1 Maja - rodowód i tradycja
W świadomości milionów Polaków święto 1 Maja kojarzy się z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się ważnej tradycji, która wcale nie jest tradycją PZPR - mówi Andrzej FRISZKE* w rozmowie z Jarosławem Kurskim.
Jarosław Kurski: 1 maja 1886 r. podczas robotniczego wiecu w Chicago ktoś z tłumu rzucił bombę w kierunku policji. Jeden policjat zginął, wielu zostało rannych. Przed sądem stanęło pięciu robotników. Żadnemu nie udowodniono winy. Wszyscy zostali straceni.
Andrzej Friszke: Trzy lata później powstała w Paryżu II Międzynarodówka, porozumienie partii socjalistycznych odwołujących się do marksizmu. Wtedy też wymyślono, by ustanowić międzynarodowe święto robotnicze, podczas którego przypominano by zasadnicze i dalekosiężne postulaty robotników.
Dlaczego wybrano 1 maja?
- Bo 1 maja 1890 r. miała się odbyć manifestacja amerykańskich socjalistów, która była zaplanowana już wcześniej.
Ale 1 maja to akurat policja przelewała krew, a nie robotnicy.
- Dlatego to święto nigdy nie było świętem męczeństwa. Tego dnia akcentowano przede wszystkim potrzebę ośmiogodzinnego dnia pracy, a pozostałe hasła zależały już od warunków lokalnych. Domagano się praw politycznych, prawa do zrzeszania się, wyborów powszechnych, wolności słowa, wolnych związków zawodowych etc. Wzywano do międzynarodowej solidarności ludzi pracy.
W zaborze rosyjskim pierwsze święto - dosyć skromne - odbyło się w Warszawie w 1890 r. Rozrzucono jedynie ulotki wzywające do bojkotu pracy w tym dniu. Ale już w 1892 r. w związku z porzuceniem pracy przez robotników przemysłowcy w Łodzi wezwali carską policję. Doszło do wielkich zamieszek, było wiele trupów.
Skąd taka nerwowa reakcja?
- Bo 1 Maja uważano za zamach na porządek społeczny i demonstracje przeciwko warstwie panującej. Partie socjalistyczne były partiami opozycji, i to opozycji pozasystemowej.
Ale w Galicji trupów nie było.
- Bo to było jednak demokratyczne państwo. Tam policji tak pochopnie nie wysyłano. Z drugiej strony, partie socjalistyczne stosowały się do zarządzeń administracyjnych i z początku unikały ulicznych pochodów.
Jaka była "poetyka" tych protestów?
- Był spór: czy uczynić z 1 Maja okazję do formułowania doraźnych żądań ekonomicznych - jak chciała SDKPiL - czy też przypominać jedynie postulaty generalne, jak choćby ośmiogodzinny dzień pracy - jak chciała PPS. PPS była partią silniejszą, więc ten nurt dominował.
Jak świętowano?
- Robotnicy zwykle udawali się całymi rodzinami na majówkę za miasto. Za rogatkami odbywały się spotkania, wymieniano bibułę, śpiewano pieśni, występowali agitatorzy socjalistyczni. Pod wieczór wszyscy wracali do miasta - tłumnie, ze śpiewem na ustach. Niekiedy dochodziło do zamieszek i szamotaniny z policją.
Na ile masowe były te pochody?
- W 1890 r. w Warszawie nie podjęło pracy 8 tys. osób. Rok później absencja była dużo większa, przeniosła się też na Żyrardów i Łódź. Później oczywiście falowała zależnie od skali napięć społecznych. W 1905 r. rozprowadzono 160 tys. odezw. Wiece, demonstracje i pochody objęły także prowincję. A w II Rzeczypospolitej święto 1 Maja miało już dość powszechny charakter.
Zbierano się w dzielnicach, pod domami robotniczymi. Potem pochody spływały do śródmieścia, gdzie odbywały się wiece, przemawiali posłowie i przywódcy partyjni. Następnie - majówka.
I ten schemat utrzymał się właściwie aż do 1938 roku. Widzi pan to zdjęcie? To 1 Maja w Tarnowie w latach 30.
Andrzej Friszke: Trzy lata później powstała w Paryżu II Międzynarodówka, porozumienie partii socjalistycznych odwołujących się do marksizmu. Wtedy też wymyślono, by ustanowić międzynarodowe święto robotnicze, podczas którego przypominano by zasadnicze i dalekosiężne postulaty robotników.
Dlaczego wybrano 1 maja?
- Bo 1 maja 1890 r. miała się odbyć manifestacja amerykańskich socjalistów, która była zaplanowana już wcześniej.
Ale 1 maja to akurat policja przelewała krew, a nie robotnicy.
- Dlatego to święto nigdy nie było świętem męczeństwa. Tego dnia akcentowano przede wszystkim potrzebę ośmiogodzinnego dnia pracy, a pozostałe hasła zależały już od warunków lokalnych. Domagano się praw politycznych, prawa do zrzeszania się, wyborów powszechnych, wolności słowa, wolnych związków zawodowych etc. Wzywano do międzynarodowej solidarności ludzi pracy.
W zaborze rosyjskim pierwsze święto - dosyć skromne - odbyło się w Warszawie w 1890 r. Rozrzucono jedynie ulotki wzywające do bojkotu pracy w tym dniu. Ale już w 1892 r. w związku z porzuceniem pracy przez robotników przemysłowcy w Łodzi wezwali carską policję. Doszło do wielkich zamieszek, było wiele trupów.
Skąd taka nerwowa reakcja?
- Bo 1 Maja uważano za zamach na porządek społeczny i demonstracje przeciwko warstwie panującej. Partie socjalistyczne były partiami opozycji, i to opozycji pozasystemowej.
Ale w Galicji trupów nie było.
- Bo to było jednak demokratyczne państwo. Tam policji tak pochopnie nie wysyłano. Z drugiej strony, partie socjalistyczne stosowały się do zarządzeń administracyjnych i z początku unikały ulicznych pochodów.
Jaka była "poetyka" tych protestów?
- Był spór: czy uczynić z 1 Maja okazję do formułowania doraźnych żądań ekonomicznych - jak chciała SDKPiL - czy też przypominać jedynie postulaty generalne, jak choćby ośmiogodzinny dzień pracy - jak chciała PPS. PPS była partią silniejszą, więc ten nurt dominował.
Jak świętowano?
- Robotnicy zwykle udawali się całymi rodzinami na majówkę za miasto. Za rogatkami odbywały się spotkania, wymieniano bibułę, śpiewano pieśni, występowali agitatorzy socjalistyczni. Pod wieczór wszyscy wracali do miasta - tłumnie, ze śpiewem na ustach. Niekiedy dochodziło do zamieszek i szamotaniny z policją.
Na ile masowe były te pochody?
- W 1890 r. w Warszawie nie podjęło pracy 8 tys. osób. Rok później absencja była dużo większa, przeniosła się też na Żyrardów i Łódź. Później oczywiście falowała zależnie od skali napięć społecznych. W 1905 r. rozprowadzono 160 tys. odezw. Wiece, demonstracje i pochody objęły także prowincję. A w II Rzeczypospolitej święto 1 Maja miało już dość powszechny charakter.
Zbierano się w dzielnicach, pod domami robotniczymi. Potem pochody spływały do śródmieścia, gdzie odbywały się wiece, przemawiali posłowie i przywódcy partyjni. Następnie - majówka.
I ten schemat utrzymał się właściwie aż do 1938 roku. Widzi pan to zdjęcie? To 1 Maja w Tarnowie w latach 30.
Wygląda raczej na marsz kolumny Hitlerjugend.
- To pochód PPS-owskiej młodzieżówki. W latach 30. zmienia się obyczajowość pochodów: zachłyśnięcie się uniformizmem, marsz czwórkami, w mundurach... Ten uniformizm objął i prawicę, i lewicę.
Dochodziło wówczas do ulicznych utarczek między socjalistami a komunistami.
- Choć nie zawsze. Między obu partiami panowała wrogość, jednak świąteczna atmosfera nakazywała zawieszenie broni. Komuniści mieli swoje pochody i maszerowali oddzielnie. Walk ulicznych właściwie nie było - górę brało ponadpartyjne poczucie solidarności robotniczej.
Mimo to dochodziło czasem do strzelaniny pomiędzy dwoma konkurencyjnymi pochodami. W Warszawie zdarzyło się to dwa razy - w 1926 i 1928 r. Kierowana przez Rajmunda i Jaworowskiego warszawska organizacja PPS była bardzo piłsudczykowska i antykomunistyczna, ale też było w niej trochę ludzi o wątpliwej reputacji moralnej, ulokowanych w bojówce PPS. I to właśnie PPS-owcy w 1926 r. otworzyli ogień do komunistów na placu Teatralnym.
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się...
- KPP była partią prosowiecką. Socjalista mógł być bardzo radykalny, ale nigdy nie powoływał się na ZSRR. Gdy komunista na wiecach wychwalał Związek Radziecki, wśród socjalistów zaczynało wrzeć. Wybuchały tumulty, awantury. Agitatora ściągano z trybuny, ktoś mu dawał w zęby...
Skąd się brała taka popularność wieców?
- Wtedy nie było telewizji, radio zaś posiadali nieliczni - i to nie robotnicy. Członek partii, który chciał wiedzieć, jak mu ta partia świat tłumaczy, mógł się tego dowiedzieć z dwóch źródeł: albo z gazety partyjnej, albo na wiecu. Takich ?zgromadzeń?, jak wtedy mówiono, odbywało się bardzo dużo. W latach 30. bywało, że jakaś partia organizowała w województwie kilkanaście wieców w miesiącu. To był też przegląd sił i forma integracji ruchu.
Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono w Polsce w 1918 r. Czego więc domagano się 1 Maja?
- Przed rokiem 1926 - rozwiązania problemów socjalnych. Po roku 1928, gdy Piłsudski wprowadził rządy autorytarne - przywrócenia demokracji, zwolnienia posłów opozycji skazanych w procesie brzeskim, wolności słowa. W okresie wielkiego kryzysu (pierwsza połowa lat 30.) na czoło wysunęły się hasła pomocy społecznej dla bezrobotnych. Potem protestowano przeciw faszyzmowi. Solidaryzowano się z czerwoną Hiszpanią.
W 1939 r. władze nie wydały zgody na manifestacje uliczne, co było niewątpliwie związane ze zbliżającą się wojną i rosnącym napięciem w Polsce. PPS się temu podporządkowała. Komuniści nie musieli - już ich wtedy nie było. W 1938 r. KPP rozwiązano decyzją centrali w Moskwie.
1 maja odbyły się więc wiece w budynkach partyjnych PPS - głównie pod hasłem obrony państwa wobec zagrożeń ze strony Hitlera.
Mija epoka. I w 1945 r. następuje zmiana biegunów. W Warszawie niesione są transparenty "Niech żyje Rząd Tymczasowy, precz ze zdrajcami spod znaku NSZ i AK"
- Polską rządzi PPR. Do PPS nie dopuszczono przedwojennych przywódców, a nowa kadra jest posłuszna PPR. Dominują więc hasła przeciw podziemiu, Andersowi, Mikołajczykowi.
Rzecz najważniejsza: teraz są to manifestacje rządowe. Organizowane odgórnie. Przed wojną natomiast były to manifestacje opozycji.
W latach 50. w 800-tysięcznej stolicy aż 400 tys. osób bierze udział w pochodach.
- Bo totalitarnemu państwu przestaje wystarczać bierność obywateli. Państwo żąda czynnego poparcia. Zaczyna się nacisk na udział w pochodzie, nie tylko w komórkach partyjnych, ale też w zakładach pracy, szkołach, w wojsku. Kto nie chce podpaść władzy, ten idzie na pochód. To dla reżimu najważniejszy - obok wyborów - rytuał lojalności obywateli.
Powiedzmy sobie szczerze, że w PRL do 1980 r. przytłaczająca większość chodziła na pochody.
- Tak, ale w ramach obowiązującego rytuału wśród uczestników pochodów toczy się osobliwa gra. Nikt nie chce nieść czerwonej szturmówki - bo to dyshonor. Od biedy można nieść flagę biało-czerwoną, ale najlepiej nie nieść niczego, żadnego portretu czy transparentu. Uczniom bardziej wypadało iść w zwykłym ubraniu niż w stroju organizacyjnym ZMS.
- To pochód PPS-owskiej młodzieżówki. W latach 30. zmienia się obyczajowość pochodów: zachłyśnięcie się uniformizmem, marsz czwórkami, w mundurach... Ten uniformizm objął i prawicę, i lewicę.
Dochodziło wówczas do ulicznych utarczek między socjalistami a komunistami.
- Choć nie zawsze. Między obu partiami panowała wrogość, jednak świąteczna atmosfera nakazywała zawieszenie broni. Komuniści mieli swoje pochody i maszerowali oddzielnie. Walk ulicznych właściwie nie było - górę brało ponadpartyjne poczucie solidarności robotniczej.
Mimo to dochodziło czasem do strzelaniny pomiędzy dwoma konkurencyjnymi pochodami. W Warszawie zdarzyło się to dwa razy - w 1926 i 1928 r. Kierowana przez Rajmunda i Jaworowskiego warszawska organizacja PPS była bardzo piłsudczykowska i antykomunistyczna, ale też było w niej trochę ludzi o wątpliwej reputacji moralnej, ulokowanych w bojówce PPS. I to właśnie PPS-owcy w 1926 r. otworzyli ogień do komunistów na placu Teatralnym.
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się...
- KPP była partią prosowiecką. Socjalista mógł być bardzo radykalny, ale nigdy nie powoływał się na ZSRR. Gdy komunista na wiecach wychwalał Związek Radziecki, wśród socjalistów zaczynało wrzeć. Wybuchały tumulty, awantury. Agitatora ściągano z trybuny, ktoś mu dawał w zęby...
Skąd się brała taka popularność wieców?
- Wtedy nie było telewizji, radio zaś posiadali nieliczni - i to nie robotnicy. Członek partii, który chciał wiedzieć, jak mu ta partia świat tłumaczy, mógł się tego dowiedzieć z dwóch źródeł: albo z gazety partyjnej, albo na wiecu. Takich ?zgromadzeń?, jak wtedy mówiono, odbywało się bardzo dużo. W latach 30. bywało, że jakaś partia organizowała w województwie kilkanaście wieców w miesiącu. To był też przegląd sił i forma integracji ruchu.
Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono w Polsce w 1918 r. Czego więc domagano się 1 Maja?
- Przed rokiem 1926 - rozwiązania problemów socjalnych. Po roku 1928, gdy Piłsudski wprowadził rządy autorytarne - przywrócenia demokracji, zwolnienia posłów opozycji skazanych w procesie brzeskim, wolności słowa. W okresie wielkiego kryzysu (pierwsza połowa lat 30.) na czoło wysunęły się hasła pomocy społecznej dla bezrobotnych. Potem protestowano przeciw faszyzmowi. Solidaryzowano się z czerwoną Hiszpanią.
W 1939 r. władze nie wydały zgody na manifestacje uliczne, co było niewątpliwie związane ze zbliżającą się wojną i rosnącym napięciem w Polsce. PPS się temu podporządkowała. Komuniści nie musieli - już ich wtedy nie było. W 1938 r. KPP rozwiązano decyzją centrali w Moskwie.
1 maja odbyły się więc wiece w budynkach partyjnych PPS - głównie pod hasłem obrony państwa wobec zagrożeń ze strony Hitlera.
Mija epoka. I w 1945 r. następuje zmiana biegunów. W Warszawie niesione są transparenty "Niech żyje Rząd Tymczasowy, precz ze zdrajcami spod znaku NSZ i AK"
- Polską rządzi PPR. Do PPS nie dopuszczono przedwojennych przywódców, a nowa kadra jest posłuszna PPR. Dominują więc hasła przeciw podziemiu, Andersowi, Mikołajczykowi.
Rzecz najważniejsza: teraz są to manifestacje rządowe. Organizowane odgórnie. Przed wojną natomiast były to manifestacje opozycji.
W latach 50. w 800-tysięcznej stolicy aż 400 tys. osób bierze udział w pochodach.
- Bo totalitarnemu państwu przestaje wystarczać bierność obywateli. Państwo żąda czynnego poparcia. Zaczyna się nacisk na udział w pochodzie, nie tylko w komórkach partyjnych, ale też w zakładach pracy, szkołach, w wojsku. Kto nie chce podpaść władzy, ten idzie na pochód. To dla reżimu najważniejszy - obok wyborów - rytuał lojalności obywateli.
Powiedzmy sobie szczerze, że w PRL do 1980 r. przytłaczająca większość chodziła na pochody.
- Tak, ale w ramach obowiązującego rytuału wśród uczestników pochodów toczy się osobliwa gra. Nikt nie chce nieść czerwonej szturmówki - bo to dyshonor. Od biedy można nieść flagę biało-czerwoną, ale najlepiej nie nieść niczego, żadnego portretu czy transparentu. Uczniom bardziej wypadało iść w zwykłym ubraniu niż w stroju organizacyjnym ZMS.
Przed wojną - marsz do śródmieścia na wiec. Po wojnie defilada przed trybuną honorową, na której zasiadają komunistyczni dygnitarze.
- W zainscenizowany sposób pozdrawiało się władzę i składało jej hołd.
Transparenty i hasła propagandowe wyrażały aktualne cele rządzących. W czasach stalinowskich dominowały hasła antyamerykańskie i antytitowskie. Niesiono kukły uosabiające wrogów socjalizmu: "Tito, pies łańcuchowy imperializmu". Niesiono też portrety przywódców - Stalina, Bieruta - oraz ludzi uznanych za "świętych" ruchu komunistycznego: Róży Luksemburg, Marchlewskiego, Dzierżyńskiego...
W 1966 r. niesiono transparenty: "Nigdy nie zapomnimy, nigdy nie przebaczymy ludobójcom hitlerowskim ich zbrodni". Była to wyraźna aluzja do listu biskupów polskich z listopada 1965 r.
- Tak, choć wpisuje się też w kampanię propagandową czasów gomułkowskich przeciw przedawnieniu zbrodni hitlerowskich.
W tymże samym 1966 r. przed trybuną honorową w Warszawie młodzież skanduje: "Karol, Karol, Karol - Marks! "
- Robiła to grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego, zwanych komandosami, a chodziło im, rzecz jasna, o Karola Modzelewskiego. W 1965 r. odbył się proces Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, autorów "Listu otwartego do partii", w którym poddano ostrej krytyce metody sprawowania władzy przez PZPR. Kuronia skazano na trzy lata, Modzelewskiego na trzy i pół roku. Akcja komandosów była trochę demonstracją, trochę hecą - formą protestu charakterystyczną dla tej formacji.
W tym momencie jednak oficjalny pochód staje się pretekstem do zamanifestowania opozycji wobec władzy.
- No tak, ale zachowajmy poczucie proporcji. W pochodzie, który liczył kilkaset tysięcy uczestników, okrzyki wznosiło może 20-30 osób. Oni przeszli, poszli, a cała reszta manifestowała tak jak trzeba. To w sumie drobny incydent. Podobne incydenty miały miejsce we Wrocławiu w 1968 r.
Uczestnicy pochodów w Szczecinie i Gdańsku 1 maja 1971 r. domagali się ukarania winnych zbrodni z grudnia '70.
- Robotnicy i rodziny ofiar wyciągnęły tuż przed trybuną hasła przypominające o zabitych stoczniowcach.
Wkrótce jednak, w epoce Gierka, w pochodach zaczyna się atmosfera festynu. Nie ma już politycznej mobilizacji na "anty" - jest święto ludu i władzy. Atmosfera majówki. Kwiaty, baloniki...
...parówki, woda z sokiem z saturatora.
- Miłe święto, na luzie. Znikają portrety. Rzecz charakterystyczna: Gierek zabronił się portretować i przestano nosić portrety ludzi jeszcze żyjących.
A jak w 1981 r. obchodzono 1 Maja?
- "Solidarność" stanęła przed dylematem: czy ruch robotniczy, jakim niewątpliwie była, ma obchodzić to święto, czy o nim zapomnieć. W końcu odbyły się jakieś akademie. Władza natomiast urządziła własny pochód, choć dużo mniejszy niż w latach poprzednich. Już nigdy nie była w stanie odbudować tych wielotysięcznych manifestacji. Po stanie wojennym maszerował już tylko aktyw.
Bo tak naprawdę władzy mało kto się bał. Chodzono, owszem, ale na kontrpochody.
- Ale i władza nie kładła już na obchody majowe zbytniego nacisku, bojąc się masowych manifestacji, które mogły się przerodzić w wystąpienia opozycji. A wówczas nie byłaby w stanie nad nimi zapanować.
1 maja 1982 r. w wielu miastach miały miejsce wielkie pochody "S", nie atakowane przez milicję. Władza nie miała jeszcze odwagi, by tego dnia wysłać przeciw robotnikom milicję. To wtedy właśnie krzyczano słynne hasło: "Chodźcie z nami, dziś nie biją". Niestety, następnego roku okazało się ono nieaktualne. Władza biła.
- Biła i wcześniej. 3 maja 1982 r. w całej Polsce doszło do ostrego pałowania. Natomiast, co ciekawe, po Okrągłym Stole 1 maja 1989 r. odbyła się w Warszawie wielka manifestacja "S". Związek nigdy nie umiał określić swego stosunku do tego święta.
Ale wybrnął z kłopotu - i dziś obchodzi 1 Maja jako dzień św. Józefa Robotnika. Po prostu, odbywają się uroczystości kościelne.
- Nie wiem, skąd to się wzięło. Przed wojną chrześcijański ruch robotniczy nie obchodził 1 Maja, ale za to obchodził 3 Maja. Zmiana stosunku do 1 Maja jest więc pozytywnym wynikiem pewnej ewolucji, być może wskutek Soboru i nauki Jana XXIII.
Dziś aż 23 proc. Polaków twierdzi, że 1 Maja to święto komunistyczne.
- To dlatego, że wszystkie tradycje lewicowe zostały zawłaszczone przez komunistów. Po 1989 r. tak naprawdę nikomu nie udało się rewindykować tradycji lewicowych. Trochę próbowała Unia Pracy, trochę PPS, ale ich wpływy były niewielkie. Dziś właściwie nikt nie identyfikuje się z symbolami ruchu socjalistycznego - z czerwonym sztandarem i świętem 1 Maja. A przecież kiedyś pochody pierwszomajowe organizował Józef Piłsudski, przywódca PPS w zaborze rosyjskim.
W końcu wysiadł na przystanku Niepodległość.
- Trzeba pamiętać, że obchody święta 1 Maja odbywały się też na emigracji. W londyńskim Instytucie im. Sikorskiego organizowano uroczyste akademie. W Polsce natomiast, w świadomości milionów ludzi, to święto utożsamione jest z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się dość ważnej tradycji, która nie jest tylko tradycją komunistyczną.
*Dr Andrzej Friszke - historyk, wydał m.in. ?Opozycja polityczna w PRL? (1994), "Spojrzenie wstecz" (rozmowa z Lidią Ciołkoszową, 1995).
- W zainscenizowany sposób pozdrawiało się władzę i składało jej hołd.
Transparenty i hasła propagandowe wyrażały aktualne cele rządzących. W czasach stalinowskich dominowały hasła antyamerykańskie i antytitowskie. Niesiono kukły uosabiające wrogów socjalizmu: "Tito, pies łańcuchowy imperializmu". Niesiono też portrety przywódców - Stalina, Bieruta - oraz ludzi uznanych za "świętych" ruchu komunistycznego: Róży Luksemburg, Marchlewskiego, Dzierżyńskiego...
W 1966 r. niesiono transparenty: "Nigdy nie zapomnimy, nigdy nie przebaczymy ludobójcom hitlerowskim ich zbrodni". Była to wyraźna aluzja do listu biskupów polskich z listopada 1965 r.
- Tak, choć wpisuje się też w kampanię propagandową czasów gomułkowskich przeciw przedawnieniu zbrodni hitlerowskich.
W tymże samym 1966 r. przed trybuną honorową w Warszawie młodzież skanduje: "Karol, Karol, Karol - Marks! "
- Robiła to grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego, zwanych komandosami, a chodziło im, rzecz jasna, o Karola Modzelewskiego. W 1965 r. odbył się proces Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, autorów "Listu otwartego do partii", w którym poddano ostrej krytyce metody sprawowania władzy przez PZPR. Kuronia skazano na trzy lata, Modzelewskiego na trzy i pół roku. Akcja komandosów była trochę demonstracją, trochę hecą - formą protestu charakterystyczną dla tej formacji.
W tym momencie jednak oficjalny pochód staje się pretekstem do zamanifestowania opozycji wobec władzy.
- No tak, ale zachowajmy poczucie proporcji. W pochodzie, który liczył kilkaset tysięcy uczestników, okrzyki wznosiło może 20-30 osób. Oni przeszli, poszli, a cała reszta manifestowała tak jak trzeba. To w sumie drobny incydent. Podobne incydenty miały miejsce we Wrocławiu w 1968 r.
Uczestnicy pochodów w Szczecinie i Gdańsku 1 maja 1971 r. domagali się ukarania winnych zbrodni z grudnia '70.
- Robotnicy i rodziny ofiar wyciągnęły tuż przed trybuną hasła przypominające o zabitych stoczniowcach.
Wkrótce jednak, w epoce Gierka, w pochodach zaczyna się atmosfera festynu. Nie ma już politycznej mobilizacji na "anty" - jest święto ludu i władzy. Atmosfera majówki. Kwiaty, baloniki...
...parówki, woda z sokiem z saturatora.
- Miłe święto, na luzie. Znikają portrety. Rzecz charakterystyczna: Gierek zabronił się portretować i przestano nosić portrety ludzi jeszcze żyjących.
A jak w 1981 r. obchodzono 1 Maja?
- "Solidarność" stanęła przed dylematem: czy ruch robotniczy, jakim niewątpliwie była, ma obchodzić to święto, czy o nim zapomnieć. W końcu odbyły się jakieś akademie. Władza natomiast urządziła własny pochód, choć dużo mniejszy niż w latach poprzednich. Już nigdy nie była w stanie odbudować tych wielotysięcznych manifestacji. Po stanie wojennym maszerował już tylko aktyw.
Bo tak naprawdę władzy mało kto się bał. Chodzono, owszem, ale na kontrpochody.
- Ale i władza nie kładła już na obchody majowe zbytniego nacisku, bojąc się masowych manifestacji, które mogły się przerodzić w wystąpienia opozycji. A wówczas nie byłaby w stanie nad nimi zapanować.
1 maja 1982 r. w wielu miastach miały miejsce wielkie pochody "S", nie atakowane przez milicję. Władza nie miała jeszcze odwagi, by tego dnia wysłać przeciw robotnikom milicję. To wtedy właśnie krzyczano słynne hasło: "Chodźcie z nami, dziś nie biją". Niestety, następnego roku okazało się ono nieaktualne. Władza biła.
- Biła i wcześniej. 3 maja 1982 r. w całej Polsce doszło do ostrego pałowania. Natomiast, co ciekawe, po Okrągłym Stole 1 maja 1989 r. odbyła się w Warszawie wielka manifestacja "S". Związek nigdy nie umiał określić swego stosunku do tego święta.
Ale wybrnął z kłopotu - i dziś obchodzi 1 Maja jako dzień św. Józefa Robotnika. Po prostu, odbywają się uroczystości kościelne.
- Nie wiem, skąd to się wzięło. Przed wojną chrześcijański ruch robotniczy nie obchodził 1 Maja, ale za to obchodził 3 Maja. Zmiana stosunku do 1 Maja jest więc pozytywnym wynikiem pewnej ewolucji, być może wskutek Soboru i nauki Jana XXIII.
Dziś aż 23 proc. Polaków twierdzi, że 1 Maja to święto komunistyczne.
- To dlatego, że wszystkie tradycje lewicowe zostały zawłaszczone przez komunistów. Po 1989 r. tak naprawdę nikomu nie udało się rewindykować tradycji lewicowych. Trochę próbowała Unia Pracy, trochę PPS, ale ich wpływy były niewielkie. Dziś właściwie nikt nie identyfikuje się z symbolami ruchu socjalistycznego - z czerwonym sztandarem i świętem 1 Maja. A przecież kiedyś pochody pierwszomajowe organizował Józef Piłsudski, przywódca PPS w zaborze rosyjskim.
W końcu wysiadł na przystanku Niepodległość.
- Trzeba pamiętać, że obchody święta 1 Maja odbywały się też na emigracji. W londyńskim Instytucie im. Sikorskiego organizowano uroczyste akademie. W Polsce natomiast, w świadomości milionów ludzi, to święto utożsamione jest z komunizmem. Szkoda, bo to oznacza wyrzeczenie się dość ważnej tradycji, która nie jest tylko tradycją komunistyczną.
*Dr Andrzej Friszke - historyk, wydał m.in. ?Opozycja polityczna w PRL? (1994), "Spojrzenie wstecz" (rozmowa z Lidią Ciołkoszową, 1995).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz