2018/11/30

Wojciech Cieśla wezwany na policję za artykuł napisany "bez zgody osoby zainteresowanej"

Wojciech CieÅ›laWojciech Cieśla z tygodnika "Newsweek Polska" dostał wczoraj wezwanie do stawienia się dziś na przesłuchanie do Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Mieniu Komendy Rejonowej Policji. Chodzi o artykuł o Mariuszu Muszyńskim, wiceprezesie Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuł pt. "Dubler" ukazał się w "Newsweeku" 13 sierpnia. Jest to sylwetka Mariusza Muszyńskiego, który w 2015 roku dzięki PiS został sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Jak napisano w wezwaniu dostarczonym Cieśli, dochodzenie policji, prowadzone pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dotyczy publikacji artykułu "bez zgody osoby zainteresowanej" - informuje branżowy Presserwis.
– Brak mi słów – komentuje Wojciech Cieśla. – Obóz władzy nie po raz pierwszy wykorzystuje przeciwko dziennikarzom aparat władzy: policję, prokuraturę, ABW. Nie było ze strony Muszyńskiego żadnych innych prób porozumienia się, nie było kontaktów, próśb o sprostowanie itp. Od razu policja. A więc praca dziennikarska została potraktowana jak przestępstwo – mówi.Policja nie udziela szczegółowych informacji na temat tego wezwania. – Redakcja wysłała e-maila z informacją o tym, że wezwany nie stawi się na przesłuchanie z uwagi na obowiązki. Poproszono o wyznaczenie kolejnego terminu. Policjant prowadzący sprawę będzie musiał się do tego ustosunkować –informuje jedynie Karol Cebula z Komendy Rejonowej Policji przy ul. Opaczewskiej w Warszawie.
– Wezwanie dostałem 29 listopada, stawić się miałam 30 listopada. W tym czasie mam w Krakowie zajęcia ze studentami zaplanowane dwa miesiące temu. Tryb wezwania jest niedopuszczalny – mówi Cieśla. – Owszem, spodziewam się, że jak się w piątek nie stawię, to w sobotę ABW wyłamie mi drzwi w mieszkaniu i doprowadzi mnie siłą. Mam tylko nadzieję, że nie zrobią tego o trzeciej w nocy, a chociaż poczekają do rana – ironizuje. I dodaje: – To ewidentne nadużycie władzy i korzystanie z pozycji siły. Nie powinno na to być naszej zgody.
Dominika Bychawska-Siniarska z zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że nigdy nie spotkała się z tak kuriozalnym wezwaniem. – Nie ma do niego żadnych podstaw prawnych – mówi. – Dziennikarze mają nie tylko prawo, ale i obowiązek pisania o osobach publicznych, nie potrzebują na to żadnej zgody. Stawianie dziennikarzowi takiego zarzutu jest absurdalne. To nieuzasadnione uruchamianie aparatu prawa i wygląda na próbę tłumienia krytyki prasowej – podkreśla Bychawska-Siniarska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz