Niemal od pierwszych dni tej kadencji Sejmu opozycja totalna – czyli PO, Nowoczesna i ludzie zrzeszeni w KOD – przestrzega, że PiS będzie aresztował, bił, a nawet… strzelał. Nijak jednak ma się to do rzeczywistości, bo nawet najbardziej cyniczne prowokacje nie kończyły się oczekiwanym rozlewem krwi, ani nawet bijatyką. Tak zwana totalna opozycja (nazwa wymyślona przez Grzegorza Schetynę) do spółki z niemieckimi mediami, obecną sytuację w Polsce porównuje do stanu wojennego, a nawet – to nie żart – reżimu koreańskiego wodza Kim Dzong Una. Polacy jednak są coraz bardziej odporni na manipulację. Sondaż, który przeprowadziło Centrum Badania Opinii Społecznej mocno godzi w narrację Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru i ich ludzi. Jak się okazuje, w – jak mówią – reżimie Jarosława Kaczyńskiego, Polacy czują się bezpiecznie. Nikt nie obawia się armatek wodnych, policyjnego pałowania bez powodu czy broni chemicznej jak w Syrii. Naprawdę, również i takie sugestie wychodziły spod piór posłanek radykalnej opozycji. Dziś okazuje się, że aż 89% Polaków czuje się w Polsce bezpiecznie. To najwyższy wynik w historii tego badania, czyli od równo 30 lat. Jak na to zareagują przekonani o tym, że w Polsce buduje się wbrew woli narodu autorytaryzm, przedstawiciele neoliberalnych partii PO i .N? Przy okazji publikacji wyników badania internauci przypominają, wskazując palcem na opozycję, sytuacje gdy policja pod rządami Platformy Obywatelskiej i PSL-u pałowała czy traktowała gazem łzawiącym uczestników Marszu Niepodległości oraz innych antyrządowych protestów. Eksperci zauważają, że na wysoki wynik poczucia bezpieczeństwa obywateli w naszym kraju wpływ może mieć fakt, że nasz rząd, w obliczu ogromnego zagrożenia terrorystycznego w Europie, nie zdecydował się przyjąć ani jednego imigranta. W ostatnich latach w galopującym tempie rośnie również nasze poczucie dumy narodowej. Dumę z bycia Polakiem deklaruje już ponad 70 proc. pytanych.
2017/04/30
Ma Ciało 160-Latka. Jest Znacznie Młodszy Niż Ci Się Wydaje. Starzeć Zaczął Się Tuż Po Urodzeniu!
Ten 21-latek żyje w ciele emeryta. Starzeje się o 80% szybciej niż inni ludzie. Rupesh Kumar z Hanumanganj w Indiach ma ciało 160-letniego mężczyzny. Zostało mu niewiele czasu.Na pewno kojarzycie film
Kumar zaczął odczuwać oznaki choroby jeszcze jako młody chłopiec. Często cierpiał na bóle głowy i brzucha. Rodzice odwiedzili kilku lekarzy, ale żaden nie potrafił im pomóc. Jedyne co mu oferowali to silne leki przeciwbólowe. Dopiero niedawno odkryto, że choruje na progerię i niestety póki co nie wynaleziono na nią lekarstwa.
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, którego bohater zamiast starzeć się, młodniał. Trudno w to uwierzyć, ale taki Benjamin Button żyje obecnie w Indiach. Jego historia jest naprawdę niezwykła.
Rzadka choroba
Rupesh Kumar choruję na progerię. Jest to rzadka choroba genetyczna, która charakteryzuje się przedwczesnym starzeniem u dzieci. Powoduje ją mutacja genu o nazwie LMNA. Pierwszymi objawami jest niedobór wzrostu, utrata tkanki tłuszczowej i włosów, starzejąca się skóra, sztywność stawów i dyslokacja biodra.
Dostał propozycję z cyrku
Jego niesamowity przypadek został szybko zauważony przez media. Kilka lat temu do ich wioski przybyło kilku ludzi, którzy skłamali, że wiedzą jak pomóc chłopcu. W rzeczywistości chodziło im o to, żeby kupić chłopca do cyrku. Rodzice Rupesha byli wstrząśnięci tą ofertą i od razu odprawili nachalnych gości z kwitkiem.
Jego rodzice byli zdesperowani i napisali do indyjskiego premiera o pomoc
Większość osób cierpiących na progerię umiera w wieku 13-15 lat. Rupesh ma już 21, ale nie wiadomo, jak długo uda mu się walczyć z chorobą. Obecnie czekają na odpowiedź od premiera.
Zobacz jego historię
Babcia katowała 9-miesięczną wnuczkę. Przez obrażenia dziewczynka nigdy nie zostanie mamą.. ***** Zwyrodnialcy są wśród nas ..........
Wydawać by się mogło, że każda babcia kocha swoje wnuki. Okazuje się, że czasem zdarzają się wyjątki... Z całą pewnością zalicza się do nich ta kobieta..Niedawno w sieci pojawiły się zdjęcia 9-miesięcznej dziewczynki, której stan wskazywał na jedno - została skatowana. Najgorsze jest to, że osobą, która zadała jej taki ból jest jej babcia! Kobieta znęcała się nad dziewczynką, podczas gdy jej mama była w pracy. Zamiast opiekować się maleństwem, robiła jej krzywdę...
Na całe szczęście w porę dziewczynka została uratowana przez opiekę społeczną. Matka i babcia wyparły się wszystkim zarzutom, jednak śledczy nie wierzą w ich wersję. Badania wykazały za to, że obie są chore psychicznie.
Obecnie dziewczynka przebywa w rodzinie zastępczej. Niestety obrażenia, jakich doznała sprawiły, że w przyszłości nie będzie mogła mieć dzieci...
Nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego małego dziecko, w dodatku własnej wnuczce..
Babcia katowała 9-miesięczną wnuczkę. Przez obrażenia dziewczynka nigdy nie zostanie mamą...
Wydawać by się mogło, że każda babcia kocha swoje wnuki. Okazuje się, że czasem zdarzają się wyjątki... Z całą pewnością zalicza się do nich ta kobieta.. Niedawno w sieci pojawiły się zdjęcia 9-miesięcznej dziewczynki, której stan wskazywał na jedno - została skatowana. Najgorsze jest to, że osobą, która zadała jej taki ból jest jej babcia! Kobieta znęcała się nad dziewczynką, podczas gdy jej mama była w pracy. Zamiast opiekować się maleństwem, robiła jej krzywdę...
Na całe szczęście w porę dziewczynka została uratowana przez opiekę społeczną. Matka i babcia wyparły się wszystkim zarzutom, jednak śledczy nie wierzą w ich wersję. Badania wykazały za to, że obie są chore psychicznie.
Obecnie dziewczynka przebywa w rodzinie zastępczej. Niestety obrażenia, jakich doznała sprawiły, że w przyszłości nie będzie mogła mieć dzieci...
Nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego małego dziecko, w dodatku własnej wnuczce...
.
1 Maja - rodowód i tradycja
Jarosław Kurski, "Gazeta Wyborcza:, 1997/04/30-1997/05/01
W świadomości milionów Polaków święto 1 Maja kojarzy się z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się ważnej tradycji, która wcale nie jest tradycją PZPR - mówi Andrzej FRISZKE* w rozmowie z Jarosławem Kurskim.
Jarosław Kurski: 1 maja 1886 r. podczas robotniczego wiecu w Chicago ktoś z tłumu rzucił bombę w kierunku policji. Jeden policjat zginął, wielu zostało rannych. Przed sądem stanęło pięciu robotników. Żadnemu nie udowodniono winy. Wszyscy zostali straceni.
Andrzej Friszke: Trzy lata później powstała w Paryżu II Międzynarodówka, porozumienie partii socjalistycznych odwołujących się do marksizmu. Wtedy też wymyślono, by ustanowić międzynarodowe święto robotnicze, podczas którego przypominano by zasadnicze i dalekosiężne postulaty robotników.
Dlaczego wybrano 1 maja?
- Bo 1 maja 1890 r. miała się odbyć manifestacja amerykańskich socjalistów, która była zaplanowana już wcześniej.
Ale 1 maja to akurat policja przelewała krew, a nie robotnicy.
- Dlatego to święto nigdy nie było świętem męczeństwa. Tego dnia akcentowano przede wszystkim potrzebę ośmiogodzinnego dnia pracy, a pozostałe hasła zależały już od warunków lokalnych. Domagano się praw politycznych, prawa do zrzeszania się, wyborów powszechnych, wolności słowa, wolnych związków zawodowych etc. Wzywano do międzynarodowej solidarności ludzi pracy.
W zaborze rosyjskim pierwsze święto - dosyć skromne - odbyło się w Warszawie w 1890 r. Rozrzucono jedynie ulotki wzywające do bojkotu pracy w tym dniu. Ale już w 1892 r. w związku z porzuceniem pracy przez robotników przemysłowcy w Łodzi wezwali carską policję. Doszło do wielkich zamieszek, było wiele trupów.
Skąd taka nerwowa reakcja?
- Bo 1 Maja uważano za zamach na porządek społeczny i demonstracje przeciwko warstwie panującej. Partie socjalistyczne były partiami opozycji, i to opozycji pozasystemowej.
Ale w Galicji trupów nie było.
- Bo to było jednak demokratyczne państwo. Tam policji tak pochopnie nie wysyłano. Z drugiej strony, partie socjalistyczne stosowały się do zarządzeń administracyjnych i z początku unikały ulicznych pochodów.
Jaka była "poetyka" tych protestów?
- Był spór: czy uczynić z 1 Maja okazję do formułowania doraźnych żądań ekonomicznych - jak chciała SDKPiL - czy też przypominać jedynie postulaty generalne, jak choćby ośmiogodzinny dzień pracy - jak chciała PPS. PPS była partią silniejszą, więc ten nurt dominował.
Jak świętowano?
- Robotnicy zwykle udawali się całymi rodzinami na majówkę za miasto. Za rogatkami odbywały się spotkania, wymieniano bibułę, śpiewano pieśni, występowali agitatorzy socjalistyczni. Pod wieczór wszyscy wracali do miasta - tłumnie, ze śpiewem na ustach. Niekiedy dochodziło do zamieszek i szamotaniny z policją.
Na ile masowe były te pochody?
- W 1890 r. w Warszawie nie podjęło pracy 8 tys. osób. Rok później absencja była dużo większa, przeniosła się też na Żyrardów i Łódź. Później oczywiście falowała zależnie od skali napięć społecznych. W 1905 r. rozprowadzono 160 tys. odezw. Wiece, demonstracje i pochody objęły także prowincję. A w II Rzeczypospolitej święto 1 Maja miało już dość powszechny charakter.
Zbierano się w dzielnicach, pod domami robotniczymi. Potem pochody spływały do śródmieścia, gdzie odbywały się wiece, przemawiali posłowie i przywódcy partyjni. Następnie - majówka.
I ten schemat utrzymał się właściwie aż do 1938 roku. Widzi pan to zdjęcie? To 1 Maja w Tarnowie w latach 30.
Andrzej Friszke: Trzy lata później powstała w Paryżu II Międzynarodówka, porozumienie partii socjalistycznych odwołujących się do marksizmu. Wtedy też wymyślono, by ustanowić międzynarodowe święto robotnicze, podczas którego przypominano by zasadnicze i dalekosiężne postulaty robotników.
Dlaczego wybrano 1 maja?
- Bo 1 maja 1890 r. miała się odbyć manifestacja amerykańskich socjalistów, która była zaplanowana już wcześniej.
Ale 1 maja to akurat policja przelewała krew, a nie robotnicy.
- Dlatego to święto nigdy nie było świętem męczeństwa. Tego dnia akcentowano przede wszystkim potrzebę ośmiogodzinnego dnia pracy, a pozostałe hasła zależały już od warunków lokalnych. Domagano się praw politycznych, prawa do zrzeszania się, wyborów powszechnych, wolności słowa, wolnych związków zawodowych etc. Wzywano do międzynarodowej solidarności ludzi pracy.
W zaborze rosyjskim pierwsze święto - dosyć skromne - odbyło się w Warszawie w 1890 r. Rozrzucono jedynie ulotki wzywające do bojkotu pracy w tym dniu. Ale już w 1892 r. w związku z porzuceniem pracy przez robotników przemysłowcy w Łodzi wezwali carską policję. Doszło do wielkich zamieszek, było wiele trupów.
Skąd taka nerwowa reakcja?
- Bo 1 Maja uważano za zamach na porządek społeczny i demonstracje przeciwko warstwie panującej. Partie socjalistyczne były partiami opozycji, i to opozycji pozasystemowej.
Ale w Galicji trupów nie było.
- Bo to było jednak demokratyczne państwo. Tam policji tak pochopnie nie wysyłano. Z drugiej strony, partie socjalistyczne stosowały się do zarządzeń administracyjnych i z początku unikały ulicznych pochodów.
Jaka była "poetyka" tych protestów?
- Był spór: czy uczynić z 1 Maja okazję do formułowania doraźnych żądań ekonomicznych - jak chciała SDKPiL - czy też przypominać jedynie postulaty generalne, jak choćby ośmiogodzinny dzień pracy - jak chciała PPS. PPS była partią silniejszą, więc ten nurt dominował.
Jak świętowano?
- Robotnicy zwykle udawali się całymi rodzinami na majówkę za miasto. Za rogatkami odbywały się spotkania, wymieniano bibułę, śpiewano pieśni, występowali agitatorzy socjalistyczni. Pod wieczór wszyscy wracali do miasta - tłumnie, ze śpiewem na ustach. Niekiedy dochodziło do zamieszek i szamotaniny z policją.
Na ile masowe były te pochody?
- W 1890 r. w Warszawie nie podjęło pracy 8 tys. osób. Rok później absencja była dużo większa, przeniosła się też na Żyrardów i Łódź. Później oczywiście falowała zależnie od skali napięć społecznych. W 1905 r. rozprowadzono 160 tys. odezw. Wiece, demonstracje i pochody objęły także prowincję. A w II Rzeczypospolitej święto 1 Maja miało już dość powszechny charakter.
Zbierano się w dzielnicach, pod domami robotniczymi. Potem pochody spływały do śródmieścia, gdzie odbywały się wiece, przemawiali posłowie i przywódcy partyjni. Następnie - majówka.
I ten schemat utrzymał się właściwie aż do 1938 roku. Widzi pan to zdjęcie? To 1 Maja w Tarnowie w latach 30.
Wygląda raczej na marsz kolumny Hitlerjugend.
- To pochód PPS-owskiej młodzieżówki. W latach 30. zmienia się obyczajowość pochodów: zachłyśnięcie się uniformizmem, marsz czwórkami, w mundurach... Ten uniformizm objął i prawicę, i lewicę.
Dochodziło wówczas do ulicznych utarczek między socjalistami a komunistami.
- Choć nie zawsze. Między obu partiami panowała wrogość, jednak świąteczna atmosfera nakazywała zawieszenie broni. Komuniści mieli swoje pochody i maszerowali oddzielnie. Walk ulicznych właściwie nie było - górę brało ponadpartyjne poczucie solidarności robotniczej.
Mimo to dochodziło czasem do strzelaniny pomiędzy dwoma konkurencyjnymi pochodami. W Warszawie zdarzyło się to dwa razy - w 1926 i 1928 r. Kierowana przez Rajmunda i Jaworowskiego warszawska organizacja PPS była bardzo piłsudczykowska i antykomunistyczna, ale też było w niej trochę ludzi o wątpliwej reputacji moralnej, ulokowanych w bojówce PPS. I to właśnie PPS-owcy w 1926 r. otworzyli ogień do komunistów na placu Teatralnym.
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się...
- KPP była partią prosowiecką. Socjalista mógł być bardzo radykalny, ale nigdy nie powoływał się na ZSRR. Gdy komunista na wiecach wychwalał Związek Radziecki, wśród socjalistów zaczynało wrzeć. Wybuchały tumulty, awantury. Agitatora ściągano z trybuny, ktoś mu dawał w zęby...
Skąd się brała taka popularność wieców?
- Wtedy nie było telewizji, radio zaś posiadali nieliczni - i to nie robotnicy. Członek partii, który chciał wiedzieć, jak mu ta partia świat tłumaczy, mógł się tego dowiedzieć z dwóch źródeł: albo z gazety partyjnej, albo na wiecu. Takich ?zgromadzeń?, jak wtedy mówiono, odbywało się bardzo dużo. W latach 30. bywało, że jakaś partia organizowała w województwie kilkanaście wieców w miesiącu. To był też przegląd sił i forma integracji ruchu.
Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono w Polsce w 1918 r. Czego więc domagano się 1 Maja?
- Przed rokiem 1926 - rozwiązania problemów socjalnych. Po roku 1928, gdy Piłsudski wprowadził rządy autorytarne - przywrócenia demokracji, zwolnienia posłów opozycji skazanych w procesie brzeskim, wolności słowa. W okresie wielkiego kryzysu (pierwsza połowa lat 30.) na czoło wysunęły się hasła pomocy społecznej dla bezrobotnych. Potem protestowano przeciw faszyzmowi. Solidaryzowano się z czerwoną Hiszpanią.
W 1939 r. władze nie wydały zgody na manifestacje uliczne, co było niewątpliwie związane ze zbliżającą się wojną i rosnącym napięciem w Polsce. PPS się temu podporządkowała. Komuniści nie musieli - już ich wtedy nie było. W 1938 r. KPP rozwiązano decyzją centrali w Moskwie.
1 maja odbyły się więc wiece w budynkach partyjnych PPS - głównie pod hasłem obrony państwa wobec zagrożeń ze strony Hitlera.
Mija epoka. I w 1945 r. następuje zmiana biegunów. W Warszawie niesione są transparenty "Niech żyje Rząd Tymczasowy, precz ze zdrajcami spod znaku NSZ i AK"
- Polską rządzi PPR. Do PPS nie dopuszczono przedwojennych przywódców, a nowa kadra jest posłuszna PPR. Dominują więc hasła przeciw podziemiu, Andersowi, Mikołajczykowi.
Rzecz najważniejsza: teraz są to manifestacje rządowe. Organizowane odgórnie. Przed wojną natomiast były to manifestacje opozycji.
W latach 50. w 800-tysięcznej stolicy aż 400 tys. osób bierze udział w pochodach.
- Bo totalitarnemu państwu przestaje wystarczać bierność obywateli. Państwo żąda czynnego poparcia. Zaczyna się nacisk na udział w pochodzie, nie tylko w komórkach partyjnych, ale też w zakładach pracy, szkołach, w wojsku. Kto nie chce podpaść władzy, ten idzie na pochód. To dla reżimu najważniejszy - obok wyborów - rytuał lojalności obywateli.
Powiedzmy sobie szczerze, że w PRL do 1980 r. przytłaczająca większość chodziła na pochody.
- Tak, ale w ramach obowiązującego rytuału wśród uczestników pochodów toczy się osobliwa gra. Nikt nie chce nieść czerwonej szturmówki - bo to dyshonor. Od biedy można nieść flagę biało-czerwoną, ale najlepiej nie nieść niczego, żadnego portretu czy transparentu. Uczniom bardziej wypadało iść w zwykłym ubraniu niż w stroju organizacyjnym ZMS.
- To pochód PPS-owskiej młodzieżówki. W latach 30. zmienia się obyczajowość pochodów: zachłyśnięcie się uniformizmem, marsz czwórkami, w mundurach... Ten uniformizm objął i prawicę, i lewicę.
Dochodziło wówczas do ulicznych utarczek między socjalistami a komunistami.
- Choć nie zawsze. Między obu partiami panowała wrogość, jednak świąteczna atmosfera nakazywała zawieszenie broni. Komuniści mieli swoje pochody i maszerowali oddzielnie. Walk ulicznych właściwie nie było - górę brało ponadpartyjne poczucie solidarności robotniczej.
Mimo to dochodziło czasem do strzelaniny pomiędzy dwoma konkurencyjnymi pochodami. W Warszawie zdarzyło się to dwa razy - w 1926 i 1928 r. Kierowana przez Rajmunda i Jaworowskiego warszawska organizacja PPS była bardzo piłsudczykowska i antykomunistyczna, ale też było w niej trochę ludzi o wątpliwej reputacji moralnej, ulokowanych w bojówce PPS. I to właśnie PPS-owcy w 1926 r. otworzyli ogień do komunistów na placu Teatralnym.
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się...
- KPP była partią prosowiecką. Socjalista mógł być bardzo radykalny, ale nigdy nie powoływał się na ZSRR. Gdy komunista na wiecach wychwalał Związek Radziecki, wśród socjalistów zaczynało wrzeć. Wybuchały tumulty, awantury. Agitatora ściągano z trybuny, ktoś mu dawał w zęby...
Skąd się brała taka popularność wieców?
- Wtedy nie było telewizji, radio zaś posiadali nieliczni - i to nie robotnicy. Członek partii, który chciał wiedzieć, jak mu ta partia świat tłumaczy, mógł się tego dowiedzieć z dwóch źródeł: albo z gazety partyjnej, albo na wiecu. Takich ?zgromadzeń?, jak wtedy mówiono, odbywało się bardzo dużo. W latach 30. bywało, że jakaś partia organizowała w województwie kilkanaście wieców w miesiącu. To był też przegląd sił i forma integracji ruchu.
Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono w Polsce w 1918 r. Czego więc domagano się 1 Maja?
- Przed rokiem 1926 - rozwiązania problemów socjalnych. Po roku 1928, gdy Piłsudski wprowadził rządy autorytarne - przywrócenia demokracji, zwolnienia posłów opozycji skazanych w procesie brzeskim, wolności słowa. W okresie wielkiego kryzysu (pierwsza połowa lat 30.) na czoło wysunęły się hasła pomocy społecznej dla bezrobotnych. Potem protestowano przeciw faszyzmowi. Solidaryzowano się z czerwoną Hiszpanią.
W 1939 r. władze nie wydały zgody na manifestacje uliczne, co było niewątpliwie związane ze zbliżającą się wojną i rosnącym napięciem w Polsce. PPS się temu podporządkowała. Komuniści nie musieli - już ich wtedy nie było. W 1938 r. KPP rozwiązano decyzją centrali w Moskwie.
1 maja odbyły się więc wiece w budynkach partyjnych PPS - głównie pod hasłem obrony państwa wobec zagrożeń ze strony Hitlera.
Mija epoka. I w 1945 r. następuje zmiana biegunów. W Warszawie niesione są transparenty "Niech żyje Rząd Tymczasowy, precz ze zdrajcami spod znaku NSZ i AK"
- Polską rządzi PPR. Do PPS nie dopuszczono przedwojennych przywódców, a nowa kadra jest posłuszna PPR. Dominują więc hasła przeciw podziemiu, Andersowi, Mikołajczykowi.
Rzecz najważniejsza: teraz są to manifestacje rządowe. Organizowane odgórnie. Przed wojną natomiast były to manifestacje opozycji.
W latach 50. w 800-tysięcznej stolicy aż 400 tys. osób bierze udział w pochodach.
- Bo totalitarnemu państwu przestaje wystarczać bierność obywateli. Państwo żąda czynnego poparcia. Zaczyna się nacisk na udział w pochodzie, nie tylko w komórkach partyjnych, ale też w zakładach pracy, szkołach, w wojsku. Kto nie chce podpaść władzy, ten idzie na pochód. To dla reżimu najważniejszy - obok wyborów - rytuał lojalności obywateli.
Powiedzmy sobie szczerze, że w PRL do 1980 r. przytłaczająca większość chodziła na pochody.
- Tak, ale w ramach obowiązującego rytuału wśród uczestników pochodów toczy się osobliwa gra. Nikt nie chce nieść czerwonej szturmówki - bo to dyshonor. Od biedy można nieść flagę biało-czerwoną, ale najlepiej nie nieść niczego, żadnego portretu czy transparentu. Uczniom bardziej wypadało iść w zwykłym ubraniu niż w stroju organizacyjnym ZMS.
Przed wojną - marsz do śródmieścia na wiec. Po wojnie defilada przed trybuną honorową, na której zasiadają komunistyczni dygnitarze.
- W zainscenizowany sposób pozdrawiało się władzę i składało jej hołd.
Transparenty i hasła propagandowe wyrażały aktualne cele rządzących. W czasach stalinowskich dominowały hasła antyamerykańskie i antytitowskie. Niesiono kukły uosabiające wrogów socjalizmu: "Tito, pies łańcuchowy imperializmu". Niesiono też portrety przywódców - Stalina, Bieruta - oraz ludzi uznanych za "świętych" ruchu komunistycznego: Róży Luksemburg, Marchlewskiego, Dzierżyńskiego...
W 1966 r. niesiono transparenty: "Nigdy nie zapomnimy, nigdy nie przebaczymy ludobójcom hitlerowskim ich zbrodni". Była to wyraźna aluzja do listu biskupów polskich z listopada 1965 r.
- Tak, choć wpisuje się też w kampanię propagandową czasów gomułkowskich przeciw przedawnieniu zbrodni hitlerowskich.
W tymże samym 1966 r. przed trybuną honorową w Warszawie młodzież skanduje: "Karol, Karol, Karol - Marks! "
- Robiła to grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego, zwanych komandosami, a chodziło im, rzecz jasna, o Karola Modzelewskiego. W 1965 r. odbył się proces Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, autorów "Listu otwartego do partii", w którym poddano ostrej krytyce metody sprawowania władzy przez PZPR. Kuronia skazano na trzy lata, Modzelewskiego na trzy i pół roku. Akcja komandosów była trochę demonstracją, trochę hecą - formą protestu charakterystyczną dla tej formacji.
W tym momencie jednak oficjalny pochód staje się pretekstem do zamanifestowania opozycji wobec władzy.
- No tak, ale zachowajmy poczucie proporcji. W pochodzie, który liczył kilkaset tysięcy uczestników, okrzyki wznosiło może 20-30 osób. Oni przeszli, poszli, a cała reszta manifestowała tak jak trzeba. To w sumie drobny incydent. Podobne incydenty miały miejsce we Wrocławiu w 1968 r.
Uczestnicy pochodów w Szczecinie i Gdańsku 1 maja 1971 r. domagali się ukarania winnych zbrodni z grudnia '70.
- Robotnicy i rodziny ofiar wyciągnęły tuż przed trybuną hasła przypominające o zabitych stoczniowcach.
Wkrótce jednak, w epoce Gierka, w pochodach zaczyna się atmosfera festynu. Nie ma już politycznej mobilizacji na "anty" - jest święto ludu i władzy. Atmosfera majówki. Kwiaty, baloniki...
...parówki, woda z sokiem z saturatora.
- Miłe święto, na luzie. Znikają portrety. Rzecz charakterystyczna: Gierek zabronił się portretować i przestano nosić portrety ludzi jeszcze żyjących.
A jak w 1981 r. obchodzono 1 Maja?
- "Solidarność" stanęła przed dylematem: czy ruch robotniczy, jakim niewątpliwie była, ma obchodzić to święto, czy o nim zapomnieć. W końcu odbyły się jakieś akademie. Władza natomiast urządziła własny pochód, choć dużo mniejszy niż w latach poprzednich. Już nigdy nie była w stanie odbudować tych wielotysięcznych manifestacji. Po stanie wojennym maszerował już tylko aktyw.
Bo tak naprawdę władzy mało kto się bał. Chodzono, owszem, ale na kontrpochody.
- Ale i władza nie kładła już na obchody majowe zbytniego nacisku, bojąc się masowych manifestacji, które mogły się przerodzić w wystąpienia opozycji. A wówczas nie byłaby w stanie nad nimi zapanować.
1 maja 1982 r. w wielu miastach miały miejsce wielkie pochody "S", nie atakowane przez milicję. Władza nie miała jeszcze odwagi, by tego dnia wysłać przeciw robotnikom milicję. To wtedy właśnie krzyczano słynne hasło: "Chodźcie z nami, dziś nie biją". Niestety, następnego roku okazało się ono nieaktualne. Władza biła.
- Biła i wcześniej. 3 maja 1982 r. w całej Polsce doszło do ostrego pałowania. Natomiast, co ciekawe, po Okrągłym Stole 1 maja 1989 r. odbyła się w Warszawie wielka manifestacja "S". Związek nigdy nie umiał określić swego stosunku do tego święta.
Ale wybrnął z kłopotu - i dziś obchodzi 1 Maja jako dzień św. Józefa Robotnika. Po prostu, odbywają się uroczystości kościelne.
- Nie wiem, skąd to się wzięło. Przed wojną chrześcijański ruch robotniczy nie obchodził 1 Maja, ale za to obchodził 3 Maja. Zmiana stosunku do 1 Maja jest więc pozytywnym wynikiem pewnej ewolucji, być może wskutek Soboru i nauki Jana XXIII.
Dziś aż 23 proc. Polaków twierdzi, że 1 Maja to święto komunistyczne.
- To dlatego, że wszystkie tradycje lewicowe zostały zawłaszczone przez komunistów. Po 1989 r. tak naprawdę nikomu nie udało się rewindykować tradycji lewicowych. Trochę próbowała Unia Pracy, trochę PPS, ale ich wpływy były niewielkie. Dziś właściwie nikt nie identyfikuje się z symbolami ruchu socjalistycznego - z czerwonym sztandarem i świętem 1 Maja. A przecież kiedyś pochody pierwszomajowe organizował Józef Piłsudski, przywódca PPS w zaborze rosyjskim.
W końcu wysiadł na przystanku Niepodległość.
- Trzeba pamiętać, że obchody święta 1 Maja odbywały się też na emigracji. W londyńskim Instytucie im. Sikorskiego organizowano uroczyste akademie. W Polsce natomiast, w świadomości milionów ludzi, to święto utożsamione jest z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się dość ważnej tradycji, która nie jest tylko tradycją komunistyczną.
*Dr Andrzej Friszke - historyk, wydał m.in. ?Opozycja polityczna w PRL? (1994), "Spojrzenie wstecz" (rozmowa z Lidią Ciołkoszową, 1995).
- W zainscenizowany sposób pozdrawiało się władzę i składało jej hołd.
Transparenty i hasła propagandowe wyrażały aktualne cele rządzących. W czasach stalinowskich dominowały hasła antyamerykańskie i antytitowskie. Niesiono kukły uosabiające wrogów socjalizmu: "Tito, pies łańcuchowy imperializmu". Niesiono też portrety przywódców - Stalina, Bieruta - oraz ludzi uznanych za "świętych" ruchu komunistycznego: Róży Luksemburg, Marchlewskiego, Dzierżyńskiego...
W 1966 r. niesiono transparenty: "Nigdy nie zapomnimy, nigdy nie przebaczymy ludobójcom hitlerowskim ich zbrodni". Była to wyraźna aluzja do listu biskupów polskich z listopada 1965 r.
- Tak, choć wpisuje się też w kampanię propagandową czasów gomułkowskich przeciw przedawnieniu zbrodni hitlerowskich.
W tymże samym 1966 r. przed trybuną honorową w Warszawie młodzież skanduje: "Karol, Karol, Karol - Marks! "
- Robiła to grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego, zwanych komandosami, a chodziło im, rzecz jasna, o Karola Modzelewskiego. W 1965 r. odbył się proces Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, autorów "Listu otwartego do partii", w którym poddano ostrej krytyce metody sprawowania władzy przez PZPR. Kuronia skazano na trzy lata, Modzelewskiego na trzy i pół roku. Akcja komandosów była trochę demonstracją, trochę hecą - formą protestu charakterystyczną dla tej formacji.
W tym momencie jednak oficjalny pochód staje się pretekstem do zamanifestowania opozycji wobec władzy.
- No tak, ale zachowajmy poczucie proporcji. W pochodzie, który liczył kilkaset tysięcy uczestników, okrzyki wznosiło może 20-30 osób. Oni przeszli, poszli, a cała reszta manifestowała tak jak trzeba. To w sumie drobny incydent. Podobne incydenty miały miejsce we Wrocławiu w 1968 r.
Uczestnicy pochodów w Szczecinie i Gdańsku 1 maja 1971 r. domagali się ukarania winnych zbrodni z grudnia '70.
- Robotnicy i rodziny ofiar wyciągnęły tuż przed trybuną hasła przypominające o zabitych stoczniowcach.
Wkrótce jednak, w epoce Gierka, w pochodach zaczyna się atmosfera festynu. Nie ma już politycznej mobilizacji na "anty" - jest święto ludu i władzy. Atmosfera majówki. Kwiaty, baloniki...
...parówki, woda z sokiem z saturatora.
- Miłe święto, na luzie. Znikają portrety. Rzecz charakterystyczna: Gierek zabronił się portretować i przestano nosić portrety ludzi jeszcze żyjących.
A jak w 1981 r. obchodzono 1 Maja?
- "Solidarność" stanęła przed dylematem: czy ruch robotniczy, jakim niewątpliwie była, ma obchodzić to święto, czy o nim zapomnieć. W końcu odbyły się jakieś akademie. Władza natomiast urządziła własny pochód, choć dużo mniejszy niż w latach poprzednich. Już nigdy nie była w stanie odbudować tych wielotysięcznych manifestacji. Po stanie wojennym maszerował już tylko aktyw.
Bo tak naprawdę władzy mało kto się bał. Chodzono, owszem, ale na kontrpochody.
- Ale i władza nie kładła już na obchody majowe zbytniego nacisku, bojąc się masowych manifestacji, które mogły się przerodzić w wystąpienia opozycji. A wówczas nie byłaby w stanie nad nimi zapanować.
1 maja 1982 r. w wielu miastach miały miejsce wielkie pochody "S", nie atakowane przez milicję. Władza nie miała jeszcze odwagi, by tego dnia wysłać przeciw robotnikom milicję. To wtedy właśnie krzyczano słynne hasło: "Chodźcie z nami, dziś nie biją". Niestety, następnego roku okazało się ono nieaktualne. Władza biła.
- Biła i wcześniej. 3 maja 1982 r. w całej Polsce doszło do ostrego pałowania. Natomiast, co ciekawe, po Okrągłym Stole 1 maja 1989 r. odbyła się w Warszawie wielka manifestacja "S". Związek nigdy nie umiał określić swego stosunku do tego święta.
Ale wybrnął z kłopotu - i dziś obchodzi 1 Maja jako dzień św. Józefa Robotnika. Po prostu, odbywają się uroczystości kościelne.
- Nie wiem, skąd to się wzięło. Przed wojną chrześcijański ruch robotniczy nie obchodził 1 Maja, ale za to obchodził 3 Maja. Zmiana stosunku do 1 Maja jest więc pozytywnym wynikiem pewnej ewolucji, być może wskutek Soboru i nauki Jana XXIII.
Dziś aż 23 proc. Polaków twierdzi, że 1 Maja to święto komunistyczne.
- To dlatego, że wszystkie tradycje lewicowe zostały zawłaszczone przez komunistów. Po 1989 r. tak naprawdę nikomu nie udało się rewindykować tradycji lewicowych. Trochę próbowała Unia Pracy, trochę PPS, ale ich wpływy były niewielkie. Dziś właściwie nikt nie identyfikuje się z symbolami ruchu socjalistycznego - z czerwonym sztandarem i świętem 1 Maja. A przecież kiedyś pochody pierwszomajowe organizował Józef Piłsudski, przywódca PPS w zaborze rosyjskim.
W końcu wysiadł na przystanku Niepodległość.
- Trzeba pamiętać, że obchody święta 1 Maja odbywały się też na emigracji. W londyńskim Instytucie im. Sikorskiego organizowano uroczyste akademie. W Polsce natomiast, w świadomości milionów ludzi, to święto utożsamione jest z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się dość ważnej tradycji, która nie jest tylko tradycją komunistyczną.
*Dr Andrzej Friszke - historyk, wydał m.in. ?Opozycja polityczna w PRL? (1994), "Spojrzenie wstecz" (rozmowa z Lidią Ciołkoszową, 1995).
ZA SZYBKO PRZEJĄŁ PREZYDENTURĘ ,MIAŁ PRZYGOTOWANE EKSPOZE JAK prezydent Kaczyński jeszcze żył , w ogóle wszystko odbyło się bez ładu i składu byle PO jak najprędzej dorwała się do władzy bo Putin czekał na spełnienie obietnic !!!! Jaka jest za to kara ??? ŚMIERĆ !!!!!!!!!!!!
Chcą unieważnienia całej prezydentury Komorowskiego
Komisja Krajowa Federacji Regionów i Komisji Zakładowych Związku Zawodowego Solidarność'80 domaga się unieważnienia prezydentury Bronisława Komorowskiego. Pismo już wysłano do ministra.
Szef Komisji Krajowej Federacji Regionów Zbigniew Półtorak, argumentuje swój list tym, że były prezydent pomylił się składając przysięgę. Według Półtoraka w 2010 roku Bronisław Komorowski powiedział "dobroć Ojczyzny" lub "dobrość Ojczyzny" zamiast "dobro Ojczyzny". W opinii przewodniczącego KKFR, Zbigniew Ziobro powinien unieważnić prezydenturę Bronisława Komorowskiego.
Jednocześnie w swoim liście skierowanym do ministra ministra sprawiedliwości, Zbigniew Półtorak przypomina, że już w 2010 roku chciał zainteresować Trybunał Konstytucyjny przejęzyczeniem byłego prezydenta, jednak wówczas TK nie zajął się tą sprawą.
mo/Telewizja Republika
CZŁOWIEK TO BRZMI DUMNIE ??? BRZMIAŁO ALE JUŻ NIE BRZMI ............
Włączył latarkę w ciemności i nie mógł uwierzyć własnym oczom w to, co zobaczył!
Znalazł sobie jedynie ciche miejsce, aby położyć się i umrzeć...Pracownicy i wolontariusze Animal Aid Unlimited udzielali pomocy w wielu trudnych i skomplikowanych przypadkach, ale nigdy nie byli świadkami czegoś takiego!
Bezpański pies, któremu chcieli pomóc był w tak opłakanym stanie, że zostały z niego zaledwie skóra i kości. Był również tak słaby, że nie mógł nawet jeść. Znalazł sobie jedynie ciche miejsce, aby położyć się i tam umrzeć. Jednak pracownicy nie poddali się! Perry, jak później go nazwano, potrzebował kroplówki, a przede wszystkim wiele miłości.
Bezpański pies, któremu chcieli pomóc był w tak opłakanym stanie, że zostały z niego zaledwie skóra i kości. Był również tak słaby, że nie mógł nawet jeść. Znalazł sobie jedynie ciche miejsce, aby położyć się i tam umrzeć. Jednak pracownicy nie poddali się! Perry, jak później go nazwano, potrzebował kroplówki, a przede wszystkim wiele miłości.
To nagranie pokazuje całą prawdę o esbekach. Księdza Popiełuszkę pomylił z jego mordercami
Dodano: 30.04.2017 [14:03]
Wczorajszy protest przed Sejmem byłych ubeków, esbeków, funkcjonariuszy służb PRL, który odbywał się rzekomo w obronie wolności, pokazał, że ludzie ci nie są w stanie pogodzić się z obniżeniem swoich emerytur. Prawdziwym hitem internetu stała się rozmowa z gen. Jerzym Stańczykiem, który zabrał głos w sprawie morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki.
Wczoraj czerwona "elita" zebrała się przed sejmem. Było to zbiegowisko byłych esbeków i ich sympatyków, którzy walczyli o zachowanie przywilejów i ogromnych emerytur.
„Wiadomości” TVP zrobiły materiał, który pokazał rzeczywiste motywacje byłych ubeków i esbeków. Reporter Jarosław Olechowski rozmawiał m.in. z gen. Jerzym Stańczykiem, który wcześniej zasłynął jako „pokrzywdzona” osoba, twierdząc, że nie będzie w stanie wyżyć za 2000 zł.
Oto co wygadywał wczoraj były funkcjonariusz:
Jarosław Olechowski: Panie Generale, ale przecież w SB byli też mordercy. Wiemy to dzisiaj.
Jerzy Stańczyk: Niech siedzą w więzieniu. Przecież ja nie bronię morderców. Pan myśli, że ja Popiełuszki..., – a nie zamordowali Popiełuszkę. A ten łobuz z Łodzi no...
Jarosław Olechowski: Piotrowski.
Jerzy Stańczyk: No, Piotrowski, ten zastępca dyrektora, wie pan. Uważam, że powinni dostać po 25 lat. Ja nikogo w życiu nie zabiłem.
Przypomnijmy, ks. Jerzy Popiełuszko został 19 października 1984 roku uprowadzony przez oficerów służb specjalnych MSW i brutalnie zamordowany. Dziś jest błogosławionym Kościoła katolickiego. A jego oprawcy od wielu lat na wolności, pobierają potężne emerytury.
Gen. Stańczyk postanowił jednak kompromitować się w rozmowie od początku do końca. Gdy dziennikarz zapytał, jak mają żyć emeryci, którzy mają niskie emerytury, bo nie pracowali dla komunistów odpowiedział:
Wczoraj czerwona "elita" zebrała się przed sejmem. Było to zbiegowisko byłych esbeków i ich sympatyków, którzy walczyli o zachowanie przywilejów i ogromnych emerytur.
„Wiadomości” TVP zrobiły materiał, który pokazał rzeczywiste motywacje byłych ubeków i esbeków. Reporter Jarosław Olechowski rozmawiał m.in. z gen. Jerzym Stańczykiem, który wcześniej zasłynął jako „pokrzywdzona” osoba, twierdząc, że nie będzie w stanie wyżyć za 2000 zł.
Oto co wygadywał wczoraj były funkcjonariusz:
Jarosław Olechowski: Panie Generale, ale przecież w SB byli też mordercy. Wiemy to dzisiaj.
Jerzy Stańczyk: Niech siedzą w więzieniu. Przecież ja nie bronię morderców. Pan myśli, że ja Popiełuszki..., – a nie zamordowali Popiełuszkę. A ten łobuz z Łodzi no...
Jarosław Olechowski: Piotrowski.
Jerzy Stańczyk: No, Piotrowski, ten zastępca dyrektora, wie pan. Uważam, że powinni dostać po 25 lat. Ja nikogo w życiu nie zabiłem.
To jest k***a MOCNE
gen. Stańczykowi pier*****li się, kto kogo zamordował.
- Ja nie bronię morderców. Czy pan myśli że ja Popiełuszkę bronię
Przypomnijmy, ks. Jerzy Popiełuszko został 19 października 1984 roku uprowadzony przez oficerów służb specjalnych MSW i brutalnie zamordowany. Dziś jest błogosławionym Kościoła katolickiego. A jego oprawcy od wielu lat na wolności, pobierają potężne emerytury.
Demonstrujący dzisiaj w Warszawie na pamiątkowym zdjęciu zrobionym 35 lat temu podczas walki o demokrację...
"Zasługi" i "praca dla narodu" ubeków, esbeków: brutalne morderstwa m.in.ks.Popiełuszki, praca dla wroga, zastraszanie, odbieranie nadziei.
Gen. Stańczyk postanowił jednak kompromitować się w rozmowie od początku do końca. Gdy dziennikarz zapytał, jak mają żyć emeryci, którzy mają niskie emerytury, bo nie pracowali dla komunistów odpowiedział:
Czy ma ktoś jeszcze wątpliwości, dlaczego ubecy tak mocno protestują?Każdy ma to, na co sobie zasłużył. A to, że ktoś ma niższe? Mógł pójść do milicji.
Dobre rady gen. Stańczyka
-Co mają zrobić ludzie którzy mają niskie emerytury
-Każdy ma to na co zasłużył, mógł iść do milicji ŚMIECH
Subskrybuj:
Posty (Atom)