2025/11/30

ZNALEZIONE W SIECI

 TRUMPOZA W 28 PUNKTACH, CZYLI JAK PUTIN, XI I DONALD CHCĄ ZAMORDOWAĆ UKRAINĘ (I ZROBIĆ BIZNES)


Niech się Europa nie łudzi. Niech nie myśli, że Trump to tylko fryzura, która uciekła z kreskówki. To pełnoprawny przedstawiciel amerykańskiej szkoły drenażu sumień: szeroki uśmiech, wąski horyzont. Najnowszy plan pokojowy? To nie plan. To menu inwestycyjne dla przyjaciół z Trump Tower.
Zgodnie z ujawnieniem "WSJ", Kushner, Witkoff i reszta miękkich brzuszków republikańskiego kapitalizmu rozmawiają z Kremlem nie po to, by zakończyć wojnę, ale by wykroić sobie kawałek ropnego tortu Syberii i zagryźć go kawiorowym gazociągiem. Ameryka? Dla Trumpa to tylko marka na czapce. Ukraina? Targowisko, do podzielenia jak nagroda pocieszenia na konkursie geopolitycznym.
Plan pokojowy w 28 punktach? To raczej lista zakupów Putina. Suwerenność Ukrainy, Polska jako strefa zniżonych aspiracji, NATO zamienione w klub dyskusyjny – tego nie wymyślił nawet Dugin w stanie delirium. A Trump przyklepuje to wszystko w stylu swojego ulubionego stylu negocjacji: "mów mi, że wygrałem, a podpiszę wszystko".
Zełenski, postawiony pod ścianą, gra ostatni akt politycznej tragifarsy: odcina przegnite gałęzie, dymisjonuje Jermaka, udaje, że ma kontrolę. Ukraina, zmęczona, krwawiąca i dalej bombardowana, wie jedno: nie odda ziemi za obietnicę zysku Donalda Juniora.
Tymczasem Putin, człowiek który przekształcił całą Rosję w instytucję nekropolityki, rozdaje koncesje na Arktykę jakby to była piątkowa promocja w Gazpromie. Xi Jinping klaszcze z oddali, bo każda rozgrywka, która dzieli Zachód, to bonus strategiczny dla Pekinu. A przecież Pekin nie tylko klaszcze. On chce swoje. Xi, wbrew stereotypowi spokojnego mędrca z dynastii PowerPoint, realizuje starą zasadę: jak Zachód jest zajęty jednym pożarem, podpal drugi.
Chiny już zasygnalizowały, że mają gotowość – oczywiście w imię pokoju – wpłynąć na Rosję. Ale nie za darmo. W zamian chcą Tajwanu. Tak po prostu, jakby to była paczka orzeszków w dyplomatycznym minibarze. "My pomożemy z Putinem, wy oddacie wyspę. Sprawiedliwa wymiana – wy zyskacie pokój, my półprzewodniki". To nie jest plan pokojowy, to jest transakcja w kantorze końca cywilizacji. A Trump? On tę rozmowę z Xi już prowadził. Zamiast rozmawiać o Tajwanie, sam wrzucił temat Ukrainy, bo przecież Tajwan to za trudne słowo. Ukraina brzmi łatwiej – kończy się na "na", więc może pomyślał, że to nazwa drinka.
A Europa? Ziewa, sięga po raporty i wyraża "głębokie zaniepokojenie". Francja się waha, Niemcy analizują, a Węgry? Te już są na śniadaniu u Putina i pytają, czy można dokładkę. Viktor Orbán – najweselszy pachołek Kremla – już nie tylko zdejmuje czapkę przed carem, ale i buty, bo czuje, że go wpuścili do salonu. Tylko że to salon tortur.
I w tym wszystkim Polska. Wreszcie nie milcząca, nie uległa, tylko asertywna – jak trzeba. Tusk z miną człowieka, który widział rzeczy, których nie chcemy znać, rzuca w twarz Zachodowi: "To nie jest pokój. To jest interes. Krwawy, cyniczny, amoralny". Sikorski sekunduje, jakby był jednocześnie ministrem i karabinem maszynowym: "Polska nie będzie brała udziału w kupczeniu ukraińskimi ziemiami. My to zrecenzujemy. I, spoiler alert: damy jedną gwiazdkę i opinię 'ten produkt był używany w zbrodniach wojennych'".
Tym bardziej znaczące staje się zbliżające się spotkanie Tuska z niemieckimi władzami – wydarzenie, które wywołuje w PiS histerię godną wieczoru sylwestrowego w Radiu Maryja. Bo jak to tak – premier RP rozmawia z Berlinem nie po to, by się skarżyć, tylko by ustalać strategię? Niemcy, z całym swoim politycznym ADHD i skłonnością do rozważań akademickich nad dostawą jednego czołgu, potrzebują kogoś, kto nimi potrząśnie. I Tusk ma zamiar potrząsnąć – nie jak kelner tacą, ale jak barman shakerem w czasie happy hour. Spotkanie to ma potencjał: z jednej strony można wymusić twardsze stanowisko wobec Putina, z drugiej – uderzyć w sentymentalne struny niemieckiego sumienia i przypomnieć, że historia już raz nauczyła, co się dzieje, gdy Europa milczy. A milczenie, jak wiadomo, najlepiej wychodzi Niemcom na zdjęciach klasowych.
W tle tych rozmów pojawia się też coś, co w normalnym kraju byłoby materiałem na trzydniową uroczystość z udziałem orkiestry, gwardii honorowej i czterech rodzajów szarlotki – Niemcy oddają Polsce bezcenne archiwa krzyżackie i rzeźbioną głowę św. Jakuba Starszego. Tak, dobrze czytasz – głowa wraca na miejsce, a razem z nią pergaminy, przywileje i inne papiery, które niegdyś dowodziły, że zakon krzyżacki to nie tylko wojownicy, ale też biurokraci z obsesją na punkcie lakowych pieczęci. To nie tylko gest – to symbol. Gdy ktoś oddaje ci coś, co ukradł w czasie wojny, a ty zabiegałeś o to od 1948 roku, to nie jest zwrot – to spóźnione przyznanie się do winy, elegancko opakowane w słowo „restytucja”. Tusk jedzie do Berlina nie tylko po deklaracje, ale też po namacalne dowody dobrej woli. I choć PiS będzie grzmiał, że to teatr, to jednak coś z Malborka wraca. A Niemcy? Nareszcie rozumieją, że współczesna polityka to nie tylko czołgi i traktaty, ale też historia, której nie da się zamieść pod berliński dywan z epoki Bismarcka.
A teraz uwaga, bo na scenę wchodzi Karol Nawrocki – człowiek, który jeszcze przed chwilą był entuzjastą spotkań z każdym, kto nie rzucał w niego śledziem. Teraz, w obliczu Orbána głaszczącego Putina po rękawie, Nawrocki odwołuje spotkania i zostaje tylko na szczycie Grupy Wyszehradzkiej. Zrobili mu zimny prysznic w Moskwie i pan prezydent się rozmyślił. Brawo, spóźniony refleks, ale jednak refleks. Prawie jak kot, który skacze z czwartego piętra, ale najpierw zamawia kawę.
Nie ma pokoju bez kary. Nie ma zgody na ład, który wynagradza agresora. I nie ma szacunku dla polityków, którzy mylą pokój z lobbingiem. Trump, człowiek, który potrafi zapomnieć o Tajwanie w rozmowie z Xi, ale pamięta o udziałach w Arktyce, nie jest prezydentem. Jest inwestorem z ambicjami kolonizatora. To nie wizjoner, to pośrednik w sprzedaży planet – z marżą.
Zachodowi nie potrzeba teraz pokoju na warunkach Rosji. Potrzeba mu jaj. Strategii. I twardej, jak słowa Tuska, polityki: "to nie jest plan pokojowy. To jest plan biznesowy dla zbrodniarzy".
Więc nie, nie będziemy recenzować żadnego 28-punktowego katalogu rosyjskich żałości. Nie oddamy Ukrainy, nie oddamy Europy, nie oddamy sensu demokracji.
A Trump? Może wreszcie dostanie to, co mu się naprawdę należy: order cynizmu klasy premium i medal za zasługi w destabilizacji cywilizacji zachodniej. I może jeszcze kupon rabatowy na koncesję w Norylsku. W pakiecie z dożywotnim zakazem mówienia słowa "pokój".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz