Zefir z Białegostoku jest w klinice i dopiero teraz zaczynamy rozumieć, jak wiele jego ciało musiało znieść. Okazało się, że miał odmę opłucnową. Z klatki piersiowej ściągnięto aż 600 ml powietrza, które dosłownie nie pozwalało mu oddychać. Trudno opisać, jak ogromna to ulga dla organizmu, ale też jak poważny to był stan. Oddychanie wraca, ale to wciąż bardzo krucha równowaga.
Najprawdopodobniej Zefir ma zerwane więzadło w tylnej łapie, ostateczne potwierdzenie da jeszcze dr Spyra. Do tego jest skrajnie wychudzony, kachektyczny, jak pies, który przez długi czas nie dostawał tego, czego najbardziej potrzebuje. Jego ciało mówi bardzo głośno o przeszłości, której nie chcielibyśmy znać.
Jedna z lekarek zwróciła uwagę na jego uszy. Wszystko wskazuje na to, że były kopiowane, i to w sposób bardzo nieudolny. Małżowiny są zgrubiałe, brzegi nierówne, z krostkami. Nie wygląda to na aktywne zapalenie, raczej na źle, brutalnie wygojone rany. Lewe ucho jest szczególnie zniekształcone, jakby albo doszło do pogryzienia, albo rana zagoiła się koślawie, bez jakiejkolwiek opieki. To prawdziwe ślady bólu i zaniedbania.
Zefir walczy, my walczymy razem z nim. Musimy być szczerzy, to nie będzie prosty przypadek. Obrażenia mogą być większe, niż początkowo zakładaliśmy, a diagnostyka i leczenie będą długie i kosztowne. Bardzo Was prosimy o pomoc, o wsparcie, o bycie z nami i z Zefirem w tej drodze. On naprawdę bardzo chce żyć, teraz potrzebuje tylko, żeby ktoś mu w tym pomógł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz