29.08.2016 08:00
Tragedia pod Warszawą. Nękana przez męża żona nie zniosła codziennych wyzwisk. Przy śniadaniu wbiła mu nóż w serce. Wcześniej kilkakrotnie próbowała zgłosić, że się nad nią psychicznie znęca, ale policja ją zbyła
Państwo W. byli małżeństwem od ponad 24 lat. Mieli czwórkę dzieci. Z trójką z nich mieszkali w domu na terenie podwarszawskiej gminy Zakroczym, najstarsza córka jest już samodzielna. - Skromny dom, ale schludny i czysty - mówią śledczy.
52-letni Zbigniew od kilku lat był bezrobotny, utrzymanie rodziny spoczywało na barkach 46-letniej Hanny.
W czwartek, 18 sierpnia, kobieta przygotowywała przetwory z owoców. Jej mąż siedział z 17-letnim synem przy stole. Jedli śniadanie. 13-letnia córka jeszcze spała, poprzedniego dnia późno wróciła z wakacyjnego wyjazdu. Zbigniew W., jak niemal codziennie w ostatnich miesiącach, obrzucał żonę wyzwiskami. Nagle kobieta chwyciła leżący na kuchennym blacie nóż i podeszła do męża. Zadała jeden cios. Ostrze weszło z prawej strony klatki piersiowej na tyle głęboko, że uszkodziło serce.
- Nie wytrzymałam - powiedziała później podczas przesłuchania. - Ale chciałam go tylko nastraszyć.
Warszawa: To jak wciągnąć majtki na spodnie
Miesiąc wcześniej Hanna W. kilkakrotnie próbowała złożyć na policji formalny wniosek o ściganie męża za to, że znęca się nad nią psychicznie. Tak wynika z wyjaśnień, które złożyła przed prokuratorem. Najpierw poszła na posterunek w Zakroczymiu. Nie udało się, bo po południu jest zamknięty. Z pracy nie chciała się zwalniać, więc kolejnego dnia pojechała do komendy powiatowej w NowymDworze Mazowieckim. Tam policjant zapytał ją, czy w rodzinie została wszczęta tzw. procedura Niebieskiej Karty. Zaprzeczyła. Odpowiedział, że najpierw musi być Niebieska Karta, a dopiero potem można składać zawiadomienie o przestępstwie. W związku z jej zgłoszeniem miał użyć wymownego porównania: - To jakby najpierw założyć spodnie, a na nie wciągnąć majtki.
W ciągu tygodnia kobieta odwiedzała różne jednostki policji na terenie powiatu niemal codziennie. Została ostatecznie zniechęcona, gdy usłyszała, że nie mogą przyjąć od niej zawiadomienia, bo przygotowują się do obchodów święta policji.
Zdaniem prokuratury istnieje duże prawdopodobieństwo, że policjanci nie dopełnili swoich obowiązków. - Z akt sprawy o zabójstwo wyłączyliśmy już materiały dotyczące postępowania funkcjonariuszy. By uniknąć zarzutu braku bezstronności, przekazaliśmy je do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga - mówi prok. Emilia Krystek, szefowa nowodworskiej prokuratury.
I dodaje: - Gdyby zawiadomienie, które próbowała złożyć podejrzana, zostało przekazane do prokuratury, Zbigniew W. miałby co najmniej zakaz zbliżania się do żony i nakaz opuszczenia lokalu.
Warszawa: Nie potwierdzono zaistnienia przesłanek
Jak podkreślają śledczy, katalog wyzwisk Zbigniewa W. był szeroki. Używał wobec żony wulgaryzmów, zarzucał jej zdradę, obwiniał za niepowodzenia, które dotykały ich dzieci. Zresztą to nie był pierwszy raz, gdy pastwił się nad żoną. W 2013 r. został oskarżony o znęcanie się, które miało trwać od stycznia 2009 r. do grudnia 2012 r. Nie kwestionował zarzutów. W sądzie dobrowolnie poddał się karze pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Poszedł też na odwyk od alkoholu. Rodzina dostała kuratora.
Kryminalna Warszawa. Zginęła blondynka w ciąży. Morderca pomagał jej szukać
Po wyroku sytuacja się poprawiła. - W rodzinie nastąpiła poprawa relacji pomiędzy jej członkami - mówi mł. asp. Szymon Koźniewski z nowodworskiej policji. Przyznaje jednak, że w tym roku policjanci trzykrotnie przyjeżdżali do domu państwa W. na interwencje z powodu awantur, jakie wywoływał Zbigniew. Ale zastrzega: - Nie potwierdzono wtedy zaistnienia przesłanek do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty. Z małżonkami W. przeprowadzona była rozmowa na temat konfliktu między nimi. Nie potwierdzono występowania w tej rodzinie przemocy w żadnej postaci.
Czy tak rzeczywiście było, wyjaśni prokuratorskie śledztwo.
Sąd Rejonowy w Nowym Dworze Maz. uwierzył w opowieść Hanny W. i nie zdecydował się na jej tymczasowe aresztowanie, choć ma postawiony zarzut zabójstwa. Biegli psychiatrzy będą badać, czy nie zabiła męża w tzw. afekcie. Wówczas groziłaby jej znacznie niższa kara niż za zwykłe zabójstwo.
52-letni Zbigniew od kilku lat był bezrobotny, utrzymanie rodziny spoczywało na barkach 46-letniej Hanny.
W czwartek, 18 sierpnia, kobieta przygotowywała przetwory z owoców. Jej mąż siedział z 17-letnim synem przy stole. Jedli śniadanie. 13-letnia córka jeszcze spała, poprzedniego dnia późno wróciła z wakacyjnego wyjazdu. Zbigniew W., jak niemal codziennie w ostatnich miesiącach, obrzucał żonę wyzwiskami. Nagle kobieta chwyciła leżący na kuchennym blacie nóż i podeszła do męża. Zadała jeden cios. Ostrze weszło z prawej strony klatki piersiowej na tyle głęboko, że uszkodziło serce.
- Nie wytrzymałam - powiedziała później podczas przesłuchania. - Ale chciałam go tylko nastraszyć.
Warszawa: To jak wciągnąć majtki na spodnie
Miesiąc wcześniej Hanna W. kilkakrotnie próbowała złożyć na policji formalny wniosek o ściganie męża za to, że znęca się nad nią psychicznie. Tak wynika z wyjaśnień, które złożyła przed prokuratorem. Najpierw poszła na posterunek w Zakroczymiu. Nie udało się, bo po południu jest zamknięty. Z pracy nie chciała się zwalniać, więc kolejnego dnia pojechała do komendy powiatowej w NowymDworze Mazowieckim. Tam policjant zapytał ją, czy w rodzinie została wszczęta tzw. procedura Niebieskiej Karty. Zaprzeczyła. Odpowiedział, że najpierw musi być Niebieska Karta, a dopiero potem można składać zawiadomienie o przestępstwie. W związku z jej zgłoszeniem miał użyć wymownego porównania: - To jakby najpierw założyć spodnie, a na nie wciągnąć majtki.
W ciągu tygodnia kobieta odwiedzała różne jednostki policji na terenie powiatu niemal codziennie. Została ostatecznie zniechęcona, gdy usłyszała, że nie mogą przyjąć od niej zawiadomienia, bo przygotowują się do obchodów święta policji.
Zdaniem prokuratury istnieje duże prawdopodobieństwo, że policjanci nie dopełnili swoich obowiązków. - Z akt sprawy o zabójstwo wyłączyliśmy już materiały dotyczące postępowania funkcjonariuszy. By uniknąć zarzutu braku bezstronności, przekazaliśmy je do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga - mówi prok. Emilia Krystek, szefowa nowodworskiej prokuratury.
I dodaje: - Gdyby zawiadomienie, które próbowała złożyć podejrzana, zostało przekazane do prokuratury, Zbigniew W. miałby co najmniej zakaz zbliżania się do żony i nakaz opuszczenia lokalu.
Warszawa: Nie potwierdzono zaistnienia przesłanek
Jak podkreślają śledczy, katalog wyzwisk Zbigniewa W. był szeroki. Używał wobec żony wulgaryzmów, zarzucał jej zdradę, obwiniał za niepowodzenia, które dotykały ich dzieci. Zresztą to nie był pierwszy raz, gdy pastwił się nad żoną. W 2013 r. został oskarżony o znęcanie się, które miało trwać od stycznia 2009 r. do grudnia 2012 r. Nie kwestionował zarzutów. W sądzie dobrowolnie poddał się karze pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Poszedł też na odwyk od alkoholu. Rodzina dostała kuratora.
Po wyroku sytuacja się poprawiła. - W rodzinie nastąpiła poprawa relacji pomiędzy jej członkami - mówi mł. asp. Szymon Koźniewski z nowodworskiej policji. Przyznaje jednak, że w tym roku policjanci trzykrotnie przyjeżdżali do domu państwa W. na interwencje z powodu awantur, jakie wywoływał Zbigniew. Ale zastrzega: - Nie potwierdzono wtedy zaistnienia przesłanek do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty. Z małżonkami W. przeprowadzona była rozmowa na temat konfliktu między nimi. Nie potwierdzono występowania w tej rodzinie przemocy w żadnej postaci.
Czy tak rzeczywiście było, wyjaśni prokuratorskie śledztwo.
Sąd Rejonowy w Nowym Dworze Maz. uwierzył w opowieść Hanny W. i nie zdecydował się na jej tymczasowe aresztowanie, choć ma postawiony zarzut zabójstwa. Biegli psychiatrzy będą badać, czy nie zabiła męża w tzw. afekcie. Wówczas groziłaby jej znacznie niższa kara niż za zwykłe zabójstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz