2015/08/31

Piechotą z Afganistanu do Europy. "Najtrudniej jest patrzeć na swoje dzieci"

Piechotą z Afganistanu do Europy. "Najtrudniej jest patrzeć na swoje dzieci"
Foto: tvn24 | Video: tvn24Uchodźcy na węgierskiej granicy okiem reportera TVN24

- Żaden normalny człowiek nigdy by tutaj nie przyszedł, ale my musimy - opowiada Nasim, jeden z bohaterów reportażu reportera magazynu "Czarno na białym", Sebastiana Wasilewskiego. Nasim, jak tysiące innych uchodźców, koczuje na serbsko-węgierskiej granicy i ma nadzieję na spokojne życie w Europie, z dala od wojny. Jego historia zostanie przedstawiona w poniedziałkowy wieczór. "Czarno na białym" w TVN24 o godz. 20.30.

- Szliśmy po 5-10 godzin dziennie, z dziećmi. Czasami udawało się podjechać samochodem, czasami autobusem - mówi Nasim pochodzący z Parwanu. Z Afganistanu całą drogę do Europy przebył z żoną i czwórką małych dzieci właściwie piechotą.

Ucieczka przed śmiercią i głodem

Opowiada o tym, że kiedyś w Afganistanie rządzili talibowie, a „teraz napływają islamscy bojownicy i chcą, by było u nich tak samo jak w Syrii czy Iraku”. - Dlatego tu przybyliśmy - tłumaczy.
Na granicy serbsko-węgierskiej koczuje wśród drzew z dziesiątkami innych uchodźców. - Wiesz, to jest po prostu dżungla. Żaden normalny człowiek nigdy by tutaj nie przyszedł, ale my musimy. Nie mamy domu. Najtrudniej jest patrzeć na swoje dzieci - w tym brudzie, bez leków. Nie mamy jak zdobyć dobrego jedzenia.
Uchodźcy uciekający do Europy przed wojną i głodem, a czasami po prostu za lepszym życiem i z nadzieją na lepszą edukację, bo wielu z nich to ludzie bardzo dobrze wykształceni, na węgierskiej granicy nie spotykają się z wielkim zrozumieniem.
Jeden z ochotników wyłapujący uchodźców codziennie wzdłuż ogrodzenia mówi reporterowi TVN24 o przybyszach jako "królikach".
Dlatego uchodźcy szukają na Węgrzech miejsc, w których mogą dostać trochę więcej pomocy. Jednym z nich jest dworzec kolejowi Keleti w Budapeszcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz