Dodano: 29.08.2015 [10:18]
Pomysł polskiego strajku zgłoszony został na łamach emigracyjnego tygodnika „Polish Express” i – jak twierdziła redakcja – zyskał poparcie tysięcy internautów. Plan był taki, by jednego dnia – 20 sierpnia – uczestnicy zamiast stawić się w pracy, zgromadzili się przed Pałacem Westminsterskim i w ten sposób uświadomili Brytyjczykom, jak ważna jest ich obecność dla funkcjonowania tamtejszej gospodarki. Przedsięwzięcie było spektakularną klęską i stało się przedmiotem żartów angielskich mediów. „Wiele hałasu o nic” – kpiła BBC. Na miejscu okazało się, że brytyjskich dziennikarzy – przybyło ich blisko pięćdziesięciu – jest kilkakroć więcej niż polskich demonstrantów. Jak napisała potem jedna z czytelniczek „Polish Express”: „Miał być hałas, wielkie zjednoczenie i wspólna walka o lepsze jutro na Wyspach. Wyszło jak zawsze, czyli pod parlamentem pojawiła się tylko garstka protestujących. […] Mniej czy bardziej pewien etat jest na wagę złota […]. Wiedzą o tym wszyscy uczciwie pracujący imigranci z Polski”. Wiedzą i z lęku o ów etat nie odważyli się zejść ze stanowisk pracy choćby na kilka godzin.
Przed 35 laty, gdy rozpoczynał się w Polsce strajk sierpniowy, groźba utraty posady była najmniejszą z obaw nękających jego uczestników. Wciąż żywe były wspomnienia grudniowej masakry sprzed dekady oraz „ścieżek zdrowia” urządzanych w 1976 r. w Radomiu. Represje były codziennością, a komunikacja prawie żadna – media pod kontrolą cenzury, połączenia telefoniczne z Gdańskiem odcięte już w pierwszych dniach strajku, internet nie istniał. Mimo to Sierpień ukruszył potęgę satrapii władającej niepodzielnie połową Europy. Jak to się udało? I dlaczego dzisiaj wydaje się poza zasięgiem ludzkich możliwości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz