„Z głębokim bólem zawiadamiamy, że dziś nad ranem (4.02.2018 r.) w wieku 83 lat odszedł nasz wielki przyjaciel, wybitny aktor pan Wojciech Pokora. Składamy kondolencje i łączymy się w bólu ze wszystkimi widzami i wielbicielami talentu pana Wojciecha” – taki komunikat przekazała na Facebooku Och Teatru Fundacja Krystyny Jandy Na Rzecz Kultury.Jeszcze w dzieciństwie nic nie wskazywało na to, że Wojciech Pokora zostanie aktorem. Urodził się 2 października 1934 roku w Warszawie i od dziecka wykazywał zupełnie inne zainteresowania. W jego rodzinie wszyscy mężczyźni mieli wykształcenie politechniczne. Zanim zdecydował się na studia w szkole teatralnej, ukończył Technikum Budowy Silników Samolotowych.
„W mojej rodzinie były zupełnie inne tradycje. Mężczyźni kończyli politechnikę. Wokół sami inżynierowie. Ja interesowałem się konstrukcją samochodów i takie właśnie technikum kończyłem. Potem wylądowałem w fabryce FSO na Żeraniu i tam dołączyłem do kółka aktorskiego. Poszedłem tam z kolegą, zresztą Jerzym Turkiem, z czystej ciekawości. Opiekun tego kółka przekonał mnie, że powinienem zdawać do PWST, bo coś tam we mnie dostrzegł, i rzeczywiście udało mi się. Także można powiedzieć, że aktorem zostałem przez przypadek” – mówił Pokora w wywiadzie dla „Faktu”.
Rodzina wyborem Pokory nie była zachwycona. Jego bliskim trudno było zaakceptować aktorską pasję.
Do szkoły teatralnej aktor dostał się nie bez problemów – tak wspomina swe egzaminy wstępne: „Za stołem siedział Aleksander Zelwerowicz. Zapytano mnie, co mam ciekawego do powiedzenia, więc zacząłem mówić wiersz: ‚Dmuchał, jak zwykle, wiatrami październik’… Zelwerowicz zaczął krzyczeć i kazał mi wyjść. Powiedział, że tu chodzi o artystyczną produkcję, ale jakoś zdałem i ukończyłem tę szkołę”.
Duży wpływ na aktora i jego artystyczny rozwój mieli wspaniali pedagodzy i artyści z warszawskiej PWST, Hanna Bielicka, Kazimierz Rudzki i właśnie Aleksander Zelwerowicz. Jeszcze podczas studiów, aktor zagrał w sztuce Williama Shakespeare „Jak wam się podoba” w reżyserii Władysława Kasnowieckiego.
W 1958 roku ukończył studia i dołączył do zespołu artystycznego Teatru Dramatycznego w Warszawie, gdzie przez 26 lat zagrał kilkadziesiąt ról, bardzo często komediowych. W latach 1984- 1990 występował również w Teatrze Nowym w Warszawie, a do 2001 roku był aktorem Teatru Kwadrat. W ostatnich latach można go było oglądać m.in. w Teatrze 6. Piętro i Och-teatrze Krystyny Jandy.
Ulubieniec Stanisława Barei
Przez kamerami zadebiutował w niewielkiej roli w filmie „Przygoda na Mariensztacie” Leonarda Buczkowskiego w 1953 roku. Kilka lat później ponownie pojawił się przed kamerą, również w epizodycznej kreacji, w komedii „Mąż swojej żony” Stanisława Barei (1960) i tak rozpoczęła się długoletnia współpraca tych dwóch panów.
W 1966 roku Pokora zagrał rolę tajnego agenta w „Małżeństwie z rozsądku” i tym samym stał się jednym z ulubionych aktorów Barei. Największą popularność i sympatię widzów przyniosła mu rola Stanisława Marii Rochowicza, a w zasadzie Marysi, w filmie „Poszukiwany, poszukiwana” (1972), gdzie bohater, ze względu na różne życiowe przypadłości, decyduje się podjąć pracę gosposi domowej, przebierając się rzecz jasna za kobietę.
„Nie chciałem grać tej roli. Miałem świeżo w pamięci Lemmona i Curtisa z ‚Pół żartem pół serio’. Byłem pewien, że lepiej już nie można zagrać i nie trzeba. Ale Staszek Bareja nie dawał za wygraną. Wydzwaniał i przychodził do nas dniami i nocami. W końcu żona powiedziała: ‚Weź tę rolę, bo inaczej nie dadzą nam spokoju'” – wspominał Pokora w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Aktor zdobył tym filmem ogromną popularność, ale było to dla niego przekleństwo.
„To było przerażające. Kilkakrotnie zmieniałem numer telefonu, bo ludzie robili sobie żarty. Dzwonili i pytali, czy gosposia nie potrzebuje pracy. Na ulicy dzieci wołały za mną: ‚Marysiu!’ – wspominał.
W kolejnych latach Pokora pojawił się, również u Barei, m.in. w „Nie ma róży bez ognia” (1974), „Brunecie wieczorową porą” (1976), kultowym „Misiu” (1980), oraz w serialu „Alternatywy 4” (1983). Do jego najsłynniejszych kreacji można zaliczyć także postać PRL-owskiego inteligenta w „Czterdziestolatku” Jerzego Gruzy (1974) oraz hrabiego Ponimirskiego w „Karierze Nikodema Dyzmy” (1980).
Pamiętną kreację aktor stworzył także w 7-odcinkowym serialu dla dzieci „Przygody psa Cywila”. Produkcja opowiada o perypetiach sierżanta Milicji Obywatelskiej Walczaka i jego czworonożnego pupila. W serialu Pokora brawurowo zagrał przełożonego i prześladowcę Walczaka w Zakładzie Tresury Psów Milicyjnych.
Skromny kabareciarz
Aktor kilkakrotnie występował również w Teatrze Telewizji. Brawurowo zagrał postać Papkina w „Zemście” Aleksanda Fredry (1972), Żewakina w „Ożenku” Gogola (1976), Tobiasza w „Gwałtu, co tu się dzieje” Fredry (1992) czy adwokata w „Diabelskim nasieniu” Breszana (2001).
Swoje komediowe umiejętności Pokora niejednokrotnie udowadniał również w kabarecie. Na swoim koncie miał występy w kabaretach „Owca” i „Dudek” i udział w telewizyjnym Kabarecie Olgi Lipińskiej.
Artysta niejednokrotnie podejmował się reżyserii sztuk teatralnych. Jak sam przyznał, jego ulubionym autorem jest Ray Cooney, brytyjski mistrz współczesnej farsy. To jego sztuki Pokora często brał na warsztat. Owocem tej fascynacji jest m.in. sztuka „Mayday”, która sukcesywnie i nieprzerwanie wystawiana jest od 1994 w krakowskim Teatrze Bagatela.
„Widać ludzie na świecie mają podobne poczucie humoru. Poza tym, to rzeczywiście kapitalny materiał komediowy. I zdecydowanie najlepsza sztuka Ray’a Cooney’a” – mówił Pokora.
Wojciech Pokora uważany był w środowisku aktorskim za skromnego człowieka, który nieustannie dążył do perfekcji. On sam był bardzo krytyczny wobec siebie. Zawsze twierdził, że mógł zagrać… lepiej.
Po raz ostatni Wojciech Pokora pojawił się na ekranie przed dwoma laty w serialu „Na Wspólnej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz