Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Szanowna Pani!
Szczerze współczuję Pani śmierci Męża. Dobrze wiem, co znaczy taki dramat: półtora roku temu straciłem Żonę. Zostałem sam z trójką dzieci. Nie protestowałem, kiedy pogrzeby ofiar katastrofy smoleńskiej odbywały się na koszt państwa - choć wszystkie rodziny otrzymały z ZUS normalny zasiłek pogrzebowy.
Nie protestowałem, kiedy rząd przyznał wszystkim dzieciom ofiar renty, które - po kolejnych dodatkach - są naprawdę wysokie. Nie protestowałem, kiedy rząd zadecydował o przyznaniu rodzinom ofiar kwoty 250 tysięcy złotych na głowę - to dla większości Polaków gigantyczne sumy, ale rozumiałem, że sytuacja jest naprawdę wyjątkowa.
Ale wie Pani co?
Po śmierci mojej Żony moja (i moich dzieci) sytuacja finansowa także znacząco się pogorszyła. Sądząc z tego, co sama mówi Pani w rozmowach z prasą, pogorszyła się znacznie bardziej niż Pani sytuacja. Nikt nie zapłacił mi (ani żadnemu z moich dzieci) 250 tysięcy złotych. Nikt nie pokrył mi kosztów pogrzebu. W rozmowie z prasą przyznała Pani, że na dwójkę dzieci dostaje Pani ponad 6 tysięcy złotych renty - ja na troje dzieci dostaję niecały tysiąc.
Proszę mi powiedzieć, w czym moja Żona była gorsza od Pani Męża? W tym, że nie była politykiem, tylko pedagogiem? Że nie pisano o Niej w gazetach? Czy może po prostu w tym, że nie zginęła w głośnej katastrofie lotniczej, ale zmarła na raka po długiej i ciężkiej chorobie?
Proszę mnie zrozumieć: nie zazdroszczę Pani pieniędzy, które Pani dostała. Nie widzę nic złego w tym, że Pani dzieci dostają wysoką rentę. Naprawdę nie przeszkadza mi to, że ktoś ma lepiej niż ja.
Ale chcę Pani powiedzieć, że w obliczu tych wszystkich faktów, tych pieniędzy, które już Pani dostała i wysokich rent, które dostają Pani dzieci - żądanie "odszkodowania" w wysokości kolejnych pięciu milionów z kasy Państwa (a więc także z moich podatków) uważam za przekroczenie granic przyzwoitości. Nie wiem, co na ten temat mówi prawo, nie wiem, jakie są „kwoty w podobnych sprawach na poziomie średniej europejskiej”, ale powiem szczerze: na Pani miejscu spaliłbym się ze wstydu, zanim wyciągnąłbym rękę po te pieniądze.
I być może tym się różnimy.
Z poważaniem,
Czytelnik
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji