2017/04/01

Bruksela musi też słuchać, nie tylko rozkazywać - mówi S. Kamall, brytyjski polityk

Dodano: 01.04.2017 [07:11]
Bruksela musi też słuchać, nie tylko rozkazywać - mówi S. Kamall, brytyjski polityk - niezalezna.pl
foto: Filip Błażejowski/Gazeta Polska
Wyborcy poszukują w Europie opcji politycznych alternatywnych wobec tzw. partii mainstreamowych. Politycy w Brukseli muszą zacząć zadawać sobie pytanie, co kieruje tymi głosującymi. Elektorat pragnie zreformowanej UE – wspólnoty, której liderzy biorą pod uwagę nowy kurs w celu usprawnienia funkcjonowania sojuszu - mówi Syed Kamall, przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) w Parlamencie Europejskim, w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".

Czym na początkowym etapie brexitu różni się obecna Unia Europejska od stanowiącej jej zalążek Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG), założonej sześćdziesiąt lat temu na mocy traktatów rzymskich?
Od kiedy Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii weszło w 1973 r. do EWG, przyjęto nowe traktaty, poszerzono szeregi organizacji i wprowadzono procedurę współdecydowania. Te wydarzenia zbiegły się również ze zmianami w światowych trendach gospodarczych, geopolityce czy ruchach migracyjnych. Obecnie w Unii Europejskiej, będącej kontynuacją EWG, scentralizowano proces decyzyjny. Europejczycy mają mniejsze poczucie, że biorą czynny udział w podejmowaniu decyzji. Mamy do czynienia z coraz większą liczbą regulacji dokonywanych arbitralnie przez Brukselę, których wprowadzenia obywatele nie odbierają jako pozytywnego dla ich życia. Ludzie nie odczuwają, że jest więcej miejsc pracy, zarobki się zwiększają czy są coraz bardziej bezpieczni.

Jak się rysuje przyszłość Europy w obliczu narastającego eurosceptycyzmu?
Wyborcy poszukują w Europie opcji politycznych alternatywnych wobec tzw. partii mainstreamowych. Politycy w Brukseli muszą zacząć zadawać sobie pytanie, co kieruje tymi głosującymi. Elektorat pragnie zreformowanej UE – wspólnoty, której liderzy uwzględniają wytyczenie nowego kursu w celu usprawnienia funkcjonowania sojuszu. UE musi poszukać rozwiązań, które ograniczą biurokrację. Bruksela powinna zastanowić się też, jak odzyskać zaufanie Europejczyków. Uda się to wówczas, gdy politycy uświadomią sobie, że UE musi kontrolować swój budżet poprzez ograniczenie uciążliwych regulacji dotyczących biznesu, otwarcie się na handel oraz opracowanie stanowczych, acz sprawiedliwych zasad w kwestii migracji.

Jeszcze na początku lat 70. ub.w. rząd w Londynie nie opowiadał się za wstąpieniem do EWG ze względu na relacje ze swoimi koloniami i byłymi koloniami, broniąc przy tym ustanowienia strefy wolnego handlu. Czy można zatem powiedzieć, że obecnie brytyjska historia zatacza koło?
Uważam, że chodzi nie tyle o zataczanie koła, ile o przyznanie, że Wielka Brytania zawsze miała specyficzną relację z Unią Europejską. Kiedy politycy w Brukseli mówią o „europejskim projekcie” integracji politycznej, członkowie wszystkich brytyjskich partii koncentrują się raczej na wymianie handlowej z UE. Poza tym Zjednoczone Królestwo zawsze postrzegało siebie jako naród globalny, a nie jako zwykłego członka Unii Europejskiej. Wielu ludzi, z którymi rozmawiałem podczas czerwcowej kampanii referendalnej, opowiadało się za opuszczeniem szeregów unijnych po to, aby Wielka Brytania mogła szukać możliwości i kontaktów handlowych z krajami i narodami na całym świecie, a nie tylko jego małej europejskiej części.

Jak długo będą trwały negocjacje brexitowe pomiędzy brytyjskim rządem i Brukselą?
Traktaty jasno wskazują, że negocjacje powinny się zakończyć w ciągu dwóch lat od momentu uruchomienia art. 50. traktatu lizbońskiego. Myślę, że rozmowy mogą się zakończyć w podstawowym terminie, jednak możliwe, że w pewnych aspektach Zjednoczone Królestwo oraz UE zgodzą się na niewielkie wydłużenie terminu w celu wypracowania najkorzystniejszego rozwiązania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz