2018/10/26

logo PCH24.plIlu naprawdę jest w Polsce przybyszów z krajów muzułmańskich?


OPINIE
fot. Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM
Po wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza dla francuskiej gazety „Le Figaro” o „2 700 migrantach przysłanych do Polski przez Europę Zachodnią”, w naszym kraju zawrzało. Do tej pory klarowna sytuacja, stabilizowana zapewnieniami rządu o nieprzyjmowaniu narzucanych nam przez władze UE grup tzw. uchodźców z krajów muzułmańskich, stała się obecnie niejasna i – jak na razie – nikt z decydentów nie ma zamiaru jej wyjaśnić.

Dociekliwym pozostają ciekawe dane o cudzoziemcach w Polsce, na bieżąco publikowane przez oficjalne strony rządowe. Znajdziemy tam, dla przykładu, informację o 3 tysiącach imigrantów – m.in. z Afganistanu, Algierii, Iraku – którzy otrzymali w tym roku pozwolenie na pobyt nad Wisłą.

Jako pierwszy wyjaśnienia słów Jacka Czaputowicza zażądał, podczas wystąpienia w Sejmie, poseł Robert Winnicki. Jednak szef resortu spraw zagranicznych sam już w tej sprawie milczał. Jego słowa próbowało za to wyjaśnić w komunikacie samo ministerstwo. W oświadczeniu tym tłumaczono, że „2 700 emigrantów”, o których powiedział „Le Figaro” minister, to nie są przybysze narzuceni nam przez UE w skutek przymusowej relokacji, a migranci „dla których Polska była pierwszym krajem wjazdu do UE”. Czyli zapewne resortowi chodzi głównie o Czeczenów, którzy przedostali się tu z Białorusi i Ukrainy, zanim granica nie została uszczelniona, i zostali w naszym kraju, w strefie Schengen, po raz pierwszy zarejestrowani jako imigranci spoza UE. Przy tym jednak wyjaśnieniu ministerstwo paradoksalnie zaciemniło sprawę, podając liczbę 3,7 tys. osób (polską granicę mieli oni przekroczyć w latach 2015-2017), a nie 2,7 tys., przekazaną w wywiadzie przez Czaputowicza. Dalej więc nie bardzo wiadomo, o co z tymi „uchodźcami” chodzi.

W kręgu ścisłego zainteresowania opinii publicznej w Polsce są przybysze, którzy chcą się u nas osiedlić. Zainteresowanie to wiąże się z faktem, iż osoby te pochodzą głównie z krajów muzułmańskich, kojarzonych z zamachami terrorystycznymi. Dlatego zagraniczny wywiad ministra spotkał się z tak mocnym odbiorem społecznym.

Pomieszanie pojęć
Takie wypowiedzi mogą też wywoływać niejasności i zamęt z powodu wielości różnych terminów, jakich się używa dla określenia obcokrajowców przyjeżdżających do naszego kraju. Dość często, głównie w przekazach medialnych, ale i w słowach polityków, uchodźcy myleni są z imigrantami. Z definicji uchodźca to osoba, która na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej, zmuszona była opuścić kraj pochodzenia. Takiej osobie nadaje się w Polsce specjalny status uchodźcy i ochronę socjalną – zasiłki, mieszkanie itp. Za imigranta natomiast uważa się osobę, która przybywa do innego kraju, aby się tam osiedlić, głównie z powodów ekonomicznych.

Najczęściej jednak, nawet w wypowiedziach polityków, terminem imigrant lub emigrant obejmuje się wszystkich cudzoziemców, którzy chcą się w Polsce zamieszkać – czy to czasowo czy na stałe. Aby uzyskać orientację, jak się ma w naszym kraju sprawa z przybyszami, najlepiej przeanalizować oficjalne internetowe strony rządowe, gdzie znaleźć można ciekawe informacje i liczby – tak archiwalne jak i bieżące.

Z danych Urzędu ds. Cudzoziemców wynika, iż Polska z roku na rok przyjmuje do siebie coraz więcej uchodźców. W roku 2016 status taki otrzymało 108 osób – 40 obywateli Syrii, 16 cudzoziemców z Ukrainy, 10 Czeczenów – obywateli Federacji Rosyjskiej, 20 osób pochodzących z Turkmenistanu i 6 z Tadżykistanu. Natomiast już w roku 2017 za uchodźców uznano aż 150 osób (wzrost o 39 procent). 56 Ukraińców, 17 Syryjczyków, 14 Czeczenów – obywateli Federacji Rosyjskiej i 13 Irakijczyków. Jak widać, sporo wśród nich jest muzułmanów, czyli przedstawicieli bardzo odległego kręgu cywilizacyjnego. Nierzadko rodzi to konflikty społeczne.

Rok 2018 pod znakiem cudzoziemca
W bieżącym 2018 roku (dane Urzędu ds. Cudzoziemców) Polska przyjęła już 3 009 imigrantów z Afganistanu, Algierii, Iraku, Tunezji, Libii czy Syrii. Większość z nich otrzymała zezwolenie na pobyt czasowy. Prawo do pobytu stałego, z tej liczby, dostało 163 imigrantów. Jest to więc więcej osób niż w całym roku 2017 uznano za uchodźców (150 osób), choć pochodzą one praktycznie z tych samych, „niespokojnych” krajów. Jakimi kryteriami się więc kierowano? W roku obecnym za uchodźców uznano już ponad 100 osób.

Stale rośnie liczba cudzoziemców ubiegających się o różne formy pobytu w naszym kraju. Chodzi m.in. o pobyt stały, czasowy czy pobyt rezydenta długoterminowego UE. Według danych utworzonego rok temu, rządowego portalu migracje.gov.pl, w roku 2018 takich wniosków w urzędach wojewódzkich całego kraju złożono już ponad 70 tysięcy! A zauważmy, że nie ma jeszcze połowy roku. Najwięcej wniosków złożono w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim – ponad 22 tys. Jest to ogromny wzrost zainteresowania cudzoziemców pobytem w mazowieckiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w całym roku 2014 takich wniosków było zaledwie nieco ponad 4 tys.

Natomiast w całym kraju od początku stycznia wnioski o pobyt stały złożyło już ponad 6 tysięcy cudzoziemców. Do tej pory pozytywnie rozpatrzono 4 800 próśb. Z kolei o pobyt czasowy ubiegało się aż 69 tysiące osób. Pozytywną decyzję dostało już z tej liczby ponad 37 tysiące osób. Większość z osób ubiegających się w urzędach o różne formy pobytu w Polsce, jest w wieku od 20 do 39 lat. Połowa z nich to mężczyźni. W przeciwieństwie do lat ubiegłych, obecnie dużo wniosków o pobyt w Polsce składają kobiety.

Zdecydowana większość chcących uzyskać w roku 2018 pozwolenie na pobyt w Polsce to obywatele Ukrainy. Obecnie, według danych rządowego portalu migracje.gov.pl, jest to około 45 tysięcy osób. Rośnie też liczba obywateli Białorusi zainteresowanych pobytem w Polsce. Do początku maja odnotowano około 4 tysiące wniosków złożonych przez nich o pobyt, przeważnie czasowy.

Oficjalny, rządowy portal migracje.gov.pl publikując liczbę ponad 15 tysięcy osób ubiegających się pozwolenie na pobyt w Polsce w roku 2018, enigmatycznie narodowość tych osób określa wspólnym mianownikiem „inne kraje”. Jak udało się nam ustalić, nie brakuje pośród nich obywateli krajów muzułmańskich, w których swoją aktywną działalność prowadzą organizacje terrorystyczne, m.in. ISIS – chodzi o Pakistan (523 wniosków), Egipt (288 wniosków) Turkmenistan (34 wniosków), Afganistan ( 54 wnioski).

Nie słabnie zainteresowanie pobytem w naszym kraju pośród obywateli Rosji, którymi są przeważnie Czeczeni. Od początku roku do dziś 2,4 tys. takich osób ubiega się o prawo do zamieszkania w Polsce, często ze statusem uchodźcy.

Co z tą asymilacją?
Uchodźcy przebywający w Polsce zazwyczaj żyją w specjalnych ośrodkach. Najwięcej jest tam właśnie Czeczenów. Główne tego typu placówki znajdują się w województwie podlaskim – w Białymstoku i Czerwonym Borze koło Łomży. Choć Czeczeni nie są grupą, która stwarza nam problemy większe niż inni goście, to jednak dochodzi do przestępczych zdarzeń z ich udziałem. Głośna była sprawa pobicia strażnika i Wietnamczyków na terenie strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców przy ul. Bema w Białymstoku. Prokuratura i policja prowadziły też śledztwo w sprawie pobicia Polaka, na którego w Łomży miało napaść trzech Czeczenów. W Białymstoku toczył się niedawno głośny proces ich rodaków, oskarżonych m.in. o pomoc bojownikowi ISIS i zakup broni dla tej terrorystycznej organizacji.

W miastach, w których są ulokowane ośrodki dla uchodźców, z reguły rodzi się protest społeczny, związany ze sposobem zachowania mieszkających w ośrodkach cudzoziemców. Tak jest m.in. w Górze Kalwarii. Natomiast obecnie członkowie jednej ze społecznych organizacji przygotowują wniosek do Urzędu ds. Cudzoziemców oraz MSW o przeniesienie białostockiego ośrodka dla uchodźców do Warszawy. – W żaden sposób uchodźcy nie asymilują się. Poruszają się w zwartych grupach, często w wieczornych godzinach, są uzbrojeni, o czym się nie mówi, ale kto wie, ten wie. Mieszkańcy boją się jednak poruszać temat związany z tym ośrodkiem w obawie o swoje zdrowie i życie – mówi Marcin Sawicki ze Stowarzyszenia „Kocham Białystok”.

Korytarze humanitarne jak szklane domy
W roku 2017 ówczesny dyrektor Caritas Polska, ks. Marian Subocz wyszedł z propozycją utworzenia tzw. korytarzy humanitarnych. Miałyby one polegać na przyjmowaniu w Polsce na specjalistyczne leczenie małych, wyselekcjonowanych grup ofiar konfliktów zbrojnych. Pomysł ten poparł polski Episkopat. Ks. kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski rozpoczął nawet na terenie swojej archidiecezji przygotowania do przyjmowania uchodźców, którzy mieli do Polski przybywać korytarzami humanitarnymi. Nie doszło jednak, jak do tej pory, do ich powstania, gdyż negatywnie odniósł się do tego pomysłu rząd, stojący na stanowisku że pomocy – również medycznej – trzeba udzielać ofiarom konfliktów na miejscu, w ich rodzimych krajach.

Rząd do tej pory oficjalnie nie tworzy żadnych korytarzy humanitarnych. Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz kilkukrotnie zapytywany przez media w tej sprawie, odpowiada że tymi kwestiami zajmuje się Beata Kempa, koordynator pomocy humanitarnej ds. uchodźców. Ona zaś, zabierając ostatnio głos w sprawie korytarzy humanitarnych powiedziała, że ten termin rozumie jako pomoc, jaką Polska udziela ofiarom wojen i konfliktów już od dłuższego czasu. – Bo jak nazwać to co robią nasze organizacje pozarządowe? To jest szeroko płynąca korytarzem humanitarnym pomoc, ze wsparciem naszego rządu – powiedziała Beata Kempa podczas podsumowania działalności organizacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”.

Sprawa napływu uchodźców do naszego kraju, jeszcze niedawno głośna, obecnie nie jest tematem z pierwszych stron gazet. Również przedstawiciele rządu z własnej inicjatywy raczej nie wypowiadają się na ten temat. Nie zmusza ich również do udzielania takich wypowiedzi obecna sytuacja, w której kolejne kraje UE wobec uchodźców i imigrantów przyjmują tożsame z Polską stanowisko, iż poszkodowanym trzeba pomagać w ich rodzinnych krajach, a nie umożliwiać uchodźcom osiedlania się na stałe w Europie – co nikomu nie wychodzi na zdrowie.

Adam Białous

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz