Prezes Jarosław Kaczyński nie pozostaje dłużny i szuka sposobów, by osadzić byłego premiera za kratkami.
Gdy jesienią 2014 r. Donald Tusk obejmował stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, obiecywał, że nie będzie ingerował w wewnętrzną politykę Polski. Słowa jednak nie dotrzymał.
Dziś nie ma tygodnia, by Tusk nie zabrał głosu w sprawie działań polskiego rządu, atakując przy tym – jeśli nie cały rząd – to poszczególnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Neoliberalna opozycja i jej wyborcy są zachwyceni za każdym razem, gdy były premier wbija szpilkę Polsce.
Jednak teraz prawdopodobnie miarka się przebrała. Donald Tusk powiela narrację redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, który porównał kiedyś Polskę do panienki lekkich obyczajów.
O co chodzi? Otóż Donald Tusk powiedział zachodniej prasie, że Polska rządzona przez Zjednoczoną Prawicę tkwi w Unii Europejskiej tylko dla pieniędzy. Ponadto stanowczo stanął w obronie Niemiec w sporze o to, kto ponosi winę za holokaust.Do tego dochodzi gigantyczne rozdawnictwo, nepotyzm i wyprzedaż majątku narodowego, gdy PO była u władzy. Szczególnie za to ostatnie Jarosław Kaczyński ma ogromny żal do Donalda Tuska. To wszystko składa się na imponujący akt oskarżenia, który miałby wylądować w Trybunale Stanu. Wbrew pozorom jest to scenariusz aż nadto prawdopodobny, bo prezes Kaczyński niemal równo co do dnia, rok temu, mówił o możliwości ścigania Tuska europejskim nakazem aresztowania.
Ponadto nie bez znaczenia jest fakt, że immunitet nie chroni polityka w przypadku oskarżenia o zdradę dyplomatyczną.
france24.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz