- Gdzie byli przeciwnicy obecnej władzy, protestujący, niby broniący obecnej konstytucji, wtedy, kiedy nie było pomocy dla żadnej rodziny, kiedy bezrobocie było ponad 10 proc.? Gdzie byli, kiedy likwidowano Stocznie Gdańską? - pytał dziś prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 38. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku. Gdy Duda zaczynał swe wystąpienie, obecny w kościele Lech Wałęsa demonstracyjnie opuścił świątynię!Prezydent, który zabrał głos podczas mszy św. w kościele św. Brygidy w Gdańsku, podkreślał, że Polska po 1989 roku nie była "zdrową Polską".
"To nie była zdrowa Polska, jeżeli polski parlament, niby po przełomie, wybiera komunistycznego dyktatora na pierwszego prezydenta III Rzeczpospolitej"- wskazywał Andrzej Duda. Jak zauważył, za wyborem gen. Wojciecha Jaruzelskiego głosowali wówczas także ludzie, którzy - jak mówił - "byli zaangażowani w przywracanie nam wreszcie wolności"."Czy można więc mówić, że była to Polska w pełni wolna?"- pytał Duda. "Nie była" - ocenił.
Przekonywał, że "ślady tych skażeń", które wtedy powstały, są do dziś w polskiej gospodarce czy wymiarze sprawiedliwości."I muszą być konsekwentnie usuwane. I wierzę w to, że będą"- powiedział prezydent.Za jedną z takich "skaz podszytych komunistycznym chichotem" uznał likwidację Stoczni Gdańsk.
"Człowiek taki jak ja, pochodzący z drugiej strony Polski, wychowany na legendzie, na wielkim micie Solidarności przyjeżdża do Gdańska i w miejscu, gdzie jest ta świątynia, ta kolebka Solidarności widzi chaszcze i gruzy. Czy to nie jest także symbol tej zmieniającej się Polski, że nie każda zmiana, która tutaj następowała, była zdrowieniem, że niektóre były chorobą?"- pytał Duda.
Jak podkreślił, wszystkie te choroby trzeba dziś wreszcie wyleczyć."I jeżeli ktoś dzisiaj pyta co to znaczy Polska, to ja powiem głośno: chcę, żeby Polska to była właśnie solidarność, niezłomnie, spokojnie krocząca w przyszłość, budująca sprawiedliwość, będąca razem i wspólnie"- zaznaczył prezydent.Pytał też, "gdzie byli przeciwnicy obecnej władzy, protestujący, niby broniący konstytucji, wtedy, kiedy nie było żadnej pomocy dla rodziny i kiedy następowała coraz większa pauperyzacja i kiedy bezrobocie było ponad 10 procent?". "Gdzie oni wtedy byli? Gdzie byli, kiedy likwidowano stocznię gdańską? Wtedy uważali, że wszystko jest w porządku?" - dopytywał Duda.
Gdzie byli, kiedy na "umowach śmieciowych" budowano liberalną gospodarkę, odbierając ludziom chleb i spokojne życie w ten sposób. Gdzie byli? Byli częścią tak kształtowanego systemu
- powiedział Andrzej Duda. Wyraził pogląd, że taki system państwa nie odpowiada zapisanej w konstytucji deklaracji, że jego system gospodarczy ma być systemem społecznej gospodarki rynkowej. Prezydent przyznał, że obecnie trwają dyskusje i spory dotyczące przełomu 1989 r. "Można się zgadzać z różnymi koncepcjami i teoriami, ale fakty są takie, że w Polsce nastąpiła bezkrwawa w zasadzie rewolucja" - powiedział Duda. "Nie strzelano do ludzi na ulicach tak, jak tutaj w Gdańsku, w Gdyni w 1970 r. Nie ma dzisiaj dziesiątków, setek, czy tysięcy krzyży nad mogiłami młodych ludzi, którzy tak, jak ja wtedy, mieli po 17-18 lat i którzy być może byliby gotowi walczyć o wolną Polskę z bronią w ręku"
- wskazywał prezydent. Dodał, że płacimy za to jednak cenę.
"Tą ceną są także choroby, które bez przerwy, choć w coraz mniejszym stopniu drążą nasze państwo od tamtego czasu. Bo jakże nie nazwać chorobą, że w Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia w czasie stanu wojennego?"
- pytał Andrzej Duda. Podkreślił, że prawda na ten temat "wychodzi na jaw" dopiero teraz, po 30 latach. Według niego w Sądzie Najwyższym są ludzie, którzy uczestniczyli w "komunistycznym aparacie represji", będąc wówczas m.in. w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie - jak mówił prezydent - "jedna z osób nadzorowała, czy prawodawstwo stanu wojennego jest we właściwy sposób wdrażane i składała z tego raporty do Komitetu Centralnego" PZPR. Wyraził też pogląd, że żaden z ówczesnych "zbrodniarzy w zasadzie nie odpowiedział za swoje czyny". Andrzej Duda podkreślił, że Solidarność, za którą modlili się uczestnicy uroczystości, to nie tylko związek zawodowy, który był, jest i - ma nadzieję - będzie istniał, "bo jest potrzebny Polsce", ale również "solidarność w tym najszerszym tego słowa znaczeniu, w znaczeniu ludzi". Solidarność to wielka wspólnota, to właśnie dzięki tak pojmowanej Solidarności, która była gigantyczną wspólnotą, udało nam się odzyskać wolność" podkreślił Duda. Jak zauważył, stało się to także "dzięki wszystkim tym, którzy wtedy mówili 'nie', dzięki wszystkim tym, którzy wtedy mieli odwagę i z czystym sercem, nie myśląc o własnych korzyściach, nie myśląc często także i o swoim bezpieczeństwie, ryzykując więzieniem, prześladowaniami, stali twardo, wierząc w to, że ziszczają się właśnie słowa Jana Pawła II wypowiedziane rok wcześniej w Warszawie: 'Niech zstąpi duch twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi'".Prezydent zwrócił również uwagę, że Solidarność to kolejny w historii Polski przypadek, w którym "to, co wydarzyło się u nas, stało się udziałem i zbawieniem dla wielu innych".Bo jakże inaczej potraktować wielkie zwycięstwo Solidarności, którego efektem było zburzenie muru berlińskiego, którego efektem był upadek żelaznej kurtyny - tak jak w 1920 r. w efekcie bohaterstwa polskich żołnierzy i genialnego planu marszałka Józefa Piłsudskiego i dowódców "czerwonazaraza" nie zalała Europy
- argumentował.
We mszy św. w kościele św. Brygidy w Gdańsku z okazji 38. rocznicy Sierpnia 1980 r., podpisania porozumień sierpniowych oraz powstania NSZZ "Solidarność" biorą też udział: premier Mateusz Morawiecki, były prezydent Lech Wałęsa oraz szef "S" Piotr Duda.Źródło: niezalezna.pl, PAP