Ostatnie dni października to czas, kiedy ludzie bawią się ze strachem – malują twarze sztuczną krwią i przyozdabiają mieszkania imitacją pajęczyny. Gdzie szukać miejsc i legend, które wywołują prawdziwe dreszcze, biegnące wzdłuż kręgosłupa?
Nie będzie łatwo się do nich dostać – nie tylko dlatego, że są opuszczone. Wystarczy, że przeczytasz o historiach, których świadkami były te nawiedzone miejsca w Polsce, zechcesz być od nich tak daleko, jak to tylko możliwe.
Na naszej liście nawiedzonych miejsc znalazły się nie tylko domy i lokale mieszkalne – kołatanie serca wywołują również niektóre lasy, opuszczone szpitale czy zamki, a każde z nich skrywa inną tajemnicę. Są tacy, którzy lubią słuchać strasznych opowieści o takich miejscach. Są też tacy, którzy lubią do nich zaglądać – często biorąc nogi za pas już po kilku chwilach. Zanim poznasz zgromadzone na naszej liście przerażające miejsca, pamiętaj – nie brak osób, które upiorne historie potrafią stworzyć nawet z najmniejszej plotki. Nogi miękną już jednak na samą myśl o ziarnku prawdy, które może kryć się w każdej legendzie.
Nawiedzone miejsca w Polsce
Kamienica na Wilczej, Warszawa
Służący wbijający nóż w serce właścicielki kamienicy. Brutalnie zamordowany bankier, ograbiony z całego majątku. Drewniana posadzka, na której nagle pojawiały się plamy krwi. Takie obrazy wyłaniają się z różnych opowiadań o Wilczej 2/4 – najbardziej nawiedzonego adresu w centrum Warszawy.
Przeklętym mieszkaniem w kamienicy jest to narożne, położone na pierwszym piętrze. Tak jak inne nawiedzone domy w Polsce, adres posiada wiele różnych historii. Jedna z nich mówi o studencie, który popełnił samobójstwo w wynajmowanym lokalu przy Wilczej. Nieszczęśliwy najemca wciąż nie chce się jednak wyprowadzić z tak dogodnej lokalizacji – jego duch podobno pojawia się w salonie, a towarzyszy mu biały pies.
Mieszkańcy kamienicy do dziś słyszą ponoć przejmujące jęki, kroki i trzaski dobiegające z mieszkania na pierwszym piętrze. Opowiadają również o kwiatach, które błyskawicznie zwiędły, gdy przy budynku postawiono ołtarz na Boże Ciało.
Willa przy ul. Morskie Oko, Warszawa
Pozostajemy w stolicy – tym razem jednak zaglądamy do willi, z którą związana jest tylko jedna legenda.
W willi przy Morskim Oku 5 pojawia się podobno duch Hanny – dziewczyny, która schroniła się tu podczas powstania. Dzięki jej opiece, w domu mogło znaleźć schronienie również wielu walczących żołnierzy. Jeden z nich skradł serce pomocnej Hanny. Pewnego wieczora dziewczyna wyszła na ogród, by przywitać powracającego ukochanego bukietem kwiatów. Zamiast strzały amora trafiła ją jednak kula snajpera. Od tego dnia duch Hani krząta się po willi. Podobno można ją tu spotkać, ubraną w białą suknię, wciąż wyczekującą powrotu swojego żołnierza.
Obok ducha dziewczyny, przez długi czas w willi zamieszkali bezdomni i narkomani, stukaniem i tupaniem odstraszając ciekawskich od domu przy Morskim Oku. Lokatorzy jednak zostali przegonieni, a willa odremontowana. Obecnie znajdują się w niej trzy lokale mieszkalne, czekające na odważnych najemców.
Komisariat w Konstancinie-Jeziornej
Oprócz nawiedzonych domów, w Polsce można znaleźć również… nawiedzone komisariaty! Od lat uwagę miłośników zjawisk paranormalnych zwraca przede wszystkim budynek przy ulicy Niecałej w podwarszawskim Konstancinie-Jeziornej, gdzie do niedawna mieściła się komenda policji.
Pracujący w nim policjanci opowiadali o dziwnych odgłosach dobiegających z pierwszego piętra starego obiektu. Niektórzy natknęli się również na tajemnicze postacie oraz ducha ubranego w mundur. Te niepokojące zjawiska można powiązać z przeszłością budynku, w którym niegdyś swoją siedzibę mieli agenci Urzędu Bezpieczeństwa. Legenda mówi o jednym, szczególnie zaciekłym oficerze, który bestialsko torturował przesłuchiwanych – nie po to, by uzyskać od nich informacje, ale przede wszystkim, by zobaczyć, jak uchodzi z nich życie.
Badacze twierdzą, że jego duch wciąż zamieszkuje budynek, szukając pokuty za swoje okrutne czyny. Do dziś stara się nawiązać kontakt z żyjącymi – być może chce wskazać miejsce, gdzie zakopał ciała swoich ofiar? Mało kto chce jednak pomóc mu zamazać winy. Mroczna historia komisariatu i dobiegające ze środka niepokojące odgłosy skutecznie odstraszają gości.
Dom przy Tulipanowej w Aninie
Opuszczona ruina skryta wśród drzew na tyłach Górki Delmacha w latach 80. była szczęśliwym domem dla rodziny z dwójką dzieci. Z czasem jednak harmonijne domostwo zaczęło chylić się ku upadkowi – ojciec popadł w długi, zaczął pić i stopniowo tracił nad sobą kontrolę.
W pewnym momencie, niegdyś głośny i roześmiany, dom zupełnie ucichł. Upiorna historia willi w sąsiedztwie idyllicznej okolicy Wawra ma swój mroczny finał w piwnicy, w której po jakimś czasie zmartwieni sąsiedzi znaleźli trzy ciała – matki i dwójki dzieci. Ojciec, który oszalał pod presją finansowych problemów, powiesił swoją rodzinę i uciekł.
Od tamtej pory nikt nie zamieszkał na Tulipanowej. Dziś ci, którzy zaglądają do ruin w Aninie, opowiadają o upiornych jękach i postaciach, które w nocy wychodzą na teren posesji. Opuszczona ruina skryta wśród drzew na tyłach Górki Delmacha w latach 80. była szczęśliwym domem dla rodziny z dwójką dzieci. Z czasem jednak harmonijne domostwo zaczęło chylić się ku upadkowi – ojciec popadł w długi, zaczął pić i stopniowo tracił nad sobą kontrolę.
W pewnym momencie, niegdyś głośny i roześmiany, dom zupełnie ucichł. Upiorna historia willi w sąsiedztwie idyllicznej okolicy Wawra ma swój mroczny finał w piwnicy, w której po jakimś czasie zmartwieni sąsiedzi znaleźli trzy ciała – matki i dwójki dzieci. Ojciec, który oszalał pod presją finansowych problemów, powiesił swoją rodzinę i uciekł.
Od tamtej pory nikt nie zamieszkał na Tulipanowej. Dziś ci, którzy zaglądają do ruin w Aninie, opowiadają o upiornych jękach i postaciach, które w nocy wychodzą na teren posesji. Szpital psychiatryczny w Owińskach
Szpitale psychiatryczne same w sobie wywołują dreszcze – a co dopiero nawiedzone szpitale psychiatryczne. W opuszczonej placówce w Owińskach, pośród szpitalnych korytarzy podobno wciąż przechadzają się pacjenci. Związane jest to z tragiczną historią tego miejsca. Budynek od 1838 roku służył jako szpital psychiatryczny, również dla dzieci. W 1939 roku hitlerowcy wymordowali wszystkich rezydentów – zginęło ponad tysiąc osób, a ciała zostały pochowane w okolicznych lasach.
Dom na Kosocickiej, Kraków
Historie i legendy, tajemnicze znaleziska i napisy na ścianach – opuszczony budynek na Kosocickiej 8 przez wiele lat rozbudzał wyobraźnię mieszkańców Krakowa. Tak jak inne nawiedzone domy w Polsce, obdrapany obiekt był pozostałością po nieukończonej budowie (rzekomo z lat 70.). Jedna z legend głosi, że budynek stał się przedmiotem kłótni dwóch braci – jeden z nich zabił drugiego, na zawsze pozostawiając dom w surowym stanie.
Śmiałkowie, którzy zdecydowali się wejść do środka, opowiadali o przerażających ołtarzykach, leżących tu i ówdzie przedmiotach sakralnych i wymalowanych na ścianach budynku złowieszczych groźbach. Popularna historia mówi również o budujących pobliską autostradę robotnikach, którzy zdecydowali się spędzić noc na Kosocickiej 8. Po kilku godzinach uciekli z domu – opanowały ich omamy, napady lęku i złego samopoczucia.
Swoje tajemnice dom na Kosocickiej na zawsze pochował w gruzie – w maju 2016 roku opuszczony budynek został po latach wyburzony. Dom w Wojciechowie
Jest coś, co sprawia, że dom w Wojciechowie (woj. pomorskie) jest inny niż przedstawione na naszej liście nawiedzone domy w Polsce. Tutaj wciąż ktoś mieszka.
Rodzina pani Ewy mieszka w Wojciechowie od lat. W pewnym momencie domownicy zaczęli jednak narzekać na dziwne hałasy: drapanie, kroki i pomrukiwania. Ich spokój zaburzały również drzwi, które często same otwierały się z hukiem.
Potem było już tylko gorzej. Najbardziej przerażające zjawisko spotkało Alicję, córkę pani Ewy. Kilka razy objawiała się jej wysoka postać, której twarz skrywał kaptur. Jedyne co widziała Alicja to rozżarzone, czerwone oczy i towarzyszącego postaci psa, który miał jedynie… połowę ciała. Podczas spotkań z upiornym gościem dziewczyna nie mogła nic zrobić – ogarniała ją panika i wywołany nią paraliż. Pozostawało tylko patrzeć, jak postać w kapturze siada na fotelu, potem wstaje i wychodzi – jak gdyby nigdy nic.
Mieszkańcy jakoś żyją ze swoimi nietypowymi problemami. Nie mają pieniędzy, żeby się wyprowadzić, a nawiedzonego domu przecież nikt nie kupi. Czy mroczny gość opuści kiedyś dom w Wojciechowie? Czas pokaże.
Zaniedbany budynek dziś jedynie skupia wokół siebie straszne historie. Pod podłogą, po której niegdyś stąpali wierni, znajdowały się zwłoki właścicieli pobliskiego pałacu, ekshumowane w latach 90. po zdewastowaniu posadzki przez miejscowych wandali. Obok cerkwi znajdował się mały cmentarz, na którym spoczął syn posiadaczy zamku po śmierci na skutek nieszczęśliwego wypadku. Od momentu wydobycia na światło dzienne ciał jego rodziców powstały o tym miejscu niesamowite historie. Jedna z nich opowiada o tym, że w godzinach wieczornych można spotkać na cmentarzu małego, bawiącego się chłopca. Co jakiś czas przerywa zabawę, aby popatrzeć smutno w okna cerkwi, a na widok nieznajomych – podchodzi z pytaniem czy widzieli jego rodziców, po czym rozpływa się w powietrzu.
Opuszczony od kilkunastu lat dom w Jaśkowicach był świadkiem brutalnego morderstwa, którego historia nie schodzi z ust mieszkańców małej miejscowości pod Byczyną już od blisko 70 lat. Wszystko za sprawą pewnego październikowego dnia w 1947 r. Uroczy domek zamieszkiwało starsze małżeństwo – Jan i Wiktoria. Jak co dzień, pod nieobecność męża, Wiktoria wybrała się w odwiedziny do swojej sąsiadki. Tam spotkała nieznajomego – przybysza z nieznanych stron, który szukał w okolicy noclegu na kilka dni. Przyjemna popołudniowa pogawędka przebiegła dość niewinnie – Wiktoria przedstawiła się, powiedziała, że mieszka z mężem tuż obok i zaczęła wypytywać mężczyznę o jego włóczęgę. On sam zaś skrzętnie zanotował w pamięci przede wszystkim tę drugą informację…
Położony we wsi Witkowice las skrywa niejedną tajemnicę – podobno miało w nim miejsce wiele samobójstw oraz zaginięć. Jedną z głośniejszych spraw było zniknięcie grupy dziewięciu studentów w 2001 roku. Wybrali się do lasu, by opić rozpoczęcie roku akademickiego. Podobno ostatnią osobą, która ich widziała, był mieszkaniec domku pod zagajnikiem. Próbował ostrzec ich o niebezpieczeństwie, które może ich napotkać nocą w lesie – studenci jednak nie zastosowali się do jego rady. Pomimo śledztwa prowadzonego przez policję, jak i znajomych studentów, nie udało się odnaleźć żadnych śladów wyjaśniających tajemnicze zaginięcie.
Zamek, znajdujący się Podzamczu, w odległości 2 kilometrów od Ogrodzieńca. Są to jedne z największych i najlepiej zachowanych ruin zamkowych w naszym kraju. Badacze zjawisk paranormalnych zauważyli, że zwierzęta, które znajdą się w pobliżu zamku, zaczynają się zachowywać w nietypowy sposób – warczą, ujadają lub przestraszone uciekają. Jedną z popularniejszych legend jest historia o czarnym psie, który znajduje się na długim, brzęczącym łańcuchu, a w jego oczach można zobaczyć żywy ogień. Jak podaje legenda, to kasztelan Stanisław Warzycki, który był kiedyś odpowiedzialny za nadzorowanie przebiegu tortur przeprowadzanych na poddanych. Za karę, został porwany do piekła, a jego pokutą jest bycie wcieleniem przerażającym psem. Zamek oferuje wersję zwiedzania dla nieustraszonych, która odbywa się w nocy, wraz z przewodnikiem, opowiadającym mrożące krew w żyłach historie.
W pobliżu Poznania można spotkać widmo Teofili z Działyńskich, dawnej właścicielki zamku, która została pochowana w krypcie kościoła w Kórniku. Jej portret zawisł w sali jadalnej, z którego ponoć każdej nocy o godzinie dwunastej, dama ożywa i wychodzi. Następnie, aż do świtu krąży po salach pałacowych. Podobno czasem można ją spotkać w pobliskim parku, w którym oczekuje jej jeździec na tajemniczym koniu.
umnie w Lęborku w piwnicy się coś dzeje i to nie zarty POMOCZY
OdpowiedzUsuń