka, ja, matka, osoba, która powinna tym dzieciom upraszczać świat, pomagać, łagodzić rzeczywistość. Wiecie, czego mi brakuje? Brakuje mi nadziei, którą miałam, odkąd pamiętam. Chciałam wychować wspaniałe, mądre dzieci, chciałam kiedyś mieć prawdziwy, ładny dom, przygotowywać w nim święta. Mam jeszcze jedną szansę na to, by wrócić - jest to operacja w Barcelonie. Na mojej drodze pojawili się ludzie, którzy mi bardzo pomogli. Wysłałam dokumenty, czekałam, udało się! Postaramy się zahamować Pani chorobę. Operacja musi się odbyć jak najszybciej. Wszystko, co uda się odebrać chorobie, zależy już tylko od Pani – odpisali.

Teraz cały mój świat to łóżko i wózek inwalidzki, ale wiem, że za chwilę ten wózek to też będzie za wiele na moje możliwości. Każdego dnia jest gorzej, każdego tygodnia tracę kolejne możliwości i jestem dalej od moich dzieci. Proszę, pomóżcie mi być matką, która nie płacze. Każda matka odda za swoje dzieci wszystko, a ja powoli już nie mam czego im dać.
Dziękuję

Pojawiła się propozycja przekształcenia Unii Europejskiej w państwo federalne

Unia Europejska boi się rozpadu do tego stopnia, że zaczęto już wprost proponować przekształcenie obecnej organizacji w państwo federalne, które określono jako Europejską Unię Federalną. Stwierdzono, że w obecnej sytuacji większa "integracja polityczna" jest czymś koniecznym i nie można rezygnować z działań tylko ze względu na niektóre państwa, które paraliżują pomysł.W liście otwartym, który został opublikowany na łamach włoskiej gazety La Stampa, propozycję przekształcenia Unii Europejskiej w państwo wysunęli przedstawiciele izb niższych czterech państw - Claude Bartolone z francuskiego Zgromadzenia Narodowego, Laura Boldrini z włoskiej Izby Deputowanych, Norbert Lammert z niemieckiego Bundestagu i Mars Di Bartolomeo z Izby Deputowanych, tj. parlamentu Luksemburga.

Zwrócono uwagę na problem, wynikający z masowej migracji z państw arabskich i afrykańskich w kontekście rosnącej popularności "populistów", którzy chcą przejąć władzę w wielu krajach UE i przyjąć antyeuropejski kurs. Stwierdzono wyraźnie, że problemem nie są uchodźcy, lecz ludzie, którzy promują nacjonalizm i ideę państwowości.
Autorzy listu wskazują również na problem, wynikający z "Brexitu". Wielka Brytania jest faktycznie pierwszym państwem, które postanowiło opuścić struktury Unii Europejskiej a w wielu kolejnych krajach zaczęto domagać się zorganizowana referendum w tej sprawie.
Przekształcenie Unii Europejskiej w federalne superpaństwo zapewniłoby jej jeszcze większe możliwości. Poszczególne państwa w zasadzie przestałyby istnieć i z pewnością nie miałyby już prawa opuścić UE - w liście wyraźnie mówi się o "bliższej integralności politycznej", choć politycy zdają sobie sprawę, że pomysł ten spotyka się z wielkim sprzeciwem. W kwestii uchodźców zaznaczono, że żadne europejskie państwo nie jest w stanie poradzić sobie z masową migracją samodzielnie, więc zbudowanie superpaństwa pozwoliłoby osiedlać obcokrajowców w dowolnym miejscu, tj. dzielić się nimi - w ramach "europejskiej solidarności".

Podczas gdy oficjalnie mówi się o stworzeniu Europejskiej Unii Federalnej, Polska znowu oberwała za to, że nie jest państwem demokratycznym i państwem prawa. MSZ Luksemburgu, Jean Asselborn stwierdził, że Polska w obecnej postaci nie zostałaby przyjęta do Unii Europejskiej. Czy to oznacza, że nasz kraj zostanie wydalony i nie będzie mógł wejść w struktury przyszłego superpaństwa?

Źródła:

Oszuści mają nowy sposób na wyłudzenie pieniędzy! Zobaczcie, zanim będzie za późno!

Złodzieje czają się wszędzie. Tym razem na cel wzięli właścicieli samochodów. Jeśli wsiądziecie do samochodu i po stronie pasażera, za wycieraczką zobaczycie wsadzony banknot, nie wychodźcie z samochodu! Oni tylko na to czekają!
Jedna z potencjalnych ofiar opisała to na swoim profilu. Złodzieje wykorzystują moment kiedy, ktoś zaciekawiony banknotem wysiada, żeby go wziąć i wtedy wskakują do auta. Banknot jest fałszywką, a samochodu odjeżdża razem ze złodziejem. To częsta praktyka pod supermarketami, kiedy ludzie pakują zakupy do bagażnika i dopiero wsiadają albo mają samochody zaparkowane tak, że idąc do niego nie widzą przedniej szyby. Nie dajcie się złapać!                                                                                                                                         W zeszły weekend byłam w sklepie Michaela W GRAVOIS BLUFFS PLAZA 141. Byłem na zakupach z mamą na świąteczne dekoracje na nasze pierwsze święta rodzinne drzewo. Zakończyliśmy na Michała i pojechałem do mojego samochodu, pożegnał się z moją mamą, zapasy, aby umieścić Eli do jego fotelik samochodowy i wrócić do domu. Zacząłem na 141, i zauważyłam, że to, co wydawało się być 100 dolarów siedząc pod moim wycieraczki. Bycie dedykowanego słuchaczem do bobby kości show, myślałam, że ktoś #pimpinjoy za to samotna matka zapasy z crabby malucha w czasie wakacji. To gdzie moja naiwność wszedł do gry. Zatrzymałem się na poboczu, żeby odzyskać ten cud pieniądze, że pojawił się w moim życiu w idealnym momencie. Rachunek został umieszczony pod wycieraczki, gdzie miała wyjść z samochodu, idź przed siebie, i weź ją (nie można po prostu otwórz okno). Otworzyłem rachunek, i to przeczytać coś podobnego do " ha, myślałeś, że to była prawdziwa prawda?" poszedłem do domu i przeczytać kilka artykułów w internecie o nowy program złodzieje samochodów wykorzystują do podjęcia pojazdów. Osoba, która umieszczona pieniądze na Twój samochód jest zazwyczaj w samochodzie obok Twojego. Kiedy zrobisz krok do przodu auta, skaczą do siedzenia kierowcy i zdjąć. Na szczęście, nie widzę tego " Bill, dopóki nie było już jazdy autostradą, i nikogo nie było, kiedy się zatrzymałem. Wszyscy bądźcie ostrożni i być mądry z Twoich działań. Bądź świadomy swojego otoczenia przez cały czas, a jeśli czujesz się nieswojo, poproś kogoś, żeby cię do samochodu. Uważaj na siebie. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego się dzieje tutaj, a tym bardziej do mnie. Jestem wdzięczna, że nie widziała Bill początkowo lub mój samochód, z moim synem w środku, mogły być zrobione. Ktoś był na pewno obserwuje nas w tej chwili.                                                                                                                                                                                  This past weekend I was at the Michael's store in Gravois Bluffs Plaza off 141. I was out shopping with my mom for Christmas decorations for our first family Christmas tree. We wrapped up at Michael's and I headed to my car, said goodbye to my mom, wrestled to put Eli into his car seat and head back home. I began driving down 141 and noticed what looked to be a $100 bill sitting under my wiper blades. Being a dedicated listener to the Bobby Bones Show, I thought someone was #pimpinjoy for this single mom wrestling with a crabby toddler around the holidays. That's where my naivety came into play. I pulled over to the side of the road to retrieve this miracle money that came into my life at the perfect time. The bill was placed under the wipers where you had to get out of your car, walk around front, and grab it (you could not just roll down your window). I opened the bill, and it read something similar to "Ha you thought this was real didn't you?" I went home and read a few articles online about a new scheme carjackers are using to take vehicles. The person who placed the money on your car is usually in a car right next to yours. Once you step around the front of your car, they jump into the drivers seat and take off. Luckily, I didn't see this "bill" until I was already driving down the highway, and no one was around when I pulled over. Everyone just be careful and be smart with your actions. Be aware of your surroundings at all times, and if you feel uncomfortable, ask for someone to walk you to your car. Stay safe out there. I never thought of something like this happening around here, much less to me. I am grateful I did not see the bill initially or my car, with my son inside, could have been taken. Someone was definitely watching over us at that moment .                       

Prawda o świecie, w którym żyjesz, jest bardziej przerażająca, niż jesteś w stanie to przyjąć. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Chemtrails, nanowłókna, nanoboty i choroba Morgellonów

chemtrails

Wprowadzenie

Wojna się zmieniła. To już nie chodzi o narodowości, ideologie lub pochodzenie etniczne. To niekończące się serie walk pośredników walczących przez najemników i maszyny. Wojna i jej konsumpcja życia stała się dobrze naoliwiona maszyną. Wojna się zmieniła. Oznaczeni ID żołnierze uzbrojeni w oznaczoną broń i sprzęt. Nanomaszyny wewnątrz regulujące ich umiejętności. Kontrola genetyczna. Kontrola informacji. Kontrola emocji. Kontrola pola walki. Wszystko jest monitorowane i utrzymywane pod kontrolą. Wojna się zmieniła. Wiek odstraszania stał się wiekiem kontroli. Wszystko w imię uniknięcia katastrofy z bronią masowego rażenia. A ten kto kontroluje bitwy, kontroluje historię. Wojna się zmieniła. Kiedy walka przebiega podczas pełnej kontroli, wojna… staje się rutyną”.
Stary Snake z MGS4 (Guns of the Patriots) wypowiedział te słowaw 2008 roku i chociaż takie można odnieś wrażenie, nic w tej świetnej grze futurystycznego nie było. Zapomnij już o poprzednim wieku, pieniądzach, podatkach i prawie. Przygotuj sobie kieliszek wina, który szeroko otworzy Twoje oczy już za moment.
Świat się zmienił. Czy na lepsze? „Nie, jest gorzej”. Czy na gorsze? „Nie, jest lepiej”.
To, co widzisz na filmie, przedstawia, co się stało i dzieje w Twoim organizmie. To jest największy sekret na świecie, którego doświadcza każdy człowiek na Ziemi bez jego wiedzy. To jest enkapsulacja neuronu, synapsy lub innych zakończeń nerwowych nanobota. Symulacja podsumowuje ostatnie dziesięć lat tego, co się dzieje. Pozwala to na pełną kontrolę nad hostem, czyli Tobą.
„Podstawowa idea polega na zestawieniu nanodrutów połączonych do elektroniki w głównym cewniku tak, że będą one rozłożone w „bukietowy” układ rozmieszczony w części układu naczyniowego mózgu. Taki układ może obsługiwać duże ilości sond (w milionach). Każdy n-drut będzie używany do nagrywania w bezpieczny sposób elektryczną aktywność jednego lub małej grupy neuronów bez inwazji miąższu mózgu”.
Brzmi groźnie, nieprawdaż? Pewnie myślisz, że jestem nienormalny, ale ja nic nie wymyśliłem, tylko połączyłem informacje z internetu w jeden wpis. Nie oczekuję od Ciebie zrozumienia i wiary. To nie jest teoria spiskowa, tylko dokonany fakt i nie da się tego cofnąć. Jeśli 2% populacji myśli, 3% wydaje się, że myślą, a 95% prędzej umrze, niż pomyśli – to w której grupie jesteś Ty?

Chemtrails. Powody spryskiwania nieba

Chemtrails to ogromna i kosztowna operacja logistyczna. Można wymyślić wiele powodów, aby rozpocząć akcję spryskiwania nieba przez samoloty. Jeśli nie wiesz, jak wygląda niebo po spryskaniu, to sprawdź w wyszukiwarce. Google images: chemtrails.
Globalne ocieplenie
Typowy powód, na który biorą się głupcy w rządzie. Musimy walczyć w tajemnicy z problemem „Globalnego ocieplenia”. Ten haczyk wystarczy na większą ilość populacji, ale jeśli jesteś mądrzejszy to może to Ciebie przekona:
Globalne ocieplenie (ponownie)
Musimy kontrolować emisję promieni słonecznych w celu zapewnienia lepszych plonów. Jest to część żywnościowego programu kryzysowego. Podobną bzdurę może tylko polityk łyknąć, ale chyba nie Ty?… No to może:
Przegrzewanie atmosfery
W celu sterowania huraganami, trzęsieniami ziemi górna atmosfera musi być lepszym przewodnikiem dla takich instalacji jak HAARP, dlatego należy spryskiwać barem i aluminium. Zaraz, zaraz, przecież HAARP to zupełnie inna bajka. No dobrze ale…
Zmiana klimatu i pogody
Aby pomóc lub zranić uprawy, utrzymać niebo jasne dla dużych wydarzeń (np. olimpiad), spowodować tajfun, sterować Super burze, itp. Hahaha. Bzdura, co nie?
Rozsiewanie nanowłókien
W celu instalacji w każdym człowieku BioAPI poprzez nanowłókna. Włókna te nie mogą być wprowadzone do produkcji żywności lub podane w inny sposób, wykorzystanie całej populacji będzie trwać wiecznie i nie będzie się skutecznie propagować. Jest o wiele łatwiej po prostu spryskać wszystkich jak owady. Może być?… Nieważne, ale o tym właśnie jest ten wpis.
Poniżej w uproszczeniu schemat blokowy, jak to się odbywa.

Nanowłókna

To właśnie one spadają na nas. Nie ma opcji, żeby ktoś ich nie miał w sobie. Również Ci, którzy to robią. Są one mechanizmem transportowym, których celem jest dostarczenie przesyłki BioAPI. Tak wyglądają nanowłókna z przesyłką, które za moment sam wyciągniesz z własnych ust.

Faza BioAPI

BioAPI jest potężnym narzędziem i zapewnia pełną kontrolę nad każdym człowiekiem na świecie. Rozumiem, że jest to trudne do zaakceptowania, ale chcę Tobie powiedzieć, że tak po prostu jest. BioAPI możemy podzielić na dwie fazy. Pamiętaj, że 99% ludności naszej planety znajduje się w fazie pierwszej.
Faza 1:
– wymuszenie wypowiedzenia czegokolwiek na żądanie (Direct-to-Speech)
– możliwość wprowadzenia myśli w czasie rzeczywistym (Suggest-to-Subconscious)
– możliwość obserwowania tego co widzisz
– możliwość łączenia się z umysłem dla jednoczesnej koordynacji i odpowiedzi
– możliwość wyłączenia pamięci krótkoterminowej
– możliwość kontroli kogokolwiek bez jego wiedzy (Direct-to-Motor-Control)
– możliwość czytania myśli
– możliwość odczytania geolokalizacji hosta (Ciebie)
Faza 2 (ciekawsza):
– możliwość sterowania emocjami w czasie rzeczywistym (Emotion Mirroring)
– możliwość monitorowania i wpływania na niezliczone funkcje organizmu (General Monitoring)
– możliwość generowania efektów dźwiękowych przez hosta
– możliwość generowania dowolnych snów, które będą się Tobie śniły
– możliwość generowania fizycznego bólu i przyjemności

Choroba Morgellonów

W polskich mediach określana mianem „morgellonka” – rzekome schorzenie skórne mające charakteryzować się szpecącymi ranami, obecnością na skórze i pod nią różnokolorowych włókien nieznanego pochodzenia oraz odnoszeniem przez pacjenta wrażenia pełzania robaków pod jego skórą. Liczne przypadki takiego stanu odnotowano u pacjentów w stanach Teksas, Floryda i Kalifornia w Stanach Zjednoczonych. Zdania naukowców na ten temat początkowo były podzielone.
Takie informacje podaje Wikipedia, ale prawdą jest, że ten problem pojawił się dopiero po spryskiwaniu nieba nanowłóknami. Czym dokładnie jest Morgellons? Jest to efekt pozbywania się włókien przez organizm. Jedyną drogą do ich pozbycia się jest przez skórę. Niestety włókna są zbyt duże i pojawiają się skórne problemy.

Prawdziwe przykłady nanokontroli w życiu

BioAPI w Fazie 1 (Direct-to-Speach). W tym filmie zobaczysz reporterkę, która nie może poprawić własnej wymowy. Wydaje się jej, że ma jakiś problem z krtanią, ale tak nie jest.
Film nr 1: kontrola wymowy
Video Player
00:00
00:18
Jakiś czas temu miał miejsce głośny incydent w Wielkiej Brytanii, gdzie dwie Szwedki rzuciły się na ulicę i zginęły. Jedna po drugiej. Nikt nie może tego zrozumieć.
Film nr 2: kontrola umysłu
Video Player
00:00
01:26

Fizyczny dowód na istnienie nanowłókien w Twoim ciele

Jeśli dobrnąłeś do tego miejsca, to zrób sobie w tej chwili pierwsze dobrowolne i proste doświadczenie na potwierdzenie tego, o czym mowa, zamiast dalej żyć w nieświadomości. Wyczyść dokładnie swoją jamę ustną i weź łyk czerwonego wina. Rozprowadź trunek po języku i po chwili delikatnie spluń do zlewu. Gołym okiem zobaczysz pręciki i ich kłębowiska. Zbierz je i sprawdź pod mikroskopem. Jeśli nie wyraziłem się jasno, to tu masz dokładne wskazówki krok po kroku, jak to zrobić:
BioAPI physical fibers evidence.
No, dalej! Na co czekasz!? Aż ci w telewizji powiedzą?… Przekonaj się sam na sobie. Każdy wie, że czerwone wino zabarwi wszystko. Bez różnicy, czy jest to koszulka, obrus, czy ko-polimerowe nanowłókno.

Dlaczego?

To jest trudne pytanie. Ludzie, którzy to robią starają się przeforsować biblijne zasady na populacji (włączając ich samych) poprzez technologię. Dla przykładu 7 grzechów głównych. Dzięki BioAPI idzie wyliczyć i sprawdzić, jaki jest problem z Tobą. Być może za dużo jesz, kłamiesz, robisz coś, na co ONI nie pozwalają. Stajesz się bezwartościowy i trzeba Ciebie poprawić albo ostatecznie wyłączyć.

Kim są Oni?

Ta sama grupa osób, która przyniosła ludzkości HIV pod koniec 1970 roku.

Zakończenie

I co?!… Zatkało kakao?
Na koniec OST z Metal Gear Solid: Guns of the Patriots.

Narkotyk krokodyl. Jakie mogą być skutki przyjmowania krokodyla

Znalezione obrazy dla zapytania narkotyk krokodyl skutki                         Narkotyk krokodyl, w którym jest dezomorfina to rosyjski wynalazek, efekt ataku szkodników na afgańskie plantacje maku. Wobec spadku podaży heroiny i jej bardzo wysokiej ceny narkomańskie sobieradki wymyśliły krokodyla, dziesięć razy od niej silniejszego.Narkotyk krokodyl jest wyjątkowo groźną trucizną. Uzależnienie i śmierć to drobiazg wobec tego, co krokodyl robi z ludźmi za życia. Ciało płatami odpada od kości. Jak działa krokodyl? Jakie są skutki przyjmowania narkotyku krodyl? Narkotyk krokodyl, w którym jest dezomorfina to rosyjski wynalazek, efekt ataku szkodników na afgańskie plantacje maku. Wobec spadku podaży heroiny i jej bardzo wysokiej ceny narkomańskie sobieradki wymyśliły krokodyla, dziesięć razy od niej silniejszego. Krokodyl to dramatycznie zanieczyszczona pochodna morfiny, której działanie sprawia, że człowiek rozpada się za życia.

Dlaczego narkotyk krokodyl jest tak groźny

Substancja działająca w krokodylu to dezomorfina, pochodna morfiny, którą otrzymano już w 1932 roku w USA. Wytwarzana w warunkach farmaceutycznych, i podawana w kontrolowanych dawkach ma działanie przeciwbólowe i uspokajające. Dezomorfina w krokodylu produkowana jest metodą chałupniczą przy użyciu prostych składników. Narkotyk zanieczyszczony jest benzyną, rozcieńczalnikami, kwasem solnym, jodem i fosforem. Do tego substancja działa bardzo silnie, już po pierwszym zażyciu powoduje uzależnienie. Ludzie, którzy zażywają krokodyla umierają najpóźniej po 2-3 latach od pierwszego razu.                                                                                                                     Znalezione obrazy dla zapytania narkotyk krokodyl skutki

Jakie są skutki przyjmowania krokodyla?

Swoją nazwę krokodyl zawdzięcza właśnie skutkom, które wywołuje po zażyciu. W miejscu wkłucia pojawia się zielonkawy ślad, wywołany gniciem zniszczonych tkanek. Mówi się, że krokodyl, przez zawartość silnych kwasów dosłownie wypala żyły. Zmiana rozprzestrzenia się pokrywając się łuskami, które przypominają skórę krokodyla. Trucizny zawarte w narkotyku doprowadzają do rozpadu ciała, które pęka i gnije jak u  nieboszczyka. Życie może uratować natychmiastowe zaprzestanie zażywania krokodyla i amputacja nóg czy rąk, w których doszło do procesu zniszczenia. Ale nawet tak drastyczne leczenie nie daje gwarancji uchronienia przed postępowaniem degradacji ciała i śmiercią. Krokodyl, zwany inaczej "maładiec" albo "ruska hera" jest, jak sądzą specjaliści od uzależnień, wynalazkiem samych narkomanów. Tak jak w Polsce "kompot" produkowany z makowin. Specjaliści mają nadzieję, że "kompot", znacznie mniej toksyczny niż krokodyl i równie jak on tani, nie dopuści do rozprzestrzenienia się zabójczego narkotyku z Rosji w Polsce.                                                                                                                                                                                                                                                                                     "Narkotyk, po którym ludzie zaczynają gnić", "zabójczy narkotyk z Rosji", "zombie-heroina" – w ten sposób amerykańskie media opisują groźną rosyjską dezomorfinę, która od niedawna zbiera swoje żniwo na terenie USA. Do medialnej wrzawy powoli dołączają też polskie media. Czy rzeczywiście powinniśmy się bać "krokodyla"?

Znalezione obrazy dla zapytania narkotyk krokodyl skutkiOd kilku tygodni najważniejsze amerykańskie media donoszą o nowym, niebezpiecznym narkotyku, który przebojem zdobywa sobie popularność na terenie Stanów. To wytwarzana domowymi metodami dezomorfina: mieszanka kodeiny, oleju przemysłowego, czerwonego fosforu i jodu, potocznie nazywana “krokodylem”. Jest znacznie silniejsza od heroiny, działa uspokajająco i przeciwbólowo   .       To właśnie z tego względu “krokodyl” jest tak podstępny – mówi prof. Mariusz Jędrzejko, dyrektor naukowy Centrum Profilaktyki Społecznej. – Dosłownie rozpuszcza człowieka od środka, ale z powodu “znieczulenia” nie odczuwa się tego natychmiast. To jeden z najbardziej śmiercionośnych narkotyków na świecie – mówi prof. Jędrzejko.                                                                                                               Rosyjski wynalazek
To właśnie uboczne efekty działania “krokodyla”, który poza odurzeniem nieodwracalnie uszkadza organizm zażywającego rozpoczynając proces jego powolnego gnicia, sprawiają, że w USA wybuchła panika. Nazwana przez magazyn TIME “najstraszliwszym narkotykiem na świecie” dezomorfina od tygodni jest pod baczną obserwacją mediów, a internet zaroił się od licznych zdjęć zniszczonych tkanek, przeżartych gangreną kończyn i wielu innych drastycznych ujęć, podsycających tylko lęk i fascynację tym tematem.

Ale trzeba wiedzieć, że narkotyk, który wedle niektórych doniesień za Ocean zawędrował dopiero przed miesiącem, w Rosji bardzo popularny jest co najmniej od 2010 roku. To wtedy po raz pierwszy zainteresowały się nim tamtejsze media. 

– W Rosji to ogromny problem – mówi krótko prof. Jędrzejko. Na tamtejszym “brudnym” narkotykowym rynku “krokodyl” zrobił furorę, bo jest wyjątkowo tani. Zażywają go najbardziej uzależnienie, najciężej zniszczone przez narkomanię osoby, często traktując go jako substytut heroiny. Wedle szacunków w 2011 zażywało go od kilkuset tysięcy do miliona Rosjan. Rocznie ofiar śmiertelnych może być nawet kilkadziesiąt tysięcy.Znalezione obrazy dla zapytania narkotyk krokodyl skutki

"Odgrzewana historia"
O “krokodylu” na początku zeszłego roku pisały także polskie media. “Narkotyk który sieje postrach. Odurza i urywa nogi” – alarmował portal Money.pl. Nieoficjalnie mówiło się także o jednej polskiej ofierze tej substancji – 23-latek z Warszawy miał umrzeć w grudniu 2011 roku. 

Także teraz, gdy o “krokodylu” piszą co dzień amerykańskie portale, temat podjęły również polskie media, epatując często drastycznymi fotografiami i spekulując, czy problem dotyczy także Polski. – To stara, odgrzewana historia – ocenia medialne dywagacje Adam Nyk, kierownik Rodzinnej Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Warszawie. 

– To rosyjski wynalazek sprzed kilku lat, który na szczęście zupełnie się u nas nie przyjął. Ale jest znany od dawna – twierdzi Nyk podkreślając, że “krokodyl” nie zasługuje na to, by rozpatrywać go w Polsce jako poważne zagrożenie.

Choć prof. Mariusz Jędrzejko zgadza się z opinią, że reakcja mediów może być niewspółmierna do zagrożenia, podkreśla wyraźnie, by nie bagatelizować “krokodyla”. Przypomina, że Centrum Profilaktyki Społecznej jako pierwsza instytucja w Polsce opisała ten narkotyk i że istnieje pewne ryzyko, że z Rosji trafi on do naszego kraju. 

PROF. MARIUSZ JĘDRZEJKO
Centrum Profilaktyki Społecznej
Są potwierdzone przypadki jego używania we Francji, Szwecji i Niemczech. Istnieje możliwość, że “krokodyl” może być szmuglowany z Rosji za granicę jako heroina.

Scenariusz, wedle którego zabójczy narkotyk rozprzestrzenia się “zakamuflowany” jako heroina, zdają się potwierdzać zeznania niektórych amerykańskich ofiar dezomorfiny: wedle TIME’a wstrzykiwały sobie one “krokodyla” sądząc, że jest to właśnie heroina.

Wydaje się jednak, że zorganizowane grupy przestępcze nie zajmują się handlem “krokodylem”: jest to narkotyk przygotowywany w domowych warunkach, najczęściej przez heroinistów, których nie stać na kolejną “działkę”. Tak mówił o tym Michał Kidawa z Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii w portalu Interia.pl:
"Krokodyl" w Rosji jest tanim zastępnikiem heroiny na rynku nielegalnym. W Polsce funkcje tę pełni nasz tradycyjny kompot. Jest on daleko mniej toksyczny niż dezomorfina otrzymywana domowym sposobem. Z punktu widzenia użytkownika, przyjmowanie toksycznego i krótko działającego "krokodyla" wydaje się zbędnym ryzykiem.                 Rosję zalewa tani, wyjątkowo niebezpieczny narkotyk. Specyfik, kilkukrotnie silniejszy niż heroina, zabija w ciągu dwóch-trzech lat od momentu wzięcia pierwszej dawki.
"Krokodyl", znany również jako "maładiec" czy "ruska heroina", to dezomorfina otrzymywana domowym sposobem z kodeiny, leku dostępnego także w polskich aptekach bez recepty. Wyjątkowo groźna dla zdrowia jest nie tyle sama substancja odurzająca, co powstałe na skutek chałupniczych metod produkcji narkotyku toksyczne i żrące zanieczyszczenia w nim zawarte. - Właśnie one powodują, przy częstym stosowaniu narkotyku w iniekcjach, tak poważne konsekwencje jak uszkodzenie i obumieranie tkanek, zapalenie żył, gangrenę i w konsekwencji konieczność amputacji kończyn czy, w skrajnych przypadkach, zgon - mówi Michał Kidawa z Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii.

REKLAMA

Odgryza ręce i nogi

Dezomorfina jest narkotykiem o działaniu podobnym do morfiny. Jest jednak od niej kilka razy silniejsza, choć działa znacznie krócej. - Za to objawy odstawienne (tzw. głód narkotykowy) są ponoć bardziej dokuczliwe i trwają dłużej niż w przypadku morfiny czy heroiny - opisuje Grzegorz Wodowski, kierownik krakowskiego Monaru.
Osoby biorące coraz większe dawki "krokodyla", szybko przekonują się o tragicznych dla zdrowia skutkach wstrzykiwania narkotyku. Wykorzystane do syntezy kodeiny chemikalia (głównie kwas solny i fosfor) powodują pojawienie się w miejscach iniekcji martwiczych, zielonkawych plam przypominających skórę krokodyla. To właśnie im narkotyk zawdzięcza swoją nazwę. I, jak na ironię, tak samo jak gad, "odgryza" ręce i nogi. "Ruska heroina" uśmierciła już około 30 tys. narkomanów.
By zapobiec kolejny ofiarom, rosyjskie władze zapowiedziały, że od czerwca leki z kodeiną będą sprzedawane wyłącznie na receptę. Uzależnieni zdają się zupełnie nie przejmować zmianą przepisów. - I tak będziemy kupować to lekarstwo, a jeśli nam się to nie uda, to znajdziemy sobie do wstrzykiwania coś innego - powiedział, cytowany przez telewizję Russia Today, jeden z moskiewskich narkomanów.

W Polsce "krokodyla" (oficjalnie) nie ma...

Szacuje się, że w Rosji uzależnionych od dezomorfiny może być nawet ćwierć miliona osób. Tam narkotyk jest produkowany i zażywany masowo od około trzech lat. Popularnością cieszy się także na Ukrainie. Pojedyncze przypadki szprycowania się "krokodylem" potwierdzono w Niemczech, Francji i Czechach. W Polsce ani Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii, ani Monar, ani policja nie odnotowały jak do tej pory żadnego przypadku pojawienia się "ruskiej heroiny".
- Cały czas monitorujemy czarny rynek narkotykowy w Polsce. Na razie nie stwierdziliśmy obecności "krokodyla" w naszym kraju. Rosjanie już wiele miesięcy temu informowali nas o tym zagrożeniu. W ramach polskiej prezydencji w Unii Europejskiej przekazaliśmy informację o nim policjom w pozostałych krajach członkowskich - mówi podinspektor Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.

...i raczej nie będzie

"Krokodyl" produkowany jest w zdecydowanej większości, o ile nie zupełnie, przez samych uzależnionych - jak uważa Wodowski - "heroinistów, dla których heroina jest za droga lub trudno dostępna". Przede wszystkim dlatego, że w Rosji nie istnieje leczenie uzależnionych od heroiny metadonem. Dezomorfina natomiast nie dość, że tania (kosztuje mniej niż puszka piwa), to jeszcze jest dystrybuowana na zasadach podobnych do polskiego kompotu (tzw. "polskiej heroiny", otrzymywanej z łodyg maku): jeden uzależniony odsprzedaje trochę swojego towaru drugiemu.
Tym samym, mało prawdopodobne jest, by wprowadzeniem "krokodyla" na polski rynek były zainteresowane zorganizowane grupy przestępcze z Rosji, o czym kilkanaście dni temu informowały ogólnopolskie media.
Warto również zwrócić uwagę, że przypadki zażywania dezomorfiny w Niemczech miały miejsce w miastach Zagłębia Rury. Mieszka tam wielu rosyjskich emigrantów i ich potomków, a spora część młodzieży zażywa narkotyki. - Pojawienie się właśnie tam "krokodyla" mogło być nie tyle przykładem przemytu narkotyku, co "przemytu technologii" - uważa kierownik krakowskiej poradni.

"Krokodyl" kariery w Polsce nie zrobi

- Oczywiście, dezomorfina może pojawić się w Polsce, ale nie wróżę jej tu kariery - zastrzega Wodowski. - Jest to produkt dla grupy najbardziej uzależnionych, bądź najbardziej podatnych na uzależnienie, a ci mają w alternatywie np. leczenie substytucyjne metadonem. A jeśli chcieliby czegoś więcej, to istnieje w Polsce dużo innych ofert leczniczych - mówi specjalista z Monaru.
Również Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii jest zdania, że "ruska heroina", jeśli w ogóle trafi do Polski, nie znajdzie wielu amatorów. - "Krokodyl" w Rosji jest tanim zastępnikiem heroiny na rynku nielegalnym. W Polsce funkcje tę pełni nasz tradycyjny kompot. Jest on daleko mniej toksyczny niż dezomorfina otrzymywana domowym sposobem. Z punktu widzenia użytkownika, przyjmowanie toksycznego i krótko działającego "krokodyla" wydaje się zbędnym ryzykiem - uważa Kidawa.
- Nie można jednak wykluczyć możliwości pojawienia się tego typu produktów w Polsce. W ostatnim czasie scena narkotykowa jest bardzo dynamiczna, a zachodzące na niej zmiany są trudne do przewidzenia - podkreśla pracownik Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii.

Można ograniczyć, ale nie da się wyeliminować

Tylko w ubiegłym roku, jak wynika z danych Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii oraz Europolu, na Starym Kontynencie pojawiło się 41 nowych narkotyków (czyli substancji o działaniu podobnym do specyfików kontrolowanych na podstawie prawa narkotykowego). O 17 więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
- Na polskim rynku narkotykowym rzadko jednak pojawiają się nowe środki odurzające - zarówno te, które dopiero co powstały, jak i te które są znane od lat - uważa podinspektor Hajdas. - Tak było na przykład z metamfetaminą, która pojawiała się w niewielkich ilościach, zwłaszcza na terenach położonych przy południowej granicy kraju, ale nigdy nie zagościła na stałe na czarnym narkotykowym rynku w jakichś znaczących ilościach - wyjaśnia policjant.
Opinię tę podziela Michał Kidawa przypominając, że problem nowych narkotyków został zdecydowanie ograniczony przez tzw. "ustawę antydopalaczową". - Ale nie oznacza to, że zniknął - podkreśla ekspert Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii.

Dwie tony skonfiskowanych narkotyków

Narkotyki są w dalszym ciągu głównym źródłem zarobku zorganizowanych grup przestępczych. Z raportu Centralnego Biura Śledczego wynika, że z blisko 550 gangów działających w Polsce w 2010 r., aż 213 zajmowało się przestępstwami narkotykowymi. To dokładnie o 46 grup więcej niż w 2009 r.
Z roku na rok coraz więcej narkotyków jest także wykrywanych i niszczonych przez policję. Tylko w 2010 r. policjanci zabezpieczyli łącznie ponad 2 tony środków odurzających: 1325 kg marihuany, 518 kg amfetaminy, 111 kg kokainy, 85 kg haszyszu, 25 kg heroiny, prawie 270 tys. sztuk tabletek ecstasy i dokładnie 803 sztuki LSD. Wykryto i zlikwidowano także 13 laboratoriów produkujących narkotyki. Wszczęto również prawie 21 tys. postępowań (o 3 proc. więcej niż w 2009 r.) wobec prawie 27 tys. podejrzanych o przestępstwa narkotykowe.
- Jest to wynik coraz większej skuteczności policjantów. Zarówno tych z Centralnego Biura Śledczego, którzy zajmują się zorganizowaną przestępczością, jak i tych z jednostek terenowych, którzy walczą z narkotykami na niższych szczeblach, do pojedynczych dilerów włącznie - podkreśla podinspektor Hajdas. Zdaniem ekspertów policja w najbliższych będzie miała jednak co robić.

Bierzemy okazjonalnie, ale coraz więcej

Biznes narkotykowy to przedsięwzięcie międzynarodowe. Część ze skonfiskowanych w Polsce narkotyków pochodzi z zagranicy (kokaina z Ameryki Południowej, heroina z Afganistanu, a mefedron najprawdopodobniej z Chin), jednak coraz więcej jest wytwarzanych w kraju. - Z roku na rok będziemy mieli coraz większą produkcję narkotyków na miejscu. Związane jest to z tym, że nowe narkotyki to substancje syntetyczne i nie ma potrzeby korzystania z upraw żadnych roślin - mówi Wodowski. Już teraz Polska należy do znaczących producentów jednego z nich - amfetaminy.
Obecnie najpopularniejszym narkotykiem nad Wisłą jest marihuana (choć i tak w statystykach znajduje się daleko w tyle za najczęściej stosowanym przez Polaków środkiem odurzającym - alkoholem). Popularne "zioło" także w większości jest wytwarzane w kraju. Cieszy się ono niesłabnącym zainteresowaniem, ale - jak podkreślają eksperci - spożycie narkotyków w Polsce w dalszym ciągu jest okazjonalne i poniżej średniej europejskiej. Kierownik krakowskiego Monaru dodaje, że zatwardziali narkomanie - heroiści to "mały margines konsumpcji narkotyków w Polsce" i szacuje ich populacje na mniej niż 20 tys.
A co będą brać Polacy w najbliższych latach? - Odsyłam do wróżki - mówi Wodowski.
Marcin Wójcik.