Była wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding w niemieckim dzienniku „Die Welt” sugeruje, że „jeśli Polakom coś się nie podoba, mogą wystąpić z Unii Europejskiej”.
Myślę, że nie tylko mnie wiele się nie podoba, dlatego Polacy głęboko powinni się zastanowić czy tego nie uczynić. Jestem wściekła, gdy pomyślę o tym, jak Niemcy wysługując się Unią, grożą nam sankcjami ekonomicznymi za to, iż nie godzimy się na automatyczny kwotowy przydział muzułmańskich imigrantów, ponieważ nie chcemy w przyszłości zostać częścią kalifatu. Gdy sobie przypomnę jak premier rządu B. Szydło była przez nich atakowana, to robi się mi ciepło.
Gdy w 2004 roku wchodziliśmy do UE, przyświecała nam wizja dołączenia do wspólnoty suwerennych państw, których siła wyrażana się w różnorodności. Liczyliśmy na zwiększenie naszych możliwości bankowych i handlowych, rozwój biznesu i dobrobytu.
Zamiast tego, banki i handel przejął obcy kapitał, polski biznes się nie rozwija a obszar biedy powiększa. Zdrową konkurencję zastąpiły limity produkcji mleka, cukru i połowu ryb. Co chwilę Unia próbuje wprowadzić lub wprowadza obłędne przepisy. Była m.in. rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie zaostrzenia przepisów, dotyczących powiększania biustu, regulacja Komisji Europejskiej zakazująca gotowania dotowanego mleka, dyrektywa uznająca ślimaka za rybę śródlądową. Swojego czasu w UE trwały prace nad tym, by za banany uznawać tylko te, które są odpowiednio zakrzywione i mają konkretny kształt. Tak się jakoś dziwnie składało, że powyższe kryteria spełniały tylko te sprowadzane głównie z byłych francuskich kolonii. Był nakaz zwiększenia odległości kaloryfera od ściany z 4 na 6 cm, czy zakaz jeżdżenia na nartach na śniegu, którego warstwa jest cieńsza niż 20 centymetrów.
W dyrektywie z 1989 roku Rada Unii Europejskiej zarządziła, że do każdej profesjonalnej pary kaloszy musi być dołączona instrukcja. Z kolei w dyrektywie z 1993 roku określono, jakie powinny mieć wymiary prezerwatywy oraz jaka powinna być ich wytrzymałość rozciągnięcia, ciśnienia i objętości. W 2001 roku powstała kolejna, która określa jak należy użytkować drabinę.
Poza tego typu przepisami, które irytują i śmieszą, są takie, które niszczą gospodarkę i uderzają w niezależność i suwerenność Polski.
Wskutek nierównego traktowania m.in.:
 stocznie niemieckie dostały państwową pomoc, a polskie musiały ją zwrócić, co skutkowało ich upadkiem,
 Polscy rolnicy otrzymują dopłaty rolne niższe niż w innych krajach Zachodnich,
 od lipca 2014 roku Komisja Europejska zakazała pomocy publicznej w specjalnych strefach ekonomicznych dla firm przetwarzających produkty rolne na wyroby z tej samej grupy. Zmiany zasad w mniejszym stopniu uderzyły w firmy zachodnie, które są już rozwinięte, rozbudowane i zmodernizowane.
 nie możemy pomóc upadającym kopalniom, bo Unia tego zabrania,
 za zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną dla Polskich Linii Lotniczych (LOT) polski przewoźnik musiał do końca 2015 r. zrezygnować z niektórych najbardziej dochodowych połączeń i oddać je konkurentom,
 poprzez pakiet klimatyczny na siłę forsowana jest dekarbonizacja
 naciska się na propagowanie żywności genetycznie modyfikowanej,
 nawet pomoc publiczna w polskich instytucjach badawczych umożliwiająca przeprowadzenie badań na miejscu, jest uzależniona od decyzji Komisji Europejskiej,
 po 2020 r. Polska stanie się płatnikiem netto.
Oprócz tego, z roku na rok sukcesywnie dochodzi do ograniczenia suwerenności poszczególnych państw członkowskich. Dzieje się to na skutek tego, że władze unijne dążą do stworzenia utopijnego super państwa europejskiego, w którym nie będzie narodów, nie będzie tradycyjnej rodziny, odwołania do Boga. Temu celowi służy budowa centralnej gospodarki, centralnego prawa i centralnego rozdziału funduszy. Równocześnie zwalczane są państwa narodowe, ponieważ zbyt mocno dbają o własny interes, tym samym są przeszkodą w realizacji tej utopii. Unia coraz bardziej przypomina ZSRR, z tą różnicą, że Kreml zastąpiła Bruksela.
Wielu Polaków wiąże gwarancję naszego bezpieczeństwa z tym, że jesteśmy członkiem NATO. Jak wygląda rzeczywistość mogliśmy się dowiedzieć, gdy w podsłuchanej rozmowie z Jackiem Rostowskim Sikorski miał stwierdzić m.in., że „sojusz z USA jest dla Polski szkodliwy, bo stwarza fałszywe poczucie bezpieczeństwa”. Przez lata był ministrem, więc wiedział, co mówi.
Jego słowa w pełni potwierdziły się w chwili aneksji Krymu. W grudniu 1994 roku Ukraina w zamian za nuklearne rozbrojenie otrzymała deklarację respektowania jej suwerenności oraz integralności terytorialnej gwarantowane przez USA, WB, Chiny i Francję. Polegając na tych gwarancjach Ukraina straciła Krym, a w Doniecku i Ługańsku trwa wojna bo próbują się od niej oderwać.
Widząc jak od roku wypracowywana jest decyzja w sprawie uszczelnienia granic zewnętrznych UE, uważam, że gdyby Polska została zaatakowana, to zanim zostałaby wypracowane decyzje dotycząca interwencji NATO, przestalibyśmy istnieć.
Gdy Rosja wprowadziła embargo na nasze mięso, owoce, Unia nie stanęła za nami murem, tak samo jest teraz, gdy chce wyrugować nasze firmy przewozowe ze swego rynku, w unijnych gabinetach panuje cisza.
Nigdy nie rozwiązała żadnych problemów. Nie gwarantuje nam niczego, ani bezpieczeństwa, ani rozwoju gospodarczego. Wręcz przeciwnie, czas pokazał, że zostaliśmy ubezwłasnowolnieni.
Uważam, że wyjście z UE i zamkniecie granic nie byłoby dla nas tragedią. Ponownie stalibyśmy się gospodarzem we własnym kraju, decydującym o swoim losie, swoich kopalniach i o tym kogo chcemy wpuścić do swojego domu. Niemcy przestali by nas straszyć, upokarzać i mówić co mamy robić i jak żyć. Byłoby biedniej, ale warto ponieść taką cenę w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa nam i naszym rodzinom. Najwyższy czas by Polacy nie oglądając się na innych opuścili Unię.
Liliana Borodziuk