Kondycja finansowa Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) jest, delikatnie mówiąc, krytyczna, co stawia pod znakiem zapytania stabilność całego systemu w nadchodzącym roku. Eksperci finansowi nie owijają w bawełnę, wskazując, że rok 2025 pod względem bilansowania wydatków był już "przegrany”, a prognozy na 2026 rok są jeszcze bardziej niepokojące, z szacowaną luką finansową sięgającą nawet 23 miliardów złotych. Skąd wzięła się ta astronomiczna dziura? To efekt splotu kilku niekorzystnych zjawisk: od niższych niż planowano wpływów ze składki zdrowotnej (nawet o 3,5 mld zł mniej po trzech kwartałach 2025 r.), po drastyczny wzrost kosztów świadczeń
Największym obciążeniem dla budżetu płatnika okazały się ustawowe podwyżki wynagrodzeń w ochronie zdrowia, które, choć konieczne, wydrenowały kasę NFZ. Mechanizm jest bezlitosny: szpitale muszą wypłacić wyższe pensje pracownikom etatowym, co pochłania niemal całą nadwyżkę ze składek, nie zostawiając środków na inwestycje czy nowe terapie. Co więcej, w ostatnich latach na barki Funduszu przerzucono zadania, które wcześniej finansował budżet państwa, nie zapewniając przy tym adekwatnego pokrycia w przychodach.
Efekt jest taki, że dyrektorzy szpitali coraz głośniej mówią o widmie utraty płynności, a ograniczenie tak zwanych nadwykonań (zabiegów wykonanych ponad limit kontraktu) staje się smutną koniecznością, co bezpośrednio uderza w pacjentów czekających na leczenie. W takiej atmosferze finansowego napięcia wdrażana jest jedna z największych reform cyfrowych ostatnich lat.
Mimo ponurych nastrojów księgowych, dla przeciętnego pacjenta 1 stycznia 2026 roku przynosi realną nadzieję na cywilizacyjną zmianę w dostępie do lekarzy. Centralna e-rejestracja to koniec z upokarzającym "polowaniem na okienko” w rejestracji telefonicznej czy staniem w kolejce pod przychodnią przed świtem. Nowy system, zintegrowany z Internetowym Kontem Pacjenta (IKP) oraz aplikacją mojeIKP, pozwoli na samodzielne wyszukanie wolnego terminu, umówienie wizyty, a w razie potrzeby jej szybkie odwołanie lub przesunięcie. Co kluczowe, mechanizm ten ma działać w czasie rzeczywistym, co oznacza, że zwolniony termin natychmiast wróci do puli dostępnych miejsc, co teoretycznie powinno skrócić kolejki.
Na start system nie obejmie jednak wszystkiego. Zgodnie z harmonogramem od stycznia rewolucja dotyczy trzech kluczowych obszarów: wizyt pierwszorazowych u kardiologa (wymagane e-skierowanie), badań mammograficznych (profilaktyka raka piersi dla kobiet w wieku 45-74 lat) oraz cytologii (dla pań w wieku 25-64 lat). Pacjent nie będzie już skazany na szukanie terminu tylko w swojej przychodni, system pokaże dostępność specjalistów w innych placówkach, co może drastycznie skrócić czas oczekiwania, jeśli jesteśmy skłonni dojechać do sąsiedniej dzielnicy czy miasta.
Ciekawym rozwiązaniem jest też funkcja "poczekalni”, jeśli nie ma wolnych terminów, system automatycznie zapisze nas w kolejce i powiadomi SMS-em lub przez aplikację, gdy tylko zwolni się miejsce u wybranego specjalisty. To rozwiązanie ma też walczyć z plagą nieodwołanych wizyt, o których przypominać będzie nawet asystent głosowy.
DO lekarzy w wiekszosci chodza ludzie starzy. Juz widze jak babcia co nie ma komputera rejestruje sie do lekarza. Jak ogarnia to wszystko jak nicdy nie korzystala z komputera. Slabo to widze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz