Przez coś takiego przeszła Natalia, która o swoim pobycie w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya w Warszawie napisała do redakcji wawalove.pl
W wiadomości poza rozgoryczonymi słowami, znalazły się także zdjęcia, dokumentujące to, jak wygląda oddział urologiczny w tym szpitalu.
Płaczę za każdym razem, gdy muszę się umyć”
Natrysk jest koszmarny. Grzyb, brud, pleśń, brak słuchawki. Bałam się wejść tam w klapkach. Zasłonka prysznicowa ubrudzona krwią, cała w pleśni. W umywalce nie było mydła od środy do piątku. Papier toaletowy w WC pojawiał się co drugi dzień.Ludzie z ranami szytymi, po nacięciach, z cewnikami, po skomplikowanych operacjach, gdzie bardzo ważne jest utrzymanie higieny, mają się myć w tym brudzie. Przy czym lekarze na każdym kroku ostrzegają przed sepsa i urosepsą, która prowadzi często do śmierci
Jedna z pacjentek, gdy zapytała ordynatora, dlaczego pod prysznicem nie ma słuchawki w wężu, usłyszała, że to z powodu bakterii, które się w niej gromadzą (!).
Kolejną kwestią podnoszoną w kontekście warunków pacjentów, jest fakt, że na oddziale jest tylko jedna damska łazienka. To, co opisuje pani Natalia, nie mieści się w głowie. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że nie chodzi o warunki jak w hotelu pięciogwiazdkowym, ale o czystość.
Gdy na oddział trafiła pacjentka w zaawansowanej ciąży, lekarz powiedział jej, że postara się ja jak najszybciej wypisać, bo w szpitalu jest za dużo bakterii. Pacjenci narzekają także na warunki w salach. Oddział urologiczny wygląda jak z lat 70. Stare linoleum na podłodze, bardzo stare łóżka, umywalki, szafy, krzesła. W salach wymienione tylko okna. Stare żeliwne grzejniki w nocy są potwornie gorące. Jeśli chory ma być na czczo i nie może pić, po prostu „usycha”. Miałam popękane usta, bo nie mogłam pić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz