Temperatura sporu pomiędzy prezydentem a rządem rośnie z godziny na godzinę i być może doprowadzi wkrótce do wielkiego wybuchu. A wszystko zaczęło się na pozór niewinnie, od szczerej odpowiedzi rzecznika prezydenta na doniesienia jednego z dzienników. Wbrew pozorom nie było to żadne przejęzyczenie ani zły dobór słów. Krzysztof Łapiński dobrze wiedział, co chciał powiedzieć – w sprawie ministra Macierewicza, z którym spór jest już widoczny gołym okiem. Na rozmowy z premier Beatą Szydło szkoda prezydentowi czasu. Jeśli do tej pory nie zareagowała i nie pozbyła się z rządu szefa resortu obrony, to znaczy, że decyzje kadrowe dotyczące obsady rządu podejmuje prezes partii. Szpila wbita celowo, z premedytacją i z jasnym przesłaniem. Prezydent po prostu ma dosyć rozmów z pośrednikami. Lipcowymi wetami zaznaczył swoją podmiotowość i oczekuje należytej uwagi oraz poważnego traktowania jego osoby.
Drugi istotny punkt zapalny to oczywiście szczegóły prezydenckich ustaw sądowych, o których już dzisiaj pisaliśmy. Wzrost kompetencji prezydenta, osłabienie roli ministra rządu Szydło oraz kompletne ignorowanie w procesie tworzenia tych rozwiązań resortu sprawiedliwości to także czytelny komunikat. Andrzej Duda został całkowicie pominięty w konsultacjach w przypadku ustaw przedstawionych w Sejmie w lipcu, więc teraz się gabinetowi premier Szydło rewanżuje. Do tego daje wyraz swojego braku zaufania do ekspertów resortu Zbigniewa Ziobry. Nie widzi też potrzeby konsultowania swoich propozycji z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Komentarza Zbigniewa Ziobry nie udało się pozyskać, podobnie jak jego podwładnych. Nie ma jednak wątpliwości, że tak czytelne odcięcie rządu od prac nad sferą, którą według Konstytucji to właśnie rząd prowadzi, mogło dotknąć premier Szydło nawet bardziej, niż szpila wbita jej przez prezydenckiego rzecznika. Dzisiejsze tupnięcie nóżką, że czas minął i pora, by prezydent w końcu zaczął się konsultować z rządem, to głos wołającego na puszczy. Ona już zdaje sobie sprawę, że jedyne co jej pozostało to robić dobrą minę do złej gry, gdy wali się plan tak precyzyjnie zbudowany w 2015 roku przez Jarosława Kaczyńskiego.
Być może niektórzy jeszcze tego nie zauważyli ale gdzieś w tle tego sporu tworzy się nowa rzeczywistość polityczna na prawej stronie sceny politycznej. Prezes Kaczyński nie ma już władzy nad wszystkimi. Andrzej Duda najwyraźniej zerwał się z łańcucha, podobnie jak niektórzy politycy dziś go krytykujący. O tym, jak prezes PiS odbierze ten nabrzmiewający konflikt też już coraz mniej działaczy się martwi. Gdzieś podświadomie czują już, że czas prezesa Kaczyńskiego się kończy i być może warto już dziś przygotować się na to, co będzie gdy jego zabraknie. NIC dobrego z tego nie wyniknie.Z Kaczyńskim się liczą poza granicami Polski , nie ważne czy się go boją , czy go nienawidzą ,ale się z nim liczą!!!!! .A Duda , no cóż , jest dla nich nikim , z nim sobie łatwo poradzą . Należy się zsatanowić ile Polaków będzie kosztowć wojna Dudy z Kaczyńskim . Ale jedno jest pewne , nic dobrego z tego dla Polski nie wyniknie ,szczególnie w tak trudnym dla nas okresie kiedy to Unia chce " nas zjeść ". Jeśli zabraknie Kaczyńskiego to z Dudą sobie poradzą !! Duda bez Kacyńskiego ma słabe szanse , a sprawdzanie tego jak jest naprwdę może nas słono kosztować !!!!! gb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz