Były doradca Putina szokuje dziennikarzy TVN. „Żadna brzoza nie była w stanie zniszczyć skrzydła takiego samolotu”
opublikowano: 29 listopada 2014 · aktualizacja: 4 grudnia 2014
Widzowie TVN w szoku, nie mniejszym gwiazdy tej stacji – Dorota Wellman i Marcin Prokop. Słowa gościa Dzień Dobry TVN Andrieja Iłlarionowa, byłego doradcy Władimira Putina, musiały zapewne wywołać niemałą konsternację w całej stacji z Wiertniczej.
Gość, witany jak gwiazda i przedstawiany jak ekspert od geopolityki tłumaczył, że oficjalna wersja wydarzeń dotycząca tragedii smoleńskiej jest niewiarygodna.
Pytany, czy wierzy, że w Smoleńsku doszło do zamachu Iłłarionow wskazuje:
Nigdy nie powiedziałem, że wiemy, jak doszło do tej tragedii. Jednak sporo wiemy na temat wydarzeń z kwietnia 2010 roku. Wiele pytań pozostaje wciąż otwartych, zarówno technicznych jak i logistycznych.
Był doradca Putina wskazał, że w maju 2010 roku sformułował siedem pytań dotyczących tragedii.
Przez te lata nie otrzymaliśmy od strony rosyjskiej żadnej odpowiedzi. Nadal nie wiemy, dlaczego samolot, który spadł z wysokości 50 metrów, rozpadł się na małe kawałki i naprawdę na dużym terenie. Z tego, co wiemy z innych katastrof na podobnej wysokości, nie było żadnego przypadku, gdzie zniszczenia byłyby podobne do tych w Smoleńsku
— mówił Iłłarionow.
Dodał, że po innych, podobnych katastrofach wielu ludzi przeżyło.
Nie było przypadku, by cała załoga, wszyscy pasażerowie zginęli w takiej katastrofie. Jest wiele otwartych pytań
— tłumaczył były doradca Putina, poruszając coraz groźniejsze wątki.
Żadne drzewo, żadna brzoza nie była w stanie zniszczyć skrzydła takiego samolotu. To jest absolutnie jasne. I dlatego musimy wiedzieć, co się naprawdę stało. Musimy zadawać pytania. Dużo osób zadawało pytania do rządu i władz, ale nie mamy odpowiedzi
— mówił zaskoczonym dziennikarzom były doradca Władimira Putina.
Wiemy również, że oficjalny raport MAKu zawiera pewne elementy, czy odpowiedzi, które nie odnoszą się do rzeczywistości, do warunków panujących na lotnisku. Ale mimo to wrak samolotu nadal jest w Smoleńsku, nadal nie został przekazany stronie polskiej. Powstaje pytanie dlaczego
— ciągnął Iłłarionow.
Dodał, że po tragedii „pojawiali się tzw. świadkowie tej sytuacji i okazało się, że to byli agenci służb specjalnych, a nie prawdziwi świadkowie tej sytuacji”.
Dlatego musimy wiedzieć, co się stało
— zakończył były doradca Putina.
Zaskoczeni i zszokowani prowadzący program byli wyraźnie zbici z tropu. Sytuację próbował ratować Marcin Prokop, ale wyszło mocno nieporadnie…
Dużo pytań, na które dziś nie znajdziemy odpowiedzi, ale warto je sobie zadawać
— mówił Prokop.
Wydaje się jednak, że w TVN nikt takich pytań zadawać nie chce.
Andriej Iłłarionow zrobił „zaprzyjaźnionej” stacji rządzących sporego psikusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz