Dlaczego „kutas” jest dziś obelgą?
Dodano 2013-02-27, w dziale inne - archiwum
Wulgaryzmy ewoluują wraz z językiem. Większość staropolskich przekleństw straciła dziś na sile i ich używanie raczej już nikogo nie bulwersuje. Z drugiej strony wyrazy, które niegdyś miały zupełnie neutralne zabarwienie i odnosiły się do zwykłych przedmiotów i codziennych czynności, doczekały się dziś miana określeń wulgarnych i korzystanie z nich w mowie potocznej stało się oznaką braku kultury osobistej.
Takim podręcznikowym wręcz przykładem tego zjawiska jest słowo kutas, którego obecnie używa się w celu wulgarnego określenia męskiego narządu kopulacyjnego. Podręcznikowym, ponieważ na wykorzystanie kutasa w pierwotnej formie natykamy się chociażby podczas czytania „Pana Tadeusza” i, oprócz czasownika „pałać” występującego w Inwokacji w trzeciej osobie liczby pojedynczej, to właśnie poniższe wersy zostają najlepiej zapamiętane przez uczniów:
„Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity, Przy którym świecą gęste kutasy jak kity”
Głębsze studia nad etymologią kutasa, na przykład sięgnięcie po słownik archaizmów albo wklepanie w wyszukiwarkę frazy „kutas-pierwotne zacznie”, uświadamiają nam, że kutasem nazywano początkowo element dekoracyjny strojów, szlafmyc i zasłon. Po prostu ktoś skojarzył dyndającego u zdobionego pasa kutasa z męskim narządem kopulacyjnym i określenie to nabrało zupełnie nowego znaczneia. Można zatem zadać pytanie, dlaczego wulgaryzmy ochrzczono mianem łaciny podwórkowej – wyobrażacie sobie jakiegoś chłopa, który ledwo wiąże koniec z końcem, a sypia z kutasem przy szlafmycy? Który w ogóle ma szlafmycę? Albo lity pas słucki?
Podobnej zmiany w zagęszczeniu wulgarności nabrał wyraz fiut, którego używano niegdyś jako onomatopei oznaczającej gwizdanie. Do dzisiaj w języku potocznym pozostał tego ślad w postaci „fiu, fiu”, którego używamy, jeśli Bozia pożałowała nam umiejętności gwizdania. W pewnym okresie mianem fiuta określano również złodzieja, czyli człowieka, który coś komuś gwizdnął.
Najmocniejszym chyba z wulgaryzmów określających męski narząd kopulacyjny jest chuj. Etymolodzy (etymologia – dział językoznawstwa badający pochodzenie wyrazów, zmiany ich znaczenia i formy w miarę upływu czasu) spierają się między pochodzeniem chuja od starosłowiańskiego „choja”, który to znaczy „stojący prosto” (od niego „choinka”, aczkolwiek wtedy pisownia przez „u” byłaby niewłaściwa) i „chujca” (samca rozpłodowego świni domowej - Sus scrofa f. domestica), który był tak nazywany, gdyż był chudszy od tuczonego i wykastrowanego wieprzka. Związek frazeologiczny „Nie ma chuja we wsi” znaczy więc, że w wiosce nie ostał się ani jeden niewykastrowany samiec świni domowej, co zdecydowanie może równać się katastrofie ekonomicznej.
O wiele łagodniejszym obecnie przykładem wulgaryzmu jest dupa, której to pierwotnie używano, nazywając również inne otwory, np. dziuplę w drzewie lub dołek w ziemi. Dupę nazywano niegdyś wulgarnie rzycią. Co ciekawe, rzyć przetrwała do dzisiaj nie tylko w powieściach Sapkowskiego, ale także w języku mieszkańców Górnego Śląska, nie zmieniając swojego znaczenia, choć zdecydowanie tracąc na sile. Badacze języka przypuszczają, że niebawem dupa przestanie mieć zabarwienie negatywne i stanie się niewulgarnym określeniem atrakcyjnej kobiety.
Prócz nazw anatomicznych sporą grupę wulgaryzmów stanowią czasowniki określające spółkowanie. Pierdolić etymolodzy wyprowadzili od „pierdoła”, czyli niedołężny starzec, któremu z racji wieku zdarzyło się czasem pierdzieć. Co ciekawe przed XIX w. pierdolić znaczyło „gadać bez sensu”. Józef Wybicki (czyli autor słów „Mazurka Dąbrowskiego”, ale nie Dąbrowski) w liście z 1783r. pisze „co ona pierdoli?”, pytając adresata o sens wypowiedzi kobiety. W ten sposób stał się najczęściej cytowanym i parafrazowanym celebrytą, wyprzedzając Sashę Grey i Paulo Coelho.
Przy okazji, popularna w internetach anegdota o pochodzeniu angielskiego „fuck” od zezwolenia na seksienie się wydawanego przez króla jest fałszywa, a dowodem na to jest fakt, iż rozwijanie skrótu nie jest identyczne i poprzedza je inne wprowadzenie (raz Anglia cierpi z przeludnienia, a innym razem z powodu zbyt małej liczby ludności). Proszę, nie rozprzestrzeniajcie tej anegdoty i nie lajkujcie jej na FB.
Wracając do rodzimych wulgaryzmów, dziwka, czyli kobieta, której mottem jest „Żyj i daj rzyć innym”, pochodzi od swojsko brzmiącej „dziewki”, czyli służącej. Negatywnego wydźwięku dziewki nabrały z czasem, gdy oprócz usługiwania przy stole zajęły się również czynnościami związanymi z alkową. Z tego samego rdzenia pochodzi czeska „dívka“, która pejoratywnego zabarwienia nie posiada.
W ten sposób płynnie przechodzimy do królowej polskich przekleństw, czyli kurwy. Wiele osób genezy tego słowa doszukuje się w łacińskim „curva”, czyli „krzywa”, co mogłoby wiązać się ze skrzywieniem, w sensie moralnym, kobiety parającej się tym zawodem lub charakterystycznym układem ciała podczas wykonywania obowiązków z nim związanych. Za poparciem tej tezy byłby również czasownik zwrotny „giąć się”, który niegdyś oznaczał spółkowanie, a także przytoczony poniżej utwór autorstwa Wacława Potockiego:
Prostąm się urodziła w Polszcze białogłową, A dlaczegoż mię krzywą po łacinie zową? Lecz wszystko uważywszy, niech się nikt nie dziwi: I drewno, i żelazo, często się gnąc skrzywi.
Osobiście powiedziałbym, że zbieżność polskiej kurwy i łacińskiej „krzywej”, to, co prawda niezwykły, ale wciąż zbieg okoliczności, bowiem obecnie etymolodzy przyjmują wersję o pochodzeniu kurwy od prasłowiańskiego rdzenia „kur”. Sens pejoratywny rozwinął się z wyrażenia „kurwie macierze syn”, czyli „syn niezamężnej matki”, „syn nieznanego ojca”. W XVI wieku kurwa stanowiła już nazwę zawodu i do dzisiaj uznawana jest za wulgaryzm, choć często pomija się jej znaczenie, wykorzystując jedynie do wzmocnienia wypowiedzi.
Na zakończenie warto dodać, że wulgaryzmy nie są wieczne. „Kiep” stracił pejoratywne zabarwienie, które towarzyszyło mu w wiekach średnich, a „broszka” obecnie może drażnić jedynie ludzi starszych, którzy pamiętają, co określało to słowo jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Z pewnością w przyszłości dojdzie do wielu przemian i jedynie postępująca makaronizacja wulgaryzmów może nas martwić, bo przytoczone przykłady pokazują, że doskonale radzimy sobie bez obcojęzycznych zapożyczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz