W ewangelicznej narracji tego wydarzenia jest mały, ale wiele znaczący szczegół" - pisze bp Piotr Greger w rozważaniu do dzisiejszej Ewangelii dla Posłańca MBS Przed trzema tygodniami stanęliśmy przed tajemnicą przemienienia Pańskiego. Był to czas doświadczenia i przeżycia chwały, jaką Jezus ma od zawsze; choć przyjął postać sługi i stał się podobnym do ludzi, nigdy, ani na moment nie przestał być Bogiem. Natomiast dziś – idąc śladami Ewangelii św. Jana – Jezus po raz kolejny jawi się w swojej Boskiej mocy. Zmierzył się przecież ze śmiercią, z której wyprowadził Łazarza. Wszyscy jednoznacznie ocenili, że sprawa jest przesądzona – Łazarz nie żyje, a siostry dopowiedziały, że odczuwalnyodór świadczy o postępującym rozkładzie zmarłego ciała. Jezus skorzystał z tej sposobności, aby będąc Bogiem oraz pragnąc podkreślić miłość do Łazarza, wyprowadza go z więzów śmierci. Scenariusz wydarzenia jest niezwykle prosty – usunięcie kamienia, zbliżenie się Jezusa do grobu oraz okrzyk – niby zwyczajny – mający jednak moc sprawczą: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz (J 11, 43). Wielu ludzi czytających ten tekst pyta o przeżycia Łazarza, kiedy spoczywał w grobie. Jakie wyniósł stamtąd wspomnienie? Czy na ten temat cokolwiek powiedziano w literaturze? Niestety, musimy się zadowolić tym, co zostało zapisane na kartach Ewangelii. Zdaniem św. Augustyna, w takich sytuacjach ciekawość ludzka sięga o wiele dalej niż pozwala na jej zaspokojenie tekst biblijny, ponieważ znajomość tych spraw nie jest nam potrzebna do zbawienia. Cały mechanizm życia, które było w Łazarzu (cały człowiek nie umiera; obumiera ciało, ale dusza jako nieśmiertelna żyje), pozostaje dla nas tajemnicą. O tym nie wiemy. Możemy jedynie wnioskować, że Łazarz nie powrócił na nowo do życia w takim samym znaczeniu, jak to miało miejsce podczas Jezusowego zmartwychwstania. Brat Marii i Marty bowiem nie żył i został przywrócony do tego samego życia, z którego odszedł cztery dni wcześniej, ale później umarł, jak każdy człowiek. To jest wskrzeszenie, a nie zmartwychwstanie będące przejściem ze śmierci do życia, które nie przemija i nigdy się nie kończy. Historia Łazarza uczy, że Jezus spełnia oczekiwania wieków i jako Boski Posłaniec ukazuje władzę nad życiem i śmiercią.
W ewangelicznej narracji tego wydarzenia jest mały, ale wiele znaczący szczegół. Na widok zmarłego Łazarza Jezus zapłakał (J 11, 35). Różne bywają powody płaczu. Są łzy radości, poprzez które człowiek wyraża zdobycie jakiegoś sukcesu (swojego bądź najbliższych) czy osiągnięcie zamierzonego celu. Bywają łzy smutku, kiedy przygnębienie okazuje się silniejsze od pragnień czy możliwości człowieka. Bywają też łzy żalu, będące świadectwem zwycięstwa słabości i grzechu, pomimo szczerych chęci i dobrych motywacji. Święty Augustyn po powrocie z pogrzebu swojej matki, świętej Moniki, rzucił się na posłanie i długo rzewnie płakał. Dziesięć lat później, pisze o tym w swoich Wyznaniach i wspominając to wydarzenie powiada, że dziękuje Bogu za dobrodziejstwo, jakim jest płacz. Ten wielki i ceniony Ojciec Kościoła widzi w nim środek uspokajający dla napiętego do granic wytrzymałości systemu nerwowego w chwilach przeżyć bolesnych i trudnych.
Ewangelia dwukrotnie wspomina o łzach Chrystusa. Jezus zapłakał nad Jerozolimą, widząc karę, która niszczy to miasto za to, że nie rozpoznało czasu swojego nawiedzenia (por. Łk 19, 44) i odrzuciło Mesjasza. Drugi raz Jezus zapłakał (o tym traktuje dzisiejsza Ewangelia) patrząc na płaczącą Marię, która ubolewa z powodu śmierci swojego brata Łazarza. Obserwatorzy stwierdzili, że płakał z żalu, dlatego że odszedł Łazarz, którego Jezus bardzo cenił i miłował. Jednak kontekst opisujący wydarzenie mówi o łzach współczucia dla Marii. Jezus przecież doskonale wiedział, że Łazarz za moment wyjdzie z grobu, dlatego płacz nad nim nie miał uzasadnienia, ale będąc wyrazem dzielenia bólu z Marią jest bardzo ludzkim, głębokim odruchem Jezusowego serca. Łza jest mową serca. To nie oko płacze, ale serce. Ono, kurcząc się z bólu, wyciska z oczu łzy. Dlatego łez nie należy się wstydzić, skoro Chrystus nie krył się przed ukazaniem światu swoich łez. Nie są one bowiem znakiem słabości, lecz przejawem wrażliwości człowieka, a ta zawsze należy do wartości największych.
W okresie Wielkiego Postu wspominamy również łzy współczucia wylane na krzyżowej drodze przez jerozolimskie kobiety. Nie miały one najmniejszych szans ratowania Skazańca, ale mogły i okazały swoje współczucie. Był to znak ich szlachetnego serca, zdolnego dostrzec wrażliwość wnętrza człowieka. Jezus idąc drogą krzyżową zauważył ich łzy i wezwał kobiety do zmiany kierunku tego współczucia: Nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi (Łk 23, 28). W tych słowach Pan Jezus zwrócił uwagę na drugi wymiar ludzkiego płaczu. Ukazał go nie tylko jako objaw współczucia, lecz jako możliwość obmycia ludzkiego oblicza. Człowiek został powołany do istnienia przez Boga, stworzony na Jego obraz i podobieństwo, dlatego ma własną twarz. Może ją zwrócić do Boga, ale też w swojej źle pojętej wolności może ją od Niego odwrócić (Jan Paweł II pytał w Polsce: czy człowiek może Bogu powiedzieć „nie”? Może, bo jest wolny. Ale w imię czego może tak powiedzieć? Co sobie zagwarantuje w zamian?). Pismo Święte mówiąc o relacjach człowieka z Bogiem powiada o spotkaniu twarzą w twarz. Jednak ta sama twarz może zostać zanieczyszczona grzechem i wówczas potrzebuje źródła, z którego wypłyną łzy umożliwiające obmycie ludzkiej twarzy, aby jej przywrócić pełny blask. Są to łzy żalu, które mają moc obmyć ludzką twarz ze zmazy grzechu i oczyszczoną zwrócić na nowo w stronę Boga, aby z poczuciem spokojnego sumienia spojrzeć Jemu w twarz. Ten walor płaczu potwierdza scena, jaka się rozegrała na dziedzińcu domu Kajfasza. Piotr zamazał swoją twarz grzechem kłamstwa i tchórzostwa. Święty Łukasz odnotowuje, że Jezus spojrzał na Piotra, czyli spotkali się twarzą w twarz. Piotr wówczas gorzko zapłakał. Dramat Szymona był tym większy, że apostoł został przez Jezusa do tego upadku przygotowany, Pan Jezus mu to przepowiedział. Przebywając kilka godzin wcześniej w gronie Dwunastu wyraźnie stwierdził: nim zapieje dziś kogut, ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz (Łk 22, 34). Pomimo wyraźnego upomnienia, Piotr nie uchronił się od upadku, ale swoją zabrudzoną twarz obmył łzami głębokiego i szczerego żalu. Łzy żalu są znakiem wzięcia odpowiedzialności za popełnione zło. Łza żalu jest także znakiem gotowości do zmiany postawy.
.Wielki Post to sprzyjający czas, kiedy mamy szczególną okazję przyjrzeć się swojej twarzy. Wszystkie nasze duchowe wysiłki mają nam w tym dopomóc (Eucharystia – czyż nie jest spotkaniem z Jezusem? A sakrament pokuty nie jest najlepszą okazją, aby spojrzeć na siebie w całej prawdzie i podnieść wzrok, aby spojrzeć w twarz Jezusa?). Jakie to jednak będzie spojrzenie (mam na tyle odwagi czy raczej muszę się tego spojrzenia wstydzić i zmobilizować, aby uronić łzę żalu?). Zachęcam do wielkopostnego wysiłku „oczyszczenia własnej twarzy "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz