Kornacy wbijają w głowy słoni siekierki, aby zmusić je do posłuszeństwa! Świat musi się o tym dowiedzieć
Osoby broniące praw zwierząt zachęcają ludzi z całego świata, aby wybierając się do egzotycznych krajów, zrezygnowali z przejażdżek na słoniach.
Rozrywka ta jest najbardziej popularna w Tajlandii. Po wizycie w tym kraju mnóstwo turystów wrzuca do sieci społecznościowych zdjęcia przedstawiające ich na grzbietach tych łagodnych olbrzymów. Pod takimi fotografiami zazwyczaj pojawia się mnóstwo lajków i czerwonych serduszek, jednak czy faktycznie wiemy, co w ten sposób wspieramy?WSPA, międzynarodowa organizacja non-profit, mająca na celu polepszanie warunków życia zwierząt na całym świecie, oszacowała, że w Azji tysiące słoni wykorzystywanych jest tylko po to, aby zapewnić ludziom rozrywkę. Aż 77% z nich jest nieludzko traktowanych! Początkiem kwietnia 2019 roku Twitterem wstrząsnęła seria zdjęć, zamieszczona przez użytkownika o imieniu Abang Da Balik. Mężczyzna pokazał, jak okrutnie postępuje się ze słoniami w Tajlandii, które przewożą na swoich grzbietach turystów.
Kornacy wbijają w głowy słoni siekierki, aby zmusić je do posłuszeństwa! Świat musi się o tym dowiedzieć
Osoby broniące praw zwierząt zachęcają ludzi z całego świata, aby wybierając się do egzotycznych krajów, zrezygnowali z przejażdżek na słoniach.
Rozrywka ta jest najbardziej popularna w Tajlandii. Po wizycie w tym kraju mnóstwo turystów wrzuca do sieci społecznościowych zdjęcia przedstawiające ich na grzbietach tych łagodnych olbrzymów. Pod takimi fotografiami zazwyczaj pojawia się mnóstwo lajków i czerwonych serduszek, jednak czy faktycznie wiemy, co w ten sposób wspieramy?
WSPA, międzynarodowa organizacja non-profit, mająca na celu polepszanie warunków życia zwierząt na całym świecie, oszacowała, że w Azji tysiące słoni wykorzystywanych jest tylko po to, aby zapewnić ludziom rozrywkę. Aż 77% z nich jest nieludzko traktowanych! Początkiem kwietnia 2019 roku Twitterem wstrząsnęła seria zdjęć, zamieszczona przez użytkownika o imieniu Abang Da Balik. Mężczyzna pokazał, jak okrutnie postępuje się ze słoniami w Tajlandii, które przewożą na swoich grzbietach turystów.
Kornacy (osoby kierujące słoniami, które powinny być także ich opiekunami) są wyposażeni w specjalne „siekierki” zakończone ostrym szpicem. Gdy zwierzę jest nieposłuszne lub idzie zbyt wolno, kierujący wbijają im ostrza w głowę, zmuszając zwierzę do uległości. Bardzo często słonie zalewają się krwią. Rany są tak głębokie, że pozostawiają blizny. Głowy słoni są podziurawione w wielu miejscach. Zdjęcia zostały zrobione na Phuket, największej wyspie w Tajlandii, jednak podobny proceder ma miejsce w całym państwie.Okrutne zdjęcia dotarły również do tajskich urzędników. Wszyscy zgodnie twierdzą, że nie popierają tego typu rozrywek i robią, co mogą, aby je wyeliminować.
Nie popieramy tego biznesu. Nie chcemy, aby turyści jeździli na słoniach.
Współpracujemy z różnymi organizacjami i sektorami w Tajlandii w celu ograniczenia lub wyeliminowania tego okrucieństwa — powiedział rzecznik prasowy tajlandzkiego urzędu ds. Turystyki.Dzikie zwierzęta są chronione przez prawo tajlandzkie, ale udomowione słonie, których odnotowano aż 4500 już nie. Są traktowane jak zwierzęta pracujące. Organizacje działające na rzecz praw zwierząt chcą, aby turyści zbojkotowali tę atrakcję i raz na zawsze położyli kres znęcaniu się nad słoniami, jednak jak dobrze wiadomo, nie będzie to takie łatwe. Sporo ludzi zdaje sobie sprawę, że zwierzęta straszliwie cierpią, inni jednak sądzą, że krótka przejażdżka nie wyrządzi im większej krzywdy.Proceder ten pośrednio wspierają firmy turystyczne. Foldery reklamujące wakacje w Tajlandii są pełne zdjęć zadowolonych turystów podróżujących na grzbietach słoni. Nie ma co się więc dziwić, że mnóstwo odwiedzających po przyjeździe do Tajlandii szuka takiej właśnie atrakcji. Słonie, na których siedzą zadowoleni turyści z Ameryki czy Europy są tresowane praktycznie od urodzenia. Malutkie słoniątka są zamykane w drewnianych skrzyniach, gdzie są bite i kłute w najwrażliwsze miejsca (uszy i głowę) metalowymi hakami. Proceder ten nazywa się „łamaniem ducha”. Zwierzęta wówczas otrzymują bardzo mało wody i pożywieniaPo tygodniach ciężkiej walki wkracza tzw. mahout, ich wybawiciel. Człowiek ten nie bierze udziału w „łamaniu ducha”. Przynosi zwierzętom jedzenie i wodę oraz uwalnia je z klatek. Słoń postrzega go jako kogoś dobrego i zaczyna mu ufać. Nie wie, że jego męczarnie dopiero się zaczynają. Od tej pory aż do końca życia będzie woził turystów i wykonywał dla nich sztuczki. Niedawno jeden ze słoni na skutek przepracowania i przegrzania zmarł. Nie zrobiło to jednak większego ważenia na hodowcach. Podobnych sytuacji nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na to, co dziej się nad Morskim Okiem…
Współpracujemy z różnymi organizacjami i sektorami w Tajlandii w celu ograniczenia lub wyeliminowania tego okrucieństwa — powiedział rzecznik prasowy tajlandzkiego urzędu ds. Turystyki.Dzikie zwierzęta są chronione przez prawo tajlandzkie, ale udomowione słonie, których odnotowano aż 4500 już nie. Są traktowane jak zwierzęta pracujące. Organizacje działające na rzecz praw zwierząt chcą, aby turyści zbojkotowali tę atrakcję i raz na zawsze położyli kres znęcaniu się nad słoniami, jednak jak dobrze wiadomo, nie będzie to takie łatwe. Sporo ludzi zdaje sobie sprawę, że zwierzęta straszliwie cierpią, inni jednak sądzą, że krótka przejażdżka nie wyrządzi im większej krzywdy.Proceder ten pośrednio wspierają firmy turystyczne. Foldery reklamujące wakacje w Tajlandii są pełne zdjęć zadowolonych turystów podróżujących na grzbietach słoni. Nie ma co się więc dziwić, że mnóstwo odwiedzających po przyjeździe do Tajlandii szuka takiej właśnie atrakcji. Słonie, na których siedzą zadowoleni turyści z Ameryki czy Europy są tresowane praktycznie od urodzenia. Malutkie słoniątka są zamykane w drewnianych skrzyniach, gdzie są bite i kłute w najwrażliwsze miejsca (uszy i głowę) metalowymi hakami. Proceder ten nazywa się „łamaniem ducha”. Zwierzęta wówczas otrzymują bardzo mało wody i pożywieniaPo tygodniach ciężkiej walki wkracza tzw. mahout, ich wybawiciel. Człowiek ten nie bierze udziału w „łamaniu ducha”. Przynosi zwierzętom jedzenie i wodę oraz uwalnia je z klatek. Słoń postrzega go jako kogoś dobrego i zaczyna mu ufać. Nie wie, że jego męczarnie dopiero się zaczynają. Od tej pory aż do końca życia będzie woził turystów i wykonywał dla nich sztuczki. Niedawno jeden ze słoni na skutek przepracowania i przegrzania zmarł. Nie zrobiło to jednak większego ważenia na hodowcach. Podobnych sytuacji nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na to, co dziej się nad Morskim Okiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz