2015/12/01

Projekt prezydenta Dudy, czyli widmo emerytalnej katastrofy

01-12-2015 , ostatnia aktualizacja 01-12-2015 14:15
Andrzej Duda emerytury
 fot. Thinkstock/PAP/Paweł Supernak
W nieodległej przyszłości polski system emerytalny stanie na krawędzi finansowej katastrofy. Obniżenie wieku emerytalnego jeszcze pogorszy jego sytuację.
Według Komisji Europejskiej Polacy będą w przyszłości prawie najbiedniejszymi emerytami w UE. Przechodzący na emeryturę w 2060 roku dostaną świadczenie w wysokości zaledwie 29 proc. swojej ostatniej pensji. Tylko Bułgarzy i Rumunii będą mieli niższą stopę zastąpienia (relacja emerytury do ostatniej pensji).
Te prognozy mogą się wkrótce zmienić. Niestety na gorsze. Prezydent ponownie skierował do Sejmu swój projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny. Jeśli zostanie przegłosowany, to stopa zastąpienia spadnie w Polsce do poziomu Bułgarii.
Projekt prezydenta Dudy nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. W Polsce na 38 mln mieszkańców, aktywnych zawodowo jest nieco ponad 15 mln. Na europejskie standardy to garstka. Zaś świadczenia, głównie emerytalne, pobiera 9 mln obywateli. Już teraz wypadamy pod tym względem słabo, a trend demograficzny jest miażdżący. Sześciolatki, o które tak troszczy się obecny rząd, kiedy podrosną, zakończą edukację i trafią na rynek pracy, będą miały do utrzymania armię kilkunastu milionów emerytów.
Jeśli projekt prezydenta zostanie przegłosowany, to stopa zastąpienia spadnie w Polsce do poziomu Bułgarii.
W 2007 roku na tysiąc osób w wieku produkcyjnym przypadało 248 osób w wieku poprodukcyjnym (emerytów jest jeszcze więcej bo Polacy odchodzą z rynku pracy wcześniej niż pozwalają na to przepisy). W 2060 roku ta relacja wyniesie 1000 do 772. To oznacza, że dziura w systemie emerytalnym będzie gigantyczna.
Już dziś na wypłatę wszystkich emerytur z ZUS – nie licząc świadczeń z KRUS, służb mundurowych, wojska i górników – bo te grupy mają odrębne systemy emerytalne – brakuje rocznie 50 mld zł. To gigantyczna suma, porównywalna z wysokością deficytu budżetowego, i wyższa niż koszty obsługi długu. Już za półtorej dekady deficyt systemu wzrośnie dramatycznie. Być może nawet do 100 mld zł. To oznacza, że państwo będzie musiało jeszcze mocniej niż teraz skubać obywateli pobierając podatki albo składki do ZUS, żeby tego gigantyczny deficyt zasypać.
REKLAMA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz