Czy największy polski biznesmen, udziałowiec w największych koncernach, dobroczyńca żydowskiego muzeum Polin i „oficjalnie” (jak powiedział niegdyś Gowin) nieżyjący Jan Kulczyk może żyć? Wypowiedzi anonimowych pracowników Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dają do myślenia.Jeszcze dwa lata temu ABW sprawdzało dosłownie każdą informacje na temat możliwego pobytu Jana Kulczyka w krajach bliższych i dalszych. „Gazeta Finansowa” podała jako jeden z przykładów Cypr. Ze źródeł gazety wynika, że najczęściej padają informacje o egzotycznych krajach.
– Kulczyk jest kluczem do wszystkiego. Prywatyzacje, Bronek, Platfusy, Ruskie. Jakby on zaczął gadać, mielibyśmy wszystkich – mówił w 2016 jeden z niedawnych nominatów na wysokie stanowisko w ABW.
Jak mówią bliscy miliardera i jego wieloletni wspólnicy, dr Jan Kulczyk „był zbyt próżny, by zmieniać swój wygląd”. Ponadto wielu wspólników Kulczyka zakładało, że – w atmosferze przekonania, że PiS wygra wybory i zniszczy „układ III RP”, którego Kulczyk był symbolem – ten pójdzie na wojnę z aparatem państwa, by uchronić swoje imperium. Oprócz wielkiego majątku miał za sobą szerokie kontakty sięgające nawet polityków z USA.
– Jednak Kulczyk nie szykował się do wojny. Według naszych informacji na jego decyzję wpłynęła wizyta dwóch „smutnych panów” z Agencji Wywiadu. Oficerowie przekazali mu, że nie będą w stanie dłużej go chronić. I dziękują za lata wzajemnej owocnej współpracy. Tydzień po tej rozmowie największy z polskich oligarchów zaczął oficjalnie przedstawić swojego syna jako następcę i dziedzica. Po miesiącu poleciał do publicznego szpitala w Wiedniu na nieplanowaną wcześniej operację. 29 lipca 2015 r. media podały, że najbogatszy Polak zmarł. Czy jednak na pewno? – czytamy w gf24.pl.Co również niezwykle ciekawe wcześniej Jan Kulczyk poddał się eksperymentalnej terapii w USA. Prowadził ją urodzony w Teheranie prof. Shahrokh Shariat, szef kliniki urologii przy wiedeńskiej Allgemeines Krankenhaus der Stadt. Metoda ta polegała na niszczeniu komórek nowotworowych prądem z ładunkiem do 3 tys. woltów. Metoda ta jest zakazana w Austrii. Informacje o tym fakcie opublikowali dziennikarze z redakcji „Heute”.
Rok później biznesmen udał się na zabieg usunięcia węzłów chłonnych z okolic biodra i uda. Według „Heute”, „prosty zabieg wydłużył się do sześciu godzin, a podczas jego trwania pojawiły się komplikacje. Doszło do uszkodzenia jednej z tętnic udowych”. Do zespołu dołączył chirurg naczyniowy. Kulczyk pozostał na sali pooperacyjnej aż sześć dni.
– Przyczyna jego śmierci nie ma nic wspólnego z operacją. Poszło dobrze i skutecznie, pacjent był zadowolony. To smutne, że próbuje się fałszywymi pogłoskami zdyskredytować mój zespół, bez szacunku dla cierpień rodziny – powiedział „Heute” prof. Shariat. „Fakt” zauważa, że lekarze mieli uszkodzić mu tętnicę udową.
Pojawiają się wątpliwości, czy w trumnie rzeczywiście znajdowały się szczątki doczesne miliardera. Zgodnie z prawem, przed wyjazdem do Polski trumna ze zwłokami Jana Kulczyka musiała zostać zapieczętowana. Po opuszczeniu Austrii nie wolno jej było otwierać.
– Ciało jest składane do trumny z wkładem cynkowym. Wkład jest zalutowany, a wieko trumny zamknięte. Nie wolno – według prawa konsularnego – otwierać trumny po przywiezieniu jej na miejsce – wyjaśniał Adam Ragiel, balsamista z Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego.
Pomijając powyższe fakty, zastanawia fakt śmierci w wieku 65 lat najbogatszego człowieka w Polsce (nomen omen sytuacja idealna dla ZUS-u z powodu akurat rozpoczętego wówczas wieku emerytalnego), który udał się na nieplanowaną wcześniej prostą operację, podczas której pojawiły się powikłania i zmarł. Ciała w trumnie publika nie widziała. Natomiast służby bezpieczeństwa skrupulatnie sprawdzają każde doniesienie o rzekomej obecności miliardera gdziekolwiek na świecie…
Tak czy inaczej, sam Jan Kulczyk zniknął z życia publicznego. Majątek został zachowany i przejęty przez spadkobierców z rodziny. Imperium zostało ocalone. A czy dowiemy się w przyszłości czegoś nowego? Czas pokaże.
Źródła: gf24.pl/bezc.pl/se.pl/fakt.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz