Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji zajmuje się sprawą ul. Poznańskiej 14. W 2013 r. nieruchomość odzyskał spadkobierca właścicieli, po czym spadek sprzedał mec. Andrzejowi N. i Januszowi Piecykowi. W rozprawie uczestniczą m.in. lokatorzy kamienicy. Jeden z nich ujawnił, że po przejęciu budynku od miasta, stawka czynszu była podnoszona kilka razy i nagle okazało się, że opłaty za sam tylko czynsz sięgnęły nawet ponad 6 tys. zł miesięcznie.
Poseł PiS Jan Mosiński powiedział, że z jego rozmów z mieszkańcami Poznańskiej 14 wynika, że byli oni zastraszani. Pytał świadka, czy również wobec niego podejmowane były tego rodzaju działania, w okresie "kiedy kamienicę przejęła firma Fenix Group".
To wszystko (opierało się) generalnie dopiero na tych przysyłanych do nas dokumentach związanych z naliczaniem czynszów, nagabywaniem, co mamy zamiar zrobić, czyli takie sugerowanie już, że "słuchajcie nie ma co, bo lepiej odejść, mieć święty spokój, niż tutaj z nami dalej się tak droczyć, szarpać". Tak to właściwie wyglądało 
- opowiadał mieszkaniec kamienicy Robert Migros.
Dodał, że w 2015 r. w lokalach opuszczonych przez lokatorów przebywali pracownicy z Ukrainy. Dochodziło między nimi do nocnych awantur i często dzwonili w środku nocy jego domofonem.
Była sytuacja taka, nie wiem, czy mogę powiedzieć (...), w momencie, kiedy był film "Wołyń", wszedł do kin, to wisiała flaga i zwróciłem im uwagę (...) i chciałem zobaczyć, kto to właściwie jest. Dostałem informację, że to są pracownicy Fenixa z Noakowskiego 16 i oni generalnie tutaj mieszkają, bo gdzieś tam pracują po tych budowach. Byli aroganccy i też wspomnieli, czy ja bym chciał mieć podobną sytuację, jak to było na filmie. To było okropne 
- powiedział mieszkaniec kamienicy przy Poznańskiej.
Zaznaczył, że ta sytuacja została poruszona na sprawie sądowej dotyczącej podwyżki czynszu, ci pracownicy budowlani "nagle, w krótkim czasie po prostu zniknęli".
Przewodniczący komisji Patryk Jaki dopytywał świadka, czy był zastraszany.
Tak ja czułem i to jest fakt, ja po prostu taką informację dostałem, że jeden z pracowników zwrócił się do mnie w ten sposób, czy chciałbym tak jak było w "Wołyniu" (...) wiem na pewno, że film wchodził na ekrany - podkreślił.
Migros, pytany przez posła PiS Jana Mosińskiego, czy pełnomocnik prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz odpowiedzialny za kontakty z lokatorami mieszkań objętych reprywatyzacją zabiegał o kontakt, odpowiedział, że nie.
Miasto odcinało się, jak już zostaliśmy "sprzedani", to tylko i wyłącznie byliśmy skazani sami na siebie, chyba, że ktoś składał jakieś dokumenty o weryfikację i przyznanie lokalu zastępczego, tego było niewiele z resztą, ale takich spotkań nie było - powiedział.
Jak dodał mieszkaniec kamienicy przy Poznańskiej 14, część osób zamieszkujących ją wprowadziła się tam tuż po II wojnie światowej.
Jest profesor, który brał udział w Powstaniu Warszawskim, walczył przy Lwowskiej i Koszykowej - powiedział.
Dopytywany, czy w stosunku do powstańca też nie miano żadnych zahamowań, odpowiedział, że z mieszkańcami kontaktowano się tylko telefonicznie i powiedziano, że "są w tym wieku, że przysługuje im tylko lokal socjalny".
Oni też dostali podwyżkę na 59 zł, mężczyzna w wieku chyba 91 lat, matematykę na Politechnice wykładał. Jak go spotykam, to zawsze mi mówi: "Robert, czy damy radę? Czy wygramy?". Bo też to mocno przeżywa i to dla niego był olbrzymi cios, jak on by stamtąd musiał odejść 
- powiedział mieszkaniec Poznańskiej 14.
Podkreślił również, że podwyżki czynszów odbywały się w sposób "wyrywkowy".
Te 59 zł (podwyżki) dostałem ja i chyba trzy inne osoby, pozostali nie. Na pewno nie było tak, że z automatu, wszyscy jednakowo, to było tak wyrywkowo, może badano, kto jest w stanie, ile znieść, wytrzymać, czy da radę - zaznaczył.
Drugim świadkiem, przesłuchanym przez komisję była mieszkanka Poznańskiej 14 Joanna Nawrocka.
Świadek zeznała, że przed reprywatyzacją za niemal 70-metrowe mieszkanie płaciła ok. 900 zł miesięcznie, teraz płaci 1400 zł, a według żądań obecnego właściciela kamienicy, spółki Jowisz, ma płacić 2300 zł.
Pytana, czy były wobec niej jakieś działania ze strony obecnego właściciela, Nawrocka odparła, że w ubiegłym roku administrator nieruchomości dzwonił do niej z pytaniem, "kiedy się wyprowadzi i ile chce za to pieniędzy".
Nie podjęłam z nimi żadnych rozmów - podkreśliła Nawrocka. Dodała, że nie chce wyprowadzać się z kamienicy, gdzie mieszka od 1985 r. Nie starała się o lokal socjalny.
Za formę nękania uznała włamanie do niej w ubiegłym roku, oraz próbę włamania ze strony robotników firmy wynajętej przez spółkę Jowisz do remontu w budynku.