DLACZEGO POLACY JUŻ NIE BOJĄ SIĘ PIS-U?
Przed poprzednimi wyborami Platforma Obywatelska skutecznie odstraszała Polaków od głosowania na PiS. Dziś ta taktyka nie wydaje się już działać.
Straszniejsze jest wrogiem strasznego
Pomysł na „straszenie PiS-em” okazywał się skutecznym orężem przez długi czas – do momentu, gdy Jarosław Kaczyński usunął się w cień Beaty Szydło. Dziś PiS nie ma już twarzy byłego premiera – ma natomiast oblicze Andrzeja Dudy i jego szefowej sztabu, a więc ludzi z zupełnie innego pokolenia, posługujących się odmienną retoryką. Oczywiście ktoś może stwierdzić, że Szydło jest „sterowana” przez zasiadającego „w tylnim fotelu” prezesa Kaczyńskiego. Jednak nawet jeśli by tak było, to podobną tezę można formułować w przypadku Ewy Kopacz, która w nie mniejszym stopniu wydaje się być sterowana przez Donalda Tuska. Uwidoczniło to najlepiej chaotyczne zachowanie rządu w sprawie uchodźców oraz decyzja o złamaniu solidarności w ramach Grupy Wyszechradzkiej. Jeśli Polacy obecnie czegoś się boją, to z pewnością są to tabuny agresywnych uchodźców, by nie wspominać o ukrytych wśród nich terrorystach. Za Platformą stoi więc dziś liczba ponad 6500 uchodźców przyjmowanych „dobrowolnie” – a to dużo bardziej przemawiający do ludzi powód do strachu, niż lansowane przez PO „państwo policyjne” PiS-u.
I kto tu jest „obciachowy”?
Nie da się ukryć: na pewno, mimo wielkich chęci zwolenników Platformy, ciężko przypinać łatkę „obciachowości” Andrzejowi Dudzie. Dziś głowa państwa stając do zdjęcia z przywódcami innych europejskich krajów nie wygląda jak ubogi i niemodnie ubrany krewny, nie filozofuje na temat bigosu, czy duńskich kaszalotów, zna savoir-vivre, płynnie posługuje się językiem angielskim, a gdy przemawia – to wiadomo przynajmniej o czym. Co pokazują sondaże, wyborcy wiążą najwyraźniej podobne nadzieje ze zmianą na stanowisku premiera, licząc, że nowa polska Premier będzie miała dla obywateli coś więcej niż tylko pytania o kotleciki i lodziki w Pendolino. Niezręczności Kopacz, a także innych polityków Platformy Obywatelskiej są dziś dużo bardziej widoczne niż najbardziej jaskrawe przejawy twórczości posłanki Krystyny Pawłowicz. Wydaje się, że PO całkiem zatraciła swój dawny instynkt medialny, bowiem produkuje obecnie propagandę tak niezgrabną i nieudolną, że aż zabawną. Można by sądzić, że „platformerscy” specjaliści od PR-uwraz z Donaldem Tuskiem powędrowali do Brukseli.
Tusk prezydentem Europy. W kryzysie
„Donald Tusk prezydentem Europy!” – wołała po ogłoszeniu tego wyboru okładka„Gazety Wyborczej”. Owa „Europa” dla Tuska miała być również dla PO nobilitacją i znakomitą kartą przetargową w wyborach parlamentarnych roku 2015. Teraz funkcja Tuska okazuje się jednak dla rządzącej partii „kamieniem u szyi”, bowiem dawny premier polskiego rządu realizuje interesy, które wcale nie są zbieżne z interesami Polski, a Ewa Kopacz autoryzuje te pomysły. - „Polski rząd odniósł tak wielki sukces, że wstydzi się go ogłosić” – ironizował w jednym z programów telewizyjnych Krzysztof Szczerski, minister w kancelarii prezydenta Dudy, w kwestiikwot uchodźców, na które zgodziła się administracja Kopacz. Unia Europejskazarówno w sprawie greckiego kryzysu, jak i w obliczu zalewającej Europę fali imigrantów ukazuje swą bezradność i krótkowzroczność. Platforma, która miała świecić „blaskiem odbitym” Donalda Tuska nie może w tej sytuacji liczyć na wielki splendor. Jeśli dziś zatem Polacy idąc do urn wybierać będą „mniejsze zło”, to będzie nim PiS, który – w mniej, lub bardziej zaplanowany sposób – odseparował sięod większości złych skojarzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz