2019/05/16

Nauczyciele kontra rząd. Do przerwy 0:2 [KOMENTARZ]

SÅ‚awomir Broniarz ogÅ‚asza zawieszenie strajku nauczycieliStrajk nauczycieli został zawieszony. Ale czy to oznacza koniec protestu? Jeżeli trwający od ponad dwóch tygodni strajk pracowników oświaty porównalibyśmy do meczu piłkarskiego, to drużyna nauczycieli właśnie straciła drugą bramkę i na przerwę schodzi z opuszczonymi głowami. Pedagogom trudno będzie odwrócić losy spotkania, którego druga połowa ma zacząć się we wrześniu. Zwłaszcza, kiedy drużyna zaczyna buntować się przeciwko swojemu trenerowi.
  • Wygląda na to, że w szeregach protestujących nauczycieli sytuacja jest daleka od stabilnej. Część strajkujących uważała, że jedyną szansą wymuszenia ustępstw na rządzie był zbliżający się termin matur
  • Pierwszą bramkę nauczyciele stracili, kiedy MEN triumfalnie ogłosiło, że udało się przeprowadzić egzaminy gimnazjalne
  • - Proszę być gotowym na wrzesień - zwrócił się do premiera szef ZNP. Nie mam wątpliwości, że jesienią stroną lepiej przygotowaną będzie rząd
  • Decyzja Sławomira Broniarza być może byłaby inna, gdyby nie czekała go walka o reelekcję na stanowisku prezesa ZNP
  • Po pierwszej połowie rozgrywki do szatni w lepszych humorach schodzi drużyna Mateusza Morawieckiego- Podjęliśmy decyzję o zawieszeniu strajku, by zapewnić uczniom warunki do spokojnego ukończenia roku - ogłosił dziś na konferencji prasowej Sławomir Broniarz. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego uspokoił tegorocznych maturzystów, ale równocześnie zirytował wielu nauczycieli, którzy deklarowali dalszą chęć strajku. - Jesteśmy w szoku, nie zgadzamy się z tą decyzją. Prezes Broniarz musi odejść, zdradził nas. My nadal trwamy w strajku - powiedziała w rozmowie z Martą Glanc Izabela Płotka, nauczycielka z VII LO w Poznaniu i przedstawicielka poznańskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego.
    Wygląda na to, że w szeregach protestujących nauczycieli sytuacja jest daleka od stabilnej. Część strajkujących uważała, że jedyną szansą wymuszenia ustępstw na rządzie był zbliżający się termin matur. Przeprowadzenie egzaminów dojrzałości może utwierdzić władze w przekonaniu, że nie trzeba w przyszłości obawiać się strajku w oświacie.
    Oczywiście Sławomir Broniarz zapowiedział, że po wakacjach protestujący nauczyciele wracają do gry. - Proszę być gotowym na wrzesień - zwrócił się do premiera szef ZNP. Nie mam wątpliwości, że jesienią stroną lepiej przygotowaną będzie rząd. W tej chwili wielu pedagogów jest zdezorientowanych. Podczas kolejnej próby walki o podwyżki w szeregach nauczycieli może pojawić się zniechęcenie i uzasadnione pytanie: skoro nie udało się wiosną, dlaczego ma udać się jesienią?

    Strajk nauczycieli. Brzydkie zwycięstwo MEN

    REKLAMA
    Wracając do piłkarskich porównań: przez kilka pierwszych dni protestu można było odnieść wrażenie, że w tym meczu zwyciężyć mogą nauczyciele. Niespodziewanie stracili jednak pierwszą bramkę, kiedy MEN triumfalnie ogłosiło, że udało się przeprowadzić egzaminy gimnazjalne. Oczywiście sposób organizacji testów pozostawiał sporo do życzenia, a strażacy i urzędnicy w komisjach egzaminacyjnych nie są powodem do dumy, ale to rząd mógł cieszyć się z sukcesu, a członkowie ZNP musieli zacząć szukać kolejnych okazji.
    Wydawało się, że zbliżające się matury są wymarzoną szansą na odzyskanie inicjatywy przez nauczycieli, ale na drodze stanął szereg trudności. Najbardziej dotkliwe okazały się problemy finansowe protestujących pedagogów. W czasie każdego dnia strajku nauczyciel tracił średnio od 100 do 165 zł swojego wynagrodzenia. Część samorządów obiecała wsparcie dla protestujących, ale taki ruch mógłby narazić na nieprzyjemności dyrektorów szkół, bo to oni zarządzają środkami przekazanymi przez lokalne władze.
    Niektórzy członkowie ZNP od początku twierdzili, że na strajku nie powinni cierpieć uczniowie, a przede wszystkim maturzyści. Taką narrację budował nie tylko rząd, ale także część publicystów, która wprost pisała o tym, że egzaminy są najważniejsze, a szkoły, które nie sklasyfikują uczniów powinny stanąć przed sądem. Wczoraj premier zapowiedział, że niezależnie od woli nauczycieli, wszyscy uczniowie zostaną sklasyfikowani - w wypadku strajku mieli o to zadbać urzędnicy samorządów.

    Czy to koniec strajku nauczycieli?

    Krytycy rządu i nauczyciele słusznie poczuli się oburzeni. Władza kolejny raz pokazała strajkującym pedagogom, że jest w stanie zawczasu zniwelować ich posunięcia, a finalnie na proteście stracą jedynie oni. Można było to uznać za zagranie niezgodne z zasadami fair play, ale żaden arbiter nie odgwizdał przewinienia. Gdzieniegdzie opór zaczynał słabnąć.
    Decyzja Sławomira Broniarza być może byłaby inna, gdyby nie czekała go walka o reelekcję na stanowisku prezesa ZNP. Część regionalnych działaczy czuła się już zmęczona strajkiem i przedłużenie protestu mogłoby zwiększyć liczbę niechętnych. Przełożenie go na wrzesień daje nadzieję na nowe otwarcie i większe szanse w wyborach.
    Po pierwszej połowie rozgrywki do szatni w lepszych humorach schodzą członkowie rządu. Poza sukcesami w pierwszych 45 minutach w "biało-czerwonej drużynie" premiera Morawieckiego dojdzie do dwóch zmian. Jesienią za polską edukację odpowiedzialny będzie ktoś inny niż Anna Zalewska, a z protestującymi nie będzie także już negocjować Beata Szydło. Z kolei nauczyciele na drugą połowę mogą wyjść bez woli walki, z przekonaniem, że nie potrafili wykorzystać swoich największych atutów. Zakładając, że jesienią znów będą chcieli zmierzyć się z władzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz