Dodano: 29.08.2016 [21:03]
Jarosław K. zginął, gdy – wraz z kolegą – wracał z Warszawy do Szczecina. Zatrzymali się przed barem w Sowiej Woli i tam zostali zaatakowani. – Prawdopodobnie byli przypadkowymi ofiarami. Sprawcy pomylili samochody – twierdzi jeden z policjantów. Przypominamy okoliczności zbrodni sprzed 22 lat, bo mordercy do dziś pozostają bezkarni. Istnieje jednak szansa, że ktoś sobie coś przypomni lub przestanie bać się zdradzić, co wie... - informuje Dodatek Warszawski Gazety Polskiej Codziennie.
Pracowali w firmie handlującej kwiatami. Wtedy mieli sprzedać towar na bazarach w Warszawie. Gdy się go pozbyli i zainkasowali 300 mln starych zł (dzisiejsze 30 tys. zł), postanowili wracać do Szczecina. Było popołudnie 12 kwietnia 1994 r.Za kierownicą dostawczego mercedesa usiadł mężczyzna, którego nazwiemy X. Towarzyszył mu 27-letni Jarosław K. Spokojny człowiek, pracujący na utrzymanie rodziny, żonaty, miał dwójkę dzieci.
Około 16.50 dotarli do Sowiej Woli (powiat nowodworski). Zatrzymali auto przed barem myśliwskim. Jarosław K. był tak zmęczony, że zasnął na tylnej kanapie busa. Z kolei X poszedł coś zjeść.
Podczas śledztwa policjanci ustalili, że krótko po nim w barze pojawiło się dwóch mężczyzn.
– Zamówili dwa kieliszki wódki i napój. Obserwowali kierowcę – wspominają – Rozmawiali po polsku.
Gdy po posiłku X wyszedł z lokalu, bandyci ruszyli za nim. Zaatakowali przy samochodzie. Wyciągnęli broń, postrzelili kierowcę w nogę i zażądali pieniędzy. Wepchnęli go do środka, ponowili żądanie, a zaskoczony mężczyzna wyciągnął portfel.
– To nie ta kasa – wrzeszczeli.
W tym momencie obudził się Jarosław K. Zdezorientowany zaczął krzyczeć. Wtedy padł strzał. Kula trafiła go w klatkę piersiową.
– Mężczyzna zginął na miejscu. Ciało wypadło z kabiny pojazdu – wyjaśniają osoby znające kulisy sprawy.
Bandyci jeszcze raz zażądali pieniędzy od kierowcy, a jeden wycelował broń. Nacisnął spust, ale X uchylił się w ostatniej chwili. Pocisk trafił w lewe ramię. Po tym napastnicy uciekli.
Policjanci nie mają wątpliwości, że sprawcy należeli do grupy przestępczej grasującej w Warszawie. Po zbadaniu pocisków wyszło na jaw, że tej samej broni użyto wcześniej do rabunku na Ochocie.
– Wtedy nikt nie zginął – podkreślają.
W Sowiej Woli czekali na ofiarę. Jeden był wcześniej w barze. Obsługa przyznała, że mówił, iż czeka na samochód dostawczy na tablicach spoza Mazowsza.
– Wszystko wskazuje na to, że Jarosław K. i jego kolega nie byli celem. Oni znaleźli się o złym czasie w złym miejscu – dodaje rozmówca „Dodatku Warszawskiego”. Wprawdzie od tamtych wydarzeń minęły 22 lata, ale jest szansa, że pojawią się nowi świadkowie mogący pomóc w schwytaniu morderców. Bo oni pozostają na wolności. Śledztwo prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim umorzono z powodu niewykrycia sprawców.
– Zwracamy się z prośbą do osób, które mogą pomóc w ustaleniu sprawców zabójstwa, o kontakt z Wydziałem do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP – apeluje nadkom. Anna Kędzierzawska.
Każdy, kto ma jakiekolwiek informacje o zabójstwie w Sowiej Woli, powinien zadzwonić pod numer telefonu (22) 603-65-59.
Pracowali w firmie handlującej kwiatami. Wtedy mieli sprzedać towar na bazarach w Warszawie. Gdy się go pozbyli i zainkasowali 300 mln starych zł (dzisiejsze 30 tys. zł), postanowili wracać do Szczecina. Było popołudnie 12 kwietnia 1994 r.Za kierownicą dostawczego mercedesa usiadł mężczyzna, którego nazwiemy X. Towarzyszył mu 27-letni Jarosław K. Spokojny człowiek, pracujący na utrzymanie rodziny, żonaty, miał dwójkę dzieci.
Około 16.50 dotarli do Sowiej Woli (powiat nowodworski). Zatrzymali auto przed barem myśliwskim. Jarosław K. był tak zmęczony, że zasnął na tylnej kanapie busa. Z kolei X poszedł coś zjeść.
Podczas śledztwa policjanci ustalili, że krótko po nim w barze pojawiło się dwóch mężczyzn.
– Zamówili dwa kieliszki wódki i napój. Obserwowali kierowcę – wspominają – Rozmawiali po polsku.
Gdy po posiłku X wyszedł z lokalu, bandyci ruszyli za nim. Zaatakowali przy samochodzie. Wyciągnęli broń, postrzelili kierowcę w nogę i zażądali pieniędzy. Wepchnęli go do środka, ponowili żądanie, a zaskoczony mężczyzna wyciągnął portfel.
– To nie ta kasa – wrzeszczeli.
W tym momencie obudził się Jarosław K. Zdezorientowany zaczął krzyczeć. Wtedy padł strzał. Kula trafiła go w klatkę piersiową.
– Mężczyzna zginął na miejscu. Ciało wypadło z kabiny pojazdu – wyjaśniają osoby znające kulisy sprawy.
Bandyci jeszcze raz zażądali pieniędzy od kierowcy, a jeden wycelował broń. Nacisnął spust, ale X uchylił się w ostatniej chwili. Pocisk trafił w lewe ramię. Po tym napastnicy uciekli.
Policjanci nie mają wątpliwości, że sprawcy należeli do grupy przestępczej grasującej w Warszawie. Po zbadaniu pocisków wyszło na jaw, że tej samej broni użyto wcześniej do rabunku na Ochocie.
– Wtedy nikt nie zginął – podkreślają.
W Sowiej Woli czekali na ofiarę. Jeden był wcześniej w barze. Obsługa przyznała, że mówił, iż czeka na samochód dostawczy na tablicach spoza Mazowsza.
– Wszystko wskazuje na to, że Jarosław K. i jego kolega nie byli celem. Oni znaleźli się o złym czasie w złym miejscu – dodaje rozmówca „Dodatku Warszawskiego”. Wprawdzie od tamtych wydarzeń minęły 22 lata, ale jest szansa, że pojawią się nowi świadkowie mogący pomóc w schwytaniu morderców. Bo oni pozostają na wolności. Śledztwo prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim umorzono z powodu niewykrycia sprawców.
– Zwracamy się z prośbą do osób, które mogą pomóc w ustaleniu sprawców zabójstwa, o kontakt z Wydziałem do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw KSP – apeluje nadkom. Anna Kędzierzawska.
Każdy, kto ma jakiekolwiek informacje o zabójstwie w Sowiej Woli, powinien zadzwonić pod numer telefonu (22) 603-65-59.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz