Skatowana koza ma odrąbaną powiekę i kawałek kości łuku brwiowego
Zwierzę przeszło operację. - Lekarz weterynarii był wstrząśnięty bezmiarem bestialstwa. To był niewątpliwie cios zadany siekierą. Potwierdza to karta leczenia wystawiona przez lekarza weterynarii. Sprawca zdołał częściowo odrąbać powiekę i kawałek kości łuku brwiowego. Szczęście w nieszczęściu gałka oczna jest cała. Operacja polegała na przyszyciu powieki i usunięciu uszkodzonej kości łuku brwiowego, którą teraz przechowujemy w zamrażalniku jako dowód w sprawie. Pan doktor usunął też ogromny ropień z przedniej kończyny, który powstał wskutek uderzenia. Właściciel katował Matyldę od pewnego czasu. Czy koza będzie widzieć, jak będzie się goić rana? Czas pokaże – tłumaczy I. Kwiatkowska.
Biuro Ochrony Zwierząt chce ukarania sprawcy
Pracownicy BOZ są pod ogromnym wrażeniem profesjonalizmu pana doktora Sławomira Kuźmińskiego z Zielonej Góry, któremu bardzo dziękują za pomoc. - To była świetna robota. Z całego serca dziękujemy też Monice i Sebastianowi Pilichowskim, którzy przyjęli Matyldę pod swój dach i otoczyli troskliwą opieką. Sebastian przyznał się, że pokochał Matyldę, która mimo doznanej krzywdy jest ufna, słodka i bardzo przyjazna – mówi I. Kwiatkowska.Biuro Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze rozpoczęło teraz zbiórkę pieniędzy na finansowanie leczenia i utrzymanie kozy.
Pieniążki można przekazywać za pośrednictwem strony www.ratujemyzwierzaki.pl
BOZ zamierza też doprowadzić do tego, aby sprawca odpowiedział za swój czyn przed sądem.Mieszkaniec Trzebiechowa zamęczył także na śmierć bobra
Jak się okazuje, to nie pierwszy tego rodzaju czyn właściciela skatowanej kozy. W ubiegłym roku mężczyzna złapał bobra i spacerował z nim na smyczy jak z psem po Trzebiechowie. Niestety, mimo że bobrzyca została odebrana przez jedną z organizacji, nie przeżyła. Zwierzę było mocno przegrzane i odwodnione. O sprawie pisaliśmy w artykule pt. Mężczyzna złapał bobra i prowadzał na smyczy jak psa. Ludzie robili sobie z nim zdjęcia. Zamęczone zwierzę zdechło.
- Ten mężczyzna trzymał też w beczce psy, a w okolicy uchodzi za tresera psów. Natomiast z rozmów z mieszkańcami wynika również, że kilka lat temu ten pan powiesił psa. Tym razem mu nie odpuścimy – zapewnia I. Kwiatkowska, która jednocześnie prosi wszystkich dobrych ludzi o wsparcie leczenia i utrzymania Matyldy. - Za okazaną pomoc z góry dziękujemy – dodaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz