Miliardy idą z dymem, czyli jak wygląda handel lewymi papierosami
Mariusz Smolewski,akune,k publikacja: 30.08.2016 aktualizacja: 14:06
Cena papierosów jest niska, ponieważ produkowane i sprzedawane są nielegalnie (fot. flickr.com/Luciano Belviso)
Nielegalne papierosy zalewają miasto, a ludzie, którzy je sprzedają na ulicy czują się bezkarni. Służby nie radzą sobie z wyłapywaniem sprzedających, a niskie kary są już wliczone w ten biznes. Na nielegalnym tytoniu budżet państwa traci co roku ogromne pieniądze.
Paczka papierosów kosztuje u handlarzy 3 zł. Tak niska cena robi wrażenie. Jej tajemnica tkwi w tym, że papierosy są produkowane i sprzedawane nielegalnie, a więc bez finansowych obciążeń, jakie na branżę tytoniową nakłada państwo. Dla tych ludzi to coraz lepszy biznes.
– To jest jakieś 3 mld papierosów rocznie – mówi oficer operacyjny Komendy Stołecznej Policji
Handlarzy można spotkać przy dworcach i bazarach. Sprzedają przechodniom papierosy pochodzące z przemytu lub nielegalnych fabryk. O ich powszechnej obecności wiedzą i mieszkańcy, i władze Warszawy.
– Przejeżdżam tutaj widzę co wieczór, aż się dziwiłem że policja tego nie widzi – mówi jeden z warszawiaków.
– Nie dość, że te osoby sprzedają towar niewiadomego pochodzenia, to jeszcze są w tym bardzo namolne i zaczepiają mieszkańców – powiedział Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawy.
Jednak wzywana na miejsce straż miejska pozostaje bezradna. O zbliżaniu się patrolu handlarze dowiadują się natychmiast, dzięki tak zwanym czujkom.
– Jesteśmy służbą umundurowaną i wtedy kiedy tam jesteśmy na miejscu, to tego handlu tam nie – twierdzi st. insp. Piotr Przybyszewski ze Straży Miejskiej w Warszawie.
– To jest jakieś 3 mld papierosów rocznie – mówi oficer operacyjny Komendy Stołecznej Policji
Handlarzy można spotkać przy dworcach i bazarach. Sprzedają przechodniom papierosy pochodzące z przemytu lub nielegalnych fabryk. O ich powszechnej obecności wiedzą i mieszkańcy, i władze Warszawy.
– Przejeżdżam tutaj widzę co wieczór, aż się dziwiłem że policja tego nie widzi – mówi jeden z warszawiaków.
– Nie dość, że te osoby sprzedają towar niewiadomego pochodzenia, to jeszcze są w tym bardzo namolne i zaczepiają mieszkańców – powiedział Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawy.
Jednak wzywana na miejsce straż miejska pozostaje bezradna. O zbliżaniu się patrolu handlarze dowiadują się natychmiast, dzięki tak zwanym czujkom.
– Jesteśmy służbą umundurowaną i wtedy kiedy tam jesteśmy na miejscu, to tego handlu tam nie – twierdzi st. insp. Piotr Przybyszewski ze Straży Miejskiej w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz