Wczoraj doszło do tragicznego wypadku w Ustce. Maleńkie dziecko wypadło do zimnego morza z wózka. Wszystko stało się najprawdopodobniej w chwili, gdy rodzice dziewczynki chcieli zrobić zdjęcie na falochronie przy pomniku syrenki. Z pierwszych ustaleń policji wynika, że być może wózek nie był zabezpieczony albo hamulec nie zadziałał.Tragedia w Ustce! To tam w sobotę po południu do morza wpadło 3,5-miesięczne dziecko. Wszystko działo się na oczach rodziców maleństwa, którzy, nie wykluczone, że chcieli zrobić zdjęcie na betonowym falochronie przy Usteckiej Syrence. Niestety, w pewnym momencie wózek z dziewczynką w środku zaczął zjeżdżać po stromym falochronie, zaczepił się o betonową podporę i przewrócił, a wtedy dziecko uderzyło o beton i wpadło wprost do morza! - Wózek stoczył się, a spadając, uderzył prawdopodobnie w jakąś betonową podporę i przewrócił się; dziecko wypadło z wózka na betonowy uskok i stoczyło się do wody - poinformował kom. Robert Czerwiński ze słupskiej policji, podaje tvn24.pl. Na pomoc dziewczynce rzucił się świadek zdarzenia. Wyciągnął maleństwo, które później zostało zabrane do szpitala. Stan dziecka jest ciężki.
Jak mogło dojść do koszmarnego wypadku? Prawdopodobnie rodzice, małżeństwo z Małopolski, nie zauważyli, że falochron jest stromy. Być może nie zadziałał hamulec w wózku lub wózek nie było nim zabezpieczony. Sprawę bada policja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz