Niemcy oniemieli, gdy przeczytali wywiad z koordynatorką działań w sprawie azylantów w powiecie Dachau w Bawarii. Prawniczka oznajmiła, że jednym z częstych pytań jej muzułmańskich petentów jest… kiedy dostaną dom i samochód.
„Dachauer Rundschau”
Prawniczka Isabell Sittner zajmuje się w swym urzędzie koordynowaniem pomocy udzielanej imigrantom przez Bawarię. Poszukuje pomieszczeń do wynajęcia, podejmuje decyzje o wypłacie zasiłków itd. W rozmowie dla miejscowej gazety „Dachauer Rundschau” przyznała, że będą bardzo duże problemy z integracją uchodźców, gdyż podstawową sprawą jest język, a bardzo niewielu z nich posługuje się angielskim, francuskim, a zwłaszcza niemieckim.
Wielu spośród nich jest analfabetami. Potwierdzenie otrzymania pieniędzy kwitują krzyżykiem
— opowiada kobieta. I dodaje, że zaskoczyła ją wielka roszczeniowość przybyszów.
Zauważyłam, że większość z nich przybyła tu z zupełnie nierealistycznymi wyobrażeniami i oczekiwaniami. Często pytają mnie: „Kiedy dostanę dom i samochód?”
Tego typu informacje nie są rzadkością w Niemczech i innych krajach, które zdecydowały się ugościć tysiące muzułmanów. Niedawno media obiegła informacja o buncie uchodźców w jakimś szwedzkim miasteczku, którzy zażądali przenosin do dużego miasta, bo mają daleko do sklepu.
Ciekawe, czy rządy państw takich jak Szwecja czy Niemcy nie wiedziały, czy nie chciały wiedzieć, że ludzie, których chcą gościć nie uciekają bardzo często od wojny, ale od biedy. I stąd tak rozpowszechniona roszczeniowość.
Czy nieszczęsny uciekinier, który ledwo uratował głowę przez mordercami z Państwa Islamskiego po wydostaniu się ze strefy zagrożenia dopomina się własnego domu i samochodu? Albo komfortu bliskiego sklepu?

Każdy, kto raz był w kraju islamskim wie, że tamtejsze społeczności są w ogóle bardzo roszczeniowe. Mężczyźni uważają, że cały świat powinien leżeć im u stóp. I to jest reguła, od której są wyjątki.
I dlatego po przybyciu do Europy żądają, wymagając spełnienia zachcianek. A jak tego nie dostaną, to sprawiają kłopoty. Niedawno była głośna sprawa, gdy skarżyli się telewizji, że im „jaja puchną”, bo nie mają „dostępu” do kobiet. Czas na sponsorowane przez państwo niemieckie obwoźne domy publiczne z półksiężycem na dachu?
Ta rozpasana roszczeniowość zwiastuje wielkie kłopoty. Oni nie zmienią swoich charakterów – będą chcieli, abyśmy to my nagięli się do ich potrzeb. Jeśli ustąpimy, będą chcieli więcej. Potem więcej i znów więcej. Gdy powie im ktoś „stop”, to usłyszy, że jest ksenofobem. Lewacy wesprą ich w tym, bo oni uwielbiają ciąć gałąź, na której siedzą. Nazywają to „ubogaceniem”.

Muzułmanie mają silne charaktery i silne pragnienie dominacji. Są pewni swoich zasad, a one są twarde, bo podparte surową religią. Tej twardości możemy im pozazdrościć, bo dzisiejsi Europejczycy to „rasa na wymarciu”, i to dosłownie pod każdym względem. To genderowe uni-seksy w tęczowych spodniach-rurkach, którzy raczej się nie rozmnożą i nie staną do obrony swych krajów z bronią w ręku.
Jest jednak nadzieja. To zdecydowany opór Polaków i innych nacji naszej części kontynentu. Czynniki historyczne, polityczne i ekonomiczne sprawiły, że nie przybywali do nas goście z dawnych kolonii, nie przybywali gastarbeiterzy za pracą. Jednak rozwój mediów, komunikacji sprawił, że mogliśmy, zwłaszcza po roku 1989 r. obserwować jak islam rozpycha się, podbija i niszczy zachód Europy.Staliśmy się mądrzejsi głupotą zachodnich Europejczyków, uczymy się na ich błędach. Stąd też być może bierze się ich zawiść, zarzuty o „braku solidarności”, podejrzenia o ukryty „nazizm”.
Ale warto to wszystko przetrzymać, nawet za cenę ewentualnych kar, którymi nam grożą ci, którzy są tak zaskoczeni żądaniami samochodów i domów przez „uchodźców”.
Islam nie jest religią pokoju, jak próbują to wmawiać idioci-lewacy. Islam jest realnym zagrożeniem, przed którym mamy prawo się bronić.