Akcja atrajkowa mocno uderzyła w finanse pedagogów. W tydzień nauczyciele stracili średnio tysiąc złotych. Niektórych presja finansowa złamała i wrócili do pracy inni zrezygnowali.W Stalowej Woli ze strajku zrezygnowało kilkunastu nauczycieli. Strajkujący są mocno rozgoryczeni taką postawą, mówią, że każdy był świadomy wyrzeczeń. Jednak większości po prostu nie stać na strajk z uwagi na potrącenia z i tak skromnych wynagrodzeń.
MEN zaznacza, że „pensje strajkowe” reguluje ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. „Strajkujący pracownik zachowuje prawo do świadczeń społecznych, ale już nie do wynagrodzenia.” – podkreśla resort.
Wynagrodzenia będą wypłacane proporcjonalnie do przepracowanych w miesiącu dni – tydzień to już 25% potrącenie pensji zasadniczej.
Niektórzy nauczyciele chętnie komentują sprawę „Na wózkach widłowych zarobię nawet…”:
”Nie zrezygnuję ze strajku. Jak już się na coś decydujemy, to z pełną świadomością konsekwencji. Niestety z braku wynagrodzenia za czas strajku i niskiej płacy jestem zmuszona iść do pracy u znajomego. Już jestem w trakcie wyrabiania uprawianień na wózki widłowe. Zarobię 4 tysiące na rękę za miesiąc. Chciałam uczyć, ale niestety.” – mówi 28 letnia nauczycielka z Zielonej Góry„”Ja w ogóle nie strajkowałam. Może nie zarabiam bardzo dużo, ale mąż ma dużą firmę i pieniądze ze szkoły mam na drobne wydatki. Wolę ten bezpieczny etat jako kieszonkowe na kosmetyki” – tłumaczy bez skrępowania warszawska polonistka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz