2015/10/30

Samozaoranie lewicy

Dodano: 30.10.2015 [20:16]
Samozaoranie lewicy  - niezalezna.pl
foto: GP
Lewica, która liczyła pewnie, że antyklerykalnym przekazem przyciągnie młodych, teraz przeciera oczy ze zdumienia, widząc, ilu młodych wykształconych wyborców zagłosowało na PiS.

W minioną niedzielę, 25 października, Polacy zadecydowali, że w sejmie nie będzie lewicy. Znamienne, że do parlamentu nie dostały się ugrupowania, których najbardziej wyrazistym elementemprogramu była walka z chrześcijaństwem, projekt rewolty światopoglądowej i ideologia gender.

Batalia o ochronę życia z mniejszą lub większą siłą powraca od lat, ale właśnie w minionej kadencji posłowie lewicy zadbali o to, by na agendę wprowadzić dodatkowo postulaty środowisk LGBT: projekty ustaw o związkach partnerskich, o uzgodnieniu płci, o innych przywilejach dla homoseksualistów, czyli ściganiu tzw. homofobii i mowy nienawiści.

Choć antychrześcijańska konwencja Rady Europy (tzw. antyprzemocowa) i ustawa o in vitro zgłoszone i przyjęte były przez Platformę, to jednak trzeba pamiętać, że gdyby nie nacisk lewicy, rządząca do niedzieli partia pewnie by tych ustaw nie wprowadziła. Donald Tusk i Ewa Kopacz w tak wielu głosowaniach jako cichych koalicjantów potrzebowali ugrupowań lewicy, a jednocześnie tak bardzo zabiegali o przejęcie ich elektoratu, że w niektórych kwestiach światopoglądowych próbowali przelicytować Palikota i SLD. Zresztą w ostatnich miesiącach przybyło konkurentów. Ryszard Petru, sam posyłający dzieci do szkoły katolickiej, na pytania o związki partnerskie mówił wyraźne „tak”, ale walka z chrześcijaństwem i postulaty LGBT nie były główną osią programu. Natomiast zarówno Zjednoczona Lewica, jak i partia Razem budowały swój przekaz na ideologii gender i zniesieniu finansowania lekcji religii. W niedzielę okazało się, że pomysły te popiera skromna grupka wyborców. Za mała, by zdobyć choć symboliczną sejmową reprezentację. Lewica, która liczyła pewnie, że antyklerykalnym przekazem przyciągnie młodych, teraz przeciera oczyze zdumienia, widząc, ilu młodych wykształconych zagłosowało na PiS.

Gdy dwa lata temu Kaja Godek w imieniu pół miliona Polaków zgłaszała obywatelską inicjatywę objęcia prawną ochroną dzieci, u których niepełnosprawność zdiagnozowano w okresie życia płodowego, grupa posłów palikotowej lewicy na znak protestu opuściła salę obrad. Zanim jednak to zrobili, Kaja Godek zdążyła usłyszeć okrzyki pełne agresji, oskarżenia i groźby. Najgłośniej krzyczał Armand Ryfiński od Palikota, a wspierał go poseł SLD z Częstochowy Marek Balt. W ich postawie dało się wyczuć irytację i nieskrywaną pogardę. Oto na poselskiej mównicy stoi jakaś nieznana kobieta, nie wiadomo skąd, i próbuje nas pouczać. Nas, wybrańców narodu, parlamentarzystów. – To mowa nienawiści! Ona mówi o zabijaniu dzieci, to straszne, nie możemy tego słuchać, wychodzimy – relacjonował Janusz Palikot. Obserwując, jak Anna Grodzka, Andrzej Rozenek i ich koledzy wychodzą z sali, pomyślałem sobie: o ile lepiej wyglądałby polski parlament, gdyby tak na dobre zostali za tymi drzwiami.

Demonstracyjny gest wyjścia z sali parlamentu okazał się proroczy.

Jak na radykałów przystało, wyszli radykalnie. Nie ma po nich śladu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz