Te skandaliczne i tragiczne wydarzenia rozegrały się na owianej złą sławą Biskupiej Górce. 42-letnia Anna Hallmann mówi, że „policja wszystkich mieszkańców Biskupiej Górki uważa za patologię. Są przekonani, że mogą z nami robić co chcą, a i tak nikt nie stanie w naszej obronie”.
Ciężarna kobieta stanęła w obronie niepełnosprawnego syna
Do tych tragicznych wydarzeń doszło pod koniec sierpnia 2014 roku. Dopiero teraz brutalnie skatowana kobieta, która musiała pogodzić się ze stratą dziecka usłyszała niedorzeczny i szokujący wyrok sądu.
Kobieta opowiada, że to był zwykły spokojny dzień. Kiedy jadła z synami obiad, zza okna usłyszeli krzyk o pomoc. Kobieta została w domu z młodszym dzieckiem, a jej dwaj synowi wybiegli na pomoc osobie, która krzyczała, że jest bita.
Kobieta zauważyła wracającego niepełnosprawnego syna, który był półprzytomny i słaniał się na nogach. Chłopak osunął się na ziemię, okazało się, że został dwukrotnie porażony przez funkcjonariuszy paralizatorem z bardzo bliskiej odległości, ok. 20 cm. od serca.– Udało mi się dociągnąć syna na próg klatki. Wówczas jeden z funkcjonariuszy, w jakimś nieprawdopodobnym szale, dobiegł do mnie i z całej siły zaczął napierać na mnie klatką piersiową. Zaparłam się rękoma i nogami o drzwi, żeby nie przewrócić się na leżącego na ziemi syna. Policjant napierał, by chwycić go przez moje ramię.
Nie wiedziałam co się stało. Pytałam funkcjonariusza, o co chodzi, za co chce bić moje dziecko, ale to wywołało w nim prawdziwą furię. Widząc tę agresję, krzyknęłam do syna, żeby uciekał do domu. Kiedy syn schował się w mieszkaniu, wówczas policjant wepchnął mnie na klatkę schodową i zaczął katować – opowiadała z płaczem pani Ania.
– Traciłam i odzyskiwałam przytomność. Później przyszedł drugi funkcjonariusz i zaczął okładać mnie pałką. To, co działo się później, znam tylko z relacji synów i sąsiadów. Podobno policjanci wywlekli mnie nieprzytomną przed budynek i ciągnęli po chodniku, jak przysłowiowy worek kartofli. Wtedy byłam już w pierwszych tygodniach ciąży. Wiem też, że twierdzili, że symuluję i nie chcieli wezwać karetki –kontynuowała swoją dramatyczną historię.Niedorzeczny wyrok sądu dla… skatowanej ciężarnej kobiety
Pani Ania z wielką traumą wspomina to wydarzenie. Kilka dni później okazało się, że poroniła swoje oczekiwane i kochane dziecko.
42-letnia kobieta zrobiła lekarską obdukcje, która potwierdza obrażenia, jakich doznała. Sąsiedzi nagrali, jak leżała skatowana na ziemi. Mimo twardych dowodów obciążających policjantów, zarzut postawiono… skatowanej kobiecie. Pani Ania została oskarżona o napaść na funkcjonariusza na służbie. Teraz w jej sprawie zapadł absurdalny wyrok.
– 12 lutego 2018 roku zapadł wyrok skazujący Annę H. (dawniej L.) na karę 6 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cel społeczny, wskazanej przez Sąd, w wymiarze 20 godzin w stosunku miesięcznym; Sąd orzekł również od Anny H. na rzecz pokrzywdzonych nawiązki po 250 złotych. Wyrok nie jest prawomocny. Sędzia sporządza uzasadnienie –powiedział Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.Anna Hallmann: „Policjanci pozostają bezkarni i śmieją mi się w twarz”Policjanci, którzy dopuścili się tak haniebnego czynu pozostają bezkarni i dalej pracują w komendzie. Przedstawiciele policji nie chcą komentować tych skandalicznych wydarzeń, a dziennikarzy odsyłają do prokuratury i sądu.
– Oni w dalszym ciągu pracują w policji i śmieją mi się w twarz. Czujemy się przez nich nękani. Za każdym razem, kiedy obok mnie przejeżdżają, śmieją się bezczelnie i wytykają mnie palcami – powiedziała Anna Hallmann.
Dział:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz