"Babki nie odbierzemy. W piecu ma wygaszone, z lodówki wyrzuciliśmy jedzenie, bo się zepsuło. Nie ma kto z nią siedzieć". To zdanie usłyszeli kilka dni temu lekarze z jednego z małopolskich szpitali, gdy dzwonili do bliskich starszej pacjentki z informacją, że ta może już wyjść ze szpitala. Odpowiedź rodziny, choć szokująca, zbyt mocno ich nie zaskoczyła. W całym kraju od lat rośnie liczba seniorów, którzy są porzucani przez rodzinę w szpitalu, mimo że już nie wymagają hospitalizacji. — Zjawisko przed świętami będzie tylko przybierać na sile — mówi w rozmowie z Onetem lekarka z Podhala.
Pan Zdzisław ma 69 lat i kilka dni temu przeżył bardzo poważny zawał serca. Do szpitala karetka przywiozła go, gdy był na skraju śmierci. Ostatecznie kardiochirurgom udało się go uratować.
— Parę dni po operacji przyszły do mnie jego córki — mówi Tomasz, lekarz z 30-letnim stażem, pracujący w jednym ze szpitali w Małopolsce. — Chciały podziękować. Wypytywały o stan taty. W pewnej chwili zadały mi pytanie, które po równo mnie zszokowało, jak i ucieszyło. Pytały, czy mogę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by ich ojciec wyszedł do domu przed świętami. Nie wyobrażali sobie, by mógł on spędzić ten okres sam w szpitalu. Przyznam, że bardzo mnie to zbudowało. Taka postawa jest ostatnio rzadko spotykana. Sytuacje odwrotne są niemal na porządku dziennym — mówi nasz rozmówca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz