- I to jest wyzwanie dla służby więziennej – mówi anonimowo jeden ze strażników. Takich aresztantów traktuje się w szczególny sposób: albo pojedyncza cela, albo towarzystwo współwięźnia osadzonego za podobne przestępstwa. - Chodzi o to, żeby nawzajem się pilnowali. Bo w pojedynczej celi, mimo monitoringu, jest realne niebezpieczeństwo, że więzień targnie się na swoje życie. Proszę sobie uzmysłowić, co on teraz czuje. To kłębek nerwów i strachu. Zdaje sobie sprawę, że chociaż bez formalnego wyroku, to jednak już został skazany. Przez opinie społeczną i przez współwięźniów. I z reguły na śmierć. Dlatego żyje w ciągłym napięciu, w poczuciu nieustannego zagrożenia.
Nie wiemy, czy w Czarnem Łukasz K. dostał pojedynczą celę, bo rzecznik służby więziennej z Koszalina nie odpowiedział nam na żadne z pytań. Ale wiadomo, jakie są procedury. - On będzie pod szczególnym nadzorem. Spacery być może w pojedynkę, posiłki do celi, a jeżeli będzie musiał z ją opuścić, to prawdopodobnie wtedy, gdy w pobliżu nie będzie żadnych innych więźniów. Sztućce i talerze plastikowe. I co godzinę strażnik zaglądający przez wizjer nie licząc monitoringu – mówi nasz informator.Te środki bezpieczeństwa nie są przesadzone. W hierarchii więziennej gwałciciele czy zabójcy dzieci nie mają żadnych praw. Naszym rozmówcom znane są przypadki wyrafinowanych okrucieństw, które ich spotkały – gwałcenie kijem, oddawanie moczu do otwartych ust.
- Dlatego, jeśli służba więzienna zorientuje się, że Łukasz K. został przez innych osadzonych zidentyfikowany, to bardzo szybko zostanie przeniesiony do innego aresztu - mówi nasz informator.
Przypomnijmy: Łukasz K. to wojskowy kierowca, uchodzący w Szczecinku za czułego męża i ojca dwójki dzieci. Przed tygodniem brutalnie zgwałcił 13-miesięczną córeczkę sąsiadów. Powierzyli ją pod opiekę jego żonie, a on wykorzystał moment, gdy kobieta wyszła z domu. Grozi mu 15 lat wiezienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz