Prof. Krzysztof Konarzewski: Najkrócej można powiedzieć, że jest to koncepcja postępu przez regres, czyli coś logicznie i merytorycznie bezsensownego. Kiedy tworzyliśmy gimnazja, były poważne powody, żeby to zrobić. Jednym z nich było zwiększenie szansy dla młodzieży ze wsi i małych miast na dobre wykształcenie. Innym to, żeby w jednej szkole nie uczyły się 7-latki i 14-latki. W takiej szkole bezpieczeństwo i praca wychowawcza kuleją.
Newsweek: Dlaczego?
Prof. Krzysztof Konarzewski: Młodsze dzieci są zagrożone przez dorastające nastolatki, a nastolatki buntują się, gdy traktuje się ich jak dzieci. Kiedy tworzono gimnazjum, było wiele wątpliwości, ale ostatecznie uznano, że to dobre rozwiązanie. I dziś nie ma żadnych poważnych danych empirycznych, które by temu przeczyły. Trójszczeblowy system edukacji istnieje w większości krajów europejskich i dobrze się sprawdza.
Newsweek: Jaki jest argument za?
Prof. Krzysztof Konarzewski: Przeczytałem dokumenty dotyczące zmiany i chociaż szukałem rzeczowego argumentu za tym, że szkoła PRL-owska będzie lepsza niż szkoła, którą stworzyliśmy w III RP, takiego uzasadnienia nie znalazłem. To prawda, że gimnazjum jest trudną szkołą, ale to dlatego, że ucząca się tam młodzież jest w trudnym wieku. Wcale nie stanie się grzeczniejsza, gdy znowu zostanie połączona z najmłodszymi. Badania poziomu agresji w dawnej szkole podstawowej w klasach 7 i 8 pokazują, że pod tym względem niczym nie różniła się ona od nowego gimnazjum.Prof. Krzysztof Konarzewski: Narzekanie nauczycieli na uczniów nie może być argumentem za reformą ustroju szkolnego. To tak, jakby lekarze domagali się zmian w służbie zdrowia, bo przychodzą do nich coraz bardziej chorzy pacjenci. Rozwój społeczny dokonuje się dzięki inteligentnemu rozwiązywaniu bieżących, konkretnych problemów, a nie robieniu wielkiej rewolucji co 15 lat.
Newsweek: Dlaczego nie robić rewolucji?
Prof. Krzysztof Konarzewski: Bo koszty są ogromne, a korzyści wątpliwe. Po pierwsze, trzeba by przystosować infrastrukturę do nowego systemu. Dziś mamy w Polsce gęstą sieć szkół podstawowych i rzadszą sieć gimnazjów przystosowanych do bardziej zaawansowanego programu nauczania. Gdyby wszystkie przekształcić w ośmioklasowe szkoły podstawowe, okazałoby się, że wiele z nich jest za małych i niedostatecznie wyposażonych, inne zaś stoją nie w pełni wykorzystane. Przypuszczam, że w wielu gminach zaczęto by przenosić klasy 7 i 8 do innych budynków, co w praktyce odtworzyłoby podział na podstawówki i gimnazja. Ogółem w nowych szkołach podstawowych pojawiłby się nadmiar powierzchni, bo dziś są dostosowane do 9 klas, a po reformie służyłyby tylko 8 klasom. Za to w szkołach średnich ciasnota by wzrosła.
Po drugie, reforma oznaczałaby wielkie ruchy kadrowe. Należałoby przenieść nielicznych nauczycieli gimnazjów do liceów, a dziesiątki tysięcy do szkół podstawowych; wątpię, by byli z tego zadowoleni.
Po trzecie, zmiana wymagałaby opracowania całkowicie nowego programu nauczania, wszystkie podręczniki poszłyby do kosza. To byłby największy problem, bo obecne programy są wynikiem piętnastoletnich doświadczeń. Reforma przekreśliłaby wszystko, czego się nauczyliśmy, zaczęlibyśmy od początku. Trzeba też przypomnieć, że wprowadzenie 9-letniego powszechnego kształcenia ogólnego skokowo poprawiło wyniki nauczania naszych 15-latków w badaniach międzynarodowych. Nie pojmuję, jak można zignorować ten fakt i powrócić do PRL-owskiej zasady selekcjonowania już 14-letnich uczniów na zdatnych do pełnych szkół średnich i zdatnych tylko do zawodówek niedających matury
Newsweek: Mimo to z badań opinii publicznej wynika, że 60 proc. Polaków nie chce gimnazjów.
Prof. Krzysztof Konarzewski: W badaniu biorą udział nie tylko rodzice uczniów gimnazjów, prowadzi się je na całej populacji, a swoją opinię wyrażają też emeryci, którzy nigdy nie byli w gimnazjum i dawno już zapomnieli, jak wygląda edukacja.
?
Prof. Krzysztof Konarzewski: Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, bo nie ma żadnych poważnych danych empirycznych, które by świadczyły, że gimnazjum się nie sprawdziło. Podejrzewam, że szkolnictwo stało się terenem walki politycznej. Na początku reformy min. Handkego wielkim krytykiem wprowadzenia gimnazjów był SLD. W 2004 r. międzynarodowe badanie PISA, które porównuje wiedzę uczniów z najbardziej rozwiniętych krajów świata, pokazało, że 15-latki z Polski zrobiły wielki postęp w porównaniu z badaniem w 2000 r. Ówczesny premier Marek Belka zrobił na ten temat wielką konferencję, która, wydawałoby się, zamknęła etap czarnego PR. Ale potem Sojusz powrócił do starej propagandy i chociaż dziś nie ma go w Sejmie, propaganda została. Wpisuje się ona w falę nostalgii za dawnymi dobrymi czasami, gdy praca czekała na człowieka i można było przebierać w ofertach, a bieda rozkładała się równo w całym społeczeństwie. Na tej fali i dawna edukacja wydaje się dziś lepsza niż obecna. ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ ^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^ Nie wszystko co pochodzi z czasów PRL musi być złe . Czym tak naprawdę są Gimnazja ??? Gimnazjum (łac. gymnasium z gr. gymnásion, „miejsce służące gimnastyce”) – typ szkoły występujący w systemach edukacji niektórych państw świata.
W starożytnej Grecji gimnazjon był najczęściej rodzajem parku wraz z budynkiem przeznaczonym do uprawiania ćwiczeń fizycznych. Później coraz częściej organizowano w nim spotkania towarzyskie i prowadzono dysputy, by w następnym okresie miejsce stało się publiczną szkołą średnią. Od czasów Nerona instytucja tego rodzaju funkcjonowała także w starożytnym Rzymie.
Współcześnie (od czasów renesansu) gimnazja to różnego typu szkoły średnie, ogólnokształcące i zawodowe, między innymi w Austrii, Niemczech, Danii, Szwecji, Norwegii, a w Polsce po reformie w latach trzydziestych XX wieku do roku 1948 i od 1999 obokszkoły podstawowej i szkoły ponadgimnazjalnej znaczący etap w procesie kształcenia. ( W tamtych latach prezydentem był Kwaśniewski a premierem Buzek ) Jak widać z powyższego tekstu gimnazjum nie spełnia swojej roli bo jest szkołą podstawową . To co dobre dla Niemców , Duńczyków itd. niekoniecznie musi być dobre dla nas . Wprowadzenie gimnazjum to kompletna głupota . Dlaczego ?? Jest wiele powodów . Dzieci idą do pierwszej klasy . Przez cztery lata zawiązują się przyjaźnie , dzieci są do siebie przyzwyczajone . Są przyzwyczajone do nauczycieli i znają środowisko i szkołę . Po czterech latach dzieci są wyrywane z tego środowiska i idą do zupełnie innej szkoły . Do nowej klasy . Nie znają ani nauczycieli , ani szkoły , ani nikogo w ogóle . Są wrzucane w obce sobie środowisko z rozwydrzonymi często nastolatkami . I co ?? . Czują się źle . Ponownie muszą się asymilować itp, itd . I po co to wszystko ?? . Ano po to żeby dalej kontynuować naukę w szkole podstawowej która szumnie i dumnie gimnazjum się nazywa . Tylko że to kontynuacja szkoły podstawowej nie żadna szkoła średnia która tak na w zamiarze . Ja się pytam po co to wszystko ??? No i idziemy do Liceum gdzie nauka trwa trzy lata a program ma jak szkoła czteroletnia . Przedłużanie podstawówki a skracanie Liceum to totalna głupota . Dzieci mniej zdolne nie mające zamiaru iść do LICEUM tylko zawodówki mają program dla nich za trudny i często nie kończą gimnazjum . Ale jest coś jeszcze . Gdzieś nam uciekły dwa lata nauki . Bo podstawówka 4 lata , gimnazjum 3 , i 3 liceum . Razem 10 lat nauki . Natomiast stary system to 8 lat podstawówka i 4 liceum co nam daje 12 lat . I 2 lat nauki nam umknęło . Ogólnie rzecz biorąc to porażka . J.Kaczyński głupi nie jest i bardzo dobrze wie co robi . Nie musimy małpować po Niemczech bo i po co ??? . U nich tak było zawsze a u nas nie . Więc po co to komu potrzebne ?????? .Tu jest Polska i polskie przepisy a małpowanie od innych wcale nam nie służy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! gb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz