Sytuacja wydarzyła się kilka dni temu w Poznaniu - niech będzie przestrogą, ale i pięknym przykładem.
Blok jakich tysiące w Polsce, kilkanaście pięter i winda. Jak każdego dnia, starsza pani, mieszkanka bloku, postanowiła o poranku wyjść na spacer z swoim psem.
Winda ruszyła, a pies został na zewnątrz - koszmar, na który powinni uważać wszyscy.
Smycz zacisnęła się na karku, a pies zawisł w powietrzu, pewna śmierć w męczarniach poprzez uduszenie. Starsza kobieta spanikowała, nie miała nawet możliwości by pomóc własnemu psu. Zaczęła płakać i krzyczeć.
Kilka sekund później na klatce pojawił się sąsiad Ivan, który po prostu szedł rano do pracy.
Odciął natychmiast smycz nożykiem do tapet i położyła psa na ziemi. Zwierzę nie dawało żadnych znaków życia. Wytrzeszczone oczy i język na wierzchu - pies udusił się.
Ivan jednak nie dawał za wygraną i rozpoczął reanimację psa. Zasłonił pysk dłonią i wdmuchiwał powietrze do nozdrzy.
Zero reakcji. Zapłakana staruszka poprosiła sąsiada by przeniósł jej martwego psa do mieszkania.
Ivan prowadził reanimację przez 10 minut.
Pies zaczął oddychać, po dłuższej chwili wstał, udali się z nim do mieszkania, napił się wody i zaczął dochodzić do siebie.
To nie żart: Po wszystkim ten sam Ivan naprawił windę i pojechał do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz