Kalendarz negocjacyjny został skrócony po decyzji o przyspieszonych wyborach w Wielkiej Brytanii, które odbędą się 8 czerwca.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował, że jeszcze przed rozpoczęciem szczytu premier będzie rozmawiać z szefami rządów państw Grupy Wyszehradzkiej.
- Przewidziane są liczne spotkania, narady koordynacyjne z partnerami Grupy Wyszehradzkiej, potem oczywiście odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej- mówił.
Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański powiedział, że czasu jest mało, a negocjacje z Londynem będą trudne.- Czasu już dzisiaj jest bardzo mało, ponieważ mamy bardzo ograniczony kalendarz, traktatowo - do dwóch lat, ten termin już biegnie, mamy przed sobą bardzo trudne negocjacje, ponieważ dotyczą bardzo wielu lat obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej - podkreślił.Wiceminister zaznaczył, że z polskiego punktu widzenia ważne jest, by szefowie państw i rządów przyjęli ściśle określony mandat negocjacyjny w obszarach, które nas dotyczą. Są to takie obszary jak budżet, prawa nabyte, ambitne rozwiązania handlowe i możliwe ambitne rozwiązania jeśli chodzi o współpracę polityczną.Komisja zapowiedziała oficjalnie, że trzeciego maja przedstawi propozycje dyspozycji, jakimi podczas rozmów z Brytyjczykami będzie się posługiwał główny negocjator Brexitu Michel Barnier wraz z zespołem. Propozycja mandatu do negocjacji będzie się opierała na kierunkowych wytycznych jakie 29 kwietnia na szczycie w Brukseli przyjmą szefowie państw i rządów krajów UE.
Przygotowany przez Komisję projekt dokumentu zawiera "kluczowe elementy" dyspozycji na pierwszą fazę negocjacji. Propozycja wyciekła do mediów w Brukseli krótko po tym jak brytyjski tabloid "Daily Mail", powołując się na źródła w Partii Konserwatywnej premier Theresy May, podał, że w jej manifeście wyborczym szefowa brytyjskiego rządu obieca, że zakończy swobodny przepływ osób z UE - o sprawie informowaliśmy w WP money.
Kość niezgody
Sprawa ta będzie jedną wielu kości niezgody między Brukselą i Londynem w negocjacjach, zaczynając od tego, w jakim momencie imigranci osiedlający się na Wyspach będą gorzej traktowani. "27" chce, by datą graniczą był dzień wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE.
Downing Street proponuje, by przywilejami, jakimi cieszą się obywatele unijni, nie byli objęci po Brexicie już ci, który przyjechali na Wyspy po oficjalnej notyfikacji chęci opuszczenia UE, czyli po 29 marca tego roku.Dokument Komisji Europejskiej w ślad za projektem wytycznych politycznych przygotowanych przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska zwraca uwagę na prawa obywateli UE w Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków na kontynencie, jednak idzie dalej niż to, nad czym pracują przedstawiciele 27 państw UE.
Komisja wskazuje bowiem, że członkowie rodzin osób, które osiedliły się w Wielkiej Brytanii przed jej wyjściem z UE, mają mieć pełne prawo dołączyć do nich już po wyjściu Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty.
Jednolite rozliczenie finansowe
Drugim kluczowym elementem, który opisany jest w dokumencie roboczym KE jest rozwiązanie kwestii zobowiązań finansowych. Bruksela proponuje "jednolite rozliczenie finansowe" dotyczące budżetu UE oraz wszystkich instytucji unijnych, takich jak Europejski Bank Centralny, Europejski Bank Inwestycyjny, a także uczestnictwo Wielkiej Brytanii w konkretnych funduszach (Europejski Fundusz Rozwojowy, czy fundusz na rzecz Turcji związany z powstrzymaniem napływu migrantów przez ten kraj do UE).
"Jednolite rozliczenie finansowe powinno być oparte na zasadzie, że Zjednoczone Królestwo musi zapewniać swoją część finansowania we wszystkich powziętych zobowiązaniach, gdy było członkiem UE" - czytamy w projekcie dokumentu. Wskazano w nim także, że konieczne jest ustalenie harmonogramu rocznych płatności, co ma odzwierciedlać fakt, że Wielka Brytania będzie musiała płacić do unijnej kasy jeszcze po wyjściu z UE. Rozliczenia budżetu UE na lata 2014-2020, czyli w praktyce konieczność płacenia faktur przez państwa członkowskie, sięgać będzie jednak dłużej niż do 2020 r.Komisja nie ujawnia sumy, ale w Brukseli od dłuższego czasu krąży nieoficjalna kwota 60 mld euro, którą miałby zapłacić Londyn, by wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec UE. Brytyjscy politycy odrzucają jednak te kalkulacje.
"Nie tak szybko"
Kolejnym obszarem, który jest poruszony w dokumencie KE jest sprawa stosowania prawa UE już po Brexicie. May - według przecieków w "Daily Mail" - ma w swoim przedwyborczym manifeście zapowiedzieć wycofanie się Wielkiej Brytanii spod jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE.
Bruksela zdaje się mówić na to: "nie tak szybko" i proponuje, by w okresie przejściowym, już po wyjściu Wielkiej Brytanii, wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE były respektowane przez ten kraj. Chodzi m.in. o przypadki toczących się spraw, które zostały wniesione przed Brexitem. To samo ma dotyczyć również wszczynanych przez KE spraw o naruszenie prawa UE, których finał również może się znaleźć w Trybunale w Luksemburgu.
Porozumienie o wyjściu ma też - według KE - zawierać zapisy zapewniające rozstrzyganie sporów, które mogłyby dotyczyć dalszego stosowania prawa UE, praw obywateli, czy stosowania i interpretacji postanowień umowy Brexitowej, takich jak np. rozliczenie finansowe. "W tych spawach utrzymana powinna być jurysdykcja Trybunału Sprawiedliwości" - czytamy w dokumencie roboczym Komisji.
Wielka Brytania rozpoczęła procedurę występowania z Unii 29 marca tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz